30 maja 2011

"Zatruty tron" Celine Kiernan

"Pierwsza część trylogii osadzonej w średniowiecznych realiach.
Wciągająca powieść o dworskich intrygach, miłości i polityce.

Piętnastoletnia Wynter Moorehawke, córka Obrońcy Tronu, powraca z ponurych Krain Północy w rodzinne strony i z przerażeniem odkrywa, że w dotąd spokojnym i tolerancyjnym królestwie nastały mroczne czasy. Intrygi, tortury i bezpardonowa walka o władzę stały się stałym elementem dworskiego życia, a wszelki opór wobec króla jest brutalnie tłumiony. Wynter staje przed trudnym wyborem - poddać się królewskiej woli czy z narażeniem życia walczyć o przywrócenie ładu w królestwie?"


Tak wielu ludzi podróżuje. Wracają z daleka do domów po wielu tygodniach, miesiącach i latach, z wytęsknieniem oczekując spotkania z najbliższymi, ze wspomnieniami. Ale czasem dom już nie jest ten sam. A przyjaciele już nie są przyjaciółmi. Nagle życie zupełnie się zmienia, a miejsce zwane domem staje się obcym terytorium. Co więc wtedy byście zrobili?

Wynter poznajemy w chwili, gdy wraca po latach do krainy rządzonej przez króla Jonathona, serdecznego przyjaciela jej ojca – Lorcana Moorehawke, Obrońcy Tronu. Lorcan, jako cieśla i jednocześnie mistrz cechu rzemieślniczego, wpoił swojej córce nie tylko nauki dotyczące doskonalenia swoich umiejętności zawodowych, ale także poszanowanie dla godności ludzkiej. Dlatego też, gdy docierają do królestwa, nie spodziewają się zmian, jakie tam nastały. Mrocznych zmian.

Nastolatka powoli odkrywa zaskakujące fakty – duchy przed nią uciekają, a koty, jej przyjaciele, zniknęły w tajemniczych okolicznościach. W dodatku nie wiadomo, gdzie się podział jej przyjaciel Alberon, a Razi, którego zawsze traktowała jak brata, zadaje się z dziwnym typkiem imieniem Christopher.

Wkrótce okazuje się, że to nie koniec niespodzianek. Król planuje rewolucję, chcąc obsadzić nieodpowiednią osobę na tronie, zaś na dworze zaczyna wrzeć od intryg i domysłów, zamach stanu wisi w powietrzu. Wynter jest przerażona tym, co zastała w swoim ukochanym królestwie i nie wie, czy powinna się poddać woli władcy o nowym obliczu, czy walczyć o dawny świat, który tak ukochała przed wyjazdem na Północ. Jednak każdy wybór niesie ze sobą ryzyko...

Dzieło irlandzkiej pisarki Celine Kiernan jest tworem fantastycznym, osadzonym w realiach średniowiecznej Europy, choć niektóre królestwa, wydarzenia czy ludy zamieszkujące krainy Południa i Północy niewiele mają wspólnego z rzeczywistością owych wieków. Magię powieści natomiast należałoby określić po niezwykłym wpleceniu wątków fantastycznych w tereny starego kontynentu, gdzie Celine nie boi się pokazać makabry tamtych czasów i nie lituje się nad czytelnikiem.

Narracja trzecioosobowa stworzona została w całkiem interesujący sposób, zmuszający do myślenia i wczucia się w fabułę, a dialogi obfitują w słownictwo stylizowane na średniowieczny klimat. Akcja zaczyna się powoli, nabierając dramatycznego rozpędu razem z kolejnymi rozdziałami, a każdy konflikt kończy się niespodziewanym finałem. Nie brakuje dosadnego słownictwa i działających na wyobraźnię opisów. Bohaterowie są pełni pasji, gniewni i niebezpieczni, nie przebierają w słowach i czynach. Ich posunięcia to niezwykła gra polityczna mająca na celu dotrzeć do prawdy i zmienić bieg wydarzeń.

Główna bohaterka, Wynter Moorehawke, to dziewczyna o niezwykłej osobowości. Silna i odważna, robi wszystko, by do wiedzieć się czegoś o sprawach rozgrywających się na dworze królewskim. Nie jest nudna, przerażona i uciekająca przed okrucieństwem zastanej rzeczywistości. Stoi murem za swoim ojcem i przyjaciółmi, gotowa im pomóc w każdej chwili. Jest jednak młoda, więc z każdym kolejnym wydarzeniem ogarnia ją coraz większy strach i niepewność. Intrygi i morderstwa to bowiem nie są zajęcia dla młodej damy.

Inną interesującą postacią jest z całą pewnością ojciec bohaterki, Lorcan. Silny, odważny i władczy, mógłby uchodzić za króla. Jako przyjaciel monarchy, umiał wpłynąć na Jonathona i dowiedzieć się, co zmieniło króla w okrutnego tyrana. Miał przy tym własne przemyślenia i potrafił w mig pojąc to, co dla innych było zagadką. I kochał swoją córkę ponad wszystko, za swoje jedyne zadanie uznając konieczność zapewnienia Wynter godnego życia, gdy jego już zabraknie. Poza Lorcanem na wyrazy uznania zasługuje także postać owianego nutką tajemnicy Raziego oraz Christophera, typowego łamacza kobiecych serc, któremu i moje serce udało się skraść.

Powieść pani Kiernan to nie historia o tzw. stękaniu z powodu nieprawości. To nie łzawa bajka o nieszczęśliwych miłostkach. Nie odnajdziecie tu także ciągłych westchnień i użalania się nad sobą. To powieść o walce. Prawdziwej i niebezpiecznej. O przetrwaniu i wiecznym strachu. Aż w końcu to także powieść o miłości, która być może nigdy się nie spełni.

Jedynym minusem, o jakim należałoby wspomnieć, jest brak kulminacyjnego momentu pod koniec fabuły. Zazwyczaj każda książka kończy się w zaskakujący sposób, wszak powieść powinna dążyć do niespodziewanego rozwiązania wszystkich konfliktów. Tu natomiast punktem kulminacyjnym jest w zasadzie nawarstwienie się kolejnych pytań i niepewności. Bohaterowie podejmują dramatyczne decyzje i jedyne co nam pozostaje, to czekać na dalsze części trylogii. Ale nie bójcie się, dzieło obfituje w wystarczająco dużo niewyobrażalnych zdarzeń, więc nie ma tu mowy o nudzie.

Tak, niewątpliwie Zatruty tron to dzieło z duszą. Namacalną i jedyną w swoim rodzaju. Pulsującą życiem z każdą kolejną stronicą historii napisanej w iście mistrzowskim stylu. Także wizytówka dzieła - okładka - potwierdza niezwykłość powieści, z jaką przyszło mi się zmierzyć - pełna magii, żywiołu i soczystej kolorystyki przyciąga uwagę każdego, kto zatrzyma spojrzenie chwilkę dłużej na postaci dziewczyny dobywającej miecza. Dlatego mogę śmiało dać ocenę 9,5/10 i mieć nadzieję, że drugi tom, Królestwo Cieni, otrzyma już ode mnie najwyższą notę z możliwych. Liczę bowiem na kolejną porywającą podróż w świat pełen tajemnic, intryg i zdrady. A póki co, pierwszą część Trylogii Moorehawke gorąco polecam każdemu, kto nie stroni od literatury przygodowej i  fantasy!


