31 sierpnia 2013

Dzień Bloga

Według mojego kalendarza od Kota Simona 31 sierpnia uznaje się Dniem Bloga :) 



Dzień święty należy święcić, dlatego też, drodzy Blogerzy, życzę Wam radości płynącej z prowadzenia własnego bloga! I nie dajcie sobie wmówić, że Wasze zajęcie jest gorsze od innych - blogowanie jest cudowne! Choć z drugiej strony powinnam życzyć Wam też odrobiny wyrozumiałości w stosunku do innych blogujących, bowiem - akurat w przypadku blogerów książkowych - jesteśmy jednym z najbardziej kłótliwych środowisk w sieci... A szkoda, przecież piszemy o tak niesamowitych rzeczach!


Czytelnikom zaś życzę przyjemności płynącej z odwiedzania swoich ulubionych blogów :)



Dlaczego piszę o książkach? Bo lubię! A poza tym...


Nie ma żartów, czytajmy książki :) A skoro już czytamy, to może troszkę fantastyki?


I na koniec z przymrużeniem oka...


Miłego świętowania ;)

26 sierpnia 2013

"Poradnik dla dziewcząt. Jak nie być zołzą" Megan Munroe

„Przewrotny poradnik napisany z myślą o miłych dziewczynach żyjących w świecie pełnym zołz. Autorka szczegółowo opisuje kolejne kroki, które musi wykonać miła dziewczyna nie tylko po to, żeby przeciwstawić się samozwańczym, zawziętym zołzom, które spotyka na swojej drodze, ale także po to, żeby pokonać je za pomocą autentyczności, dobroci i urokowi. Bo chociaż nastały czasy, w których zołzy cieszą się ogromną popularnością i mogą liczyć na silne poparcie, obalenie ich rządów jest możliwe.”


Zołzy towarzyszą nam od zarania dziejów. Zołzą może być nasza matka, siostra, przyjaciółka, koleżanka z pracy, ekspedientka w sklepie, nauczycielka albo szefowa. Współcześnie zołza to charakter kobiety gloryfikowany przez najnowsze trendy. Zołza to hipokrytka. Zołza to kobieta zachwycona sobą. Zołza to kobieta, która dąży do celu za wszelką cenę, a jeśli coś nie idzie po jej myśli – daje temu upust: marudzi, zwymyśla, obraża, plotkuje, tupie nogą, strzela focha... Można by wymieniać w nieskończoność, można też mnożyć definicje jeszcze przez długi czas. My natomiast, drogie Panie, powinnyśmy sobie najpierw zadać pytanie: „Czy jestem zołzą?”

Megan Munroe, autorka Poradnika dla dziewcząt. Jak nie zostać zołzą za pomocą swojej książki uświadamia nam kilka istotnych rzeczy, na które być może nigdy wcześniej nie zwracałyśmy uwagi, podkreślając przy tym, że zołza tak naprawdę drzemie w każdej z nas. Ale postawienie diagnozy to dopiero początek.

Poradnik rozpoczyna się od przeanalizowana problemu – kim w ogóle jest „zołza”, dlaczego tak nazywamy tego rodzaju kobiety i jak to się odnosi do życia „miłej dziewczyny”. Autorka przytacza przykłady z życia gigantów show biznesu, gwiazd Hollywood, a także z życia zwykłych kobiet – w ten sposób otrzymujemy paletę różnorodnych charakterów i sytuacji do obserwacji oraz analizy. Na prostych, ale sugestywnych przykładach tworzy scenki, które obrazują czytelnikowi problem zołzowatości, jaka przez wieki stała się po prostu modna. Zołza jest poniekąd synonimem kobiety ambitnej. A przecież bycie ambitnym nie jest złe – pod warunkiem, że nie wiąże się z dążeniem do celu po trupach. To właśnie na takich drobiazgach opierają się różnice pomiędzy złymi, a dobrymi kobietami.

Książka została podzielona na 7 rozdziałów, a każdy z nich kończy się małym testem na miłą dziewczynę – dzięki niemu czytelniczka, po przeanalizowaniu danego rozdziału, może przekonać się o tym, w którym kierunku zmierza jej osobowość – czy jest zołzą, czy miłą dziewczyną, a może stara się zmienić taktykę, może jest zbyt pewna siebie? Autorka wylicza też zasady bycia miłą dziewczyną (w każdym rozdziale jest ich kilka i wiążą się z podsumowaniem danego problemu), które na końcu lektury zostały spisane w jednym załączniku. Megan w swoim dziele podkreśla różnice pomiędzy różnymi charakterami i jednocześnie mówi, że bycie miłą dziewczyną nie oznacza bycia pierdołą. Uprzejmość bowiem nie jest oznaką słabości, uległości czy braku charakteru. Wręcz przeciwnie – bycie miłą dziewczyną, która posiada też własne zdanie oraz poczucie własnej wartości jest cholernie trudnym zdaniem. Niemniej warto podjąć to wyzwanie, o czym przekonujemy się podczas lektury kolejnych rozdziałów Poradnika.

