29 czerwca 2013

"Lo Imposible" reż. Juan Antonio Bayona


To miały być niezapomniane święta Bożego Narodzenia. I w rezultacie takie były... Jest rok 2004, kiedy Maria i Henry wraz z trzema synami (Lucasem, Thomasem i Simonem) postanowili wyjechać na święta do Tajlandii. Hotel okazał się doskonały, widoki piękne, a chłopcy byli nowym miejscem totalnie zachwyceni. Radość nie trwała jednak długo. Pewnego poranka, gdy cała rodzina spędzała czas nad hotelowym basenem, świat zamarł. A po chwili wszystko zmiotło gigantyczne tsunami...

Zawsze powtarzam, że nie znam się zbyt dobrze na filmach – odbieram je czysto emocjonalnie. Po Lo Imposible [Niemożliwe], którego reżyserem jest Juan Antonio Bayona, sięgnęłam z kilku powodów: po pierwsze dzięki rekomendacji mojej mamy, bowiem była tym filmem zachwycona. Po drugie ponieważ słyszałam, że podczas kinowych seansów tego tytułu niejeden widz uronił łzę. A po trzecie dlatego, że na polskim plakacie znalazłam rekomendację, która głosi: „W tym filmie wszystko zasługuje na Oskary”. Czy słusznie?

Historia zaczyna się niewinnie – pięcioosobowa rodzina wyjeżdża do ciepłych krajów, by spędzić tam święta. Jest radość, jest beztroska, jest bardzo rodzinnie. Słowem wszystko wygląda cudownie. A jednak podskórnie czujemy napięcie – może dlatego, że wiemy, co się zaraz wydarzy, a może dlatego, że to wszystko wydaje się zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Gdy nadchodzi tsunami, akcja zaczyna się naprawdę – zostajemy wciągnięci pod wodę razem z bohaterką (bo to właśnie Maria będzie tą osobą, której towarzyszymy najpierw). Patrzymy na dramat, który rozegrał się naprawdę i całkiem niedawno, bo w 2004 roku. Widzimy zalane plaże, zniszczony hotel, pływające w mętnej wodzie martwe zwierzęta i ludzi, i wiemy, że tak właśnie było. Myślę, że ta świadomość działa na widza najmocniej – ogarnia nas przerażenie i niedowierzanie. Niektórzy może zadadzą sobie pytanie, jak sami zachowaliby się w takiej sytuacji: Czy walczyłbyś z wielką falą, czy pozwolił, by pochłonęła Cię woda? A gdyby od Ciebie zależało życie Twoich bliskich? Samo myślenie o tej tragedii jest wystarczająco wstrząsające, a przecież przejście fali to dopiero początek problemów naszych bohaterów.

W filmie nie zabrakło odpowiedniej muzyki, która potęguje wrażenia odbiorcy i sprawia, że każda scena nabiera wyrazistości. Ponadto niesamowite zdjęcia, świetne ukazanie emocji bohaterów oraz doskonała charakterystyka to elementy, które przyciągają uwagę widza. W obrazie Bayony nie zabraknie też momentów pełnych patosu, a atmosferę grozy odczuwamy już od pierwszych minut seansu. Nie ukrywam, że nie minęło dwadzieścia minut filmu, a ja już miałam łzy w oczach. Przez większość czasu musiałam mieć pod ręką zapas chusteczek – przy takim obrazie strachu, rozpaczy i niezłomności ducha nietrudno o wzruszenie. Płakałam nad losem bohaterów i nad losem wszystkich tych, którzy zginęli podczas tsunami – nie tylko „w filmie”, ale także nad tymi, którzy odeszli dziewięć lat temu.

