29 września 2011

"Wichry Archipelagu" Bradley P. Beaulieu

"Pozwól się porwać nieokiełznanym wichrom archipelagu!

Wiatr niesie śmierć. Tajemnicza zaraza dziesiątkuje ludność, osłabiając targane wewnętrznymi konfliktami księstwo Kałakowa. Nawet wznoszące się pośród wzburzonych mórz niedostępne mury nie chronią przed wszystkim, a fanatyczni Maharraci tylko czekają na okazję, by przejąć władzę. 
Atak żywiołaka na zmierzający do wyspy powietrzny statek zaprzepaścił szansę na pokój. Śmierć podróżującego nim Wielkiego Księcia pogorszyła i tak złą sytuację archipelagu. Los wysp spoczywa teraz w rękach młodego księcia Nikandra i autystycznego chłopca, który potrafi narzucić siłom natury swoją wolę. Czy jest on jednak zbawcą, czy niszczycielem?"


Fantastyka to taki gatunek literacki, który wymaga od pisarza nie tylko ogromnej wyobraźni, lecz także zmysłu, który pozwoli jego wizje przelać na papier w sposób przejrzysty, realistyczny i wciągający. Dobra fantastyka to taka, która pochłonie czytelnika od pierwszej do ostatniej strony, a nawet i później nie będzie chciała wypuścić go ze swych objęć. Dobra fantastyka to taka, która obudzi w nas poczucie żalu i smutku, że nie dane nam jest posmakować na własnej skórze wymyślnego przez autora świata. Czy więc panu Beaulieu udało się to osiągnąć?

Opowieść rozpoczyna się od przedstawienia Nikandra, księcia Kałakowa, który właśnie żegna się z kobietą imieniem Rehada – kurtyzaną, do której młodzieniec niefortunnie się przywiązał. Miłość jednak jest niemożliwa w ich wypadku, gdyż młody arystokrata musi poślubić wybraną przez rodziców damę – księżną Wostromy. Dzięki temu małżeństwu kraina Nikandra zyska sojusznika – jakże teraz upragnionego, gdy krajem targają ciągłe kłopoty z głodem, plagami chorób i niepewną przyszłością. Lecz wszystko byłoby prostsze, gdyby przyszłą żoną nie okazała się Atiana – towarzyszka dziecięcych zabaw, obecnie kobieta z dumnie uniesioną głową. Nikandr zaczyna uświadamiać sobie, iż to małżeństwo będzie dla niego sporym wyzwaniem.

Już wkrótce jednak nieuchronnie zbliżający się ślub zostanie zepchnięty na dalszy plan w wyniku nadchodzących wydarzeń. Spotkanie Rady i atak na książęcy statek będzie dopiero początkiem piętrzących się problemów, z jakimi Nikandr i jego bliscy się zmierzą w niedalekiej przyszłości. Ze zgiełku wojennych działań wyłoni się jednak jedna tajemnicza postać – autystyczny chłopiec imieniem Nasim. Wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, iż to dziecko ma w sobie wielką moc – lecz nikt nie wie, czy ta moc zostanie wykorzystana przez nich czy może przeciwko nim...?

Autor tworzy świat, którego korzeni możemy się doszukiwać w krajach azjatyckich – odniesienia do Rosji, Indii i krajów Dalekiego Wschodu tworzą mieszankę iście egzotyczną. Pisarz dorzuca do tego latające okręty (odrobina steampunku), wiarę w duchy żywiołów i moc natury, a wszystko wiąże w spójną całość dzięki wykreowanej nowej rzeczywistości – fantastyczna kraina, tajemnicze ludy, zażarta walka, intrygi polityczne i magia. Magia ponad wszystko!

Opowieść snuje trzecioosobowo narrator wszechwiedzący, dzięki któremu poznajemy myśli i emocje bohaterów, a w zasadzie najważniejszej trójki – Nikandra oraz jego narzeczonej i kochanki. Fabuła podzielona została na dwie części. Akcja z każdym kolejnym rozdziałem nabiera coraz większego tempa – autor mnoży wątki, nawarstwia problemy, stawia bohaterów przez wieloma ciężkimi zadaniami. Można przy tym powiedzieć, że o ile część pierwsza jest jeszcze względnie spokojna, to druga połowa książki nie pozwoli nam na jakikolwiek odpoczynek, zaczerpnięcie oddechu czy nudę.

Świat przedstawiony wydaje się być doskonale dopracowany, rzeczywisty i wciągający, lecz bohaterowie już niestety mniej – obawiam się, że z żadną postacią nie byłabym w stanie się bliżej zaprzyjaźnić. Kiepska ich kreacja uniemożliwia też wniesienie w historię emocji – najważniejszego składnika decydującego o realizmie. Czytelnik, nie mając związku z bohaterami, patrzy na wydarzenia z rezerwą, nie wczuwa się wystarczająco. Dlatego też i ja nie wyczuwałam grozy, nie zapłakałam nad umierającymi, ani nie wzruszyłam się wtedy, gdy były ku temu odpowiednie momenty.

Poza tym także istotna jest kwestia wprowadzenia czytelnika w świat przedstawiony – przez jakieś pierwsze sto stron czułam się trochę zagubiona – mnogość osób i wątków, a także pędząca akcja potrafi przytłoczyć czytelnika, którego autor wrzuca na głęboką wodę – w rzeczywistość, jakiej zupełnie nie znamy i musimy zrozumieć jej działanie. Podobnie trzeba odnaleźć się w znaczeniach obco brzmiących słów, których autor używa z niezwykłą lubością – pochodzenia rosyjskiego przede wszystkim, ale także nazewnictwa sił magicznych. Skąd możemy to wiedzieć? I właśnie tu brakuje wprowadzenia, które ułatwiłoby nam wdrożenie się w fabułę. Plusem natomiast jest to, iż na początku książki autor podaje spis najważniejszych postaci oraz mapkę królestwa – mamy więc pojęcie o miejscu, w którym dzieje się historia.

Pomimo tych niedociągnięć jednak książki nie da się odłożyć na bok, dopóki nie skończymy czytać – ponad sześćset stronicowe dzieło przyciąga jak magnes.  Autor stworzył niesamowitą rzeczywistość o rosyjskich korzeniach, która może zaczarować niejednego czytelnika. Piękno tej historii kryje się w dwóch rzeczach – malowniczości miejsca i opisach bitew, z których niewątpliwie można by było stworzyć wspaniałą, epicką ekranizację. Komu więc polecam Wichry Archipelagu? Na bank wiernym fanom fantastyki, a także tym osobom, które nie boją się wysilić swojego umysłu, by wydobyć wszystkie ukryte w historii tajemnice i rozwiązać niedopowiedzenia, jakie autor pozostawił. Polecam!


Ocena dla książki: 7/10.
Original: The Wind of  Khalakovo
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 20.09.2011


Powieść mogłam przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Dziękuję!

27 września 2011

Wrześniowy stosik książkowy!