A za książkę bardzo dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!

*** 
Okładka drugiego tomu - Królestwo Cieni:


A na koniec pozwolę sobie dołączyć dla Was pewną interesującą piosenkę zespołu Stratovarius - Coming home
Myślę, że ma ona w sobie coś z tego, o czym wielu pisarzy pragnie powiedzieć w swoich książkach. O tęsknocie za domem. Enjoy!

27 maja 2011

"Wampiry - same o sobie" Michelle Belanger

„Żadna książka poświęcona współczesnej kulturze wampirów nie może swoim zasięgiem, głębią i różnorodnością równać się z Wampiry – same o sobie autorstwa Michelle Belanger”. – Katherine Ramsland, autorka Piercing the Darkness oraz The Science of Vampires
„Belanger z ogromnym wyczuciem wprowadza do rodzącej się, nowej magicznej społeczności... Ważne źródło wiedzy dla badaczy i wnikliwych czytelników”. – J. Gordon Melton, dyrektor Institute for the Study of American Religion, autor The Vampire Book: The Encyclopedia of the Undead

ZMOWA MILCZENIA ZOSTAŁA PRZERWANA

Michelle Belanger nakłoniła ponad dwadzieścia osób zajmujących się wampiryzmem, aby na potrzeby tej antologii przełamały zmowę milczenia zasnuwającą tę fascynującą subkulturę mgłą tajemnicy.
Zawarte tu szczere, niekiedy prowokacyjne, niekiedy zaskakująco bezpretensjonalne, relacje z pierwszej ręki zostały napisane zarówno przez wampiry psychiczne, które posilają się energią, jak i wampiry sangwiniczne – osoby spożywające krew. Poszczególne rozdziały rzucają nieco światła na takie zagadnienia, jak przebudzenie do wampiryzmu, pragnienie żerowania i związane z tym techniki, etyczne aspekty współpracy z dawcami oraz różne tradycje wampiryzmu i respektowane w ich ramach kodeksy postępowania.
Michelle Belanger – jest autorką bestsellerów, słynie z prac dotyczących współczesnej subkultury wampirów. Pojawiła się w takich produkcjach, jak American Vampires, Coast to Coast, The ‘X’ Zone, a także w programach realizowanych na zlecenie History Channel, WE! oraz A&E. Obecnie mieszka w Ohio.


To będzie moja pierwsza taka recenzja. Pierwsza, w której podejmę się dyskusji na temat bardziej naukowy niż fabularny. Na temat tak przedziwny, tak... nierzeczywisty, że sama do tej pory zastanawiam się, czy jestem gotowa uwierzyć we wszystko, co przeczytałam. Ale zacznijmy od początku. 

Kim jest Michelle Belanger? Poza tym, że jest autorką bestsellerowych prac poświęconych subkulturze wampiryzmu, uważa się także za wampira energetycznego. Czy jesteśmy skłonni w to wierzyć? Owszem, jeśli brać pod uwagę dosyć wyczerpujące wprowadzenie, w którym autorka opowiada o początkach swoich problemów zdrowotnych i o tym, jak przekonała się na własnej skórze, iż czuje się lepiej, kiedy ma w pobliżu siebie innych ludzi. Opowiada przy tym o kilku interesujących grupach, które wierzą w to, co ona, przez co założyły stowarzyszenia zrzeszające społeczność wampirów. Wspomina także o tzw. Kodeksie wampira, w stworzeniu którego sama miała spory udział. Założyła także Dom Kheperu, czyli jedną z najważniejszych wspólnot zrzeszających wampiry.

Później autorka oddaje głos poszczególnym osobom uważającym się za istoty nadprzyrodzone i dzięki temu poznajemy historie, które nie tylko mogą zadziwić, ale także przerazić postronnego czytelnika. Pojawiają się dziesiątki definicji, od pojęcia wampir psychiczny, wampyr, odmiany religijnych praktyk i innych wierzeń, a także wyjaśnienia problemów związanych z chorobami takimi jak chociażby porfilia. Nie wszystkie definicje są konieczne, albo wymagają wyjaśnienia, jak np. wniebowstąpienie czy empatia. Niemniej widać, że autorka stara się ze wszech stron dokładnie opowiedzieć o problemie, wciągnąć nas w historię, wyjaśnić trudne zagadnienia. I skłonić do tego, abyśmy zrozumieli.

Opowieści o swoich doświadczeniach i przemyśleniach udziela wielu wampirycznych przedstawicieli, między innymi takie postaci, jak wielebny Vicutus, który zajmuje się okultyzmem i wyznaje lucyferianizm. Mówi on m.in. o tym, jak to niegdyś wampir był istotą szanowaną, a ich egzystencję nazywa pozostawionym dla potomnych Dziełem; wierzy też, że jego obecne wcielenie jest jednym z wielu. Inna interesująca postać -  Ravena Lee – opowiada o problemie dawcy i o tym, jak współpracować z taką osobą. Określa zasady, jakie powinny mieć wpływ przy doborze osoby godnej zaufania. Khan, autor dwóch interesujących rozdziałów, mówi o potrzebie żerowania, oraz o sposobach pozyskiwania energii. Takich osób, jak wymienione przeze mnie sylwetki jest jednak dużo więcej.

Antologia pani Belanger to dosyć obszerne dzieło poświęcone nie tylko problemowi wampiryzmu, ale także jego objawom, jego egzystencji i moralnym potrzebom. Książka dzieli się na siedem części, w których kolejno opowiada o historii wampirów i odkryciu go w sobie, o sposobie żerowania, o społecznościach wampirycznych, a także o zasadach postępowania, etyce i tradycji. Każda z tych części opisywana jest przez różne osobowości z najróżniejszych środowisk, domów wampirycznych i wspólnot magicznych. Pewne wskazówki, zwierzenia bądź samo podejście opowiadających może jednak zaszokować czytelnika, dlatego do lektury proponuję podejść ze spokojem.