Czytając książkę pani Munroe niejednokrotnie łapałam się na tym, że przytaczane przez autorkę przykłady zołzowatości mogłyby w jakiś sposób odnosić się też do mnie albo do osób w moim otoczeniu. Takie chwile dawały mi do myślenia, bowiem nie uważam bycia zołzą za powód do dumy. Megan prostym językiem i na pozór zwyczajnymi radami zmusiła mnie do refleksji nad sobą – pokazała, że powinnam zaakceptować siebie i iść przez życie w zgodzie z własnym sumieniem, nie oglądając się na inne kobiety, które w życiu rozpychają się łokciami. Warto być po prostu sobą, ot co.

Poradnika dla dziewcząt. Jak nie zostać zołzą to nie tylko książka o zołzach i zasadach, jak być dobrą, miłą dziewczyną. To przede wszystkim książka o tym, że warto zaakceptować siebie, że każda z nas jest wartościowa i ma w sobie cechy, których mogą nam pozazdrościć zołzy. Bo zołza zawsze będzie zołzą i choćby była bogatsza, piękniejsza i popularniejsza, w głębi ducha to zepsuta smarkula z dużym ego. Nie powiem, by książka pani Munroe stała się lekarstwem na zło, jakiego doświadczamy od wrednych dziewczyn. Książka ta nie zmieni też świata ani nie sprawi, że od razu staniemy się lepszymi osobami. Ale na pewno jest to ciekawa lektura, która w delikatny sposób sugeruje, w którym kierunku powinnyśmy podążać, by żyć w zgodzie ze sobą i innymi. Polecam tym Paniom, które chcą wejrzeć w głąb siebie i zastanowić się nad swoim zachowaniem. Jedynie zołzom nie polecam – ta lektura i tak im nie pomoże... :)

Original: Bitch, Please! How Nice Girls Can Succeed in a Bitch's World
Wydawca: Bellona
Data wydania: 12.04.2013 
Ilość stron: 223 


Za Poradnik dziękuję wydawnictwu Bellona :)

21 sierpnia 2013

Garść wrześniowych zapowiedzi

Nadchodzi wrzesień, a wraz z nim nowy rok szkolny, nowy sezon kulturalny, sesja poprawkowa... no i oczywiście wydawnictwa powracają po urlopowym wypoczynku z nową ofertą i kilkoma naprawdę dobrymi zapowiedziami. Dziś postanowiłam przedstawić Wam zapowiedzi, które mnie zainteresowały - myślę, że rzucę okiem na poniższe lektury ;) A więc...

13 września 2013
Zakochany Drakula  
Karen Essex
Albatros

Londyn, rok 1890. Mina Murray, typowa cnotliwa wiktoriańska heroina o różanych policzkach, staje się obiektem pożądania hrabiego Drakuli. Pięciu „obrońców” rusza jej na ratunek, żeby wyrwać ją ze szponów wampira. Taką wersję tej opowieści znamy. Teraz jednak odkrywamy historię spisaną piórem samej Miny, całkowicie odmienną, bo opowiedzianą z kobiecego punktu widzenia. W tej zuchwałej, porywającej powieści nagradzana autorka Karen Essex tchnęła nowe życie w postacie z Drakuli Brama Stokera i odkryła przed czytelnikiem przedziwne erotyczne podteksty oryginalnego dzieła.
Zakochany Drakula swobodnie naśladuje fabułę swojego klasycznego poprzednika, jednak na każdym zakręcie zbacza z wyznaczonej trasy. W rezultacie powstała mroczna, niesamowita i urzekająca opowieść o nieśmiertelnej miłości i opętaniu.

[Oryginału nie lubię - nie ukrywam, że Drakula Stokera mnie nie porywa. Ale wariacja na jego temat może - wbrew pozorom - okazać się ciekawym utworem. Plus za okładkę - ma klimat!]

13 września 2013
Maria Antonina. W Wersalu i Petit Trianon
Juliet Grey
Bukowy Las

Paryż, rok 1774. Młodziutka, zaledwie osiemnastoletnia Maria Antonina wstępuje na tron u boku swego męża, równie młodego Ludwika XVI.
Monarchini prezentuje światu olśniewające jedwabne toalety i kunsztowne strzeliste uczesania, ale w głębi jej serca czai się strach o ciągłość dynastii Burbonów i o własną przyszłość.
Od bolesnych początków małżeństwa, przez radość długo wyczekiwanego macierzyństwa, zakazaną miłość do przystojnego Szweda Axela von Fersena po nieszczęsną aferę naszyjnikową — przez cały okres panowania Maria Antonina usiłuje wznieść się ponad dworskie plotki i intrygi. Jednak niebezpieczeństwo, że francuska monarchia może zostać zmieciona raz na zawsze z powierzchni ziemi, czai się tuż za złoconymi bramami Wersalu. Już wkrótce zapuka do nich śmiertelny wróg.