Noo w końcu czas na kolejny stosik, prawda? Wszyscy mają, mam i ja. Znowu :P

Tym razem wrześniowe zdobycze są troszkę skromniejsze. Ale i tak jestem z nich bardzo zadowolona - co prawda moje zbiory powiększyły się najbardziej dzięki hojności młodszej siostry, ale co tam - ważne, że mam więcej książek ;) Zacznijmy zatem!

1. Wichry Archipelagu - Bradley'a P. Beaulieu - otrzymałam od Wydawnictwa Prószyński i S-ka. Właśnie czytam :]

2. Jeden dzień - David Nicholls - zakupiona podczas Zlotu forum ksiazkimlodziezowe w Łodzi :)

3. Środek świata - Andreas Steinhofel - od siostry dostałam.

4. Dziewiąte życie Louisa Draksa - Liz Jensen - także od siostry.

5. Dziewczyna o szklanych stopach - Ali Shaw (już ZRECENZOWANE) - nabytek z wyżej wymienionego zlotu :)

6-7. Metro 2033 & Metro 2034 - Dmitry Glukhovsky - zakupione oba tomy przez allegro, świetna okazja chociaż zostałam już bez grosza przy duszy!!! :P

8. Wilkołak - Jonathan Maberry - także od siostry.

Miałam jeszcze drugi tom Mrocznego Serca, ale książka znalazła już innego właściciela ;) No i czekam na powieść Bestia od ParanormalBooks. 

Dodam jeszcze tylko, że zbliża się październik, a wraz z nim... wspaniałe premiery! Oto kilka najciekawszych:



5 Października 2011


Królestwo Cieni - Celine Kiernan - czyli drugi tom wspaniałej serii o Wynter Moorehawke. Tom pierwszy, Zatruty tron, zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Dlatego też na sequel czekam z ogromną niecierpliwością!!!

Wydawnictwo: Dolnośląskie.
Oryginalny tytuł:  The Crowded Shadows.
Liczba stron: 512.
  
Christopher Garron *_*


12 Października 2011


Drugi tom wspaniałej Trylogii Czasu autorstwa Kerstin Gier - kolejne, długo wyczekiwane przygody Gwen i Gideona - Błękit szafiru. Spójrzcie na okładkę - widowiskowa!!! 

Wydawnictwo: Egmont.
Oryginalny tytuł:  Saphirblau.
Liczba stron: około 350.






18 Października 2011


Post apokaliptyczna rzeczywistość w Enklawie autorstwa Ann Aguirre i klimat podobno dorównujący Metro 2033 i Igrzyskom Śmierci? Na to liczę! Już w drugiej połowie października ta długo oczekiwana przeze mnie premiera - czyli to, co Tiriś lubi najbardziej ^^

Wydawnictwo: Amber.
Oryginalny tytuł: Enclave.
Liczba stron: 304.


20 Października 2011

Pierwsza część oszołamiającej trylogii Jamesa Dashnera - Więzień Labiryntu. Nie ukrywam, że oczekuję na tę książkę już od kilku miesięcy (pogłoski bowiem obiecywały, że książka pojawi się w wakacje, ale niestety dopiero teraz będziemy mieli premierę). 

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc.
Oryginalny tytuł: The Maze Runner.
Liczba stron: około 400.

Także w tym miesiącu pojawią się takie dzieła, jak Biała jak mleko, czerwona jak krew, czy ostatni tom kultowej serii Szeptem - Cisza. Wspaniałe nowości, można jedynie rzec! Czekacie z niecierpliwością na te powieści? Bo ja tak xD
A na koniec piosenka - tym razem klasyk: Tina & Ike Turner - Proud Mary :)

24 września 2011

"Wyzwolona" Jude Deveraux

"Śliczna Amerykanka ląduje w średniowiecznej Anglii, uzbrojona tylko w aspirynę i pastę do zębów...?
Niemożliwe!
Zabójczo przystojny Anglik z XVI wieku ogląda na własne oczy cuda współczesności?
Niemożliwe!!
Miłość splata losy kobiety i mężczyzny, chociaż dzielą ich wieki?
Niemożliwe!!!
A jednak możliwe!!!!"


Przeznaczenie to dziwna rzecz. Wydaje się, że w zasadzie wierzą w nie tylko głupcy – kto by bowiem chciał, by „coś” rządziło jego życiem? Ot, taki mit dla marzycielek i romantyczek. A jednak... Los, dola, fatum – jakkolwiek tego nie nazwiemy, wciąż jest tematem pełnym niewyjaśnionych znaczeń, ukrytych prawd. Tajemnic, które czekają na rozwiązanie. Lecz czy warto w to wierzyć?

Dougless
Montgomery uznawana jest za nieudacznicę i rodzinny obiekt drwin, zatem nic dziwnego, że pragnie znaleźć w końcu mężczyznę, który ją pokocha i doceni, a tym samym uwolni od nieprzychylnych bliskich. Niestety ciągle trafia na tych złych – nawet teraz, kiedy wyrusza na wycieczkę ze swoim obecnym facetem i jego nastoletnią, kapryśną i tłustą córką - wierzy, że „wszystko się jakoś ułoży”. Jednak już wkrótce - w wyniku pewnego incydentu dziewczyna poznaje tajemniczego człowieka, Nicolasa, który nie tylko jest niemożliwie przystojny, ale i niemożliwie dziwny.

Nicolas bowiem pochodzi z XVI wieku i nie wiedzieć czemu, przeniósł się w czasie do XX-wiecznej Anglii, by rozwikłać zagadkę swojego życia, albo raczej tego, kto go zdradził i wysłał na szafot. Jednak po poznaniu Dougless ma też jeszcze jedno marzenie – sprawić, by owa  niewiasta przestała "ronić ślozy". A wydarzenia decydują o tym, iż bohaterka płacze dosyć często.

Dziewczyna w końcu postanawia pomóc nieznajomemu, podświadomie przywiązując się do jego osoby, a jednocześnie odkrywając tajemnicę Nicolasa – wierzy, że on naprawdę pochodzi z dawnych czasów. Jednak nim uda im się rozwikłać zagadkę jego przedwczesnej śmierci, wydarzenia zmieniają diametralnie ich położenie – przenoszą się do przeszłości. I tym razem to Dougless będzie musiała nie tylko udowodnić prawdziwość swojego uczucia do Anglika, lecz także wykazać się sprytem w zdemaskowaniu spiskowców czyhających na jego życie...

Powieść napisana z humorem i odwagą, a także niesamowitą dokładnością w odtwarzaniu świata XVI-wiecznej cywilizacji przyciągnęła moją uwagę już wiele lat temu i zawsze z sentymentem powracam do dzieła pani Deveraux. Autorka zgrabnie przedstawia zwyczaje ludzi żyjących pięćset lat temu, pozwala zajrzeć w ich świat, gdzie obserwujemy walkę Dougless, jej pragnienie akceptacji i zrozumienia. I rodzącą się miłość, która zmusiła bohaterkę do podążenia za mężczyzną marzeń.