Wampiry – same o sobie to niewątpliwie książka nietuzinkowa i nastawiona na edukację odbiorcy. Pewne fakty, wyjaśnienia mitów, naukowy ton podejmowanych dyskusji sprawia, że jesteśmy skłonni uwierzyć w każde słowo. Niemniej nie mnie jest ocenić, na ile lektura jest wiarygodna. Osoby zajmujące się okultyzmem i problemami istot nadprzyrodzonych mogłyby więcej wywnioskować z tej tajemniczej opowieści, jaką zaserwowała nam Michelle. Cokolwiek jednak nie stwierdzimy, musimy rozumieć następujące fakty:

a)    wampir  to nie jest już postać fikcyjna, czy literacka
b)    społeczności wampiryczne były, są i będą, zrzeszone w Domach swoich twórców
c)    wampiry dzielą się na te, które żyją pod pewnymi normami moralnymi oraz na te,     które uważają się za arystokrację i za nic mają ustalone odgórnie zasady
d)  dzieło Michelle Bellanger nie jest ani pierwszym ani nie ostatnim, jakie mówi o wampirach

Książka jest interesująca, ponieważ podejmuje tematykę, jakiej w zasadzie bałoby się wielu naukowców. Do dziś bowiem niewiele wiemy na tematy magiczne, a świat nadprzyrodzony jest nam zupełnie nieznany. Czy więc mamy prawo oceniać kogoś tylko dlatego, że różni się od innych? Bo chce wierzyć w to, co sobie zaplanował? Aby jednak nie zdradzić Wam zbyt wiele z treści antologii, powiem tak -  lekturę polecam nie tylko tym, którzy wierzą w dzieła Anne Rice! To bogaty zbiór wiedzy, którą nie uraczyłby nas nikt poza samymi zainteresowanymi. Poza wampirami. I podkreślam - to nie jest ani paranormal, ani  powieść fantasy. To fakty!

Aby więc zrozumieć wampiry i ich społeczność, sięgnij po dzieło Michelle i przekonaj się, czy jesteś gotowy uwierzyć. I jeśli tak, to co zrobisz z tą wiedzą...?


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Illuminatio! 

25 maja 2011

"Las Zębów i Rąk" Carrie Ryan

"W świecie Mary istnieją proste prawdy.
Siostrzeństwo zawsze wie najlepiej.
Strażnicy chronią i służą.
Nieuświęceni nigdy nie ustąpią.
Trzeba też pamiętać o siatce otaczającej wioskę. O ogrodzeniu, które chroni osadę przed Lasem Zębów i Rąk.
Ale prawda staje się złudna, bowiem Mary odkrywa coś, o czym nigdy nie powinna się dowiedzieć. Sekrety Siostrzeństwa. Tajemnice Strażników.
Gdy ogrodzenie zostaje sforsowane, a świat pogrąża się w chaosie, Mary zdobywa wiedzę o Nieuświęconych.
Teraz musi wybrać pomiędzy mieszkańcami wioski a własną przyszłością, między tym, którego kocha, a tym, który kocha ją. Musi też stawić czoła koszmarom Lasu Zębów i Rąk.
Czy może istnieć życie w świecie otoczonym przez śmierć?"


Las za dnia potrafi być piękny. Potrafi mamić dzikością, dźwiękami natury, mnogością barw. Ale Las nocą nie jest już tak przyjazny. W mroku kryją się istoty, które nie zawsze chcą naszego dobra. Każdy szelest, każda poruszona wiatrem gałąź wydaje się być zwiastunem naszego końca. A potem coś słyszysz. Dziwne dźwięki. Zawodzące, okrutne, niebezpieczne. I chcesz uciec. To się wydaje normalne, wszak jest środek nocy, a Las nie jest teraz bezpieczny. Ale czasem, w innym świecie, niebezpieczeństwo może czyhać także za dnia. Na wyciągnięcie ręki!

Życie Mary jest proste – mieszka w osadzie otoczonej ogrodzeniem z siatki, oddzielającej jej bezpieczny dom od niebezpiecznego Lasu Zębów i Rąk, gdzie czają się Nieuświęceni, istoty zarażone śmiercią. Osadnicy wierzą, że są jedynymi ocalałymi ludźmi od czasu Powrotu, lecz Mary zdążyła zaufać opowieściom matki o oceanie i żywi nadzieję, że kiedyś uda jej się opuścić wioskę. Ale to tylko dziecinne marzenia.

Historia zaczyna się dramatycznie. Mary właśnie przebywa w towarzystwie swojego przyjaciela – Harry’ego. Chłopak już zdążył ją zaskoczyć zaproszeniem na wspólną zabawę. I wtedy rozlega się syrena. To nie są ćwiczenia, Mary wie o tym od razu. Kogoś zaatakowano. Ktoś umiera. I nagle dziewczyna zdaje sobie sprawę z tego, kim jest ta osoba. To jej matka.

Dla dziecka nie ma nic gorszego od odejścia obojga rodziców. Zwłaszcza, kiedy musi patrzeć na taką śmierć, jaką przeżywa jej rodzicielka. Śmierć i powstanie jako Nieuświęcona. Dlatego całkowicie oczywistym wydawać by się mogło, że brat bohaterki – Jed, będzie przy niej, że będą się wspierali nawzajem. Ale dziewczyna nie przypuszcza, jak bardzo można być w błędzie. Odrzucona przez ostatniego członka rodziny, musi wstąpić do Siostrzeństwa. I dopiero wtedy zaczynają się problemy będące początkiem dramatycznych wydarzeń.

Powieść Carrie Ryan jest swoistą wizją post-apokaliptyczną. Jednak nie jest to apokalipsa na skalę biblijną, nie jest to też zmechanizowana przyszłość, gdzie ludzie ewakuują się na wahadłowcach i lecą w kosmos. To wizja wracająca do korzeni – zniszczona cywilizacja, próba odbudowy tego, co pozostało. Tyle, że osadnicy nie wiedzą o „tamtym” świecie. Zewnątrz jest bujdą. Wymyśloną bajeczką, w którą nie warto wierzyć. Liczy się przetrwanie. I utrzymanie wioski z dala od Nieuświęconych.

Ale Mary nie chce się poddać, dlatego też jej narracja jest niezwykle ważna. Pierwszoosobowa w czasie teraźniejszym nadaje dziełu dynamikę i ekspresję. Jej opisy i uczucia splatają się z emocjami czytelnika, poruszają do głębi. Potrafi swoim trafnym słownictwem i bogatym językiem opowiedzieć o wydarzeniach, zabrać nas w podróż w głąb swojego świata. Świata, który tak naprawdę nie mieści nam się w głowie. I w którym na pewno nie chcielibyśmy się znaleźć. 

Postać głównej bohaterki jest interesująca a jednocześnie zupełnie nie wpisuje się w kanon zwykłej dziewczyny. Mary bywa uparta, silna, pełna wiary, lecz czasem również irytująca, kiedy odrzuca swoje szanse, uganiając się za marzeniami, jakie zaszczepiła w niej matka. Niektóre wybory bohaterki potrafią doprowadzić czytelnika do prawdziwej rozpaczy, lecz pocieszeniem jest fakt, iż Mary ma własne zdanie i charakterek, którego można tylko pozazdrościć.