Niemożliwe to trochę melodramat, trochę film katastroficzny, a trochę dokument. Reżyser posłużył się tu historią prawdziwej rodziny, która przeżyła tragedię – pokazał, że nadzieja trwa nawet wtedy, gdy wszystko inne umiera. Ten film to w moim odczuciu forma upamiętnienia tych, którzy odeszli tak nagle i w tak okrutny sposób. A przecież Tajlandia to tylko jeden z krajów, który ucierpiał podczas trzęsienia ziemi na Oceanie Indyjskim – według oficjalnych danych, liczbę ofiar szacuje się nawet na 120 tysięcy istnień!

Niemożliwe to wstrząsający obraz Tajlandii, która musiała zmierzyć się z ogromną tragedią – to zbiór pięknych i przerażających scen, w których wszystko – od poturbowanych bohaterów po zniszczone domy i wyrwane z korzeniami drzewa – działa na nas niezwykle perswazyjnie. CZUJEMY ból i strach bohaterów, którym towarzyszymy. Ponadto świetna gra Naomi Watts (Maria), Ewana McGregora (Henry) i Toma Hollanda (Lucas) wzmaga odbiór filmu. Uważam, że młodzieniec, który wcielił się w rolę Lucasa, powinien otrzymać nagrodę za swoją grę – dzięki talentowi aktorskiemu potrafił pokazać autentyczne emocje, wczuł się w rolę i stworzył postać prawdziwą. Było mi szalenie szkoda tego chłopca, który nagle, w kilka chwil, musiał dorosnąć i zmierzyć się z tak wielkim dramatem. Osobiście jestem tym obrazem oczarowana – o ile można mówić o byciu oczarowanym tak przerażającą wizją śmierci i zniszczenia. A jednak w tej historii widzę coś jeszcze – hołd dla rodziny, hołd w kierunku rodzicielskiej miłości i braterstwa. To historia o tym, że dla naszych najbliższych jesteśmy w stanie zrobić wszystko.
I tak właśnie powinno być.

Więc gdy ktoś mnie zapyta: „W tym filmie wszystko zasługuje na Oskary”?
Odpowiem: Owszem.
Moja ocena: 6/6!

Zdjęcia dostępne m.in. na stronie filmweb.pl



Oraz trailery:


I na koniec odrobina muzyki:

Original: Lo Imposible
Reżyseria: Juan Antonio Bayona
Scenariusz: Sergio G. Sánchez
Muzyka: Fernando Velázquez 
Produkcja: Hiszpania, USA
Rok: 2012

24 czerwca 2013

"Dżok. Legenda o psiej wierności" Barbara Gawryluk


"Dżok był już dorosłym psem, kiedy pan Nikodem zabrał go ze schroniska dla zwierząt. Zaprzyjaźnili się, razem dokonali niezwykłych rzeczy - od całkiem drobnych (dzięki nim dwaj chłopcy polubili czytanie książek!) po wielkie (to oni uratowali kamienicę przed pożarem). Dziś zna te historie każdy krakowianin - a to za sprawą Dżoka, który zapadł w pamięci wszystkich, dzięki swojej niezwykłej psiej wierności.

Ta historia zdarzyła się naprawdę. Mimo iż całkiem niedawno - już dziś nazywana jest legendą, a jej bohater - Dżok, ma swój pomnik w Krakowie. Dlaczego Dżok był taki niezwykły? Jakie miał przygody? Przeczytajcie koniecznie tę opowieść."


Dżok nie był zwyczajnym psem ze schroniska. To był TEN pies, którego pan Nikodem po prostu potrzebował. A Dżok potrzebował jego - stali się dla siebie najbliższą rodziną. Dżok był mądrym kundelkiem, który wyczuwał gości z oddali, potrafił pomóc na swój psi sposób i zawsze wiernie podążał za swoim panem. Ale pewnego dnia podczas wspólnego spaceru, tuż przy Rondzie Grunwaldzkim, pan Nikodem zasłabł. Przyjechał ambulans, ratownicy zabrali mężczyznę do szpitala, lecz nikt nie zwrócił uwagi na psa, który z nim był. A pies nie mógł wiedzieć, co naprawdę się stało. Dżok postanowił poczekać - wiedział, że jego pan go nie zostawił, że na pewno zaraz wróci. I tak czekał na niego na rondzie bardzo, bardzo długo... 

