04 lutego 2014

"Jedenaście godzin" Paullina Simons

„Historia, od której nie sposób się oderwać. Początek serii sprzedanej w blisko milionie egzemplarzy.

Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży opuszcza centrum handlowe w upalny dzień. Życie upływa jej na zakupach, dbaniu o rodzinę: ukochanego męża Richa oraz dwie córeczki, i oczekiwaniu narodzin trzeciego dziecka. Nagle zostaje ono brutalnie zakłócone przez zdesperowanego młodego człowieka, który porywa Didi. Jakie są jego motywy?
Rozpoczyna się morderczy wyścig z czasem, z udziałem policji, FBI i zrozpaczonego Richa. W ciągu kolejnych jedenastu godzin Didi dociera do granic ludzkiej wytrzymałości, mierząc się z koszmarnym przeznaczeniem.


W Jedenastu godzinach Simons stworzyła nowy gatunek thrillera, który prowadzi czytelnika do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy.”


Swoją sławę Paullina Simons, amerykańska pisarka rosyjskiego pochodzenia, zawdzięcza trylogii o Tatianie i Aleksandrze (Miedziany Jeździec jest pierwszą częścią tej historii). Nie miałam jeszcze okazji sięgnąć po tę serię, ale kiedy zdarzyła się okazja, by poznać inne dzieło autorki, nie zawahałam się! Jedenaście godzin miało być wciągającym, trzymającym w napięciu thrillerem, sprzedanym w tysiącach egzemplarzy na całym świecie. Jak więc mogłam się nie skusić po takiej rekomendacji?

Jedenaście godzin to historia ciężarnej Didi, która w dziewiątym miesiącu ciąży, tuż przed porodem, wybiera się do centrum handlowego na zakupy. To tam spotyka tajemniczego, młodego mężczyznę, który – choć wydaje się być miły – wzbudza w kobiecie niepokój. I słusznie, bowiem chwilę później Didi zostaje porwana przez nieznajomego i nie ma pojęcia, jakie są jego motywy. Czy porwał ją dla okupu? Czy ma zamiar ją zamordować? Tymczasem mąż Didi, Rich, czeka na swoją żonę w umówionym miejscu – mieli razem zjeść lunch. Kiedy jednak kobieta nie zjawia się w restauracji, Rich zaczyna się martwić. Wkrótce odkryje, że jego żona jest w niebezpieczeństwie, do akcji wkroczy nawet FBI. Czy uda im się odzyskać ciężarną kobietę całą i zdrową?

Nie ukrywam – miałam wobec powieści Simons naprawdę ogromne oczekiwania. Pomysł na fabułę wydał mi się doskonały dla skonstruowania mocnego, trzymającego w napięciu thrillera. W dodatku motywy porywacza – choć na początku nieznane – zaskakują i sprawiają, że w kulminacyjnym momencie powieści włos się jeży na głowie czytelnika. Tak, ostatnie sceny są rewelacyjne! Byłam naprawdę przerażona tym, co spotkało Didi! A jednak… emocje opadają, gdy spoglądam na tę powieść jako całość, a przede wszystkim, gdy patrzę na bohaterów.

Kreacja bohaterów to zarówno zaleta jak i wada tej książki. Nie da się ukryć, że każda z postaci została skonstruowana bardzo realistycznie i przekonująco. Kreacja porywacza mnie totalnie zaskoczyła i zachwyciła – autorka stworzyła obraz człowieka, którego zdrowie psychiczne pozostawia wiele do życzenia. O głównej bohaterce nie mogę jednak powiedzieć nic więcej ponad to, że jest wyjątkowo irytującą i głupią osobą. W Didi ścierają się dwie osobowości – z jednej strony to kobieta straszliwie bogobojna, która przez cały czas modli się do Boga i prosi go o pomoc (co było naprawdę męczące!), a z drugiej strony to próżna baba, której największą radością jest wydawanie zarobionych przez męża pieniędzy (zauważmy, że na kilka dni przed porodem ciężarna Didi biegnie w skwarze do centrum handlowego, by zrobić gigantyczne zakupy!). Dlatego przyznaję, że ta postać bardziej mnie irytowała, niż wzbudzała współczucie i litość. Dopiero ostatnie sceny powieści troszkę zmieniły moje nastawienie to tej postaci. Ale tylko troszkę.