Naszą uwagę przyciąga także niezwykła okładka. Już ona sama wprowadza pewien zamęt w odczucia, wzbudza lęk. To pierwszy krok to tego, aby zrozumieć i poczuć ducha powieści pani Ryan. Las Zębów i Rąk to nie jest mdła opowiastka o miłości, choć oczywiście pojawia się wątek związany z uczuciami. Jednak wpleciony tu romans nadaje głębszego smaku - tajemniczości i nieosiągalności, a to sprawia, że dzieło jest jeszcze bardziej dramatyczne w swoim wyrazie. To opowieść o strachu. Z niezwykle niespotykanym zakończeniem!

Cassandra Clare, autorka cyklu Dary Anioła powiedziała o tej książce: „Inteligentna, mroczna i czarująca. Las Zębów i Rąk łączy w sobie horror i piękno.” Zgadzam się z tymi słowami. Las Zębów i Rąk to przerażająca historia o pięknie poświęcenia, miłości i oddaniu.  O walce za życie, za ludzi, za swoją tożsamość. O ciągłych niepewnościach i przyszłości, której nikt nie zna. To dzieło o tym, dlaczego warto zostać człowiekiem. I o tym, co czyni z nas ludzi.

Z całą mocą powiem więc, że to jedna z najlepszych książek, jaka miałam okazję przeczytać. Ta powieść porusza do głębi, jest rewelacyjna! I dlatego oceniam najwyżej, jak tylko mogę: 10/10. Szczerze polecam każdemu, kto w książce szuka czegoś głębszego, prawdziwego. Suspensu, który zwali z nóg i odbierze oddech na długie chwile.

Polecam  TRAILER z polskim tłumaczeniem!

A za mój egzemplarz dziękuję @lmie!

23 maja 2011

"Miasto Upadłych Aniołów" Cassandra Clare

"Wojna się skończyła i szesnastoletnia Clary Fray wraca do Nowego Jorku, podekscytowana możliwościami, które się przed nią otwierają. Zaczyna szkolenie Nocnego Łowcy, żeby nauczyć się wykorzystywać swój wyjątkowy dar. Podziemni i Nocni Łowcy w końcu zawarli pokój i, co najważniejsze, Clary może w końcu nazywać Jace’a swoim chłopakiem.

Jednakże wszystko ma swoją cenę.

Ktoś zabija Nocnych Łowców i prowokuje w ten sposób napięcia między Podziemnymi i Nocnymi Łowcami, mogące doprowadzić do kolejnej krwawej wojny. Najlepszy przyjaciel Clary, Simon, nie może jej pomóc. Jego matka właśnie dowiedziała się, że syn jest wampirem, więc Simon musiał opuścić dom rodzinny. Okazuje się jednak, że wszyscy chcą mieć go po swojej stronie... ze względu na moc klątwy, która niszczy jego życie. I gotowi są zrobić wszystko, żeby dostać to, czego chcą. W dodatku, Simon umawia się równocześnie z dwiema pięknymi, niebezpiecznymi dziewczynami, i żadna nie wie o tej drugiej.

Kiedy Jace zaczyna się odsuwać od Clary, niczego nie wyjaśniając, jest ona zmuszona dotrzeć do serca tajemnicy, która okaże się jej najgorszym koszmarem. Clary zapoczątkowuje ciąg strasznych wydarzeń, mogących pozbawić ją wszystkiego, co kocha. Nawet Jace’a."
Miłość. Krew. Zdrada. Zemsta.

"L’amor che muove il sole e l’altre stelle" * 

Kiedy w końcu wszystko nabiera klarownych kształtów, zło zostało przepędzone, a każdy w około się szczęśliwi, chyba najwyższy czas wierzyć, że to happy end. Ale nie zawsze happy end jest rzeczywiście zakończeniem. Czasem zakończenie może być… przewrotne i całkowicie niebezpieczne.

Minęło sześć tygodni. Sześć miłych tygodni, które Clary starała się spędzić ze swoim ukochanym Jace’em. Tymczasem jej najlepszy przyjaciel Simon umawiał się z dwoma interesującymi dziewczętami – Isabelle i Maią. Ironia jednak polegała na tym, że żadna z nich nie wiedziała o tej drugiej. Matka Clary i jej przyjaciel Luke planowali swój ślub. Wszystko więc wydawało się iść w dobrym kierunku. No, prawie dobrym. Aż do czasu, kiedy Jace’a zaczęły nękać mroczne sny, a Simon stracił grunt pod stopami, nie mogąc pogodzić się ze swoją naturą, strachem matki i dwoma dziewczętami. I jeszcze do tego w jego życie wkroczył dziwny chłopak o wytatuowanych ramionach.

A później zaczyna się coś dziać. W tajemniczych okolicznościach umierają Nocni Łowcy związani z Kręgiem. W zaułki przy śmietniku odnaleziono zdeformowane niemowlę. A królowa Jasnego Dworu najwyraźniej próbuje przekazać Clary coś bardzo ważnego. Na domiar tego w mieście pojawia się legendarna wampirzyca, która jest mocno zainteresowana Chodzącym Za Dnia. Sprawy coraz dalej brną w ślepy zaułek, a akcja nabiera niesamowitego tempa. Ale na tym koniec o fabule. Nie popsuję Wam zabawy. Przeczytajcie książkę sami! Jeśli jednak nadal nie jesteście przekonani powiem, że to będzie jak grom z jasnego nieba, jak wszechogarniający Was strach, trwoga i zachwyt.

Tak właśnie się czułam, kiedy sama przeczytałam długo wyczekiwany czwarty tom serii „Dary Anioła” – „Miasto Upadłych Aniołów”. Amerykańskie recenzje były tak… niepochlebne, że naprawdę się bałam. Co spotka Clary i Jace’a? Jak ze swoim życiem poradzi sobie poczciwy Simon? Czy Alec i Magnus będą szczęśliwi? Dlatego też oczekujemy na wyjaśnienia. Lecz na tych ledwie czterystu trzydziestu stronach dowiadujemy się tak przedziwnych rzeczy, iż po zakończeniu lektury pozostaje nam tylko rwać włosy. Z żalu oczywiście. I bezsilności.

Cała recenzja na: 


Oceniam oczywiście 10/10 w skali blogowej.

* „Miłość, która porusza Słońce i inne gwiazdy." ( Dante  - ostatni wers Boskiej Komedii, Raj, 33, 145).”, MUA, strona 81.

