26 lutego 2015

"My" David Nicholls

Czy jedne wakacje - choćby były podróżą życia - mogą naprawić to, co się psuło przez długie lata?

Miliony czytelników pokochały Davida Nichollsa za charakterystyczny angielski humor i wdzięk powieści "Jeden dzień". Teraz mogą się cieszyć długo oczekiwaną tragikomiczną powieścią "My".

Książka nominowana do Nagrody Bookera 2014.

Douglas Petersen dostrzega, że jego żona poszukuje nowej drogi życia, a wydawało mu się, że będą szukali tej drogi we dwoje. Tym bardziej, że ich syn wkrótce opuści rodzinny dom i wyjedzie na studia. Kiedy więc Connie oświadcza, że i ona wkrótce się wyprowadzi, Douglas postanawia zamienić ostatnie rodzinne wakacje w podróż życia. Ma nadzieję, że czas spędzony razem pozwoli jemu i Connie znów się zbliżyć; sprawi, że żona pokocha go na nowo, a syn odzyska do niego szacunek. Bukuje więc hotele, kupuje bilety i wszystko starannie planuje. Czy coś może pójść nie tak? Okazuje się, że bardzo wiele...


Douglas i Connie są ze sobą od ponad dwudziestu lat. Pewnej nocy kobieta nagle oznajmia mężowi, że po wyjeździe ich syna na studia, ona także ma zamiar się wyprowadzić. Ich małżeństwo staje pod wielkim znakiem zapytania. Douglas próbuje zrozumieć decyzję żony oraz to, że Connie pomimo planu odejścia, nadal chce wyjechać z nim i synem na wakacje – ostatnie wakacje w ich wspólnym życiu. Mężczyzna początkowo nie jest przekonany do tych planów, lecz już wkrótce zaczyna rozumieć, że wspólna podróż po Europie daje mu niepowtarzalną szansę na ponowne zdobycie kobiety, którą kocha i dziecka, które przestało mieć do niego jakikolwiek szacunek. Czy Douglasowi uda się odzyskać rodzinę?

źródło
Davida Nichollsa poznałam dzięki przepięknej powieści jego autorstwa pt. Jeden dzień. Pamiętając o tym, jak wiele emocji wywołała we mnie ta książka, bez wahania postanowiłam sięgać po nowe dzieło angielskiego pisarza. My promowane jest jako tragikomiczna, poruszająca lektura o tym, czym jest małżeństwo. 

Historia została poprowadzona w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia głównego bohatera – Douglasa. Snuta przez niego opowieść pozwala na lepsze poznanie mężczyzny, na wejście w jego umysł i zrozumienie podejmowanych przez niego decyzji. Daje to również pełny obraz jego uczuć do żony, bowiem tym, co zachwyca w powieści Nichollsa jest fakt, że pokazuje ona miłość oczami mężczyzny. Douglas z niezwykłą skrupulatnością maluje przed czytelnikiem wizerunek swojej rodziny, z nierzadko wręcz nieprawdopodobną wnikliwością obserwując i mówiąc o nich. 

Nicholls zachwyca jeszcze czymś – świetną kreacją bohaterów. Zarówno Douglas, jak i Connie to doskonale skonstruowane postaci – indywidualiści, których nie sposób nie polubić, choć nie zawsze zgadzałam się z ich zachowaniem i podejmowanymi decyzjami.

