09 stycznia 2014

"Na krawędzi nigdy" J.A. Redmerski

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

„Pewnego dnia Camryn Benett porzuca swoje dotychczasowe życie i wsiada w pierwszy lepszy autobus. Rusza w nieznane, zabiera ze sobą jedynie pieniądze i telefon. Na trasie spotyka tajemniczego Andrew Parrisha. Mężczyzna jest przystojny, zagadkowy i zachowuje się tak, jakby wczoraj i jutro nie istniały. Razem przemierzają gorącą i dziką Amerykę. Dzięki Andrew Camryn odkrywa, czym jest miłość i gorąca namiętność. Te kilkanaście dni, które spędzają razem, zmienia ich bezpowrotnie. Jednak Andrew ma tajemnicę, jedną z najgorszych. Przyjdzie czas, w którym Camryn dowie się, co ukrywa jej ukochany. Czy prawda złączy ich na wieki, czy bezpowrotnie rozdzieli? Finał tej historii wyciśnie łzy z niejednego oka.

To powieść drogi, książka o miłości, namiętności, życiu chwilą i w zgodzie ze sobą. Historia Andrew i Camryn otwiera nam oczy na to, jak ważne jest podążanie za swoimi pragnieniami i jak intensywne, namiętne, kolorowe, ale także pełne bólu bywa życie.”


Niektóre polskie premiery zagranicznych książek poprzedza cała masa pozytywnych komentarzy. To one wzbudzają zainteresowanie i sprawiają, że czekamy na ukazanie się danego tytułu z nieskrywaną niecierpliwością, pewni tego, że lektura będzie świetna – w końcu wszyscy ją zachwalają. Nie ukrywam, że i ja dałam się ponieść tej fali pozytywnego oczekiwania na powieść Jessici Redmerski. Czy lektura Na krawędzi nigdy rzeczywiście okazała się tak dobra, jak obiecywały komentarze czytelników?

Powieść Redmerski to nieustanna podróż – Camryn poznajemy w momencie, gdy w jej życiu pojawiają się trudne chwile i dziewczyna spontanicznie pragnie coś zmienić. Kupuje więc bilet autobusowy i udaje się w daleką podróż – byle przed siebie, byle jak najdalej od domu, przyjaciółki i zawiedzionych nadziei. Po drodze jednak coś się wydarza – Camryn spotyka przystojnego i czarująco irytującego faceta, z którym już wkrótce się zaprzyjaźnia. W końcu postanawiają podróżować razem, ale nie wiedzą, że ta decyzja odmieni całe ich życie. 

Narracja została przedstawiona z punktów widzenia dwójki głównych bohaterów  – Camryn i Andrew. Dzięki temu lepiej możemy zrozumieć wzajemne relacje pomiędzy nimi i nierzadko dostrzec to, czego nie widzą bohaterowie. Ich opowieść jest płynna, lekka, napisana stosunkowo prostym językiem. Niemniej tym, co uderzyło mnie wyjątkowo mocno, był rozdźwięk pomiędzy delikatną narracją Camryn, a pojawieniem się (za sprawą Andrew w sumie) słownictwa wybitnie wulgarnego, które burzyło klimat opowieści. Rozumiem zamysł autorki, która chciała pokazać przemianę bohaterów, zaznaczyć proces poszukiwania własnego ja, życia chwilą, walki o swoją wolność i niezależność, moment buntu i „wyzwolenia”. Niestety polskie tłumaczenie pewnych zwrotów całkowicie rozbiło formę opowieści – czułam się momentami po prostu zniesmaczona.

Nie ukrywam też, że pierwsze 300 stron tekstu nudziło mnie i momentami zastanawiałam się, czy w ogóle chcę dokończyć tę lekturę. Ale pamiętając o wielu pozytywnych opiniach, brnęłam dalej, wciąż mając nadzieję, że może jednak coś mi się w tej książce spodoba. Później poczułam wyraźne zainteresowanie, historia zaczęła mnie ciekawić, aż w końcu ostatnie 60 stron tekstu okazało się fenomenalne, ba! nawet uroniłam kilka łez. Kiedy jednak patrzę na ten utwór jako całość, zastanawiam się nad jednym: Dlaczego ta opowieść nie wywołała we mnie większych emocji? I tu wracam do zadanego wcześniej pytania – czy to wina polskiego tłumaczenia? Czasem zdarza się, że przekład odbiera oryginałowi specyficzny klimat. 

Na krawędzi nigdy to dla mnie trochę książka – zagadka: z jednej strony widzę w niej ciekawą historię miłosną z zaskakującym finałem, z drugiej to wciąż lektura, przy której się porządnie wynudziłam i która nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak oczekiwałam. A jednak za piękne zakończenie i kilka chwil wzruszeń pod sam koniec historii chętnie dam tej opowieści ocenę 4/6, choć nie ukrywam, że z poznania kontynuacji (The Edge of Always) zrezygnuję. Niemniej polecam ten tytuł osobom, które lubią historie o poszukiwaniu własnego ja i o miłości, która potrafi odmienić całe życie.

Original: The Edge of Never
Wydawca: Filia
Premiera: 22.01.2014
Ilość stron: 480

Za możliwość przedpremierowej podróży u boku Camryn i Andrew 
dziękuję wydawnictwu Filia!