[Miałam przyjemność poznać pierwszy tom serii o Marii Antoninie - recenzja TUTAJ - i nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na kontynuację. Świetny styl, wnikliwa narracja młodej królowej, pięknie opisane realia życia na dworach królewskich. CUDO!]

25 września 2013
Frankenstein  
Mary Shelley
Vesper

Frankenstein to więcej niż powieść, to nowożytny mit. Zrodził się w okolicznościach, które obrosły legendą: w 1816, słynnym „roku bez lata”, u podnóża szwajcarskich Alp, z gotyckiej zabawy poetów romantycznych, którzy umilali sobie deszczowe wieczory wymyślaniem opowieści niesamowitych. Mary Shelley zamknęła w nim swe refleksje o istocie życia, doświadczenie wczesnego macierzyństwa, fascynację i przerażenie potęgą nauki, senne i nie tylko senne koszmary.
Niniejsze wydanie Frankensteina jest wyjątkowe: powieść Mary Shelley po raz pierwszy ukazuje się po polsku w wersji pierwotnej, bez zmian wprowadzonych później przez autorkę. Frankensteinowi po raz pierwszy towarzyszy też całe pokłosie słynnej zabawy literackiej nad Lemanem: nowele Pogrzeb George’a Gordona Byrona i Wampir Johna W. Polidoriego oraz opowiastki niesamowite Percy’ego Shelleya – wszystkie w nowym, wiernym przekładzie. Ozdobą tomu są jedne z najpiękniejszych ilustracji, jakich doczekał się Frankenstein: ekspresjonistyczne drzeworyty amerykańskiego artysty Lynda Warda.
Angielski żeglarz Robert Walton utknął wśród arktycznych lodów. Pewnego dnia do jego statku dociera na saniach wycieńczony rozbitek: szwajcarski przyrodnik Wiktor Frankenstein. Gdy odzyskuje siły, rozpoczyna niesamowitą opowieść o najwspanialszym i najstraszniejszym dziele swego życia: ulepionej w laboratorium ludzkiej istocie, która obróciła się przeciwko niemu…

[Każdy kojarzy ten tytuł - ja niestety powieści Shelley jeszcze nie przeczytałam, ale wersja bez poprawek od autorki brzmi bardzo kusząco - szkoda tylko, że okładka niezbyt ładna...]

25 września 2013
Szukając Alaski  
John Green
Bukowy Las

Porównywany z przełomowym Buszującym w zbożu J.D. Salingera literacki debiut Johna Greena to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcza się na całe życie.
Niezapomniana opowieść o odkrywającym życie Milesie zakochanym w szalonej, zbuntowanej Alasce, dzięki której odnalazł Wielkie Być Może – czyli najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.

John Green jest autorem bestsellerów z listy „New York Timesa”. Debiutował znakomitą powieścią Szukając Alaski, porównywaną z Buszującym w zbożu J. D. Salingera, opublikował następnie kilka powieści, z których ostatnia, Gwiazd naszych wina przyniosła mu ogromną popularność. Otrzymał wiele nagród literackich, m.in.: Printz Medal, Printz Honor i Edgar Award. Mieszka z żoną i dziećmi w Indianapolis.

[Już niedługo będę miała wersję recenzencką w swoich rękach - nie mogę się doczekać! Plus będzie można u mnie także wygrać jeden egzemplarz - konkurs w połowie września, zapraszam!] 

Znaleźliście wśród tych zapowiedzi coś dla siebie?

Na koniec trailer do niecierpliwie wyczekiwanej przeze mnie ekranizacji W pierścieniu ognia. Co za emocje <3

17 sierpnia 2013

"Dziewczyny atomowe" Denise Kiernan

"Poznajcie Celię, Toni, Jane, Kattie, Virginię i wiele innych pięknych, młodych kobiet, które przyjechały z odległych zakątków Ameryki do pracy w mieście, którego nie było na mapach. Nie wolno im było mówić o tym, co robią. Rozpoczęły wyścig z czasem, aby uratować swój kraj.
Zmieniły losy wojny i świata. Na zawsze.
Bestsellerowa książka o zwykłych niezwykłych kobietach."