Barbara Gawryluk to polska autorka książek dla dzieci. Dżok. Legenda o psiej wierności to jedno z jej dzieł poświęconych psim bohaterom - opowieść oparta na autentycznych wydarzeniach. Dżok istniał naprawdę i choć jego historia nie jest stara, bowiem sięga roku 1990-91, to już zdążyła się zapisać w historii Krakowa jako miejska legenda. Niezwykłość tego psa oraz jego wierność i wytrwałość tak poruszyły mieszkańców miasta, że ci postanowili upamiętnić czworonożnego przyjaciela i postawili mu pomnik - dzieło autorstwa Bolesława Chromego, które stanęło na Bulwarze Czerwieńskim w Krakowie. Odsłony pomnika dokonał owczarek niemiecki imieniem Kety. Miało to miejsce w 2001 roku i wówczas pomnik Dżoka był trzecim psim pomnikiem na świecie (źródło)

Kiedy sięgnęłam po książeczkę Barbary Gawryluk, wiedziałam, co mnie czeka - znałam już historię psiej wierności. A jednak treść tej lektury mnie zaskoczyła - autorka opowiedziała historię kundelka na swój sposób, dodając od siebie odrobinę tego, czego nie była w stanie pokazać nam żadna relacja - przedstawiając uczucia samego Dżoka. Autorka wczuła się w jego sytuację, a to dodatkowo potęguje w odbiorcy ogrom emocji. Niewielka objętościowo książeczka została przyozdobiona w piękne ilustracje, których autorką jest Iwona Cała. Ilustracje te dodają opowieści pewnego baśniowego klimatu - czytając o Dżoku mamy wrażenie, jakbyśmy przenieśli się w całkowicie inny świat. Jednak świadomość, iż historia jest prawdziwa, sprawia, że wciągamy się w jej treść i - nim się obejrzymy - ocieramy łzy wzruszenia. Autorka posłużyła się prostym, obrazowym językiem, który będzie idealny dla najmłodszych czytelników, choć nie ukrywam, że legenda o Dżoku to utwór dla odbiorców w każdym wieku.

Oto prawdziwy Dżok oczekujący na swojego pana
(z materiału Telewizji Polskiej - LINK)
Historia Dżoka to nie tylko opowieść oparta na faktach. To przede wszystkim historia o wielkiej miłości psa do swojego pana oraz o tym, że zwierzęta te potrafią kochać swoich właścicieli bardziej niż siebie samych. To wzruszająca, pełna bolesnego piękna legenda o tym, że prawdziwa miłość nie zna granic, a wierności powinniśmy się uczyć od naszych czworonożnych przyjaciół. I choć w ostatecznym rozrachunku historia Dżoka jest szalenie smutna, to jednak daje czytelnikowi nadzieję - uczy najmłodszych, że zwierzęta mają uczucia i należy być dla nich dobrymi. Pokazuje także, jak całkowicie obcy sobie ludzie potrafili się zjednoczyć w pomocy wytrwałemu czworonogowi. Stanowczo polecam tę lekturę nie tylko dzieciom - łzy wzruszenia gwarantowane!

Ocena 5/6!

Original: Dżok. Legenda o psiej wierności
Ilustracje: Iwona Cała
Wydawca: Literatura
Data wydania: 2007
Ilość stron: 48

