„Marcus Pierce, przystojny arystokrata o podejrzanej reputacji, dziedziczy po wuju tytuł, majątek i - aczkolwiek bez entuzjazmu - prawną opiekę nad trzema siostrami, swoimi dalekim kuzynkami. Aby pozbyć się problemu, postanawia natychmiast wydać je za mąż. Jednak żadna z dziewcząt nie chce słyszeć ani o zamążpójściu, ani o pomocy Marcusa w tym względzie. Na domiar złego najstarsza z sióstr wzbudza w swoim opiekunie zupełnie nieodpowiednie uczucia...”
Londyn roku 1817. Młody lord Danvers nie ma łatwego życia, odkąd odziedziczył tytuł po zmarłym wuju, gdyż poza dobrami materialnymi przyszło mu również sprawować opiekę nad trzema niezamężnymi pannami. Wydawałoby się, że sprawa jest prosta – trzeba wydać młode kobiety dobrze za mąż i po kłopocie. Okazuje się jednak, że idealny plan napotkał pewną trudność – Arabella Loring i jej siostry – Roslyn i Liliana, wcale nie zamierzają wychodzić za mąż! Co więcej – gardzą takim pomysłem i nie chcą, by hrabia się nimi opiekował, uparcie twierdząc, że potrafią same o siebie zadbać. Lord Danvers nie jest jednak przekonany do ich pomysłu, a kiedy poznaje w końcu piękną, lecz upartą i krnąbrną Arabellę, postanawia mieć oko na dziewczęta. Zwłaszcza na tę jedną, rudowłosą, do której zapałał gorącym pożądaniem...
Rozkosze damy to powieść Nicole Jordan. Spotkałam się z tą autorką pierwszy raz, a do zakupu książki w zasadzie przekonała mnie promocja w księgarni oraz przyciągająca spojrzenie okładka. Ponadto warto dodać, że autorka jest jedną z najbardziej cenionych pisarek romansów historycznych – otrzymała nagrodę Romantic Times Book Reviews Career Achivement Award 2007, RITA Award czy Romance Writers of America Award (informacja z okładki). Jak więc miałabym przejść obojętnie obok takiej gratki?
„Nowy hrabia jest nie tylko irytujący, ale chyba też szalony!”*
Narracja obserwatora wszechwiedzącego zgrabnie opowiada o uczuciach dwójki głównych bohaterów – widzimy więc świat zarówno oczami Arabelli, jak i Marcusa. Każdy rozdział rozpoczyna się zdaniem z listów Arabelli do przyjaciółki Fanny, a są to fragmenty wyjątkowo zabawne, przesycone ironią oraz smakiem. Sugestywny, lecz prosty język narratora sprawia, że czytanie powieści jest przyjemne i wciągające. Niestety dialogi nie do końca oddawały charakter języka początku XIX wieku, co odebrało nieco powieści autentyczności. Nawet, jeśli reszta jest całkiem poprawna.
Bohaterowie Rozkoszy damy to przede wszystkim osoby z wyższych sfer. Na pierwszy plan wyłania się uparta Arabella i namiętny Marcus, a walka pomiędzy nimi przywodzi na myśl wyjątkowo zmysłowy taniec. To sprawia, że książkę czyta się w zasadzie z ciągłym uśmiechem i rumieńcami na twarzy. Choć z drugiej strony nie ukrywam – nie znajdziemy tu wyjątkowo pikantnych scen, jak w przypadku chociażby powieści Lisy Kleypas – Nicole wydaje się być nieco bardziej powściągliwa i więcej uwagi przywiązuje do samych potyczek pomiędzy bohaterami. Poza Arabellą i Marcusem mamy także plejadę wielu innych ciekawych postaci – w tym sióstr Belli, które będą grały pierwsze skrzypce w kolejnych powieściach autorki.
Po Rozkoszach damy nie należy się spodziewać wielkich fajerwerków. Nie jest to także książka wysokich lotów, bo znam o wiele lepsze powieści z gatunku romansów historycznych. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że utwór Nicole Jordan to romans przez duże 'R', bowiem cały czas coś się dzieje i poboczne wątki znikają, byśmy mogli na pierwszym planie podziwiać batalię pomiędzy głównymi bohaterami. Zakończenie zupełnie przewidywalne (a jakżeby inaczej!), ale nie ukrywam, że książka jest idealna na rozluźnienie i uspokojenie nerwów. Dlatego też gorąco polecam Rozkosze damy tym Paniom, które nie stronią od namiętnych historii miłosnych i pragną zapomnienia – nawet na parę godzin przy ciekawej lekturze. Daję ocenę 4/6.