Przyznam szczerze, że trudno mi jednoznacznie ocenić powieść My. Z jednej strony doceniam jej wartość literacką – dojrzałość narracji, wnikliwą obserwację życia, przemyślaną fabułę i ciekawych bohaterów. Z drugiej zaś mam wrażenie, że ta książka zabrała mi coś cennego. Historia Douglasa odziera ze złudzeń – pokazuje, że czasem możemy przegapić coś naprawdę ważnego. Sakramentalne „tak” nie jest bowiem gwarancją, iż wszystko we wspólnym życiu z ukochaną osobą będzie zawsze idealne. Podkreśla, że – pomimo upływu lat w związku – musimy zabiegać o osobę, którą kochamy. Zakończenie mnie zaskoczyło, nawet odrobinę wytrąciło z równowagi, ale – gdy już ochłonęłam – okazało się całkowicie słuszne. I zmusiło mnie do refleksji. My jest słodko-gorzką opowieścią o miłości, która nie zawsze będzie idealna. Przedstawia nieco inne oblicze miłości od tego, z którym spotykamy się zazwyczaj w literaturze, a nawet filmie. Myślę więc, że najnowsza powieść Nichollsa powinna przypaść do gustu nieco bardziej wymagającemu odbiorcy. Daję cztery z plusem.

Original: Us
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 4.02.2015
Ilość stron: 480
Ocena: 4+/6

Za lekturę dziękuję wydawnictwu Świat Książki :)

Książka bierze udział w wyzwaniu:
Książkowe wyzwanie 2015 – punkt Wydana w 2015

23 lutego 2015

Nowa oprawa bloga :)

Kochani! Mój blog otrzymał nową oprawę! Nie ukrywam, że jestem z niej szalenie dumna, bo jest dokładnie taka, o jakiej marzyłam :D A autorką tych pięknych zmian jest niezastąpiona, cudowna Dzosefinn <3 Dziękuję! Co więcej – Dzosefinn także ma nowy wygląd bloga, zatem zapraszam Was do odwiedzenia jej strony – na jej szablon po prostu nie mogę się napatrzeć, cudo! :D


Wygląd Tirindeth's Blog zmienił się nie tyko dlatego, że powoli czas żegnać zimę, ale także dlatego, że... za 15 dni mój blog będzie obchodził 4 urodziny! Z tej okazji sprezentowałam mu nową oprawę, a dla Was przygotowałam mega konkurs :D Bądźcie gotowi – będzie się działo! :D

Miłego dnia <3

20 lutego 2015

CYKL: Niezrecenzowane, odcinek 2

Oto drugi wpis w ramach mojego nowego cyklu. „Niezrecenzowane” to przemyślenia na temat książek lub filmów, których nie jestem w stanie zrecenzować w tradycyjny sposób. To luźne notki nie tylko o tych dziełach, na które szkoda strzępić języka (tudzież klawiatury), ale także o dziełach, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że nie umiem napisać na ich temat sensownej, pełnej recenzji. Mam nadzieję, że taka forma dzielenia się wrażeniami z lektury lub seansu filmowego przypadnie Wam do gustu ;) 

Odcinek 2
Księżyc i Słońce 
Vonda Neel McIntyre

"Siedemnastowieczna Francja, rządzona przez Ludwika XIV, władcę o niepohamowanej ambicji. W jego królestwie piękno i bogactwo są kluczem do sukcesu; frywolność rodzi okrucieństwo; nauka i alchemia walczą o prymat! Dworzanie - od Galerii Zwierciadlanej po nędzne poddasze Wersalu - konkurują ze sobą w zadowalaniu Najświętszego Pana, którego żądza chwały nie zna granic. 
Król Słońce wysyła swego przyrodnika na szaleńczą wyprawę w poszukiwaniu źródła nieśmiertelności - rzadko spotykanego, być może nieistniejącego, morskiego potwora. Jezuita Yves de la Croix czyni zadość jego życzeniu. Osobliwe stworzenie o płetwiastych dłoniach, długich włosach i twarzy chimery staje się obiektem groteskowego, lecz intrygującego eksperymentu. Maria Józefina de la Croix także w nim uczestniczy. Jednak wkrótce stanie przed koniecznością dokonania wyboru. Zdecydowawszy, będzie musiała się przeciwstawić wszystkim siłom, dotychczas rządzącym jej światem: królowi, państwu, kościołowi, nawet ukochanemu bratu. Czy starczy młodej kobiecie odwagi, by iść za głosem serca i bronić własnych przekonań?"