Celia, podobnie jak wiele innych kobiet jadących z nią w tym samym pociągu, nie wiedziała, dokąd zmierza. Wytyczne były jasne – zaufaj nam, a my zajmiemy się resztą. Wiele młodych, inteligentnych kobiet (a także mężczyzn) zgodziło się wyjechać daleko od domu i bliskich, by podjąć pracę, o której nie miały pojęcia. Na czym będą polegały ich zadania? Dlaczego nakazuje się dyskrecję? I co to znaczy, że Projekt, do którego zostały wezwane, pozwoli zakończyć wojnę? Celia nie wie, że od teraz jej życie ulegnie całkowitej zmianie – a wszystko za sprawą przerażającej broni, która odmieni losy ludzkości. 

Dziewczyny atomowe to książka autorstwa Denise Kiernan. Autorka przez wiele lat ciężko pracowała nad stworzeniem tej powieści – prowadziła badania, przeprowadzała wywiady, jeździła w różne miejsca, by zdobyć każde, nawet niewielkie informacje o Projekcie Manhattan, który pozwolił Amerykanom zakończyć II wojnę światową. Nie jest tajemnicą, o czym tak naprawdę mówi książka Denise – o bombie atomowej. A tym, co najbardziej wyróżnia dzieło Kiernan, jest rzetelność i realizm, z jakim autorka maluje przed czytelnikiem obraz zamkniętej i odciętej od świata społeczności żyjącej na początku lat 40-tych. Społeczności, która tę bombę stworzyła...

Denise Kiernan
Miejscem wydarzeń jest Oak Ridge w stanie Tennessee. To miasto stworzone tylko w jednym celu – dla Projektu. To tu przybędą bohaterki, by wziąć udział w ściśle tajnym zadaniu. Te kobiety nie widziały tak naprawdę, co tworzą i jakie będą konsekwencje ich pracy. I przyznam szczerze, że najtrudniej jest pojąć ogrom odpowiedzialności, jaki spadł na nich w 1945 roku, gdy ujawniono prawdę o Projekcie. Osobiście nie chciałabym komentować słuszności tych działań ani tym bardziej oceniać ludzi, którzy brali w nich udział – historia pokazała nam wystarczająco dużo. Kiedy więc sięgnęłam po Dziewczyny atomowe, po prostu kierowała mną ciekawość: W jaki sposób autorka przedstawiła losy ludzi, którzy przyczynili się do wydarzeń, które w zasadzie już na zawsze odmieniły losy ludzkości? Czy była stronnicza? Czy podejmie dialog z czytelnikiem, zapyta o słuszność działań amerykańskiego rządu? Przyznaję – mocno zaskoczona zresztą – autorka przyjmuje neutralną postawę: nie narzuca nam swoich wniosków, pozwala samemu ocenić sytuację oraz to, czym był Projekt i jakie niósł z sobą konsekwencje.

Nie lubię nauk ścisłych, a więc wtrącenia z zakresu chemii i fizyki oraz wyjaśnienia dotyczące budowy bomby i pracy nad nią były dla mnie po prostu nudne. Dlatego też moja uwaga przede wszystkim skupiła się na opisach życia codziennego. I nie ukrywam, że wiele elementów wydawało mi się zbędnych – momentami opowieść się po prostu dłużyła. Tym, co mnie intrygowało od chwili, gdy sięgnęłam po tę książkę, były uczucia uczestników Projektu po ukazaniu światu prawdziwego przeznaczenia Gadżetu. Niestety tu jestem zawiedziona, gdyż nie byłam w stanie prawdziwie poczuć emocji bohaterów – choć książka nie jest suchym, reporterskim przedstawieniem faktów, to jednak brakuje mi w niej pewnej głębi – czegoś, co pozwoliłoby mi zostać z bohaterami na dłużej, zrozumieć ich podejście do sytuacji i mechanizmy zachowań. Z drugiej strony nie ukrywam, że niektórych z tych kobiet było mi po prostu żal. Ich życie w inwigilowanym i strzeżonym nierzadko do granic absurdu miejscu (opisy tych działań niejednokrotnie mogą nasunąć odbiorcy oczywiste skojarzenia), ich codzienne życie oraz perypetie przeplatające się z zawodowym życiem można uznać za interesujące i dla kogoś, kto o II wojnie światowej wie jedynie z książek i opowieści dziadków, jest to prawdziwa kopalnia informacji.