odsłonięcie pomnika
pomnik psa Dżoka

18 czerwca 2013

"Cień i Kość" Leigh Bardugo

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

"Ravka, niegdyś potężna i dumna, jest dziś otoczona przez wrogów i rozdarta przez Fałdę Cienia: pasmo nieprzeniknionej ciemności, w której czają się przerażające potwory. Niespodziewanie pojawia się nadzieja: samotna, młodziutka uciekinierka jest kimś więcej, niż się wydaje…
Alina Starkow nigdy w niczym nie była dobra. Kiedy jednak pułk, z którym podróżuje przez Fałdę, zostaje zaatakowany, a jej najlepszy przyjaciel Mal odnosi ciężkie rany, Alina musi coś zrobić. Odkrywa w sobie uśpioną moc, która ratuje Malowi życie – moc, która może też okazać się kluczem do wyzwolenia wyniszczonego przez wojnę kraju.
Potęga ma jednak swoją cenę.
Przemocą oderwana od wszystkiego, co jej znane, Alina trafia na dwór królewski, aby uczyć się na Griszę, członkinię władającej magią elity pod wodzą tajemniczego Darklinga.
W tym pełnym przepychu świecie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Podczas, gdy światu grozi ciemność, a całe królestwo liczy na nieujarzmioną i nieprzewidywalną moc Aliny, dziewczyna będzie musiała się zmierzyć z sekretami Griszów… i własnego serca."


Alina Starkov, asystentka kartografa i członek Pierwszej Armii, od dziecka żyła w przeświadczeniu o swojej bezużyteczności. Wychowała się w domu sierot, mając u swojego boku Mala - jej najlepszego przyjaciela. Ich życie płynęło w określonym rytmie, jednak tego jednego, feralnego poranka wszystko się zmieniło. Armia planowała przedostać się przez niebezpieczną Fałdę Cienia, by wykonać powierzone zadania w Ravce Zachodniej, a później wrócić do domu. Ale Fałda nie jest bezpieczna, bowiem w nieprzeniknionej ciemności tworzącej magiczną granicę, żyją wilkry – latające potwory, które żywią się ludzkim mięsem i potrafią wyczuć swoją ofiarę z ogromnych odległości. To właśnie podczas tej przeprawy, Alina i jej pułk zostają zaatakowani przez krwiożerce kreatury. Wydaje się, że nic ich nie uratuje, lecz wtedy dziewczyna, chcąc ocalić Mala, odkrywa w sobie przedziwną moc. Tak zaczyna się jej „nowe” życie...

Cień i Kość to pierwsza część Trylogii Grisza i jednocześnie debiutancka powieść Leigh Bardugo, amerykańskiej pisarki zachwyconej rosyjską kulturą i językiem. Owo zainteresowanie da się wyraźnie odczuć w jej powieści – w kreacji świata oraz obyczajów. Dzięki wyobraźni Leigh możemy zobaczyć niesamowity świat Ravki oraz poznać zaskakująco realistycznie wykreowanych bohaterów. Te elementy niewątpliwie sprawiają, że powieść Bardugo sytuuje się wśród niezwykle oryginalnych i wciągających powieści fantasy ostatnich lat!

Główną bohaterką powieści jest Alina, dziewczyna nieco zamknięta w sobie i niepewna własnej wartości, a jednocześnie postać, która kryje w sobie wiele tajemnic i która wraz z rozwojem sytuacji, przechodzi wewnętrzną przemianę. To ona będzie narratorką powieści (z wyjątkiem prologu i epilogu, gdzie wydarzenia przedstawione są z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego) i to ona nada historii specyficznego smaku – poczujemy strach, niepewność, wściekłość, zachwyt i miłość. Bo w tej opowieści oczywiście nie zabraknie motywu romantycznego, który – pomimo pewnych niedoskonałości – ma w sobie magię. Emocje Aliny przyciągają uwagę i sprawiają, że lekturę czyta się z zapartym tchem.