Plusem natomiast jest podział powieści na dwie narracje i dwie perspektywy – z jednej strony towarzyszymy Didi, która musi zmierzyć się z trudną sytuacją, z drugiej widzimy Richa, który razem z policją i FBI ściga porywacza. Dzięki temu zabiegowi możemy symultanicznie obserwować rozwój wydarzeń. Warto podkreślić, iż wszystko dzieje się w zaledwie jedenaście godzin – jedenaście najgorszych godzin w życiu Didi.

Podsumowując ujmę to tak: o Jedenastu godzinach Paulliny Simons mogę powiedzieć, że to całkiem znośny thriller psychologiczny, który swoją największą siłę zawdzięcza mocnemu zakończeniu i dobrej kreacji postaci porywacza. Myślę, że ta powieść będzie dobrą lekturą dla osób, które lubują się w podobnej literaturze, a jednocześnie nie są wymagający wobec osobowości bohaterów. Jedenaście godzin w sumie oceniam całkiem dobrze – finał historii stanowczo podnosi wartość dzieła, a tym samym ratuje je w moich oczach. Dlatego książkę oceniam na 4/6. 

Original: Eleven Hours
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 6.11.2013

Ilość stron: 302
Wznowienie wydania z 2000 roku (wydanie Prószyński i S-ka)
 
 Za książkę dziękuję Patrykowi i wydawnictwu Świat Książki!

9 komentarzy:

  1. Czemu nie. Thrillery to gatunek literacki, który coraz częściej czytam, więc może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio mam szczęście czytać thrillery i to nawet całkiem niezłe. Jak będzie okazja, to z pewnością przeczytam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc sama fabuła zupełnie mnie do siebie nie przekonuje. Wydaje mi się, że to historia, jakich wiele. Ale, jeśli efekt nie jest wcale taki zły, może warto byłoby dać tej książce szansę. Uwielbiam thrillery psychologiczne, chociaż płytko stworzone postacie mogłyby mnie drażnić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytam, bo podobała mi się Trylogia Jeźdźca Miedzianego, a fabuła zapowiada się naprawdę intrygująco. Ale jestem przygotowana na to, że rewelacji nie będzie. Dużo osób w recenzjach wytyka pewne braki, które sprawiają, że "Jedenaście godzin" nie jest powieścią tak dobrą, jaką mogłaby być.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na książkę się raczej nie skuszę, ale zobaczyłam, że zmieniłaś opis swojego profilu. I wiesz co? Jesteśmy bardzo do siebie podobne: także jestem fanką Cesara Milana i także walczę o prawa zwierza. Powiedz jeszcze, że jesteś wegetarianką, a zacznę myśleć, że moja mama urodziła dziecko, o którym nic nie wiem. ;) Jedyna różnica to taka, że ja pójdę za swoim powołaniem (które mam nadzieję, mam) i będę studiować weterynarię, o czym marzyłam, odkąd zaczęłam mówić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam wegetarianką :P Ale później problemy ze zdrowiem zmusiły mnie do powrotu do mięsa. Niemniej podziwiam ludzi, którzy mogą i chcą rezygnować z mięsa ze względów ideologicznych :)
      Widzę,że rzeczywiście mamy wiele wspólnego - zdradzę Ci nawet, że nazwiska mamy całkiem podobne :P
      W Polsce chyba dobrych uczelni weterynaryjnych nie ma, z resztą u nas do tego zawodu podchodzi się po macoszemu, większość instytucji zajmujących się zdrowiem i prawami zwierząt tak naprawdę najmniej dba właśnie o zwierzęta. Ale trzymam kciuki, by Tobie się udało i abyś pomagała naszym czworonożnym braciom :D

      Usuń
  6. Nie znoszę takich bohaterek i wydaje mi się, że przez znaczną część lektury miałabym ochotę udusić ją gołymi rękami, więc raczej spasuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiadała się ciekawa książka ale po twojej rekomendacji chyba po nią jednak nie sięgnę :-)
    Pozdrawiam i zapraszam http://mbzapisanekartki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Główna bohaterka doprowadziłaby mnie chyba do szału. Nie cierpię takiej hipokryzji.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)