„To, co tu widzisz, to, co tu robisz, to, co tu słyszysz – wyjeżdżając, zostaw to wszystko tutaj” 

Dziewczyny atomowe to dobrze skonstruowana historia oparta na faktach, ubrana w ładny język i czytelne wyjaśnienia (w tym wprowadzenie od autorki, przypisy, a nawet indeks bohaterów). Lekturę niewątpliwie ubogaca sporo archiwalnych zdjęć z miasta, które nie istniało na żadnej mapie. To ciekawe non-fiction, które przybliża nam kulisy Projektu Manhattan i jednocześnie pokazuje, z jakimi wyrzeczeniami wiązała się praca mająca na celu rychłe zakończenie wojny. Aż w końcu to opowieść o kobietach – teoretycznie płci słabej – które tu swoją pracą i zaangażowaniem pokazały, na jak wiele je stać. Dla fanów rzetelnych reportaży i książek, w których historia gra pierwsze skrzypce – Dziewczyny atomowe będą lekturą idealną. Dla tych jednak, którzy – podobnie jak ja – poza historią szukają w książkach czegoś głębszego, emocjonującego – powieść Kiernan będzie po prostu sporą dawką informacji, które wzbogacą nabytą w latach szkolnych wiedzę. I chyba to tak naprawdę największy plus tej książki. Dlatego daję ocenę dobrą.


Original: The Girls of Atomic City
Wydawca:
Otwarte
Data wydania:
3.07.2013

Ilość stron: 419


Za książkę dziękuję wydawnictwu Otwarte oraz Pani Natalii, dzięki której mogłam poznać historię atomowych dziewczyn :)

I na koniec słów kilka od autorki na temat jej książki + super fotki archiwalne. Polecam!

13 sierpnia 2013

"Waleczna i krucha" Shirlee Busbee

"Waleczna i krucha" to bardzo zręcznie napisana powieść obyczajowa, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji i śmiałych scen erotycznych.

Shirlee Busbee przenosi nas w romantyczne klimaty dawnej Anglii. Miłość, namiętność i zdrada, a także intrygi i oszustwa sprawiają, że książkę tę czyta się z zapartym tchem aż do ostatniej strony. Całość dopełniają dowcipne dialogi oraz zabawne opisy bohaterów i zdarzeń, które świadczą o niecodziennym poczuciu humoru autorki.

SHIRLEE BUSBEE – amerykańska autorka bestsellerowych romansów historycznych oraz współczesnych powieści obyczajowych. Jej utwory wydano dotychczas w nakładzie ponad 9 milionów egzemplarzy. Jest laureatką licznych nagród literackich, m.in. The Romantic Times Reviewers’ Choice Award oraz Affaire de Coeur’s Silver and Bronze Pen Award.
 

Emily Townsend, piękna panna z domu średnio zamożnego sędziego, zmuszona sytuacją finansową rodziny (za którą obwiniać mogła jedynie swego rozrzutnego kuzyna), postanowiła zająć się szmuglerstwem. Dochód z tego procederu miał pozwolić dziewczynie oraz jej stryjecznej babce i macosze uniezależnić się od ich finansowego opiekuna. Pewnej nocy, gdy szajka przemytników miała zadanie do wykonania na wodach kanału La Manche, jeden z rybaków wyłowił z wody półżywego mężczyznę. Jego cudzoziemskie rysy oraz ubiór wskazywały, że może to być ktoś ważny. Wkrótce okazuje się, że w istocie znalezionym człowiekiem jest spadkobierca tytułu wicehrabiego Joslyn. Pytanie tylko, jak ów mężczyzna znalazł się na rozszalałych wodach kanału, nocą i w czasie burzy? Czy ktoś życzył mu śmierci? Barnaby Joslyn niewiele pamięta z wydarzeń poprzedzających wypadek. Nie spodziewa się natomiast, że w gospodzie, gdzie zostanie opatrzony i przywrócony do życia, spotka piękną kobietę, która odmieni jego życie...

Waleczna i krucha to trzecia książka Shirlee Busbee wydana nakładem Bellony, choć w kolejności stanowi piątą część serii Becomes Her. Przyznam, że z niecierpliwością oczekiwałam na ten tytuł. Spodziewałam się – jak w przypadku Uległej i posłusznej oraz Przebiegłej i niewinnej – że lektura książki będzie niezapomnianą przygodą i wzbudzi wiele emocji. Czy tak się stało?

Główną bohaterką jest Emily, krnąbrna panna, nazywana przez wielu Amazonką, która podjęła się niezwykle niebezpiecznego zadania – współpracowała z szajką przemytników, by móc zarobione pieniądze odkładać dla swoich najbliższych. To odważna i silna dziewczyna, choć gdy dochodzi do jej spotkania z Barnaby'm (nieznajomym Amerykaninem), tylko przez chwilę da się wyczuć w niej upór i pewność siebie. Później nagle Emily zaczyna mięknąć – nie wiadomo w sumie, dlaczego. Amerykanin to typ faceta, którego nic nie ruszy – nie dość, że jest szalenie przystojny i elegancki, to jeszcze wyróżnia go inteligencja, spryt oraz pokaźna sumka na koncie. Słowem – ideał.