Warto wspomnieć też o innych, niezwykłych bohaterach – pełnej gamie różnorodnych charakterów i osobowości. Są nimi nie tylko żołnierze i wojownicy, ale także cała plejada wysoko urodzonych postaci, z których warto wyróżnić króla oraz jego bliskich podwładnych. W powieści pojawiają się Griszowie, ludzie obdarzeni niezwykłymi mocami, podzieleni według swoich talentów na kilka grup – Korporalników, Materialników oraz Eterealników (każdy z nich ma określone miejsce w hierarchii). Griszowie tak naprawdę pozostają dla zwykłych ludzi niewiadomą, wywołując przeróżne emocje – od zachwytów po trwogę. Pomiędzy nimi zaś trwają ciche wojny, od których zależy przyszłość całego kraju, a to sprawia, że bohaterowie, którzy na pierwszy rzut oka wydają się nam interesujący, już wkrótce okazują się zupełnie kimś innym, niż przypuszczaliśmy. Niewątpliwie autorka świetnie poradziła sobie z kreacją postaci oraz z połączeniem wielu wątków i intryg politycznych, w które zostajemy wciągnięci. Dzięki temu sami staramy się odkryć, jakie motywy kierują bohaterami i kto w tej rozgrywce jest najbardziej niebezpieczny.

Tym, co szczególnie spodobało mi się w powieści
Cień i Kość, jest klimat książki – nierzeczywisty, magiczny, a jednak osadzony korzeniami w naszej rzeczywistości. To właśnie realizm – odwołanie do czasów Imperium Rosyjskiego, gdzie panowali carowie, sprawia, iż możemy sobie bardzo łatwo wyobrazić wiele elementów zawartych w książce. Dzięki temu powieść nabiera niesamowitych barw – myśląc o siedzibie króla Ravki widzę piękne, zimowe pałace rosyjskie, pełne przepychu i złota, nieosiągalne dla zwykłego śmiertelnika. Z drugiej strony mamy Fałdę Cienia – magiczną granicę przebiegającą przez Ravkę, w której kryją się przerażające potwory. To ciemność w najczystszej postaci – niosąca ze sobą jedynie strach i śmierć. Przyznam, że momenty, w których akcja rozgrywała się właśnie w Fałdzie, były szalenie przerażające i zachwycające jednocześnie.

Cień i Kość to oryginalna opowieść, która wciąga odbiorcę w barwny świat oparty na motywach zaczerpniętych z Carskiej Rosji. To zachwycające, pełnokrwiste fantasy, które mami i przeraża – niepozbawione brutalności i przemocy, a jednak odpowiednie dla każdego odbiorcy. Muszę przyznać, że na początku lektury nie do końca umiałam się wciągnąć w historię – momentami irytowało mnie zachowanie Aliny. Lecz z biegiem czasu każda kolejna strona przynosiła nowe wyzwania i nowe możliwości – odkryłam w sobie niesamowite emocje, które eksplodowały z ogromną mocą podczas finału powieści. Co więcej – pokochałam bohaterów dzieła Leigh Bardugo i do samego końca kibicowałam moim ulubieńcom (choć momentami nie byłam pewna, czy mój wybór jest słuszny!). Myślę, że będzie to książka idealna dla każdego, kto lubi niebanalne historie osadzone w oryginalnym świecie, a także dla wszystkich tych, którzy w powieściach fantasy szukają czegoś autentycznego – bohaterów z krwi i kości oraz przygód, które zapierają dech. Serdecznie polecam i daję ocenę 5+/6, z niecierpliwością oczekując drugiego tomu Trylogii Grisza

Original: Shadow and Bone
Wydawca: Papierowy Księżyc
Premiera: 26 czerwca 2013!
Za możliwość podróżowania przez Ravkę dziękuję wydawcy.

Cudowny trailer: 




16 czerwca 2013

Wyniki konkursu z Bukowym Lasem!

Wczoraj minął termin przesyłania odpowiedzi na pytanie konkursowe, które zorganizowałam wspólnie z wydawnictwem Bukowy Las. Pytanie brzmiało: Jak zinterpretowałbyś tytuł powieści Johna Greena Papierowe miasta? Odpowiedzi były bardzo fajne, niektóre nieco bardziej wymyślne, ale wszystkie miały w sobie to COŚ. Nagrodzić mogłam jednak tylko jedną osobę i po długim zastanowieniu w końcu wybrałam...