Postaci wykreowane przez pisarkę także przyciągają uwagę – Dougless pomimo życiowych niepowodzeń okazuje się być kobietą pełną determinacji i woli walki. Nie poddaje się, pragnie odzyskać to, co jej „się należy”. Nicolas natomiast to typ zepsutego chłopca, który zawsze miał wszystko. Bywa kapryśny, irytujący, a jednak wzbudza zachwyt.

Zakończenie wydaje się być słodko-gorzką sumą wszystkiego, co spotkało główną bohaterkę w życiu. Nawarstwiające się emocje, pragnienia i strach potrafią wstrząsnąć czytelnikiem do głębi. Powieść zaskoczyła mnie i niewątpliwie poruszyła te struny w moim sercu, które odpowiadają za niezwykle silne odczucia. Wyzwolona stała się dla mnie jedną z najlepszych powieści z gatunku romansu historycznego, jaką kiedykolwiek czytałam. Zaskakująco wartka akcja, ciągłe potyczki słowne między bohaterami i wolno rodząca się namiętność sprawiają, że książki nie da się od tak odłożyć na bok, nie poznawszy zakończenia. A ono jest tu najbardziej szokujące!

Powieści daję ocenę 9/10 i szczerze polecam każdej czytelniczce, która lubi wzruszające historie o miłości, która przetrwa w zasadzie wszystko... 

Original: The Knight in Shining Armor 
Wydawnictwo: Da Capo 
Data wydania: 2000
***
Ciekawostką jest to, że pierwsze wydanie książki - z 1994 roku - miało tytuł Rycerz w lśniącej zbroi ;)
I utwór, który jakoś mi pasuje do tej książki - You'll See. Enjoy!

22 września 2011

"Dziewczyna o Szklanych Stopach" Ali Shaw

 "Dziwne rzeczy dzieją się na odległym mroźnym archipelagu. Niezwykłe skrzydlate stworzenia latają nad skutymi lodem mokradłami. Zwierzęta albinosy kryją się w ośnieżonych lasach. Białe meduzy jarzą się w głębinach oceanu.  
A Ida MacLaird powoli zamienia się w szkło...  

Midas Crook stroni od ludzi. Z pasją uwiecznia na fotografiach swój czarno-biały świat. Dzięki Idzie odkrywa inne kolory... Miłością chcą powstrzymać jej tajemniczą przemianę. Ale czas ucieka nieubłaganie..."

  

Kiedy popatrzycie przez chwilę, nie zauważycie niczego niezwykłego. Lecz spróbujcie zatrzymać wzrok na dłużej, zapominając o mroźnym wietrze wdzierającym się pod kurtkę, kłującym w policzki ostrymi kolcami. Zapomnijcie, że jest zima, że być może od długiego stania na chłodzie grozi Wam przeziębienie. Naprawdę patrzcie na świat. Na lód, który z wolna zamienia wszystko w lekko przezroczyste, pełne piękna dzieła sztuki. Na siłę żywiołu, który zachwyca i przeraża.

Midas to młody chłopak stroniący od ludzi. Od najmłodszych lat nosi w sobie zadrę, która nie pozwala mu otworzyć się przed innymi, poza starym przyjacielem i jego córeczką. Teraz, żyjąc prawie samotnie i mając za towarzysza codzienności jedynie aparat fotograficzny, owładnięty jest manią uwiecznienia wszystkiego, co uchwyci spojrzeniem. W miejscu, gdzie mieszka bowiem – czyli na wiecznie mroźnej wyspie, nie ma zbyt wielu atrakcji.

Podczas jednej z jego wycieczek dzieje się coś nietypowego. Midas spotyka w lesie dziewczynę. Tajemnicza, wychudzona nieznajoma przyciąga jego zainteresowanie jednak nie swoją powierzchownością, lecz wielkimi buciorami, które ma na nogach. Bohater zauważa, że dziewczyna powłóczy nogami, z trudem idąc przed siebie. Ten widok zapada mu w pamięć i od tego momentu, Midas nie może przestać o niej myśleć.

Cała recenzja na:


Original: The Girl with Glass Feet
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 23.04.2009

Ocena dla książki: 8/10.
Zapowiedź autora: [klik]

19 września 2011

Music of Panem - Sam Cushion


To będzie taka nietypowa notka, bo nie dotyczy książek, albo w zasadzie dotyczy tak pośrednio... Otóż całkiem przypadkowo trafiłam na facebooku na konto niejakiego muzyka Sama Cushiona, który stworzył całą serię albumów poświęconych... Igrzyskom Śmierci! A, że ja ostatnio po prostu oszalałam na punkcie Igrzysk... Sami rozumiecie...


Projekt nazywa się District Tribute.

Albumy:

Music of Panem: Beginning of a Rebellion, Pt. I

Music of Panem: Beginning of a Rebellion, Pt. II

Mockingjay - Single

The Hanging Tree (Mockingjay) - Single

Rue's Lullaby (Inspired By The Hunger Games)

The Girl Who Was on Fire (Capitol Remix Digital 45)

***

A także coś o ekranizacji:

Filmowy Peeta:

Katniss i Gale: 


Pierwszy OFICJALNY trailer filmu: [klik] Ale ale ale... to nie koniec! Otóż są fani, którzy robią także filmiki odzwierciedlające sceny z książki - dość wiernie, co pragnę zauważyć! Świetna scena z Katniss i Rue - ryczałam jak szalona! [klik], super retrospekcja z życia Haymitcha - jego igrzyska [klik], oraz przesłodka scena Katniss i Peety w grocie [klik]. Pragnę jednak zauważyć, że jeśli ktoś nie zna książki - te sceny będą jak spoilery. Zatem oglądacie na własną odpowiedzialność! Niestety doszły mnie słuchy, że twórcy filmu chcą złagodzić ekranizację, by mogły ją obejrzeć jak najmłodsi. Osobiście uważam to za jakąś żenadę i aż mi przykro, że tak niepoważnie traktuje się fanów powieści, którzy czekają na wierne odtworzenie scen z książki! No ale wiadomo - kasa.

Cóż mogę powiedzieć - pomimo strachu i być może nie do końca trafnie skonstruowanej obsady (chociaż Liam jako Gale mi się bardzo podoba!) naprawdę oczekuję na film jak wariatka. Ale nie o tym chciałam pisać. Wróćmy do District Tribute... Muszę przyznać, że jestem niezmiernie zaskoczona faktem, iż ten człowiek w zasadzie zainspirowany jedynie (a może aż?) książką, stworzył coś tak... klimatycznego! Nie mogę oderwać się od jego muzyki! Niesamowite i obłędne!!!