źródło
Powieść Vondy McIntyre przeczytałam jakieś czternaście lat temu, czyli w zasadzie niedługo po pojawieniu się tego dzieła na polskim rynku wydawniczym. Pamiętam, że przeglądając książki ustawione na półkach w bibliotece, coś w okładce i opisie Księżyca mnie tak zaintrygowało, że po prostu musiałam go wypożyczyć. I dobrze, bo pomimo upływu lat, wciąż miło wspominam tę lekturę – była tak charakterystyczna, że dosyć szybko i na długo zapadła mi w pamięć. 

O czym jest Księżyc i Słońce? W zasadzie to fantastyka z wątkiem romantycznym i historią w tle. Mamy czasy Ludwika IV, Francję w rozkwicie, intrygi polityczne i… marzenie o nieśmiertelności. Król Słońce, według McIntyre, to postać owładnięta szaleństwem, która za wszelką cenę chce posiąść wiedzę na temat nieśmiertelności. W tym celu rozkazuje jednemu ze swoich ludzi, by schwytał morskiego potwora (forma podobna do syreny lub trytona) i przywiózł go do Francji. Wyprawa się udaje, zostają schwytane dwa osobniki z morskich głębin, w tym jeden martwy. Żywym opiekuje się młoda kobieta, Maria Józefina. Plan wobec morskiego potwora jest oczywisty – zwierzę ma zostać zjedzone, gdyż w ten sposób człowiek może stać się nieśmiertelny. Stworzenie jednak nie ma ochoty skończyć na czyimś talerzu (nawet, jeśli jest to talerz króla Francji). Brzmi to może troszkę groteskowo, ale uwierzcie mi – historia wciąga. Bo choć nie ma tu szalonej akcji, a bohaterka powieści jest odrobinę irytująca w swojej niewinności (w sumie nie ma się co dziwić, takie czasy, a i panna z dobrego domu), to jednak plusem tej historii będzie klimat oraz świetne oddanie realiów tamtych czasów. Poznając opowieść McIntyre, miałam wrażenie, jakbym oglądała dobrze nakręcony film kostiumowy, w którym wszystko ma swoje miejsce, a każdy szczegół jest starannie przemyślany. Bardzo spodobała mi się także interakcja między bohaterką a morskim stworzeniem – widać tutaj, że "znajomość" z tą istotą wywołała w bohaterce niepewność i stała się przyczynkiem do jej wewnętrznej walki pomiędzy posłuszeństwem wobec władzy a sumieniem. No i oczywiście zakończenie – odrobinę absurdalne i przewrotne, ale słuszne. Chyba to ono najbardziej zapadło mi w pamięć.

Powiem tak – Księżyc i Słońce to specyficzna lektura, na pewno nie dla każdego. Myślę jednak, że trafi w gust tych osób, które lubią zarówno powieści z wątkiem historycznym i romansem, jak i literaturę science fiction. Poza tym autorka otrzymała w 1997 roku za tę powieść Nagrodę Nebula! Uważam więc, że warto rzucić okiem na tę historię ;) 

Czy ktoś z Was zna ten tytuł albo o nim słyszał?

W ramach serii „Niezrecenzowane” ukazał się również: Odcinek 1 - Lolita Vladimir Nabokov

14 lutego 2015

"Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann Shaffer i Annie Barrows

„Jest rok 1946. Juliet, młoda pisarka, objeżdża zniszczoną Anglię, promując swą książkę i szukając tematu do następnej. Przypadkiem dowiaduje się o małej wyspie, na której istnieje dziwne Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Powołali je podczas wojny rolnicy i gospodynie, by uratować kilka osób przed aresztowaniem. Ale jak się ma literatura do placka z obierek? Zaciekawiona Juliet odwiedza wyspę, co zupełnie zmienia jej życie...

Napisana lekko i z humorem, niezwykła historia o ludzkich uczuciach i książkach „pomagających znieść rzeczy normalnie niemożliwe do zniesienia”.


Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek to nieco dziwna, ale i szalenie intrygująca nazwa. Nie ukrywam więc, że właśnie ona zadecydowała o tym, że sięgnęłam po książkę duetu pisarskiego Mary Ann Shaffer i Annie Barrows. Nie ukrywam też, że zupełnie nie wiedziałam, czego się po tej powieści spodziewać. Liczył się tylko zagadkowy tytuł. Kiedy więc rozpoczęłam lekturę, zrozumiałam, że to nie będzie lekka opowiastka, lecz prawdziwa, literacka przygoda.

Juliet to trzydziestodwuletnia pisarka, która swoją sławę zawdzięcza satyrycznym tekstom na temat niedawno zakończonej wojny. Jest rok 1946, Anglia powoli dochodzi do siebie po dramatycznych wydarzeniach, i choć z wielu ulic Londynu pozostało powojenne pogorzelisko, ludzie starają się żyć normalnie, urządzając dancingi i biorąc udział w życiu kulturalnym. Pewnego dnia do Juliet niespodziewanie przychodzi list od nieznajomego mężczyzny z Wysp Normandzkich. Nadawca okazuje się być nowym nabywcą książki Charlesa Lamba, którą niegdyś Juliet oddała do antykwariatu. Niepozorny list stanie się początkiem przyjaźni pomiędzy młodą pisarką, a społecznością zamieszkującą niewielką wyspę i będzie przyczynkiem do wielkich zmian w życiu głównej bohaterki. 

źródło
Stowarzyszenie to książka niezwykła. Przede wszystkim to powieść epistolarna, w całości składająca się z listów wymienianych pomiędzy bohaterami powieści, z jednym rozdziałem będącym wpisem do dziennika. Niezwykłe jest w tej książce to, że umiała mnie tą formą zachwycić, choć nigdy nie lubiłam książek pisanych listami – ten rodzaj narracji zawsze mnie nudził i szybko odkładałam książkę niedoczytaną. Tutaj było odwrotnie – każdy list przepełnia indywidualny charakter nadawcy. Bohaterowie skrywający się za tymi tekstami są postaciami niezwykle intrygującymi, wyrazistymi, a przede wszystkim absolutnie realnymi. Czytając ich listy miałam wrażenie, jakbym ich znała! To sprawiło, że przez opowieść płynęłam, z zachwytem chłonąc każde słowo. Losy bohaterów niesamowicie mnie fascynowały, każdą historię bardzo przeżywałam i marzyłam o tym, by mieć możliwość im pomóc. To niezwykłe, jak niepozorna historia potrafi wywrócić życie czytelnika do góry nogami – przez kilka dni nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o ludziach z wyspy Guernsey. Książka ma jednak jeden mankament – jest stanowczo za krótka!

Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek w lekkim stylu podejmuje niełatwy temat wojennych przeżyć. To książka, która chwyta za serce, wzbudza ogromne emocje i nie pozwala przejść obojętnie obok bohaterów wykreowanych przez panie Shaffer i Barrows. To opowieść o odwadze, determinacji, wierze w drugiego człowieka i nadziei, która, pomimo dramatycznych wydarzeń, wciąż tliła się w sercach wszystkich tych, którzy przeżyli okrucieństwo wojny. I wreszcie to historia miłości, która puka no naszych drzwi niespodziewanie i która potrafi pozbawić tchu. Powiem wprost – jestem tą książką oczarowana. Ba! Jestem w niej szaleńczo zakochana i czuję, że przeczytam ją jeszcze co najmniej sto razy! Daję w pełni zasłużoną szóstkę!