22 maja 2011

"Lament. Intryga Królowej Elfów" Maggie Stiefvater

”Utalentowana szesnastoletnia harfistka Deirdre Monghan doznaje regularnie strachu przed publicznymi występami, który uniemożliwia jej pełny rozwój kariery. Wszystko się jednak zmienia, kiedy na jednym z konkursów nieoczekiwanie i całkiem znikąd pojawia się tajemniczy chłopak – Luke Dillon.
Od tej chwili w życiu Deirdre dzieją się rzeczy, które nie maja racjonalnego wytłumaczenia. Pojawiają się u niej zdolności, o które wcześniej nawet by się nie podejrzewała, zaczynają ją otaczać dziwne istoty, a na ulicy, w domu i w pracy znajduje wszędzie czterolistną koniczynę.
Nieśmiała Deirdre odkryje też w końcu, że jako jedna z niewielu ma dar widzenia mieszkańców Faerii.
Jednak największą zagadką dla Deirdre jest Luke – nic o nim nie wie, a on interesuje się nią coraz bardziej. Czy Deirdre odkryje mroczny sekret przeszłości Luke’a? Czy pozna prawdę o tym, dlaczego Luke pojawił się w jej życiu?
Wkrótce jej najlepszy przyjaciel James, ukochana babcia i mama znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, które przyjdzie ze strony Królowej Elfów. Ta okrutna władczyni pojawi się ze swoją złowieszczą świtą na ziemi i uczyni wszystko, aby Deirdre i Luke nigdy nie mogli być razem.
To walka na śmierć i życie, a stawką jest miłość oraz zaklęta dusza Luke’a.
Ta piękna i niebanalna opowieść, będąca debiutem pisarskim autorki, oddaje wiernie obraz celtyckiej baśni, którą przedstawiono w uwspółcześnionej wersji.”


Czym jest muzyka? Czy tylko sekwencją pojedynczych dźwięków łączących się w pełen utwór, plejadą nut, które mają nas oczarować, wabić, przyciągać niczym magnes? Niewątpliwie tak. Ale muzyka to także emocje. To zaklęte w dźwiękach najskrytsze uczucia i marzenia. Najprawdziwsza magia dusz.

Deirdre jest szesnastoletnią harfistką, która poza talentem muzycznym ma także talent do stresowania się ponad miarę. Każdy jej występ, odpowiednio zaaranżowany przez despotyczną matkę, zaczyna się mdłościami i ucieczką do toalety. Deirdre jest wrażliwa i delikatna, a przy tym niezwykle interesująca. Ale czy ma pojęcie, kim jest tak naprawdę?

Przed występem konkursowym nasza bohaterka, pchana przez mdłości w kierunku ustronnego miejsca, zostaje odnaleziona przez chłopaka, jakiego widziała w swoich snach. Czy to nie dziwne, że nagle wytwór wyobraźni pojawia się tuż obok? Owszem, zwłaszcza, gdy ten wytwór jest niesamowicie przystojnym, tajemniczym młodzieńcem, który przybywa damie „na ratunek”. W toalecie, chciałoby się zauważyć! I od tego momentu chłopak przejmuje niepisane zadanie opiekowania się Deirdre, między innymi proponując jej wspólny występ w konkursie muzycznym. Bohaterka pozwala się poprowadzić przez nieznajomego flecistę, uwierzyć w swoje zdolności i... zakochać się w nim.

Ale czy miłość do tajemniczego chłopca, który nie ma zamiaru zdradzić jej swej przeszłości może być bezpieczna? Dlaczego wraz z pojawieniem się Luke’a Dillona, nagle ułożony świat Dee wywraca się do góry nogami? I w końcu, co oznacza czterolistna koniczynka, spotykana przez bohaterkę na każdym kroku, oraz zapach tymianku unoszący się w powietrzu w najmniej oczekiwanym momencie? Myślę, że aby poznać odpowiedzi na te pytania, należy sięgnąć po Lament!

Z tytułu i opisu powieści wiemy, co się ma wydarzyć – podstępna Królowa elfów z jakiegoś bliżej nieznanego powodu chce zniszczyć Deirdre, a w tę rozgrywkę zostają zamieszani jej bliscy oraz najlepszy przyjaciel James. Na domiar tego sama bohaterka odkrywa w sobie przedziwne moce, a jedną z nich jest możliwość widzenia elfiego ludu. Lecz czy to jej pomoże poznać sekrety Luke’a oraz uratować siebie i rodzinę od gniewu Królowej?

Pisarski debiut Maggie Stiefvater jest intrygujący i wciągający zarazem. Pełna magii i niepewności historia przyciąga i wabi swoją pieśnią. Połączenie mitów o fejach i elfach z obrazem współczesnej rzeczywistości tworzy interesującą fabułę godną miana dobrej, pełnej smaku opowieści paranormalnej.

Akcja rozwija się powoli, nabierając tempa w drugiej połowie książki. Struktura dzieła opiera się na podziale treści w sześć części, każdą opatrzoną fragmentami różnych pieśni. Narracja dzieła jest pierwszoosobowa, z perspektywy głównej postaci. To typowy zabieg w powieściach dla młodzieży, mający najpewniej na celu przyciągnąć czytelnika, zespolić go z uczuciami bohatera. Jedynie prolog został stworzony w typie narratora wszechwiedzącego. Bardzo ważna dla powieści jest także muzyka. Nie przypadkowo Dee jest harfistką, a Luke flecistą. Ich muzyka łączy dwoje obcych sobie ludzi. Staje się wizytówką powieści, a słowa pięknych ballad przytoczone w tekście pozwalają nam wyobrazić sobie, jak mogłaby brzmieć miłosna pieśń tych dwojga.

Myślę, że także nie można pominąć pięknej oprawy – okładka w żywym, soczystym kolorze zieleni przyciąga wzrok czytelnika, podobnie jak dziewczęca twarz o tajemniczym spojrzeniu. Dodatkowo każda część historii opatrzona jest rysunkiem, podobnie jak karta tytułowa. Całość tworzy baśniową oprawą dla baśniowej historii, co odkrywamy z każdą kolejną stroną książki.

Jeśli miałabym określić bohaterów, mogę z całą mocą podkreślić, że przyjaciel Dee mnie oczarował. James to typ wyluzowanego chłopaka z ciętym językiem i niesamowitym humorem. Umiał rozśmieszyć mnie do łez, a przy tym wzruszał swoją niezłomną postawą najlepszego przyjaciela. Tacy ludzie to niewątpliwie rzadkość. Deirdre zaś to interesująca osóbka, sprawiająca wrażenie zagubionej, dzięki czemu Luke stał się idealnym kandydatem do roli jej towarzysza w przygodach, jakie przeżywali na kartach powieści. Jedyne, co mnie zadziwiło to fakt, jak szybko dziewczyna pogodziła się z nową rzeczywistością – jakby była przygotowana na ewentualność, w której istnieją magiczne stworzenia. Niemniej cała trójka młodych postaci to silnie zarysowane sylwetki pełne wdzięku. A to niezwykle silny atut dzieła pani Stiefvater. 

Lament. Intryga Królowej Elfów mogę ocenić jako książkę bardzo dobrą, dając ocenę 8/10. Dlaczego? Minusem może być fakt, że powieść jest krótka, zmieściła się na niecałych trzystu dwudziestu stronach. Ponadto zakończenie mnie nieco... zasmuciło? Mimo to szczerze polecam lekturę wszystkim fanom powieści fantasy i paranormal, a także tym, którzy uwielbiają elfy i podobne im istoty. Przy tej lekturze nie można mówić o nudzie! I oczywiście z niecierpliwością czekam na drugi tom przygód bohaterów – Balladę. Taniec Mrocznych Elfów, poświęconą postaci mojego ulubieńca – Jamesa. Mam nadzieję, że sequel mnie powali na kolana!