Czy jesteście tym zaskoczeni? Bo ja bardzo! Oto konto na facebooku, od którego zaczęła się moja przygoda z tą muzyką [klik]. Mam nadzieję, że poświęcicie chwilkę, by zapoznać się z twórczością owej jakże wybitnej osoby. Tu na przykład cała pierwsza płyta na YT [klik]. Uważam, że ciężko a nawet niemożliwe jest przejść obojętnie obok takiego talentu i takiej determinacji - wystarczyła powieść pani Collins i powstały albumy do jej dzieł! I to jakie! Słuchając poszczególnych płyt mam wrażenie, jakby twórca ubrał w dźwięki moje myśli - utwory doskonale odzwierciedlają atmosferę poszczególnych scen. Łączy delikatną melodię z industrialnym tupnięciem, a wszystko zdaje się pulsować pod powierzchnią, jakby tylko czekało, by teraz ktoś odpowiednio dobrał sceny do owych tworów. Jakże by było wspaniale, gdyby szanowny pan reżyser Gary Ross wykorzystał tę muzykę do ekranizacji... Twórczość pana Cushion ma doskonale wyważoną dynamikę, odpowiedni klimat, piękne melodie... Robota na 6! Enjoy!!!

(Wszelkie info i zdjęcia - filmweb i facebook Igrzysk oraz facebook i strona muzyka.)

18 września 2011

"Mroczne serce. Nieśmiertelni" Lee Monroe

"Historia Jane i Luki toczy się dalej… tyle że nie całkiem tak, jak oni to sobie wyobrażali. Gdy zasady rządzące Nissilum – krainą nieśmiertelnych, w której żyją w zgodzie anioły, wilkołaki, wampiry i wróżki – rozdzielają młodych kochanków, Jane czuje się opuszczona. Bez zielonych oczu i kochanego uśmiechu Luki jest nieszczęśliwa. Aby otrząsnąć się z ogarniającej ją depresji, wyrusza z babcią do Paryża. Tam na jej drodze staje emanujący dziwnym czarem Soren, być może ktoś, kogo właśnie potrzebuje…W tym czasie Luka zmaga się z oczekiwaniami, jakie stawia przed nim świat, którego jest częścią. Świat, który już niebawem może zadrżeć w posadach – o buncie aniołów myśli syn Gabriela Rafael, zbierając wokół siebie niezadowolonych młodych nieśmiertelnych. W Nissilum nikt nie jest bezpieczny – zwłaszcza śmiertelniczka, która zakochała się w młodym wilkołaku…"


Po drugą część przygód Jane Jonas sięgnęłam w zasadzie tylko dla okładki – przyciągnęła mój wzrok jeszcze nim w ogóle poznałam pierwszy tom serii. Piękna, pełna pasji i namiętności  wizja dwójki udręczonych miłością i tęsknotą postaci, zakorzeniła się w moim umyśle tak silnie, iż nie było najmniejszej szansy, bym przeszła obok dzieła obojętnie. I uwierzycie, że to wszystko tylko z powodu jednego obrazka, od którego nie można oderwać spojrzenia? Niewiarygodne!

Jane musi pogodzić się ze straszną myślą – ona i Luka nigdy nie będą razem. On, należący do świata magicznego, ona śmiertelniczka – słowem związek zakazany. Można by pomyśleć, że dziewczyna zbyt szybko się poddaje, lecz wydarzenia, których była świadkiem dają jej pełne prawo do usunięcia się w cień, a poczucie odrzucenia tylko wzmogło owo postanowienie. Matka dziewczyny ma świadomość, że jej córka przechodzi trudny okres, więc postanawia ją wysłać do Paryża.

Jane jedzie do babci do Francji, gdzie ma spędzić miłe wakacje. Ale słowo miłe nabiera zupełnie odmiennego znaczenia, kiedy pewnego dnia, całkiem niespodziewanie, nastolatka poznaje tajemniczego, zabójczo przystojnego młodzieńca imieniem Soren. Francuz wydaje się być dziwnie zainteresowany bohaterką i pragnie spędzić z nią czas. Dziewczyna nie czuje się przy nim pewna, lecz wkrótce Soren wyzna jej tajemnicę, która odmieni życie nie tylko Jane. Odmieni wszystko…

Cała recenzja na:


Książkę otrzymałam od ParanormalBooks, ża co bardzo dziękuję!

Original: Dark Heart Rising
Wydawnictwo:
MAK Verlag
Data wydania:
16.08.2011
Ocena dla książki: 5,5/10

13 września 2011

"Kosogłos" Suzanne Collins

„Katniss Everdeen, dziewczyna, która igra z ogniem, przeżyła Ćwierćwiecze Poskromienia, ale jej dom został w odwecie zniszczony przez Kapitol. Teraz mieszka wraz z matką i siostrą w Trzynastce – legendarnym podziemnym dystrykcie, który wbrew kłamliwej propagandzie przetrwał, a co więcej, szykuje się do rozprawy z dyktatorską władzą. 

Katniss mimo początkowej niechęci, wykończona psychicznie i fizycznie ciężkimi przeżyciami na arenie, zgadza się zostać Kosogłosem – symbolem oporu przeciw kapitolińskiemu tyranowi. Zadanie to jednak nie będzie łatwe. Bo dziewczynie przyjdzie się mierzyć nie tylko z żołnierzami znienawidzonego prezydenta Snowa, ale także z własnymi dylematami moralnymi. Czy podczas wojny jest miejsce na uczucia, takie jak miłość lub współczucie? Gdzie leży granica między własnym dobrem a poświęceniem dla innych? Wreszcie – czy wojna może naprawdę usprawiedliwić najbardziej okrutne postępowanie wobec ludzi?”

"Niektóre drogi trzeba pokonywać samotnie."

Ludzkość walczy ze sobą nie od dziś. Wojny, mniej lub bardziej bezwzględne, towarzyszą naszej egzystencji od wieków. Królowie poświęcali swoich, aby przejąć władzę, kobiety zdradzały mężów, mężowie mordowali rodziny, umierały niewinne dzieci. Nie brakuje więc dowodów okrucieństwa i dzikości. Zatem kim jesteśmy? Jak wiele zostało nam z człowieczeństwa, jeśli pozwalamy na akty przemocy, jeśli niewzruszenie patrzymy na wojny w ekranach telewizorów, jeśli podpisujemy traktaty wysyłające kolejnych żołnierzy na samobójcze wyprawy?

Katniss przeżyła. Wywieziona po Ćwierćwieczu Poskromienia do tajnej bazy w Trzynastym Dystrykcie, dochodzi do siebie. Nie jest jej jednak łatwo wiedząc, jak wielu ludzi dostało się w ręce wroga. W dodatku i tu wszyscy mają wobec niej wielkie plany – chcą ją przekonać, by stała się Kosogłosem – symbolem rewolucji, który zapoczątkowała niewinna broszka, jaką Katniss otrzymała od koleżanki po tym, gdy musiała wyjechać na Głodowe Igrzyska.

Teraz Kosogłos musi pofrunąć, by pogrążone w chaosie dystrykty mogły czerpać otuchę i inspirację z niezłomnej siedemnastoletniej dziewczyny, która chce zmienić świat. Ale dla Katniss to nie takie proste – wciąż boryka się z własnymi słabościami, miłością do dwóch chłopców i strachem. A także wszechogarniającą ją nienawiścią do prezydenta Snowa. Dlatego też bohaterka nie cofnie się przed niczym – jego śmierć będzie ukoronowaniem wszystkiego, co musiała przeżyć z ręki tyrana. I tak zaczyna się ostatni etap Igrzysk...