Original: The Guernsey Literary and Potato Peel Pie Society
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 21.04.2010
Ilość stron: 252

Ocena 6/6


PS Zapomniałam wspomnieć, że oczywiście lektura dostarcza nam odpowiedzi na super ważne pytanie – skąd ten wyjątkowo intrygujący tytuł! ;)

PS 2 Swoją drogą w tym roku ma podobno powstać ekranizacja Stowarzyszenia. Nie ukrywam, że jestem jej bardzo ciekawa, choć troszkę się boję, że jednak nie spełni moich oczekiwań... TUTAJ strona filmu :)

Książka bierze udział w wyzwaniach:

08 lutego 2015

"Dziennik Bridget Jones" Helen Fielding

„Dziennik Bridget Jones to jedna z najważniejszych książek lat 90. 
Ta fenomenalna powieść w oryginalny, zabawny sposób opowiada o życiu współczesnej niezamężnej młodej kobiety. Bridget jest daleka od ideału, ale ciepła, uczciwa i ludzka, a to liczy się bardziej niż sylwetka modelki i udana kariera zawodowa. Dlatego przypadła do serca milionom czytelniczek na całym świecie.”

„Przekomiczna książka. Nawet mężczyźni będą się śmiać.” – Salman Rushdie


Moje pierwsze spotkanie z Dziennikiem Bridget Jones miało miejsce wiele lat temu za sprawą ekranizacji z Renee Zellweger w roli głównej. Film bardzo mi się spodobał i od tamtej chwili wracałam do niego (oraz do jego sequelu – W pogoni za rozumem) wielokrotnie, zwłaszcza w tych gorszych dniach, gdy potrzebowałam czegoś na odstresowanie. W końcu postanowiłam więc sięgnąć po literacki pierwowzór – powieść Helen Fielding z 1996 roku. Nie ukrywam, że opinie o tym tytule są tak skrajnie różne, że sięgając po książkę, obawiałam się literackiej katastrofy. Na szczęście niepotrzebnie.

źródło
Bridget to kobieta nieidealna – bezskutecznie walczy ze swoimi słabościami, nierzadko potrafi się wygłupić, brakuje jej zdrowego rozsądku, a przede wszystkim nie ma szczęścia do facetów. Ponadto ma trzydzieści lat na karku, zmarnowaną karierę, a jej najlepszymi przyjaciółmi i zarazem wrogami numer jeden są papierosy, alkohol i oczywiście kaloryczne jedzenie. Mogłoby się więc wydawać, że Bridget jest całkowicie nieciekawa i nikt jej nie polubi. Nic podobnego! Z tą niedoskonałą, lecz szalenie ludzką kobietą utożsamia się naprawdę ogromna ilość pań na całym świecie. Ja także odnajduję w Bridget kawałek siebie i właśnie to sprawiło, że o jej przygodach czytałam z zainteresowaniem.

Powieść Helen Fielding to pamiętnik Bridget, w którym bohaterka opisuje swoje dni, zawsze zaczynając od aktualnej wagi, ilości wypalonych papierosów i wypitych jednostek alkoholu. Akcja dziennika rozgrywa się na przestrzeni jednego roku, a każdy rozdział to kolejny miesiąc – zaczynając od Nowego Roku. Muszę przyznać, że niektóre momenty mnie trochę irytowały – miałam dosyć tego ciągłego użalania się nad swoją wagą i ilością zjedzonych kalorii. Mimo to historia naprawdę mnie wciągnęła, a pierwszoosobowa narracja i lekki język pozwoliły mi bliżej poznać główną bohaterkę i się z nią zaprzyjaźnić. 

Jestem zwolenniczką zasady „najpierw książka, potem film”, jednak tu cieszę się, że ekranizację poznałam przed lekturą, bowiem czytając kolejne rozdziały powieści miałam przed oczami kadry z filmu – każdą scenę z książki mogłam sobie wyobrazić, a książkowa Bridget oczywiście otrzymała w mojej wyobraźni twarz Renee Zellweger. Ciekawostką jest fakt, iż w książce pojawiają się przemyślenia bohaterki na temat Hugh Granta i Colina Firtha (grającego pana Darcy w serialowej wersji Dumy i uprzedzenia, którą Bridget bardzo lubi). To właśnie ta dwójka aktorów została później wybrana na potrzeby ekranizacji Dziennika do ról amantów kręcących się wokół panny Jones. Sama Helen Fielding nie ukrywa, że tworząc historię Bridget, inspirowała się powieścią Jane Austen. Rzeczywiście widać podobieństwa.

