10 marca 2011

"Demon w sercu" Stacia Kane

Jak pogodzić pracę terapeuty z życiem osobistym... z osobistym bardzo seksownym demonem?

"Minęły trzy miesiące, odkąd doktor Megan Chase dowiedziała się, że świat zamieszkują demony. Teraz ma własne osobiste demony, które nagle zaczynają ginąć w podejrzanych okolicznościach. Co więcej Dante, jej demoniczny kochanek, zachowuje się dziwnie i tajemniczo. Jeśli do tego dodać prawdę o przeszłości Megan, prawdę, której nie zna nawet ona sama...Czy wsparcie trzech demonicznych ochroniarzy i aroganckiej czarownicy wystarczą, by Megan uporała się z przeszłością, przeżyła teraźniejszość i miała szanse na przyszłość w ramionach Dantego?"


Oto druga część perypetii Megan Chase i jej demonicznego kochanka Greysona Dante. W zasadzie sama jestem w szoku, że kupiłam tę książkę. Ale miałam takie dziwne odczucie, że lektura mnie nie zawiedzie, no i chętkę na coś mocniejszego, niż trzymanie się za ręce i patrzenie maślanym wzrokiem w idealne oczy ukochanego super przystojnego bohatera z paranormali dla nastolatek. Nie, żebym nie lubiła takich książek, wręcz przeciwnie, ale teraz potrzebowałam czegoś bardziej... namiętnego, jakkolwiek dziwnie to brzmi.

Megan, jak już wiemy, jest terapeutką, ale jej życie się zmienia, kiedy musi przejąć opiekę nad osobistym Meegra. Choć wydaje jej się, że sobie poradzi, zaczynają się dziać dziwne rzeczy - w tajemniczych okolicznościach giną jej demony i nie wiadomo, co się z nimi tak naprawdę dzieje, czemu umierają. Megan próbuje rozwikłać zagadkę sama, nie wciągając w to Dantego, choć mężczyzna szybko sam orientuje się w sytuacji. A kiedy dodatkowo razem wpadają w tarapaty, ścigani przez tajemniczych morderców, Megan nabiera podejrzeń, że ktoś chce zniszczyć jej demony i nią samą. Bowiem jej byt zależy od tych istot, została z nimi nierozerwalnie połączona.
Greyson ma swoje własne sprawy na głowie i choć spędza czas z Megan (nie ukrywajmy, w łóżku), kobieta nie chce zwierzać mu się ze wszystkiego. Niewiele w zasadzie wie o swoim kochanku, a jeszcze mniej o zasadach panujących w jego świecie. Dlatego wraz z przyjaciółką – czarownicą Terą i dziennikarzem Brianem, stara się rozwikłać zagadki zniknięć demonów, a przez to wpada w jeszcze większe tarapaty, ale dopiero gdy Megan otrzymuje informację o śmierci swojego ojca, zaczyna poznawać prawdziwe tajemnice jej rodziny i swoją przeszłość, która niestety nie jest radosna.

Zakończenie jest ciekawe, sporo się dzieje, choć koniec wydaje się nieco przewidywalny. Język powieści utrzymany na tym samym poziomie, niestety czasem trochę chaotyczny. Nie ma wyraźnych rozgraniczeń w czasie trwania akcji, więc w kilku momentach czytając przenosimy się z miejsca na miejsce, trochę gubiąc wątek. Podobnie jest z dialogami, niedopowiedzenia ciążą na czytelniku, niektórych rzeczy należałoby się nawet domyślać, bo czystej, jednoznacznej odpowiedzi nie otrzymujemy. Praca pani Kane wyróżnia się ciekawą oprawą, w zasadzie widzimy duże zaangażowanie w historię, możemy nawet poznać kilka słów w języku demonów (skąd ona to wytrzasnęła?!). Mnie osobiście podoba się pieszczotliwe „bryaela” – czuć w tym jakąś namiętną moc.

Niestety Amber się nie postarał. Okładka podobna do pierwszej części, z tym, że kwiatek występuje tu w kolorze żółtym, a nie czerwonym. To żenujące, doprawdy. Tym bardziej, że nie jest to żaden motyw, nic, co by wiązało się z lekturą. Chyba więc mamy tu do czynienia jedynie z koniecznością oszczędzania na grafikach.

Książkę, nie okładkę, oceniam na 7/10, czyli tak samo, jak pierwszą część. Obie są na podobnym poziomie, choć tu nieco bardziej przemawia do mnie postać Greysona – w końcu pokazał się z bardziej interesującej strony. Namiętny kochanek, świetny strateg, przypomina trochę ojca chrzestnego jakiejś sporej mafii. Z resztą mogłoby być ciekawie, gdyby się rzeczywiście nim okazał.

10 lutego premiera kolejnej części – „Opętany Demon”. Myślę, że i po tę cześć sięgnę i na pewno podzielę się z Wami opinią. A „Demona w sercu” polecam już teraz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)