Niemniej tym, czego mi brakowało w kreacji bohaterów, jest pasja. Zarówno Emily jak i Barnaby byli odrobinę... nudni – kiedy ich drogi miały się przeciąć, liczyłam na wielki wybuch, walkę płci, cokolwiek, co nadałoby tej historii kolorów i sprawiło, że krew w żyłach popłynęłaby szybciej. W pierwszej połowie książki owszem – można gdzieniegdzie doszukać się takich emocji i wciągnąć się w fabułę. Mniej więcej w połowie historii dochodzi do istotnych wydarzeń, które zapierają dech – przyznaję, te fragmenty czytałam z prawdziwym zainteresowaniem. Później jednak, gdy sprawa się wyjaśnia, z fabułą zaczyna się dziać coś niedobrego – akcja się wlecze, poczynania bohaterów można łatwo przewidzieć, więc nie ma tej niewiadomej, na którą liczą czytelnicy. No i gorących scen – czyli charakterystycznego elementu tego rodzaju literatury – mamy tu jak na lekarstwo. A szkoda, bo potencjał w głównych bohaterach był i gdyby ich odpowiednio dopracować, ich pożycie mogłoby być co najmniej inspirujące.

Inny element, który mnie irytował, to język. W porównaniu z poprzednimi częściami, tu mamy wyraźny spadek formy autorki (a może tłumacza). Irytowały mnie częste wahania w dialogach bohaterów i wtrącanie dziwnego "e...e", które zupełnie nie pasowało do niektórych postaci. Kto to widział, by taka osoba, jak Barnaby – teoretycznie facet ze stali – w tak śmieszny sposób przerywał swoją wypowiedź? Podobna sytuacja ma się w przypadku samego narratora, który nie raz podkreślał niepotrzebne rzeczy – przykładowo, że Barnaby jest przystojny, ale „nie w tradycyjnym znaczeniu tego słowa”. I choć autorka starała się w miarę ujednolicić język i odrobinę ucharakteryzować go na mowę z przełomu XVIII i XIX wieku, to jednak dostrzegam pewne nieścisłości i niedociągnięcia. Nie mówiąc już o polskiej okładce książki, na której przedstawiona została kobieta w sukni całkowicie nie z tej epoki!

Ale po minusach czas na plus. A on jest i to nawet spory – klimat. Tego Shirlee nie mogę odmówić – autorka świetnie radzi sobie z realiami, w jakich osadza historię. Choćby wiele rzeczy było niedopracowanych, to i tak można poczuć ducha czasów, w których przyszło żyć Emily. Pojawiają się też typowe dla tamtych czasów konwenanse, plotki, etykieta i wszystko to, co dla fanek romansów historycznych jest intrygujące i przyciągające. Nie ukrywam bowiem, że utwór tego gatunku bez takich elementów nie byłby wiarygodny i pasjonujący – dzięki ograniczeniom, w jakich musiały się poruszać kobiety wiele dziesiątek lat temu (gdzie każde śmiałe spojrzenie czy sekretne spotkanie z wybrankiem uznawane było za upadek kobiety), możemy spodziewać się szalenie pasjonujących przygód, które rozbudzą naszą wyobraźnię.

Podsumowując powiem tak – Waleczna i krucha to najsłabsza część serii od Shirlee Busbee – wiele tej książce brakuje, a dosyć nużący charakter drugiej połowy lektury sprawia, że moja ocena dramatycznie spada. Autorka chciała w swoją opowieść wpleść nie tylko romans, ale i wątek sensacyjno – kryminalny. Widać ten szczególny nacisk na sensacyjność, która ostatecznie popsuła wrażenia z lektury – może dlatego, że łatwo odgadnąć, kto stoi za zamachami na głównego bohatera. Ciężko jest mi jednoznacznie ocenić tę pozycję, gdyż waham się pomiędzy oceną dostateczną a dobrą – niektóre elementy mi się podobały, inne nie. W sumie książkę czyta się szybko i lekko, jest to więc dobra pozycja na leniwe wieczory. Czy polecam Wam tę lekturę? Jeśli szukacie całkowicie niewymagającej opowieści, to owszem. Choć z drugiej strony nie ukrywam, że bardziej polecałabym Uległą i posłuszną – to najlepsza część serii i mistrzostwo w kategorii romans historyczny z elementami sensacyjnymi. Ja osobiście nie ukrywam, że pomimo małego rozczarowania, jakie przysporzyła mi Waleczna, nie rezygnuję z twórczości Shirlee i będę oczekiwała na jej kolejne powieści – wszak każdemu autorowi mogą się zdarzyć słabsze dzieła.