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Illuminatio, za co serdecznie dziękuję!

15 maja 2011

"Miasto Szkła" Cassandra Clare

"Pośród chaosu wojny Nocni Łowcy będą musieli się zdecydować, czy podejmą walkę u boku wampirów, wilkołaków i innych Podziemnych… albo przeciwko nim.
Tymczasem Jace i Clary też muszą podjąć ważne decyzję. Czy mogą pozwolić sobie na zakazaną miłość?"


Kiedy świat wali się na głowę, Twoja miłość jest zakazana, pozostawiona na powolną i bolesną śmierć, a w dodatku jedyny członek rodziny zachorował na nieznaną przypadłość, człowiek ma ochotę załamać ręce i zostawić wszystko własnemu biegowi. Lecz jeśli jest się rudowłosą nastolatką, która do końca walczy o swoje, życie może się wydawać jeszcze dziwniejsze, niż jest w rzeczywistości.

Świat Nocnych Łowców staje przed poważnymi problemami, których początek poznajemy w poprzednich częściach serii. Tym razem jednak wiadomo, że stawka jest bardzo wysoka – to kraina Nocnych Łowców, Idris. Właśnie tam przeniesie się akcja powieści, to tam przyjdzie naszym bohaterom stoczyć wielką bitwę, od której będą zależały losy całego świata.

Lecz nim to nastąpi, Jace ze swoimi przyjaciółmi wyruszy w podróż, a za nim podąży – jak wierny cień – Clary Fray, której nie chciano ze sobą zabrać. Dziewczyna przez swój upór i emocjonalne słabości wpakuje się w poważne tarapaty, a jedyna osoba, która będzie mogła jej pomóc, równie dobrze mogłaby ją zabić, gdyby nie wstawiennictwo pewnego miłego wilkołaka...

Akcja mknie przed siebie jak szalona, nawarstwiając coraz więcej pytań i niepewności, które muszą zostać rozwiązane. Czy Clary odnajdzie lek na uratowanie matki? Czy Jace dokona wyboru między ojcem a przyjaciółmi? Czy Simon pogodzi się z nowym życiem? I przede wszystkim – jaki będzie finał wojny między legendarnym Valentinem a światem Nocnych Łowców? Nie pomijając także problemu między samą parą głównych bohaterów. Lecz aby się przekonać, należy sięgnąć niezwłocznie po Miasto Szkła!

Jak zawsze, gdy przychodzi mi pisać o dziełach Cassandry, mogę się  tylko wyrażać w superlatywach. Ale o ile Miasto Kości i Miasto Popiołów były świetne, o tyle Miasto Szkła jest obłędne! Najsilniejsze atuty powinny być Wam znane – niesamowite wydarzenia, pełna rozgorączkowania gonitwa z czasem i miłość, która wbrew wszystkiemu kwitnie ponad miarę. I która dokonuje niezwykłych wyborów!

Każda kolejna historia spod pióra pani Clare coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że to jedna z najlepszych pisarek fantasy. Jej powieści nabierają epickiego wymiaru godnego wielkich dzieł mistrzów gatunku, a to sytuuje ją w czołówce twórców. Bogaty świat, jaki przedstawia, nietuzinkowe postaci, jakie wplata i niezapomniane przygody, jakie przeżywamy wraz z bohaterami na zawsze zostają w pamięci czytelnika. Mogę z całą odpowiedzialnością więc powiedzieć, że Miasto Szkła to w tym momencie najlepsza cześć sagi Dary Anioła. I jak na razie trzecia wydana z sześciu zaplanowanych.

Daję najwyższą ocenę 10/10 i gorąco polecam wszystkim, którzy Dary Anioła już znają a także tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z geniuszem tej fabuły. To rewelacyjna powieść dla każdego bez wyjątków.

A przy okazji pragnę poinformować, że już 18 maja tego roku miejsce będzie miała premiera czwartej części pt. Miasto Upadłych Aniołów


 A zatem biegnijcie do księgarń w dniu premiery! Z całego serca życzę udanej lektury i Wam i sobie, bo jak na razie opinie amerykańskich fanów są mało pochlebne. Miejmy nadzieję, że Jace’a będzie jak najwięcej! ;)

I dodam, jak miewam czasem napady, piosenkę, która idealnie pasuje mi do tego tomu - Adam Lambert Voodoo ^^

14 maja 2011

"Rozkosze Nocy" Sherrilyn Kenyon

„Amanda chce tylko spokojnego, zwykłego życia, ale kiedy staje się celem ataku, który został zaplanowany z myślą o jej bliźniaczce, budzi się skuta kajdankami z seksownym nieznajomym blondynem. W pierwszej chwili myśli, że to kolejna ekstremalna próba swatania zaaranżowana przez siostrę, ale wkrótce staje się jasne, że Kyrian z Tracji nie jest materiałem na chłopaka, ponieważ jest Mrocznym Łowcą – nieśmiertelnym wojownikiem, który zaprzedał duszę za jedną chwilę zemsty na swoich wrogach. Poświęca wieczne życie polowaniu na wampiry i Daimony, które żerują na rodzaju ludzkim. W tej chwili poluje na bardzo starego i śmiertelnie niebezpiecznego Daimona o imieniu Desiderius, który dla zabawy przykuł go do istoty ludzkiej, żeby ubarwić polowanie. Teraz Kyrian i Amanda muszą znaleźć sposób, żeby pozbyć się więzów, zanim poddadzą się niebezpiecznemu przyciąganiu, które  pojawia się między nimi. Bo w przeciwnym wypadku Desiderius zabije ich oboje...”


Będąc księgową w zasadzie stąpasz twardo po ziemi, mając za jedyne marzenie spokojne życie u boku zwyczajnego mężczyzny. Kiedy jednak cała Twoja rodzinka to wariaci patrzący na świat bez krzty realizmu, może to oznaczać jedno – kłopoty. Zwłaszcza takie, które mają kły i mroczne moce.

Dwudziestosześcioletnia Amanda Devereaux była zwyczajną dziewczyną z niezwyczajnego domu, gdzie wierzono w wampiry, czarodziejskie zaklęcia i starożytnych bogów. Dlatego też od dawna usilnie chciała oderwać się od wariactw sióstr i rodziców, związując się ze zwyczajnym, nudnym facetem z firmy, Cliffem. Niestety wszystko się zmienia, kiedy Cliff poznaje rodzinę Amandy i daje drapaka, przerażony wizją ich wspólnego życia w otoczeniu dziwaków. Bohaterka stara się pogodzić z faktem, że straciła narzeczonego, lecz wbrew przypuszczeniom, wcale za nim nie tęskniła.