W finałowym tomie serii Igrzyska Śmierci Suzanne zaskoczyła prawdopodobnie każdego – pokazała nam bezmiar okrucieństwa i nienawiści. Kiedy sięgałam po ten tom, spodziewałam się prawdziwych rewelacji, ale i tak zostałam niesamowicie zaskoczona, wręcz zbombardowana wizją autorki. Powieść jest podzielona na trzy części (jak wszystkie poprzednie z resztą), a każda z nich coraz bardziej potęguje frustrację i strach czytelnika, wciąga w niekończący się wir, gdzie akcja przyspiesza do maksimum i nie ma nawet cienia szansy, by choć na chwilę złapać dech. Lecz to nie wszystko – każda kolejna strona niesie ze sobą coraz większą rozpacz. I coraz więcej pytań.

"Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać."

Oh czyżby? Po zakończeniu lektury nie wiedziałam, gdzie znajduje się moje serce! Całkowita rozsypka, mili Państwo! Autorka nie boi się okrucieństwa, nie waha się przed drastycznymi decyzjami. Za pomocą zręcznej narracji głównej bohaterki potrafi manipulować naszymi uczuciami w mistrzowski sposób i aż do samego końca nie można mieć nawet bladego pojęcia o tym, jak rozwiążą się problemy naszych ulubieńców (bo nie wątpię, że każdy pokocha postaci stworzone przez Suzanne). A i zakończenie pozostawia nas w stanie całkowitego szoku. Szoku pomieszanego zarówno z radością, jak i melancholią.

Osobiście przyznam, iż jeszcze nigdy, naprawdę nigdy nie spotkałam się z podobną książką, która wywołałaby we mnie takie zaskakujące uczucia. Pani Collins, to był dla mnie zaszczyt! Zaszczyt poznać tak wspaniałą historię, tak świetnie skonstruowanych bohaterów, tak realistyczną wizję świata... Seria Igrzyska Śmierci trafia do pierwszej trójki najlepszych powieści, jakie w życiu czytałam. Tym samym odpuszczę sobie dalsze polecanie Wam tej lektury – sami musicie zdecydować, czy jesteście gotowi na taką bombę emocjonalną. Czy potraficie znieść wszystko? Mnie się chyba udało... Teraz kolej na Was!

Original: Mockingjay
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 11.11.2010
Kosogłos otrzymuje 10/10!

A oto utwór, który mi towarzyszył przy tej lekturze – ze ścieżki do "Ostatniego Samuraja" – „A way of life”.

I trailer Kosogłosa – co prawda fandame, ale świetny!

11 września 2011

"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins

"Głodowe Igrzyska wbrew przewidywaniom wygrywa szesnastoletnia Katniss. Wraz z nią po raz pierwszy w dziejach Kapitolu wygrywa je także drugi trybut – Peeta Mellark, z którym Katniss stanowiła na arenie parę. Po powrocie do Dwunastego Dystryktu sprawy się komplikują – postawa Katniss podczas igrzysk nie spodobała się władzom. Komplikuje się także jej życie osobiste- Katniss niełatwo się teraz rozeznać we własnych uczuciach. Polubiła Peetę, ale przecież jest jeszcze Gale – bliski przyjaciel i towarzysz wypraw do lasu na nielegalne polowania.
Tymczasem Katniss i Peeta muszą wziąć udział w odbywającym się po każdych igrzyskach Tournee Zwycięzców i odwiedzić wszystkie dystrykty. Ta podróż uświadamia im, że są ludzie skłonni zbuntować się przeciwko okrucieństwom władzy."


Kiedy świat staje w płomieniach…

Czasem tak niewiele potrzeba. Jedna iskra, jedno celnie rzucone słowo, jedno spojrzenie. Historia pokazała, że wiele może się zmienić w jednej chwili, pod wpływem niewielkiej, w zasadzie z pozoru nic nieznaczącej decyzji. Podobnie w naszym życiu idąc ulicą zamiast skręcić w lewo, skręcamy w prawo - zmienia się bieg. Zmienia się nas los. Być może niezauważalnie, a być może raz na zawsze tracimy coś, o czym nie mamy pojęcia? Może ten jeden czyn - jedna iskra - wznieci płomień, który pochłonie nas bez reszty...?

Katniss i Peeta wracają do domu, pozornie bezpiecznego miejsca. Lecz nie dla kogoś, kto przeżył koszmar igrzysk. Muszą się więc zmierzyć zarówno z własnymi uczuciami i strachem, jak i realnymi niebezpieczeństwami rzeczywistości Panem. Zwłaszcza, że teraz to oni staną się mentorami kolejnych wybieranych przez Kapitol trybutów – dzieciaków skazywanych na śmierć za bunt, który wybuchł wiele lat temu i z którym tak naprawdę nie miały nic wspólnego. 

Lecz nim dojdzie do kolejnych Głodowych Igrzysk, bohaterów czeka Tournee Zwycięzców – będą musieli zwiedzić wszystkie dystrykty i witać się z bliskimi tych, którzy zginęli na arenie. Sytuacja się pogarsza, kiedy Katniss otrzymuje wyraźne ostrzeżenie – jej zachowanie na arenie wzbudziło niepokoje społeczeństwa. Musi więc zrobić wszystko, by uspokoić ludzi, bo jeśli wybuchnie powstanie, zginą wszyscy. Ale tak naprawdę tournee nie jest największym zmartwieniem dla bohaterów – bowiem zbliżają się także Igrzyska Poskromienia, upamiętniające każde kolejne ćwierćwiecze od Mrocznych Dni. A wraz z nimi przybędzie upiorna informacja z Kapitolu… 

Po raz drugi w ciągu ledwie kilkudziesięciu godzin nie mogłam powstrzymać napływających do oczu łez. Suzanne Collin w sequelu Igrzysk Śmierci udało się zmanipulować czytelnikiem do takiego stopnia, że w zasadzie nawet wyrywanie sobie włosów z głowy nie pomogłoby mojemu poczuciu bezsilności. Doskonale skonstruowana fabuła przedłuża torturę rozpoczętą w pierwszej części serii, tym samym pozbawiając tchu każdego, kto sięgnie po tę książkę. W tym także i mnie.

Po raz kolejny widzimy zmagania Katniss, jej walkę o godne życie i bezpieczeństwo dla bliskich. Ale widzimy też początek jej osobistych problemów – dziewczyna gubi się w uczuciach do dwóch niesamowitych chłopców – Peety i Gale’a. I wybór nie jest w żadnym stopniu prosty, a każda z dróg doprowadzi do czyjegoś cierpienia, czego Katniss nie mogłaby znieść. Jednocześnie wie, że Kapitol o niej nie zapomni. Wie, że będzie musiała zatańczyć, jak jej zagrają – w przeciwnym razie cena nieposłuszeństwa może być bardzo wysoka. Katniss jednak się nie poddaje. Nie popada w obłęd. Zaciska zęby. Będzie walczyła.