Dziennik Bridget Jones to sztandarowy przykład literatury chick-lit, czyli książek dla kobiet pisanych przez kobiety. To lekka, pełna humoru, niewymagająca i szalenie babska historia o zwyczajnej dziewczynie poszukującej swojego miejsca na świecie. To powieść, która naprawdę mnie wciągnęła i – mimo irytujących momentów – pozwoliła się odstresować i na chwilę zapomnieć o własnych problemach. Szczerze polubiłam szaloną i może nieco głupiutką Bridget i myślę, że jeszcze nie raz wrócę do lektury jej dziennika. Chętnie sięgnę też po kontynuację, bowiem seria liczy trzy tomy – drugi to W pogoni za rozumiem z 1999 roku, a trzeci to Szalejąc za facetem z 2014 roku. Szczerze polecam tę historię osobom, które poszukują przyjemnej lektury i nie wymagają od popowej książki niczego więcej poza dobrą zabawą. Daję ocenę dobrą z plusem.

Original: Bridget Jones's Diary
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2000
Ilość stron: 235
Ocena 4+/6


Książka bierze udział w wyzwaniach:

oraz

Na koniec trailer ekranizacji:

05 lutego 2015

Strona dla serialomaniaków - TV Nights



Pamiętacie, jak kiedyś obiecałam Wam notkę o moim ulubionym serialu? Planowałam napisać o How I Met Your Mother. Niestety od ostatniego odcinka minęło już sporo czasu, emocje nieco opadły i dziś mój tekst o tym projekcie byłby dużo bardziej stonowany, niż kilka miesięcy temu, kiedy to ostatni odcinek 9 sezonu wywołał we mnie burzę najróżniejszych uczuć i długo nie mogłam się pogodzić z zaserwowanym finałem. Może nadejdzie taki dzień, w którym zbiorę się w sobie i opowiem Wam o tamtych emocjach. Dzisiejsza notka będzie w sumie bliska tej tematyce, mianowicie po raz pierwszy na moim blogu opowiem Wam o serialach, a w zasadzie o przygotowanej specjalnie dla serialomaniaków stronie internetowej.

TV Nights to świeżynka. Strona powstała dosłownie tydzień temu, a jej twórcy wciąż pracują nad udoskonalaniem swojego projektu. TV Nights to nic innego jak kalendarz serialowy – logując się bezpłatnie (można założyć konto za pomocą panelu rejestracyjnego lub poprzez Facebooka), macie możliwość zaznaczania ulubionych seriali oraz poszczególnych odcinków, które widzieliście. To pozwala zobaczyć, których odcinków jeszcze nie oglądaliście. Do tego użytkownik strony otrzymuje informacje o nadchodzących emisjach danego serialu oraz stacji telewizyjnej, która ma w/w serial w swoim repertuarze. Strona składa się z dwóch części – kalendarza aktualnych seansów oraz bazy seriali. Na obecną chwilę w bazie znalazło się ponad 200 tytułów, wciąż dodawane są kolejne. W planach administratorów jest stworzenie bazy zarówno nowych i aktualnie emitowanych seriali, jak i klasyki sprzed kilku, a nawet kilkunastu lat. Co prawda nie będziemy mieli możliwości zalajkowania ulubionej argentyńskiej telenoweli, bo tego repertuar TV Nights nie przewiduje (a szkoda, bo ja widziałam wszystkie odcinki Zbuntowanego anioła! :D), niemniej dzięki przemyślanej i czytelnej strukturze strony oraz dzięki temu, że założyli ją pasjonaci, którzy o serialach wiedzą wszystko, otrzymujemy rzetelne informacje na temat wszelkich nowości, które ukazały się lub ukażą w TV.