Nagroda w postaci świeżutkiej powieści Johna Greena Papierowe miasta wędruje do...

Iluzjonistki
 
 A oto zwycięska odpowiedź na moje pytanie:


"Papierowe miasta początkowo skojarzyły mi się z domkami z kart - kruchymi i delikatnymi konstrukcjami, które może zniszczyć najmniejszy powiew wiatru. To banalne, wiem, ale to trochę tak jak z naszym życiem - często tworzymy sobie iluzje, w których żyjemy, świadomi tego, że to tylko bańki mydlane, które mogą pęknąć w każdej chwili. Jednak dużo bardzie podoba mi się interpretacja, która pojawiła się w mojej głowie pewnej burzowej nocy, kiedy nie mogłam zasnąć. Papier - owszem, łatwo go zniszczyć, ale też można nadać mu przeróżne kształty i zmieniać jego kolor tyle razy, ile tylko zapragniemy. Miasta - skupiska ludzi i ich marzeń, miejsca, w którym dokonują się przeróżne cuda, symbole życia i tego, co człowiek może osiągnąć. Jeśli połączyć ze sobą te dwa słowa i wszystkie skojarzenia, to papierowe miasta przestają być symbolem ulotności i smutku. Stają się czymś zupełnie przeciwnym. Pokazują, jak wiele możemy osiągnąć, jeśli tylko uwierzymy w siebie i swoje możliwości. Bo papierowe miasta to życie, które możemy kształtować tak, jak tylko zapragniemy. Czasami trzeba po prostu stawić czoła lękom i obawie, że coś może nie wyjść i zacząć zmieniać swoje życie tak, abyśmy go nigdy nie żałowali. Przecież to nie takie trudne chwycić w ręce kolorowe kredki i zacząć nadawać kolory kolejnym dniom."

Dlaczego wybrałam akurat tę odpowiedź? Bo podchodzi do problemu z dwóch stron - zgadzam się co do ulotności naszego życia i wizji miast pełnych smutku, a jednocześnie zaimponowała mi interpretacja, która zakłada możliwość zmienienia tych szarych, papierowych egzystencji w pełne kolorów światy. Dołączam się do apelu - chwyćmy w dłonie kredki i pomalujmy nasze życie na takie kolory, jakie nam się marzą :) Dziękuję Iluzjonistce za tę inspirującą odpowiedź i jednocześnie proszę sprawdzić maila - właśnie wysłałam informację o wygranej :)

Pragnę podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w moim konkursie. Przykro mi, że nie mogę nagrodzić Was wszystkich, ale wtedy to nie byłby konkurs... Obiecuję jednak, że to nie ostatni na moim blogu :) Mam nadzieję, że się nie zniechęciliście i będziecie wypatrywać kolejnej zabawy :)

Za możliwość zorganizowania konkursu dziękuję wydawnictwu Bukowy Las :)

 

12 czerwca 2013

Czerwcowy stosik książkowy & zapowiedzi!


W tym miesiącu stosik nieco skromny, ale własny :) Jestem z niego bardzo zadowolona, choć nie ukrywam, że byłabym jeszcze bardziej, gdybym miała odpowiednio dużo czasu na przeczytanie tych wszystkich wspaniałych powieści...

1. Leigh Bardugo Cień i Kość - egzemplarz próbny od Papierowego Księżyca, właśnie czytam, recenzja już za kilka dni :)

2. Lisa Kleypas Wołanie miłości - zakup własny, jedyny w tym stosiku - uwielbiam powieści Lisy, więc nie mogłam sobie odmówić kupienia w dniu premiery jej nowej książki

3. K.K. Lewis Szczęściara - do recenzji od wyd. Filia.

4. John Green Papierowe miasta - dotarły do mnie dwa świeżutkie wydania, jedna sztuka dla mnie, druga dla zwycięzcy w moim konkursie. I moja recenzja TUTAJ.