Narracja wciąż utrzymuje poziom, dynamizuje fabułę, a przy tym akcja nabiera jeszcze większego rozpędu. Nie mamy czasu na oddech, na mrugnięcie okiem, drżącą dłonią możemy jedynie przewracać kolejne kartki powieści, w myślach modląc się, by cała historia skończyła się dobrze. Ale to nie takie proste – Pani Collins szykuje dla nas prawdziwe bomby, podgrzewa atmosferę wciąż i wciąż, przeraża śmiałością i okrutnymi wizjami, jakie przelała na papier. Czy to na pewno napisała kobieta? Chylę czoła, gdyż na samą myśl o niejednej scenie nie mogę powstrzymać westchnienia zarówno zachwytu jak i przerażenia, a dreszcz mimowolnie przebiega mi po plechach. 

Dlatego też, gdy pomyślę o niejednej scenie z W pierścieniu ognia, staje mi przed oczami powieść Gordona Smitha – Otchłań. Nie porównuję tych powieści pod względem fabuły, lecz samego zamysłu – pokazanie okrucieństwa ludzi wobec siebie. Nie da się ukryć, że są takie książki, które muszą nami wstrząsnąć, byśmy w końcu zaczęli myśleć. I to właśnie osiągają te wspomniane dzieła – zarówno trylogia Igrzyska Śmierci jak i seria Otchłań sprawiają, że włos jeży nam się na karku i otwieramy coraz szerzej oczy, nie wierząc w to, czego jesteśmy świadkami. A jednak po chwili myślimy: „a gdyby jednak tak było…?” Niesamowicie przerażająca wizja!

W pierścieniu ognia wydaje mi się o wiele lepsza, o ile to w ogóle możliwe, od Igrzysk Śmierci, a zatem dla uhonorowania tej doskonałości daję ocenę 10+/10, co zdarza mi się dopiero drugi raz w karierze recenzenta (wcześniej tylko Namiętność otrzymała taką ocenę). Muszę przyznać, że rzadko się zdarza, by drugi tom jakiejkolwiek serii był lepszy od pierwszej – tu pewnie pojawią się odmienne uwagi, lecz mój głos pozostanie niezmienny. 

Sądzę, że Pani Collins zasługuje na prawdziwe uznanie, wszak każda znana mi osoba, która sięgnęła po IŚ, była zachwycona dziełem. Nie dziwię się! Ta opowieść całkowicie wytrąciła mnie z równowagi, sprawiła, że spojrzałam na wszystko zupełnie inaczej – w mojej duszy zagnieździło się coś, czego nie umiem opisać. Emil Cioran nazwałby to „obrażeniami”, które można zawdzięczać tylko naprawdę dobrym książkom. Tak więc już w najbliższych godzinach zmierzę się z ostatnim tomem tej niesamowitej trylogii, a Wam, drodzy czytelnicy, życzę szybkości – gnajcie do księgarń i bibliotek! Tej serii nie można nie przeczytać!!!

Original: Catching Fire
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 12.11.2009
***
Trailer powieści.  Enjoy!

I jeszcze tylko słówko na koniec: Z tyłu książki mamy taki ciekawy cytat Joanny Olech: „W istocie ‘Igrzyska śmierci’ Suzanne Collins to książka-pułapka. Nie zaczynajcie jej czytać na pół godziny przed ważnym spotkaniem ani do poduszki, bo zafundujecie sobie kłopoty i bezsenną noc”.Ah, Pani Joanno, miała Pani całkowitą rację!!!

09 września 2011

"Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins

"Na ruinach dawnej Ameryki Północnej rozciąga się państwo Panem, z imponującym Kapitolem otoczonym przez dwanaście dystryktów.
Okrutne władze stolicy zmuszają podległe sobie rejony do składania upiornej daniny. Raz w roku każdy dystrykt musi dostarczyć chłopca i dziewczynę między dwunastym a osiemnastym rokiem życia, by wzięli udział w Igrzyskach śmierci, turnieju na śmierć i życie, transmitowanym na żywo przez telewizję. Bohaterką, a jednocześnie narratorką książki jest szesnastoletnia Katniss Everdeen, która mieszka z matką i młodszą siostrą w jednym z najbiedniejszych dystryktów nowego państwa. Katniss po śmierci ojca jest głową rodziny - musi troszczyć się o młodszą siostrę i chorą matkę, a jest prawdziwa walka o przetrwanie...
Uznana pisarka Suzanne Collins jest mistrzynią w konstruowaniu zaskakujących zwrotów akcji, doskonale łączy refleksję z przygodą i romansem w swojej nowej, świetnej powieści o przyszłości, która niepokojąco przypomina teraźniejszość"

Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!*

Każdy z nas zna choć trochę historii – jeśli nie ze szkoły, to z telewizji. Weźmy takie walki gladiatorów – niesamowite widowisko, walka na śmierć i życie, rozszalały tłum skandujący imię zwycięzcy. Tak, to wygląda wspaniale na ekranie kina. Ale czy równie dobrze wyglądałoby w rzeczywistości? Na przykład – gdyby zamiast rosłych mężczyzn uznawanych za niewolników walczyły… dzieci? Wasze dzieci? Dopiero wtedy wszelkie dopingi zamierają…

Katniss Everdeen żyje w post apokaliptycznej rzeczywistości – w kraju zwanyn Panem, zbudowanym na ruinach USA.  Dwanaście dystryktów tworzy organizm, na czele którego stoi Kapitol a w nim – najwyższa władza. Okrutna władza. Ludzie głodują, walczą o przetrwanie, po cichu nienawidzą systemu. Katniss jest jedną z tych osób – musi wyżywić rodzinę składającą się z matki i młodszej siostrzyczki, a to nie łatwe zadanie. Jednak ma przy sobie przyjaciela Gale’a, który, podobnie jak ona, także walczy o lepszy byt dla swoich bliskich.

Ale nadchodzi dzień dożynek, a wraz z nimi – Głodowe Igrzyska. To wydarzenie upamiętnia bunt w trzynastym, nieistniejącym już dystrykcie. Władze uważają, że dobrze jest co roku przypominać ludności, iż są zdani na łaskę Kapitolu – z tej okazji raz do roku odbywają się igrzyska i każde z dwunastu dystryktów musi oddać dwoje dzieci pomiędzy 12 a 18 rokiem życia – dziewczynę i chłopca – by wzięli udział w walce na arenie – walce na śmierć i życie. Wygrać bowiem może tylko jeden zawodnik. Lecz w tym roku igrzyska nagle wydadzą się  inne, niż zazwyczaj. I tu zaczyna się prawdziwa historia…

Suzanne Collins stworzyła niezwykłą, trzytomową opowieść, która zapiera dech w piersi już od pierwszej strony. Kto zna jej dzieło – niewątpliwie się z tym zgodzi. Kto jeszcze nie miał okazji, lub podobnie jak ja dopiero zaczął przygodę z Igrzyskami, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości, bowiem obok tej trylogii nie można przejść obojętnie! Lecz wielu zapyta, cóż ciekawego jest w powieści pani Collins? A ja odpowiem na te pytanie z wielką przyjemnością!