Original: To Pleasure a Lady
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 24.11.2008
Original: To Pleasure a Lady
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 24.11.2008
* cytat str. 35.
A na koniec tylko dodam, że autorka tak mnie zaciekawiła historią o Arabelli, że zakupiłam dwie kolejne jej książki - o siostrach bohaterki ^^ Ostatnio mam jakieś zapotrzebowanie na romanse historyczne :P Zaczyna mnie to przerażać ;)
Akurat tę książkę sobie daruję. Z Twojej recenzji wynika, ze to kolejna przeciętna powieść, więc wolę kupić "Heretycką królową". ;)
OdpowiedzUsuńDobrze zrobisz, choć Rozkosze damy nie są tragiczne. No i kosztują 10 zł w Matrasie, dlatego kupiłam :P
UsuńJak widzę Ostatnio jesteś w klimatach romansów historycznych :). Powtarzam się, ale nie jest to mój ulubiony gatunek, książkę oceniasz na przeciętną, więc raczej podziękuję i chyba nawet promocja w Matrasie mnie nie skusi, a chyba powinna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nigdy nie czytałam tej, ani chyba nawet podobnej książki. Zawsze mnie kusza, ale nigdy nie udało mi się ich kupić :)
OdpowiedzUsuńLato sprzyja czytaniu lżejszych książek, więc kto wie? Może i ja się skuszę na ten romans:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Nie lubię romansów historycznych, ale są dobre na wakacje, więc może kiedyś.;p
OdpowiedzUsuńczasami lubię sięgać po podobne książki, ale to muszę mieć na nie "wenę", okres zapotrzebowania ;]
OdpowiedzUsuńna ten moment mówię pass :)
pozdrawiam
Szkoda byłoby mi nawet tych 10 zł, wolałabym dołożyć i mieć coś bardziej konkretnego, ale poczytać dla relaksu - czemu nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie, przed romansami się będę zapierać...
OdpowiedzUsuńCiekawe książki wybierasz :) Chociaż za romansami nie przepadam, nawet tymi historycznymi :) Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo polubiłam takie książki, więc jak nadarzy się okazja to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńHa! Rzadko to mówię, ale... czytałam! bardzo mnie zaintrygowała w księgarni kilka lat temu i poczytywałam ją trochę stojąc po między półkami, bo ja niestety nie kupuje romansów historycznych (je wole raczej wypożyczać). Potem jednak znalazłam ją w bibliotece i koniecznie musiałam wypożyczyć. Czytało sie całkiem ciekawie i mam ogromna ochotę na przeczytanie dwóch kolejnych tomów. Szczególnie o tym zimnym księciu (chyba, bo jak mówił już dużo czasu minęło od kiedy to czytałam i już nie pamiętam tytułów).
OdpowiedzUsuńTen pan z tej drugiej zagranicznej okładki to chyba nie Marcus?
O nie, no jakżeby Marcus, on miał 35 lat, a ten wypierdek z okładki to jakiś dzieciuch :P Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby taką okładkę zrobić - gratuluję grafikowi weny -.-
UsuńA ja z chęcią przeczytam :D Uwielbiam romanse historyczne i nie mogę obok żadnego przejść obojętnie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawie i to bardzo :)
OdpowiedzUsuńNo zobacze jeszcze. Nie mówie nie:)
OdpowiedzUsuńKsiążki historyczne lubię, jednak połączenie z romansem to raczej nie moja bajka :)
OdpowiedzUsuńRomanse historyczne czytam w ciemno. Tę książkę będę miała na uwadze :)
OdpowiedzUsuńRaczej jest to książka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi chęci na tę książkę! 8) już hasło Londyn mnie skusiło, potem ta data i ogólny zarys fabuły. Rozejrzę się za tą lekturą.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś tą recenzją ! :D
OdpowiedzUsuńDodaję do obserwatorów :)
http://blask-ksiazek.blogspot.com/