Tego wieczoru miała na chwilę zajrzeć do domu swojej siostry bliźniaczki, by wypuścić jej psa na spacer, lecz nie spodziewała się, że zostanie napadnięta. Bo któż by się spodziewał? Tak więc dziewczyna budzi się w zimnym pomieszczeniu wyglądającym jak cela, z kajdankami na nadgarstku, które łączą się z kajdankami na... nadgarstku pewnego nieprzytomnego faceta! I to jakiego faceta! Blondyn ten wydaje się ucieleśnienie ideałów – wysoki, szczupły ale umięśniony, roztaczający wokół siebie aurę tajemniczości i mroku. Jak to mówimy w dzisiejszych czasach? Ciacho!

Amanda od pierwszej chwili, gdy go ujrzała, była wręcz porażona jego urodą. Ale prawdziwy bum nastąpił dopiero wtedy, kiedy nieznajomy odzyskał przytomność i ją przygwoździł do podłogi, dając do zrozumienia, jak jej ciało na niego działa. Pewnie gdyby nie miejsce i okoliczności, mogłabym stwierdzić, że idealna randka – od razu przeszli do rzeczy. Ale nic z tego, nasi bohaterowie bowiem są w potrzasku i muszą wydostać się z więzienia, by uniknąć nie tylko śmierci, ale także wzajemnego przyciągania, które ich obezwładnia i odbiera trzeźwość myślenia.

I tak dowiadujemy się, że zostali uwięzieni przez niebezpiecznego Desideriusa, który postanowił urządzić sobie polowanie na owego mężczyznę i przykutą do niego Amandę. Stawka jest wysoka, a czasu niewiele – o zmierzchu zacznie się pościg. Czy bohaterka wbrew wszystkiemu uwierzy nieznajomemu i pozwoli się wciągnąć w mroczny świat starożytnych mitów, kłębiących się niepewności i pasji?

Sherrilyn Kenyon od dawna uznawana jest za jedną z najlepszych pisarek romansów paranormalnych. Do tej pory miałam okazję zapoznać się jedynie z Rycerzem Ciemności, dlatego też do Rozkoszy Nocy podchodziłam trochę z rezerwą, wszak Rycerz mnie nie uwiódł. Ale o ile bohater owej powieści nie odpowiadał mi swoim charakterem, o tyle postać z Rozkoszy Nocy była... obezwładniająca!

Kyrian, bo takie jest jego imię, to mężczyzna przez duże M. Inteligentny, władczy, odważny, oszałamiająco przystojny i... namiętny. Czego by chcieć więcej? Ano jeszcze tylko normalności, co w jego przypadku było niemożliwe ze względu na fach, jakim się trudnił. Bowiem Kyrian to Mroczny Łowca, czyli istota ani nie umarła, ani nie żywa, która ma za zadanie zabijać przedstawicieli ciemności takich jak wampiry i daimony, starożytne wcielenia zła. A na dokładkę zmaga się z sobą samym i bolesną przeszłością, z zasady nie przywiązując się do innych.

I tu należałoby wspomnieć o owych starożytnych mitach. Tak więc w całą opowieść wplecione są wierzenia rodem ze Starożytnej Grecji, która łączy się nierozerwalnie z przeszłością naszego bohatera i jego wyborami. Tu chylę czoła, intrygi bowiem zostały stworzone w iście wyborowym stylu. Godne podziwu postaci nieśmiertelnych wojowników i bogów olimpijskich, tworzące całą plejadę interesujących sylwetek, łączą się z pejzażem Półwyspu Bałkańskiego i współczesnym wizerunkiem Nowego Orleanu. To daje nam obraz niewybrednej historii pełnej pasjonujących wyborów i namiętności zwalającej z nóg.

Nasza bohaterka jest niemniej interesująca. Typowa dziewczyna z kompleksami i niepewnościami, które stają się mniej istotne, kiedy widzi w oczach wspaniałego mężczyzny żar rozpętany jej widokiem. Niezłomna wiara i dobroć, jaka płynie z Amandy, może wzruszyć. Co nie zmienia jednak faktu, że dziewczyna ma charakterek, potrafi się odgryźć i pokazać pazurki, jeśli jest to konieczne. Stanowczo kobieta idealna, która będzie musiała zawalczyć o własne szczęście. Ale czy skruszy skorupę, w jakiej ukrył się nowo poznany mężczyzna?

Zakończenie powieści w miarę przewidywalne, choć sam punkt kulminacyjny doprowadził moją szczękę na poziom minus jeden, a mówiąc najprościej – padłam z wrażenia. Bowiem byłam przekonana, że coś poszło nie tak, jak się spodziewałam i aż się we mnie z nerwów gotowało! Takie odczucia u czytelnika niewątpliwie świadczą o fakcie, iż powieść wciąga i nie daje odetchnąć do samego końca. Co więcej, pobudza wyobraźnię. I to nie byle jak!

Stanowczo mogę powiedzieć, że to jeden z lepszych romansów paranormalnych, jaki czytałam, choć bardziej na potrzeby książki należałoby użyć stwierdzenia erotyk paranormalny. Namiętność, pasja i gorączka, z jaką przyjdzie się zmierzyć bohaterom, wpływa na czytelnika z całą mocą. Albo czytelniczkę, wszak to powieść kobieca.

Jedyny minus, o jakim muszę wspomnieć, to okładka. Nie jest zła, wszak przyciąga uwagę, lecz jeden detal mnie rozsierdził. Kolor włosów! Blondyn znaczy blondyn. Byłabym o wiele bardziej uszczęśliwiona, gdybym zobaczyła prawdziwego bohatera, a nie imitację. Zwłaszcza taką, która nie do końca zachowuje się jak facet – gest otulenia się ramionami odbiera tu męskości przedstawionej postaci. Troszkę szkoda.

Ale i tak daję ocenę 8/10 i żałuję, że w kontynuacji serii o Mrocznych Łowcach będziemy mieli już do czynienia z innymi bohaterami. Wszak Kyrian uwiódł mnie bez reszty i na długo pozostanę w jego powalającej mocy. Polecam!

13 maja 2011

"Bezduszna" Gail Carriger

"Powieść o wampirach, wilkołakach i parasolkach.

Po pierwsze, Alexia nie ma duszy. Po drugie, jest starą panną, której ojciec był Włochem, a teraz nie żyje. Po trzecie, została zaatakowana przez wampira, co stanowi oburzające naruszenie zasad dobrego wychowania. A dalej? Sprawy lecą na łeb, na szyję, gdyż ów wampir przypadkowo ginie z jej ręki, a nieznośny lord Maccon (hałaśliwy, gburowaty i zabójczo przystojny wilkołak) z rozkazu królowej Wiktorii wszczyna śledztwo. Jedne wampiry znikają, inne pojawiają się znienacka, jakby wyrastały spod ziemi, a podejrzenia padają na Alexię. Czy nasza bohaterka zdoła rozwiązać zagadkę skandalu, który wstrząsnął londyńską socjetą? Czy charakterystyczna dla bezdusznych umiejętność neutralizowania sił nadprzyrodzonych okaże się pomocna, czy raczej przysporzy jej wstydu? I co najważniejsze - kto naprawdę zawinił? I czy podadzą ciasto z kajmakiem?"