Pierwszoosobowa narracja w czasie teraźniejszym z punktu widzenia głównej bohaterki nadaje dziełu pewnej istotnej cechy – dynamizmu. To rzecz niezbędna, jeśli planujemy „wejść” w rzeczywistość  Panem. Inna rzecz – język: dokładny, opisowy. Katniss nie jest wystraszoną, grzeczną dziewczynką. Sprawnie opisuje wydarzenia, wpuszcza nas do swojego umysłu, pozwala poznać największe lęki. Nie godzi się z sytuacją w kraju, z własnym położeniem. Walczy do samego końca. To niesamowita dziewczyna, której nie sposób nie polubić. I tu można dostrzec, że dobrych bohaterów nie zabraknie – choć nie chcę Wam zdradzać zbyt wiele, powiem tylko, że nie ona jedna wzbudza zainteresowanie.

Akcja dzieła mknie jak szalona – nie tylko za sprawą narracji, ale także w wyniku wciąż nowych wydarzeń i naszej nieprzebranej chęci, by wciąż i wciąż przewracać kolejne strony powieści. Nie ma więc mowy o nudzie – autorka nie przestaje nas zaskakiwać, mamić scenami, wzruszać i przerażać. Przy tej książce można zarówno drżeć ze strachu jak i z powodu tłumionych łez. Można krzyczeć i walić głową w mur. Lecz jedno jest pewne – nie uspokoicie szybszego bicia serca, nim nie dokończycie czytania. W przeciwnym razie ta książka będzie za Wami „chodziła” tak długo, aż się poddacie. Ja uległam. I nie żałuję!

Opowieść o okrucieństwie, miłości i woli przetrwania. Tak bym określiła to dzieło w jednym zdaniu, choć to i tak nie odda całokształtu. Bowiem to, co stworzyła Suzanne nie mieści się w kanonach zwykłej powieści dla nastolatków. To NIE jest zwyczajna opowiastka. To najprawdziwsza historia dla dojrzałego czytelnika, który zrozumie, że świat w jakim żyjemy być może wcale nie różni się tak bardzo od tego w Panem. I to, choć niedorzeczne i całkowicie nierzeczywiste, najbardziej potrafi przytłoczyć. Ja nie ukrywałam łez, złości, poczucia bezsilności, a nawet strachu... I oczywiście teraz nie mogłabym ukryć ogarniającej mnie  palącej wręcz potrzeby zapoznania się z kolejnymi dwoma tomami trylogii, po które sięgnę w najbliższym czasie. Przekonajcie się więc sami, czy dalibyście sobie radę, gdyby nagle trzeba było stanąć na arenie. Przetrwasz czy dasz się zabić? Mogę życzyć jedynie: „Niech los zawsze Wam sprzyja!”**

Ocena 10/10.
 Original: The Hunger Games
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 6.05.2009
 ***
Warto wspomnieć, iż Igrzyska Śmierci zostaną zekranizowane, w Polskich kinach będzie można zobaczyć część pierwszą już w marcu 2012. Nie każdy się z tego cieszy, ale jedną z męskich ról ma zagrać Liam Hemsworth xD Dla mnie to super wiadomość ;) A oto pierwszy trailer [klik]. Enjoy!!!
(*,** - cytaty z książki)

08 września 2011

"Dotyk. Śmiertelny sekret" Laurie Faria Stolarz

"Niektóre sekrety nie powinny być zachowywane…

Jeszcze trzy miesiące temu życie Camelii było całkiem zwyczajne: miała przyzwoite oceny, niezłe relacje z rodzicami i fajną pracę. Jednak gdy tajemniczy Ben rozpoczyna naukę w jej liceum, przestaje być nudno.
Wszyscy wierzą, że Ben przyczynił się do śmierci byłej dziewczyny i unikają go. Wszyscy, oprócz Camelii. Dziewczyna nie chce wierzyć plotkom. Czuje dziwną fascynację Benem. Wkrótce zaczyna odbierać tajemnicze telefony i dostawać listy z pogróżkami. Ben twierdzi, że Camelii grozi niebezpieczeństwo — lecz czy można mu zaufać? Dziewczyna wie, że chłopak coś ukrywa… Ale nie on jeden ma tajemnicę."


Dotyk” to jedna z tych książek, które przyciągają uwagę przede wszystkim ze względu na postać autorki – w tym wypadku znanej dzięki serii „Płomień na…”. Dzieła Laurie Farii Stolarz, będące połączeniem romansu paranormalnego i wątków kryminalnych, zazwyczaj doskonale nadają się na samotny wieczór, wzbudzając dreszczyk podniecenia i wywołując w czytelniku instynkt detektywa. Zatem czy „Dotyk” można wpisać na listę właśnie takich lektur?

Główna bohaterka – Camelia, jest typową nastolatką z typowymi problemami. Albo przynajmniej była, dopóki nie stała się bezpośrednią obserwatorką i potencjalną ofiarą wypadku samochodowego na szkolnym parkingu. Scenę dałoby się uratować przed ewentualnymi porównaniami chociażby do „Sagi Zmierzch”, gdyby nagle nie pojawił się tajemniczy chłopak, który wybawia damę z opresji – spycha ją z boiska, tym samym ratując jej życie. Camelia niestety nie może mu podziękować, bo chłopak szybko się ulatnia, a jedyną pamiątkę, jaką tenże nieznajomy pozostawia, jest dotyk na jej skórze. Dotyk tak niezwykły i hipnotyzujący, że dziewczyna nie może zapomnieć o swoim wybawcy.

Czy zatem nie wydaje się to dziwne, że niespodziewanie trzy miesiące później ten sam tajemniczy chłopak pojawia się w jej szkole? I co więcej – że dziewczyna chce go bliżej poznać? Camelia bowiem od razu rozpoznaje w nim swojego bohatera i mimo, że boi się zarówno jego jak i otaczającej go aury niesławy, postanawia podziękować mu za ratunek. O dziwo chłopak imieniem Ben wcale nie chce jej podziękowań. Ba, nawet jej unika! Lecz bohaterka,  pomimo plotek i ostrzeżeń ze strony swojej szalonej przyjaciółki Kimmy i kumpla Wesa, postanawia zbadać tę sprawę.

Cała recenzja na:


Original: Deadly Little Secret #1
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 23.02.2011
***
Oceniam książkę 7/10
 I takie dwa nieco kulawe trailery - cóż, trzeba się cieszyć tym co się ma...