5. Patrick Ness Siedem minut po północy - przeczytałam, wspaniała opowieść - swoją drogą właśnie trafiła do księgarń (dziś oficjalna premiera)! Moja recenzja TUTAJ. Od Papierowego Księżyca.

6. Marissa Meyer Scarlet. Saga księżycowa - do recenzji od Egmontu.

7. Julianna Baggott Nowy Przywódca - także od Egmontu, recenzja niedługo :)

A teraz dwie zapowiedzi, które mnie bardzo interesują i na pewno po te książki sięgnę. Tematyka całkiem różna, więc może i Wy znajdziecie tu coś dla siebie ;)

17 czerwca 2013
Waleczna i krucha
Shirlee Busbee
Bellona

Bardzo zręcznie napisana powieść o wartkiej akcji, pełnej nieoczekiwanych zwrotów, jedno zdarzenie goni drugie. Silnie zaznaczony jest też wątek romansowy, ze śmiałymi scenami erotycznymi. Godne odnotowania jest również poczucie humoru autorki, przejawiające się w dowcipnych dialogach, stosunku autorki do jej bohaterów i opisywanych zdarzeń. Pod piórem Shirlee Busbee odżywają romantyczne klimaty dawnej Anglii, odżywa miłość, namiętność i zdrada, a oszustwa, intrygi i pomyłki powodują, że książkę czyta się z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej stronicy.
 

KOLEJNA, DOSKONAŁA POWIEŚĆ BESTSELLEROWEJ AUTORKI AMERYKAŃSKIEJ!
NAKŁAD JEJ KSIĄŻEK PRZEKROCZYŁ JUŻ 9 MILIONÓW EGZEMPLARZY!

19 czerwca 2013
Król Cierni
Mark Lawrence
Papierowy Księżyc

Ziemia stoi w ogniu setki bitew, bo panowie i błahe królątka walczą o Rozbite Imperium. W długiej drodze ku pomszczeniu mordu na matce i bracie książę Jorg Ancrath odkrył, kto kieruje z ukrycia tą niekończącą się wojną. Dostrzegł toczącą się rozgrywkę i poprzysiągł, że zgarnie wszystkie stawki. Najpierw jednak musi rozstawić własne pionki, poznać zasady gry – i nauczyć się je łamać.

Armia sześciu narodów, licząca dwadzieścia tysięcy ludzi, maszeruje na bramy Jorga pod wodzą ukochanego przez lud herosa. Wszyscy porządni ludzie modlą się, by ten nieskalany bohater zjednoczył imperium i uleczył jego rany. Wszystkie znaki wskazują, że tak się stanie. Wszyscy dobrzy królowie wiedzą, że w obliczu przytłaczających przeciwności trzeba ugiąć karku, choćby po to, by ratować lud i ziemię. Ale Jorg nie jest dobrym królem.

Zmuszony stawić czoła nieprzyjacielowi wielokrotnie przewyższającemu go siłą, Jorg wie, że mu nie sprosta w uczciwej walce. Ale Jorg nie ma w planach uczciwej walki.

08 czerwca 2013

5 filmów w moim wieku!


Dotychczas na moim blogu można było poznać rankingi TOP 10, które wymyśliła Kreatywa. Dzisiaj natomiast wezmę udział w akcji z bloga Roztargnionej Sowy i opowiem o 5 filmach, których premiera miała miejsce w roku mojego urodzenia :) Będą to filmy, które znam dobrze i które lubię - niektóre co prawda troszkę mniej, inne bardziej, ale wszystkie wiążą się z moim dzieciństwem. Będzie trochę sci-fi, trochę dramatu, jeden film o tańcu, jeden muzyczny oraz komedia. Czyli dla każdego coś dobrego :]

Kolejność przypadkowa.



1. Predator (reż. John McTiernan, 1987)
Kultowy film z Arnoldem - nie jestem w stanie określić, ile razy widziałam Predatora. Wprawdzie nie jest to kino najwyższych lotów, ale jak na produkcję z końca lat 80-tych - świetny!