Dobre obyczaje to podstawa w świecie, gdzie liczy się elegancki, schludny ubiór i powściągliwy język. Dlatego też, gdy dama wybiera się sama na spacer po parku, bądź planuje wieczorne spotkania bez przyzwoitki, może narazić się na złą sławę. Ale co się stanie, jeśli kobieta o reputacji inteligentnej, zadziornej starej panny zostanie zaatakowana przez niebezpiecznego typka i... ugodzi go? Na śmierć, oczywiście?

Panna Alexia Tarabotti to dwudziestosześcioletnia dama, która w czasach swojego życia, czyli u schyłku XIX-tego wieku, uchodzi za starą pannę. I nic w tym dziwnego, kto bowiem chciałby pojąć za żonę kapryśną dziewuchę z niewyparzonym językiem, do tego o egzotycznej urodzie nie wpisującej się w kanon ideału epoki?

W momencie, gdy poznajemy ową damę, znajduje się ona w dość patowej sytuacji – nie otrzymawszy na przyjęciu niczego odpowiedniego do zjedzenia, postanowiła zamówić sobie kanapki do biblioteki, lecz niespodziewanie spotkała tam kogoś, kto był równie głodny jak ona, lecz niekoniecznie przyciągnął go zapach kanapek. Wampir, bo takowym okazał się młodzieniec, uznał najprawdopodobniej, że Alexia będzie smacznym podwieczorkiem i postanowił się posilić. Na jego nieszczęście nie miał świadomości, że panna Tarabotti nie jest zwyczajną dzieweczką, lecz kimś, kogo każdy nadprzyrodzony powinien się bać.

Alexia bowiem jest nadludzką, czyli istotą o niezwykłej mocy ujarzmiania nadprzyrodzonych sił. Wystarczył jeden jej dotyk, by wampir na nowo stał się człowiekiem, oczywiście tak długo, jak trwał ich bezpośredni kontakt fizyczny. Dlatego też dama ta, jako przedstawicielka gatunku w zasadzie na wyginięciu, była znana w londyńskim towarzystwie istot nadprzyrodzonych jako niebezpieczna i jednocześnie pilnie chroniona przez biuro zwane BUR-em (czyli odpowiednikiem departamentu do spraw istot nie do końca ludzkich).

I tu kolejna niespodzianka – bowiem istoty nadprzyrodzone typu wampiry, wilkołaki czy duchy nie były w świecie Alexi bujdą, lecz stanowiły porządny procent całkowicie jawnie funkcjonujących obywateli Korony. Co więcej, niektórzy zasiadali nawet w gabinetach rządu! To bardzo ciekawa teoria, zwarzywszy na fakt, że w historię zostaje wplątana sama królowa Wiktoria Hanowerska.

Wracając jednak do przygody z biblioteki – Alexia w afekcie i zupełnie niespecjalnie zabija delikwenta, a na miejsce zdarzenia przybywa śledczy – gburowaty alfa wilkołaków – lord Maccon, który poza niezwykłą posturą i urodą odznaczał się także niewyparzonym, jak Alexia, językiem i nieprzyjemnym usposobieniem. I tak też rozpoczyna się śledztwo, które ma za zadanie wyjaśnić, kim był zamordowany wampir, co pociągnie za sobą kolejne wydarzenia, w których rzecz jasna główną bohaterką będzie panna Tarabotti.

Nie ukrywam, że powieść pani Carriger mnie zaskoczyła na wielu płaszczyznach. Poza oczywiście pomysłem, w którym łączy paranormal romanse i steampunkowe wizje zmechanizowanego Londynu końca XIX wieku, warto zwrócić uwagę na kreację bohaterów – tu się srodze zawiodłam, oraz język. Od pierwszego zdania oczywistym jest, że autorka chciała wystylizować powieść na kształt XIX-wiecznych dzieł pokroju Emile Zoli czy Henry Jamesa. W pewnych momentach denerwujący był fakt, że więcej dzieła stanowiły typowe dla książek Jane Austen opisy, które tak naprawdę nudzą, a nie wciągają. Jednak o ile warstwa dialogowa wymagała stylizacji, o tyle narracja w zbędny sposób została owładnięta manią wysublimowanego słownictwa, które odbierało dynamiki i emocji. Nie mniej nie ukrywam, że sam pomysł był ciekawy i oczywiście chwali się fakt, iż autorka, pisząc o minionej epoce, chciała oddać jego ducha. Jednak w takim momencie muszę zacytować myśl austriackiej pisarki Marie von Ebner-Eschenbach, która powiedziała:

„Wolno ci inaczej myśleć niż twoja epoka, ale nie wolno ci ubierać się inaczej.”

Podobną myśl znalazłam dawno temu, i choć nie pamiętam autora słów, zrozumiałam przesłanie – najlepiej pisać o czasach, w których się żyje, bo tylko wtedy jesteśmy wiarygodni. Nie mówię, że nie wolno nam tworzyć powieści, których akcja się dzieje w minionych epokach, wszak sama jestem zakochana w XIX-tym wieku, ale jeśli już to robimy, nie stylizujmy dzieła na kształt czegoś, co znamy tylko z podręczników i przekazów. Takie działania mogą wywołać efekt, jaki mamy w przypadku dzieła pani Carriger – ciekawa lektura o niestety sztucznej oprawie.

Co do bohaterów – o ile główna bohaterka jest zarysowana w miarę oględnie, jako panna o własnym zdaniu, ciętym języku i zamiłowaniu do jedzenia i ładnych ubiorów, o tyle reszta bohaterów to tylko cienie snujące się wokół akcji. Co bowiem wiemy na temat lorda Maccona poza opisowymi informacjami, iż jest przystojnym gburem? Jak przedstawia się postać jego przyjaciela i bety watahy? Ile można powiedzieć o przyjaciółce Alexi? A o jej rodzinie? Znajomych? Nic, co by nam pomogło w określeniu charakterystyki tych sylwetek. A to ogromny minus, niestety.

Zakończenie bynajmniej nie zaskakuje, byłam przekonana co do finału wydarzeń. I nie ukrywam pewnego... powątpiewania, czy aby Bezduszna na pewno zasługuje na tak liczną kontynuację – bodajże naliczyłam z pięć części, a kto wie, czy na tym zakończy się historia? 

Moja ocena dla powieści to maksymalne 7/10. Za ciekawy pomysł. Wszak wiele dzieł dotyczących „dawnych czasów” tworzone są ot tak, na „odwal się”, a tu, pomimo istotnych niedociągnięć, można na plus uznać próby i chęci, jakie autorka podjęła, by nadać powieści wymiaru prawdopodobieństwa.