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Bellona :)

Moje recenzje: 
Uległa i posłuszna TUTAJ
Przebiegła i niewinna TUTAJ

Original: Rapture Becomes Her (Becomes Her Series #5)
Wydawca: Bellona
Data wydania: 28.06.2013
Ilość stron: 456 

Na koniec - uprzedzając pytania - dodam, że każdą z tych książek można czytać oddzielnie :)

09 sierpnia 2013

"Złoty most" Eva Völler

"Współczesna dziewczyna. Przystojny młodzieniec. Pełen przepychu Paryż. Intryga na szczytach władzy. Historia poza czasem. 
Odkąd Anna dołączyła do tajnego grona podróżników w czasie, przygoda goni przygodę. Jednak w samym środku egzaminów maturalnych do dziewczyny docierają straszne wieści – jej ukochany Sebastiano zaginął w Paryżu w czasach kardynała Richelieu. Anna natychmiast udaje się w pełną niebezpieczeństw podróż i rzeczywiście znajduje Sebastiana w Paryżu. Ale to nie koniec problemów, chłopak bowiem jest muszkieterem kardynała i nie ma pojęcia, kim jest Anna. Czy uda się przywrócić mu pamięć?
 Złoty most, kolejny po Magicznej gondoli tom przygód Anny i Sebastiana zabiera czytelników w podróż do siedemnastowiecznego Paryża. Miłość i przygoda, intrygi i romanse przykuwają uwagę i sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem."


Anna jest młoda, zakochana i po prostu szczęśliwa. I nawet to, że jej cudowny chłopak – Sebastiano – mieszka we Włoszech i nie mogą się widywać tak często, jakby chcieli, nie psuje tej idylli. Ani tym bardziej fakt, iż młodzieniec jest podróżnikiem w czasie, który ma chronić historię i w razie potrzeby interweniować, by ją ocalić. Anna wcześniej nie wiedziała, że i ona ma takie zdolności – dopiero podróż do XV-wiecznej Wenecji i przygoda u boku Sebastiano uświadamia jej, że jest jedną z podróżniczek. Teraz jednak na Annę czeka szczególne zadanie – Sebastiano znika w XVII-wiecznej Francji i nikt nie wie, co mu się stało. Anna, zaniepokojona o losy ukochanego, wyrusza do Paryża, by odkryć, że Sebastiano został muszkieterem w służbie kardynała Richelieu... i nie pamięta niczego ze swojego życia w XXI wieku. Czy Anna poradzi sobie z intrygami i knowaniami kardynała, odnajdzie sposób na powrót do domu, a przede wszystkim będzie umiała przywrócić pamięć swojemu chłopakowi?

Złoty most to kontynuacja Magicznej gondoli – serii powieści młodzieżowych autorstwa Evy Völler, gdzie motywem przewodnim są podróże w czasie i walka o bezpieczeństwo historii. Po lekturze Magicznej gondoli byłam oczarowana pomysłem autorki oraz bohaterami, których wykreowała na potrzeby swojego dzieła. Sięgając po Złoty most miałam nadzieję, że i tym razem Eva wciągnie mnie w niesamowitą przygodę u boku Anny i Sebastiano. Poza tym nie ukrywam – stęskniłam się za tajemniczym chłopakiem, który w Magicznej gondoli rozkochał w sobie nie tylko Annę… I wiecie co? Nie zawiodłam się!

„Podświadomość jest wielką siłą” 

Tym, co najbardziej rzuca się w oczy przy lekturze powieści Evy, jest dynamiczna akcja. W Złotym moście nie ma nawet chwili odpoczynku – razem z Anną zostajemy wciągnięci w przeszłość, by znaleźć się w samym centrum intryg i rozgrywek politycznych XVII-wiecznej Francji. Udajemy się w pogoń za Sebastianem, a jednocześnie próbujemy zrozumieć, dlaczego to właśnie tu Anna i jej chłopak musieli się znaleźć i jakie zadanie zostało im przydzielone. Aż wreszcie – dlaczego Sebastiano stracił pamięć i czy Annie uda się go uratować – w każdym znaczeniu tego słowa. Pogonie, potyczki, piękne bale, cudowne stroje, zdrady, niebezpieczeństwo, intrygi, namiętności – wszystko to składa się w tworzącą zapierającą dech w piersi przygodę. W dodatku w podróż wyruszamy u boku nie kogo innego, jak Anny – charakternej, niesamowicie interesującej bohaterki, której nie sposób nie polubić. I chyba właśnie owa sympatia do tej dziewczyny sprawiła, że tak mocno wczułam się w tę historię. 