2. Kwiaty na poddaszu (reż. Jeffrey Bloom, 1987)
Nie każdy wie, że powieść Virginii Cleo Andrews została zekranizowana. Film pozostawia wiele do życzenia, ale dla wrażliwszych duszyczek będzie to nie lada gratka - jest troszkę przerażająco i  troszkę wzruszająco. Polecam :)



3. Dirty Dancing (reż. Emile Ardolino, 1987)
Stanowczo wolę film z 2004 roku - pewnie ze względu na kubańskie rytmy. Ale Patrick w Dirty Dancing jest po prostu cudowny - niejedna młoda dziewczyna po obejrzeniu tego filmu była w nim totalnie zakochana. Nie dziwię się! ;)




4. Zabójcza broń (reż. Richard Donner, 1987)
Kryminalne zagadki i cała masa śmiesznych sytuacji plus młody, przystojny Mel Gibson - po prostu trzeba obejrzeć ten film, jak i dalsze części, w których również nie brakuje dobrego humoru oraz mojego ulubionego aktora :) 




5. La Bamba (reż. Luis Valdez, 1987)
Uwielbiam tę opowieść o młodym, szalenie utalentowanym chłopaku, który wzbija się na wyżyny popularności, gdy nagle... no właśnie. Bardzo smutna historia, która wyciska niejedną łzę. Polecam, naprawdę warto - nie tylko dla historii Richarda Valenzueli (film oparty na faktach), ale także dla dobrego rock'n'rolla.



No i na koniec piosenka - a skoro już wspominałam o filmie La Bamba, to specjalnie dla Was coś z repertuaru meksykańskiego piosenkarza :)



05 czerwca 2013

Konkurs z Bukowym Lasem: wygraj "Papierowe miasta"!

Czas na obiecany konkurs! Do wygrania powieść Johna Greena ufundowana przez wydawnictwo Bukowy Las :) Papierowe miasta właśnie dziś (5 czerwca 2013) mają swoją premierę!



REGULAMIN:

1. Organizatorem jestem ja, właścicielka bloga Tirindeth's Books oraz wydawnictwo Bukowy Las, będące fundatorem nagrody w postaci książki;
2. Aby wziąć udział w zabawie, należy w komentarzu podać swoją odpowiedź na zadanie konkursowe, w formie dowolnej;
3. Należy także podać swój email (bez tego odpowiedź nie będzie brana pod uwagę);
4. Konkurs trwa od 5 czerwca do 15 czerwca 2013 (do północy), wyniki ogłoszę 16 czerwca 2013, a o zwycięstwie powiadomię drogą mailową oraz w stosownej notce na blogu (wszelkie późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę);
5. Zwycięzca zostanie wybrany na podstawie NAJCIEKAWSZEJ MOIM ZDANIEM ODPOWIEDZI,
6. Nagroda – powieść Johna Greena Papierowe miasta – zostanie wysłana listem poleconym po tym, jak otrzymam adres korespondencyjny od laureata;
8. Udział może wziąć każdy, ale osoby nie posiadające bloga proszone są poza mailem o podanie też swojego imienia. Liczę na uczciwość zgłaszających się, zatem jeśli odkryję, że ktoś zgłosił swoją kandydaturę więcej niż JEDEN RAZ, zostanie zdyskwalifikowany!

ZADANIE KONKURSOWE:

  
Jak zinterpretowałbyś tytuł powieści Johna Greena Papierowe miasta?

Przyznaję, że forma tego konkursu jest kontynuacją zadania, które pojawiło się w poprzedniej zabawie z powieścią Gwiazd naszych wina (tam również zapytałam o Waszą interpretację tytułu). Mam nadzieję, że pomimo podobnego zadania, zechcecie podzielić się ze mną Waszymi interpretacjami :)


Niech wena twórcza będzie z Wami! ^^


A dla chętnych pod TYM LINKIEM moja recenzja przedpremierowa powieści Papierowe miasta ;)