I piosenka, która nieprzypadkowo towarzyszyła mi podczas lektury :)

22 komentarze:

  1. Z chęcią się z tą pozycją zaznajomię. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, brzmi bardzo fajnie, fabuła mi się podoba, mam ochotę na takie książki. Teraz niestety nie mam czasu, by po nią sięgać, ale uczynię to pewnie za jakiś czas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, już nie mogę się doczekać lektury :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja sobie takiej ochoty narobiłam na tę pozycję. Ale widzę, że nie jest aż tak dobra, by specjalnie ją kupować. Jak pojawi się w bibliotece to na pewno przeczytam. Ale szkoda, że przez większą część książki się wynudziłaś, nie tak miało być.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o tej książce wcześniej i przyznam, że niespecjalnie mnie zainteresowała. Może dlatego że nie przepadam za powieściami czy filmami drogi. No i to, że się wynudziłaś też nie wpływa zachęcająco. Na razie sobie odpuszczę tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja sobie chyba odpuszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta monotonia o której piszesz mnie niestety nie zachęca. Raczej nie skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  8. tak więc po twojej opinii widzę, że nie ma co się śpieszyć do książki, ba nawet nie będzie wielkiej straty, gdy się jej nie pozna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również należę do grona osób czekających na tą pozycję, bo naczytałam się pozytywnych opinii więc trochę mnie smuci fakt, że tak się wynudziłaś... Nie będę jej jednak od razu skreślać, dam sobie trochę czasu na przemyślenie i zobaczymy czy nadal będę miała ochotę ją przeczytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam odmienne od ciebie zdanie, ale wiem, że nie każdy się w tej powieści zakochał - wystarczy zajrzeć na Goodreads :) Sama teraz przejechałam się na mającym bardzo wysoką ocenę na GR ,,Arsenie".
    Zwróciłaś uwagę na coś, o czym ja sama od dłuższego czasu myślałam - podczytując książki z tak zwanego gatunku ,,New Adult", zauważyłam, że wulgaryzmy (czyli w większości f*ck i f*cking) są używane do podkreślenia jak wielki uczuciem darzą się postacie. Normalnie masakra, jeszcze nie spotkałam się z takim natężeniem wulgaryzmów, odkąd New Adult zrobiło się popularne o.0 Przy niektórych fragmentach ,,Na krawędzi nigdy" wydaje się być pensjonarką xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angielskie "fuck" i tak brzmi lepiej niż polski odpowiednik, ale z drugiej strony w zbyt dużych ilościach każdy wulgaryzm szpeci książkę bez względu na to, w jakim jest języku.

      Usuń
  11. Powieść wydaje się być ciekawa i mimo tego, że większa część książki nie jest dobra, chcę ją przeczytać dla samego zakończenia, skoro jest takie zaskakujące :)

    OdpowiedzUsuń
  12. okładka jest fajna i przyciąga, ale tak myślałam, że będą różne opinie :) ja osobiście nie czytałam, ale jak mi wpadnie w ręce :) to czemu nie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. A ja skończyłam niedawno ją czytać i w trakcie lektury nie odczułam znużenia. Ba! Ja nawet w pewnym momencie się zastanawiałam, czy aby nie przeskoczyłam o kilka stron do przodu, bo nawet nie zauważyłam, kiedy dobrnęłam do mety.
    Co do tłumaczenia to faktycznie momentami czułam, że nieco kuleje. Ale kulminacyjny punkt historii w moim przypadku przyćmił wszystkie niedoskonałości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście finał jest ok, ale wychodzę z założenia, że aby coś pochwalić, muszę spojrzeć na dzieło jako całość. Tutaj całość Na krawędzi nigdy wypada słabo, ale gdyby podzielić utwór na kilka części, ostatnie strony rzeczywiście zasługują na najwyższą ocenę.

      Usuń
  14. Historia niesamowicie mnie zainteresowała! Koniecznie muszę przeczytać i mam nadzieję, że spodoba mi się więcej niż ostatnie 60 stron.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mimo wszystko jestem strasznie ciekawa. Teraz chyba nawet jeszcze bardziej :P (Wiem, dziwna jestem :P)

    OdpowiedzUsuń
  16. Po takie książki nie sięgam, więc i ta mnie nie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam tę książkę w oryginale, a Ty chyba skłoniłaś mnie do przeczytania tłumaczenia. Nie przypominam sobie sytuacji, o których piszesz, niby były wulgaryzmy, ale fajnie wtapiały się w treść. Absolutnie, nic mi nie zgrzytało. Ja książkę przeczytałam w dwa dni, bardzo emocjonalnie do niej podeszłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerknęłam do angielskiej wersji - w oryginale nie rzucało się to tak w oczy, momentami nadawało pewnej pikanterii. Po polsku jest wulgarnie i niesmacznie.

      Usuń
  18. Opinie na jej temat są dość różne więc chętnie wyrobiłabym sobie własną, choć akurat ta książka nie będzie moim najwyższym priorytetem...

    OdpowiedzUsuń
  19. Chętnie bym przeczytała tę książkę ;> I uwielbiam tę piosenkę :3

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)