Bo właśnie na emocjach opiera się ta opowieść. Anna wyrusza do przeszłości, targana niepokojem o Sebastiano. Gdy go spotyka – czuje ulgę, która już za chwilę zamieni się w niedowierzanie i strach – on jej nie pamięta! Każde kolejne działania Anny będą miały jeden kierunek – zbliżyć się do młodzieńca i pomóc mu odzyskać pamięć. Nie ukrywam, że towarzysząc Annie w tych próbach sama niezwykle silnie wczułam się w sytuację. To było niesamowite! Nagle zaczęłam się zastanawiać, jak bym postąpiła, gdyby to moja ukochana osoba nagle zupełnie o mnie zapomniała – jakbym nigdy nie istniała. Czy miałabym w sobie tyle siły i uporu, co Anna? Kreacja tej bohaterki jest naprawdę niezwykła i choć byłam Anną zachwycona już przy lekturze tomu pierwszego, to tutaj mój zachwyt pogłębił się jeszcze bardziej. 

Złoty most ma jeszcze jedną istotną cechę, która wyróżnia to dzieło na tle innych powieści o podróżach w czasie – klimat. Autorce wyśmienicie udało się oddać atmosferę i charakter czasów, w których znajdują się bohaterowie, a dodatkowe odniesienia do powieści Trzej muszkieterowie tylko wzmagają te odczucia (choć nie ukrywam, że pewne elementy rzekomo mające swoje źródło w historii są nieco naciągane). Minusem natomiast może być fakt, iż autorka nie zadbała o odpowiednie zmodyfikowanie dialogów i języka do starodawnej mowy – gdyby udało jej się wpleść jeszcze ten element, cała historia nabrałaby należnego prawdopodobieństwa i realizmu. Mamy natomiast lekki, młodzieżowy styl i dużo potocznego słownictwa. Mimo to nie ukrywam, że naprawdę udało mi się przenieść wyobraźnią do XVII-wiecznego Paryża i przeżyć tam niezwykłą przygodę. 

Złoty most to powieść dla każdego – intrygująca, zabawna, tajemnicza, pełna zagadek i emocji. To książka, przy której czas płynie niezwykle szybko i przyjemnie – dzięki świetnej narracji głównej bohaterki możemy wziąć udział w niesamowitej przygodzie i wyruszyć w oszałamiającą podróż w czasie. Dla mnie Złoty most to jedna z lepszych powieści o podróżnikach w czasie i jednocześnie jedna z tych książek, do których będę wracała z przyjemnością. Daję ocenę 5/6 i polecam tę lekturę nie tylko fankom autorki i tym, którzy mieli okazję przeczytać Magiczną gondolę, ale także każdemu, kto lubi charakterne bohaterki oraz tajemniczych przystojniaków, komu marzy się wielka przygoda i liczy na niesamowite emocje. To wszystko otrzymacie, sięgając po dzieło Evy Völler. Szczerze polecam!


Za możliwość zobaczenia XVII-wiecznego Paryża dziękuję wydawnictwu Egmont :)

Moja recenzja Magicznej gondoli TUTAJ.

Original: Zeitenzauber - Die goldene Brücke
Wydawca: Literancki Egmo
Seria: Poza Czasem
Data wydania: 12.06.2013
Ilość stron: 439

02 sierpnia 2013

Letni stosik książkowy!

Czas na kolejny stosik książkowy - tym razem nabytki letnie, wszystkie cudeńka zdobyte w lipcu :) 
A wśród nich...

1. Miłość w czasach zarazy - zakup w mega promocji w księgarni Świat Książki.

2. Ścieżka słońca - uwielbiam powieści Lisy Kleypas, więc najnowsze jej dzieło musiałam mieć... i miałam już w dniu premiery :D

3. Książki Judith McNaught po prostu MUSZĘ mieć - jestem totalnie zakochana w dziełach tej autorki. Dlatego też gdy na allegro dostrzegłam Królestwo marzeń (recenzja TU), nie wahałam się przed zakupem, choć cena była horrendalnie wysoka. No ale trudno - przynajmniej ta perełeczka jest już moja na zawsze <3

4. O Sorry słyszałam (i czytałam) wiele pozytywnych opinii, zatem gdy nadarzyła się okazja, by kupić w promocji za 50% ceny, musiałam się skusić :)

5. Złoty most dostałam do zrecenzowania od wyd. Egmont - właśnie jestem w trakcie lektury. Powiem tak: jest nieźle, ale więcej już niedługo w mojej recenzji :)

6. i 7. Podwieczność (recenzja TU) oraz Cień i Kość (recenzja TU) to moje nabytki otrzymane w zamian za przedpremierowe recenzje dla wyd. Papierowy Księżyc.

8. Dziewczyny Atomowe dostałam do zrecenzowania od wyd. Otwartego. Moja opinia pojawi się na blogu w drugiej połowie sierpnia. 

Na koniec utwór z przecudownej ścieżki dźwiękowej - film co prawda nie powalił mnie na kolana, ale muzyka... ach! <3 Polecam :)