"W nowej szkole wszystko jest dziwne i niepokojące, a nowi koledzy chłodni i wyniośli. Szesnastoletnią Biankę dręczą co noc koszmary: w każdym śnie przedziera się przez las, uciekając przed czymś strasznym. I zawsze ratuje ją ten sam tajemniczy chłopak...
Kiedy Bianka spotyka go na jawie, wie, że znalazła pisaną jej miłość.
Ale ich pierwszy pocałunek obudzi w niej nieznane przerażające pragnienie i ujawni mroczny sekret, który może okazać się zabójczy – również dla rodzącego się uczucia..."
No cóż. Na początek podziwiam osobę, która robiła opis tej książki. Czytanie ze zrozumieniem - pała! Po pierwsze, Bianka nie śniła o uciekaniu, a poza tym scena z tajemniczym chłopakiem była jak najbardziej realna - naprawdę go spotkała i to było ich pierwsze widzenie. Natomiast co do tajemniczego snu - śniła o kwiecie, czerwonym jak krew, które w jej dłoniach zwiędło. Metafora trochę, być może dotycząca uczucia, którym obdarzyła owego "tajemniczego chłopaka"... I nie trzeba być filozofem - te sceny to samiuteńki początek powieści!
Bianka chciała uciec z Akademii Wiecznej Nocy, gdzie jej rodzice podjęli się nauczania. Spędziła z nimi okres wakacyjny i w pierwszym dniu szkoły miała zamiar uciec, aby zrozumieli, że chce wrócić w rodzinne strony. Ale wtedy właśnie spotkała jego - pięknego Lucasa Rossa, który zawrócił jej w głowie - może dlatego, że był tajemniczy, może dlatego, że się nią zainteresował, a może dlatego, że była młoda i naiwna. Bo ostatecznie Lucas okazał się kimś innym, niż myślała.
Ale bohaterka też skrywa straszną tajemnicę! Tajemnicę, która zwala czytelnika z nóg, kiedy w końcu zostaje wyjaśnione, dlaczego uczniowie Wiecznej Nocy są tacy dziwni, dlaczego Bianka i jej rodzice tak uwielbiają starą muzykę, filmy i wszystko, co się kojarzy z zamierzchłym czasem... Bo Bianka nie jest zwyczajną dziewczynką, jest postacią bardzo ciekawą. Ma się wrażenie, że można by było ją polubić. A Lucas... No tak, kolejny super facet. Kolejny koleś, o którym chcemy czytać. Tylko że na szczęście nie ma już "zmierzchowego" stereotypu, że to chłopak jest ekstra, a dziewusia beznadziejna - tu Bianka dyktuje warunki poniekąd. A mino to ma się wrażenie, że Lucas stał się częścią jej osoby i on przejął kontrolę nad nią. Jakby należeli do siebie od zawsze.
Może dlatego pozostaje jakiś niesmak, kiedy szesnastoletnia dziewczyna myśli o wieczności z chłopakiem, który jest jej pierwszą miłością. Jak się ma szesnaście lat, to każda miłość wydaje się być "na zawsze". No ale to jest fikcja i możemy mieć jedynie nadzieję, że Bianka wytrwa w tym uczuciu zwłaszcza, że Lukas tak naprawdę okazał się jej śmiertelnym wrogiem pomimo łączącego ich uczucia... Jakim, przeczytajcie sami.
Nie jest to może lektura nad wyraz zajmująca, ale podobała mi się. Oczywiście sięgnę po drugi tom z trylogii (już się ukazał na rynku - Mowa Gwiazd), bo szczerze jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów. Poza tym interesująca jest też koncepcja samych wampirów - są istotami bardziej ludzkimi, bardziej przystępnymi, niż wampiry stokerowskie na przykład. Przypominają nieco wampiry zmierzchowe, choć może w Zmierzchu Cullenowie byli nieco... przesłodzeni.
Książkę polecam szczerze, oceniając 8/10. Myślę, że nie jedna czytelniczka będzie podzielała moje zdanie. Tę powieść czyta się szybko i jednym tchem. Nie jest ciężka, język lekki i przystępny. Młodzieżowy. A to największe atuty, jakie teraz przychodzą mi na myśl. Jedyny minus to okładka - niestety odpycha. Ale jak wiemy - wydawnictwa polskie rzadko kiedy mogą się pochwalić dobrym wyborem okładki... A ten opis... o zgrozo, powinni zatrudnić kogoś innego do tego zadania. Kogoś, kto chociaż przeczyta książkę, nim napisze cokolwiek na okładce... Ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)