06 września 2011

"Ukryte" Kimberly Derting

"Violet musi sobie poradzić z dwoma poważnymi problemami: Jayem, przyjacielem z dzieciństwa, do którego czuje coś więcej, niż powinna, oraz swoim mrocznym, sekretnym darem. Tymczasem seryjny zabójca terroryzuje miasteczko. Giną kolejne dziewczyny. Violet uświadamia sobie, że tylko ona, dzięki swemu niezwykłemu talentowi, może powstrzymać mordercę. Z pomocą przychodzi jej Jay — nie chce, aby dziewczynie cokolwiek się stało. Młodzi zbliżają się do siebie. Także morderca jest coraz bliżej…"


What is YOUR echo?*

Śmierć – już samo to słowo wywołuje w nas niepokój. Śmierć przeraża. Wzbudza strach i niepokój oraz jest powodem piętrzących się pytań, na które ludzkość nie może odnaleźć odpowiedzi –„co się dzieje po śmierci?”; „czy umieranie boli?”; i wreszcie – „czy umierając pozostawiamy po sobie jakiś ślad?”. Jednak, choć bolesna byłaby świadomość, że nie ma nic, jakbyśmy nigdy nie istnieli, są prawdopodobnie gorsze możliwości. Możliwości, o jakich najpewniej nigdy nie będziemy mieli najmniejszego pojęcia...

Violet Ambrose jest nastolatką, lecz daleko jej do normalności – od dziecka skrywa pewien mroczny sekret – wyczuwa umarłych. Ale nie jako duchy, lecz bardziej jako energię - tych, który nie umarli naturalnie. Dzięki temu albo raczej przez to jej dzieciństwo nie było łatwe, bowiem od najmłodszych lat czuła echa istnień nie tylko martwych zwierząt, ale i ludzi. Niemniej jej rodzice, wiedząc o nietypowym darze córki, starali się ją chronić - unikali cmentarzy i miejsc związanych ze zmarłymi. No i w pobliżu zawsze był Jay – jej najlepszy przyjaciel, który znał sekret dziewczynki i chronił ją. Miała więc kogoś, na kim mogła polegać przez wiele lat.

Aż pewnego dnia w miasteczku ginie dziewczyna, a Violet całkowicie przypadkowo odkrywa jej zwłoki. Ludzie są zaniepokojeni, lecz dopiero kolejne zniknięcie uświadamia mieszkańcom grozę sytuacji – w okolicy grasuje morderca i ich córki nie są już bezpieczne. Wówczas Violet decyduje się na niemożliwe – postanawia odnaleźć zabójcę. I ma jej w tym pomóc nie tylko dar, jakim została obdarzona, lecz także obecność przyjaciela, który nie pozwoli, by stała jej się krzywda.

Violet boi się też tego, co nagle zaczęła czuć do Jaya – nie chce bowiem stracić jego przyjaźni. Lecz w obliczu strachu i widma kolejnych morderstw muszą trzymać się razem – w przeciwnym razie ktoś może zapłacić wysoką cenę... Czy Violet odnajdzie mordercę? Kim jest sadysta tak bestialsko zabijający dziewczęta? I ostatecznie – czy Violet odkocha się w Jayu, nim straci jego zaufanie i wieloletnią przyjaźń?

Dzieło Kimberly Derting niezmiernie mnie zaskoczyło, muszę to przyznać z ręką na sercu – Ukryte (The Body Finder) bowiem to naprawdę niesamowita powieść! Nie tylko dlatego, że łączy w sobie wątek kryminalny z wątkiem paranormalnym i młodzieżowym romansem, ale też dlatego, że jest to powieść całkowicie inna, niż dotąd mi znane, zazwyczaj płaskie opowiastki o niczym. Autorka nie boi się mówić wprost o strachu, ubierając w dosadne słowa to, czego nie można zobaczyć – śmierć. Od początku – w zasadzie od prologu – czuć grozę, jaka przesiąka przez kartki tej ponad trzystustronicowej powieści. I nawet po skończonej lekturze wciąż czułam lęk - gdzieś pod skórą, przyczajony i czujny.

Kolejny plus – autorka łączy dwie narracje z punktu widzenia obserwatora wszechwiedzącego – jedna przedstawia wydarzenia będące udziałem bohaterki, druga pokazuje myśli zabójcy, który poluje na nastolatki. To sprawia, że stopniowo poznajemy motywy działania mordercy oraz jego perwersyjną radość z popełnianych czynów. Czujemy przy tym niesamowity niepokój, wręcz przerażenie i jednocześnie mamy wrażenie, że jesteśmy coraz bliżej nieuniknionej tragedii.

Bohaterowie wykreowani przez Kimberly są żywi i mają w sobie wiele interesujących cech charakteru, które przyciągają uwagę czytelnika. Violet nie jest głupią nastolatką, lecz pełną determinacji i odwagi młodą kobietą, która musi postawić na swoim, czasem z niemałą dozą przekorności wobec otaczających ją ludzi. Jay, jako typowe szkolne bożyszcze, sprawia wrażenie zwykłego, trochę tępego chłopaka, lecz niech Was nie zmyli głupkowaty uśmiech na jego twarzy – od początku wiadomo, że ma w sobie coś interesującego. I to sprawiło, że naprawdę go polubiłam.

Minusem może jednak wydawać się fakt, że autorka nieco zbyt mocno skupiła się na relacji między tą dwójką bohaterów, niż na głównym wątku – morderstwach. Kwestia zabójstw była istotna, lecz nie całkiem dominująca. Osobiście więc dodałabym trochę więcej makabry, i skupiła się na mordercy, odjęła nieco rozważań nastoletniej, zakochanej panny i zapewne zyskalibyśmy ostatecznie pełną przerażających scen historię, która zjeżyłaby nam włoski na karku. Ale wiemy doskonale – nie można mieć wszystkiego. A to, co mamy teraz i tak jest naprawdę świetne zwłaszcza, że ciągłe napięcia między Jayem i Violet też nieźle działają na wyobraźnię (a przynajmniej na moją). Poza tym sam temat śmierci jest już wystarczająco pociągający, by każdy w tej książce znalazł coś dla siebie - nawet jeśli romans trochę za mocno został rozwleczony.

Z całą mocą mogę podkreślić, że Ukryte to niezwykle wciągająca i zaskakująca opowieść nie tylko o pierwszej miłości, lecz także o tajemnicy, mrocznych pragnieniach i sadyście, którym naprawdę może być każdy. Nie dajcie się zwieść – ta powieść pochłonie Was bez reszty i do ostatniej strony nie będziecie wierzyli w to, co czytacie. Stanowczo bardzo dobra książka! Daję więc 9/10!

Original: The Body Finder
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 9.03.2011

A na koniec dodaję  TRAILER Ukrytych. Enjoy! ;)
(* cytat z trailera)

***
A teraz mała dygresja. Próbowałam przerzucić się na tzw. ambitne książki - czyli nie paranormale jednym słowem. Jednak lektura Ukrytych uświadomiła mi, że nie ma czegoś takiego, jak "ambitna książka", bo każda książka jest dobra, jeśli ma swoich odbiorców. Zatem dopóki komuś będą naprawdę podobały się dzieła takie, jak powyższa lektura, dopóty będą to książki dobre i przede wszystkim popularne. Tym samym więc porzucam ambitne plany o ambitnych książkach i idę czytać to, na co mam naprawdę ochotę. I Wam życzę tego samego!