Twórcy strony mają w planie poszerzenie opcji swojego projektu. Na razie możemy dodawać ulubione seriale do swojego profilu i zaznaczać obejrzane odcinki oraz prześledzić te tytuły, których nie znamy. Wkrótce ma również pojawić się opcja dodawania znajomych i śledzenia tego, co oglądają lub oglądali inni użytkownicy. Będzie także porównywarka gustów. Administratorzy strony są otwarci na wszelkie sugestie, zatem śmiało można do nich napisać za pomocą panelu kontaktowego. Każda propozycja jest dla nich cenna i na każdą wiadomość odpisują.

Przyznam, że nie jestem wielką fanką seriali, w sumie oglądam ich mało (wiadomo, brak czasu), ale mam kilka swoich ulubionych tytułów (m.in. wspomniane wcześniej How I Met Your Mother czy Lost), więc doceniam istnienie strony poświęconej serialom. Myślę, że to będzie bardzo dobre narzędzie np. dla studentów, którzy w czasie sesji egzaminacyjnej koniecznie chcą obejrzeć kilka dobrych odcinków ;) Zatem serdecznie Was zapraszam na nową stronę dla serialomaniaków: www.tvnights.pl. A TU strona na Facebooku.

Miłego korzystania! :D

01 lutego 2015

Angielski ogród

Angielski ogród to... najpiękniej wydane książki, jakie w życiu widziałam. Serio. Nie jestem w stanie opisać słowami mojego zachwytu. Już w chwili, gdy zobaczyłam pierwsze zapowiedzi powieści Austen w nowym wydaniu – przepadłam! Wydawnictwo Świat Książki stworzyło niezwykłą serię, na którą mogę patrzeć w nieskończoność. W tych cudownych oprawach wydane zostały dzieła największych pisarek XIX wieku – Jane Austen i Elizabeth Gaskell. Dziś na rynku możemy zakupić trzy powieści Austen – Duma i uprzedzenie, Rozważna i romantyczna oraz Opactwo Northanger. Z dzieł Gaskell – Północ i Południe, Żony i córki, a także Panie z Cranford. Wszystkie dzieła oprawione zostały w bardzo kobiece i klimatyczne okładki, na które składa się elegancka obwoluta oraz twarda oprawa z wszytą wstążeczką (która ma pełnić funkcję zakładki). Co więcej – już niedługo (prawdopodobnie w kwietniu), zostaną wydane kolejne dwa tytuły w tej aranżacji – Wichrowe wzgórza Emily Brontë i Mansfield Park Jane Austen. Osobiście najbardziej czekam jednak na Perswazje, moją ulubioną książkę Austen. Mam nadzieję, że się doczekam ;)

W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić mój skromny stosik z powieściami z serii Angielski ogród. Dumę i uprzedzenie już prezentowałam przy okazji poprzedniego stosu (o tutaj), natomiast Północ i Południe oraz Żony i córki to moje najnowsze nabytki, które otrzymałam do recenzji w styczniu. Co prawda oba te tytuły miałam w swoich zbiorach już od jakiegoś czasu, ale w starych oprawach i zdecydowałam, że nie mogę sobie odpuścić możliwości posiadania nowego, czarującego wydania. Czy tylko ja tak mam? :P

Ogólnie książki prezentują się... doskonale! Sami spójrzcie:

(tutaj w obwolutach)

(tutaj bez obwolut  twarda okładka, piękna grafika, po prostu majstersztyk!)


Na pewno zapoluję też na Wichrowe wzgórza  jestem bardzo ciekawa, jaką kolorystykę i jakie kwiaty otrzyma powieść Emily Brontë. Na pewno będzie wyglądała przepięknie!

A Wam podoba się ta seria? Macie już któryś z tych tytułów w swoich zbiorach? A może polujecie na jakąś szczególną powieść?