07 maja 2014

"Książę" Gaelen Foley

„Książę Hawkscliffe zrobi wszystko, by odkryć tajemnicę śmierci ukochanej i ukarać mordercę. Nawet jeśli będzie musiał zhańbić swoje dobre imię, wikłając się w skandaliczny romans z królową londyńskich kurtyzan - pożądaną i niedostępną Belindą. Nie wie jednak, że ma ona swój własny cel...”


Belinda Hamilton powoli traci wszystko – pracę, dom, a także ukochanego ojca, który niespodziewanie trafia do więzienia. Piękna dziewczyna jest jednak zbyt dumna, by prosić o pomoc – postanawia sama zarobić na życie i kaucję, za którą będzie mogła uwolnić swojego tatę. Jednak późniejsze wydarzenia zmieniają dziewczynę, wywracając jej świat do góry nogami. Aby się ratować, będzie musiała podjąć dramatyczną decyzję. Tymczasem książę Robert Hawkscliffe poszukuje mordercy swojej ukochanej. Nie wie, że już wkrótce jego los splecie się z losem panny Hamilton. Oboje rozpoczną grę, której finału zupełnie się nie spodziewają…

źródło
Książę to pierwsza część serii Knight Miscellany autorstwa Gaelen Foley i jednocześnie moje pierwsze spotkanie z twórczością tej amerykańskiej autorki romansów historycznych. Po powieść sięgnęłam dzięki rekomendacji Lady Lukrecji i przyznaję, że nie żałuję tej decyzji – choć historia napisana przez Foley nie jest idealna, to jednak spędziłam przy niej kilka przyjemnych godzin.

Narrator wszechwiedzący przedstawia nam historię z kilku punktów widzenia – nie tylko głównego bohatera, tytułowego księcia, ale także z perspektywy Belindy oraz postaci pobocznych. Znając ich myśli i motywy działania, łatwiej wczuć się w fabułę, choć z drugiej strony dzięki tej wiedzy dość szybko możemy wyrobić sobie zdanie na temat niektórych postaci i jednocześnie łatwiej nam odgadnąć finał historii. Nie przeszkadza to jednak w lekturze – pomimo pewnej przewidywalności i naiwności, powieść czyta się z zainteresowaniem i niemałym rozrzewnieniem. 

Czytając Księcia miałam na początku wrażenie, że trzymam w rękach nową wersję Pięknej i Bestii, co oczywiście bardzo mi się spodobało, gdyż lubię tę disnejowską bajkę. Później jednak, im bardziej zagłębiałam się w lekturę, odkryłam coś o wiele ciekawszego – opowieść o Robercie i Belindzie to jakby dziewiętnastowieczna wersja Pretty Woman – romantyczna, pełna zakazanego uczucia opowieść o ludziach z różnych światów, którzy ze względu na dzielące ich różnice, nie powinni być razem. Myślę, że to skojarzenie z filmem nie odbiera książce uroku, wręcz przeciwnie – działa na jej korzyść. Nawet nie zauważyłam, kiedy lektura pochłonęła mnie całkowicie, a ja z niecierpliwością oczekiwałam na finał. Dlatego Księcia szczerze polecam tym czytelniczkom, które lubią porządne romanse historyczne, ja zaś z czystym sumieniem wystawiam tej powieści ocenę 4+/6!

Original: The Duke
Wydawca: Amber na zlecenie Amercom SA 
Data wydania: 2013
Ilość stron: 399

***
Na marginesie dodam tylko, że okładka do tej książki w nowym wydaniu Love & Story (tzw. "różowa seria") jest okropna i zapewne niejedną osobę może zrazić do lektury. Dlatego tym bardziej chciałabym podkreślić  nie sugerujcie się okładką! Książka jest naprawdę warta uwagi, ale niestety wydawca nie postarał się o odpowiednią oprawę. W takich chwilach jestem zmuszona przyznać, że nawet amberowska okładka z porcelanowymi figurkami (powyżej) jest lepsza! ;)

Jeszcze raz serdecznie dziękuję Lady Lukrecji za polecenie mi tej książki! <3

9 komentarzy:

  1. Kiedyś byłoby dla mnie nie do pomyślenia, żeby czytać romanse historyczne, a teraz proszę - uwielbiam je. Ten tytuł ciekawie się zapowiada. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. XIX wieczna wersja Pretty Women, to może być ciekawe. Jestem zaintrygowana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęciłaś mnie tym porownaniem do Pięknej i Bestii i Pretty Woman, dlatego będę mieć tę książkę na oku. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta historia porwała mnie już od pierwszej strony, a skojarzenie z "Pretty Woman" nasunęło się mimowolnie podczas sceny w której Robert zabiera Belindę na zakupy - własny powozik, koniki, wizyta u krawcowej... Skąd my to znamy, czyżby jeden z najfajniejszych momentów w "Pretty Woman"?:)

    W zasadzie powieści Gaelen Foley są naiwne i nierealne, ale człowiek czasem potrzebuje takiej odskoczni od codziennych problemów. Gaelen i jej książki poznałam właśnie przykrych okolicznościach (i nie, nie było to złamane serce :P). To rodzina Knightów pozwoliła mi przetrwać trudne chwile i została w moim sercu do dzisiaj. :) Polecam wszystkim te książki, szczególnie trzy pierwsze części. :) A Tobie Kochana Tirindeth muszę podziękować za to, że przekonałaś mnie do Lisy Kleypas. I pomyśleć, że do tej pory nie znałabym jednego z swoich ukochanych romansów i Harry'ego Rutledge. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że spodobały Ci się książki Lisy - jestem przeszczęśliwa :D Ja także Ci dziękuję za polecenie powieści pani Foley - wiem, że są całkowicie nierealne, ale które romanse są? Właśnie na tym polega ich magia :)

      Usuń
  5. Dawno nie czytałam tego gatunku literatury, z chęcią sięgnę bo widzę, że jest zupełnie niezobowiązująca a zarazem pozytywnie odpręża :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie i recenzją i oceną. Z książką miałam wiele spotkań, bo widuję ją na półce w bibliotece i właśnie, przez okropną okładkę omijałam ja szerokim łukiem, ale przy kolejnej wizycie na pewno to zmienię ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapowiada się interesująco - nie słyszałam wczesniej o tej książce. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaintrygowałaś mnie i to bardzo. Poszukam tej książki w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)