Menu

28 września 2012

Lista ulubionych czytadeł Tirindeth

Do powyższej blogowej zabawy zostałam wytypowana przez Cassiel! Dziękuję Ci za to bardzo i podejmuję oczywiście wyzwanie ^^ Co prawda już nie raz miałam okazję stworzyć listę książek, które mnie poruszyły, zachwyciły, rozkochały w sobie... ale listy były różne i powstały dawno, więc dzisiaj aktualizacja mocno przemyślana :) Kolejność przypadkowa.

1. Trylogia Igrzyska Śmierci (Suzanne Collins) - a zwłaszcza ostatni tom, Kosogłos, który uważam za arcydzieło. Dotychczas jeszcze żadna inna książka nie wywołała we mnie takich niesamowitych emocji - wzruszenia, zachwytu, przerażenia, rozpaczy... ogromnej rozpaczy. Jeśli w ekranizacji pojawi się sławna scena z kotem, utonę w kinie we własnych łzach... 

2. Trylogia Moorehawke (Celine Kiernan) - jedna z najlepszych powieści z gatunku fantastyki, kocham zwłaszcza tom 2 - Królestwo Cieni, które już zawsze będzie u mnie numerem jeden - jestem tego pewna! Poza tym to dzięki Celine (a może przez nią? :P) wciąż uparcie wierzę, że spotkam mój ideał - Christophera Garrona... podobno 'nadzieja matką głupich'. Jestę debilę ;]

3. Seria Harry Potter (J. K. Rowling) - wiele lat szalonych przygód z młodym czarodziejem odcisnęło na mnie swoje piętno (w całkowicie w pozytywnym znaczeniu tego słowa!) - kocham zarówno książki, jak i ekranizacje. Chętnie wracam zwłaszcza do dwóch ostatnich tomów serii, jak i do Więźnia Azkabanu :)

4. Saga o Ludziach Lodu (Margit Sandemo) - nawet nie będę liczyła, ile razy czytałam ulubione części tej serii ani tego, jak wiele pracy i pieniędzy włożyłam w zdobycie wszystkich 47 tomów. Poza tym to jedna z pierwszych powieści romansowo-fantastycznych, po którą sięgnęłam. Myślę, że jeszcze nie raz wrócę do książek Margit - mają w sobie niezwykłą magię... 

5. Dary Anioła (Cassandra Clare) - seria przeczytana wielokrotnie (pierwsza trójka), zawsze wywołuje we mnie ogromne emocje. I choć czekam niecierpliwie na kolejne dwa tomy Darów, to i tak najlepsza zawsze będzie pierwsza trójka - niewymuszona, naturalna, pełna szalonej akcji. No i ten Jace... <3

6. Pocałunek Kier (Lynn Raven) - nie mogło zabraknąć tej powieści. To jednotomowa, wspaniała historia pełna magii i niebezpieczeństw. Zakochałam się w Kierach (a zwłaszcza w Mordanie, hehe), więc na pewno jeszcze nie raz sięgnę po tę lekturę i zanurzę się w świat intryg politycznych, szalonych pogoni i zwalającej z nóg namiętności. O taaak... polecam! :D

7. Trylogia Czasu (Kerstin Gier) - no cóż za niespodzianka, prawda? Nie mogło zabraknąć także książek Kerstin Gier, wiadomo :) Niesamowita akcja, podróże w czasie, no i Gwen, którą uwielbiam - kapitalna dziewczyna! Poza tym mam też sentyment do Gideona :D

8. Żelazny Dwór (Julie Kagawa) - chociaż nie znam jeszcze dwóch ostatnich tomów z tej czterotomowej serii, to jestem pewna, że będą doskonałe. Historia stworzona przez Julię zachwyca, mami i oczarowuje odbiorcę. Bardzo chciałabym móc odwiedzić Nigdynigdy, spotkać zimowego księcia Asha i kota Grima. No i Meghan - niesamowicie odważna dziewczyna! Takich bohaterek jak najwięcej!

9. Na zawsze (Judith McNaught) - czarująca, baśniowa, pełna ciepła i miłości opowieść o dwojgu ludzi, którzy pomimo dzielących ich różnic i sieci kłamstw, potrafili odnaleźć drogę do swoich serc. Niesamowicie zachwyciła mnie ta opowieść i na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę. I mam nadzieję, że moja córka - jeśli będę miała córkę - także będzie zaczytywała się w tej książce - naprawdę warto! :)

10. 7 razy dziś (Lauren Oliver) - ostatnie miejsce ciężko obsadzić jednomyślnie, bo pod koniec tworzenia tej listy nagle przypomniałam sobie jeszcze o dziesiątce innych wspaniałych lektur... ale nie ma łatwo. Dlaczego 7 razy dziś? Bo ta książka nauczyła mnie kilku ważnych rzeczy i myślę, że warto ją poznać chociażby dla przesłania, jakie w sobie niesie. Poza tym uważam, że dla każdego w tej historii znajdzie się coś godnego uwagi.

Takim oto sposobem dotarłam do końca mojego plebiscytu. Było ciężko, ale też troszkę przewidywalnie - zwłaszcza w przypadku pierwszych typów. A jak sytuacja wygląda u Was? Czy Wasze wybory pokrywałyby się choć trochę z moimi? Do zabawy zapraszam KAŻDEGO, kto tylko ma ochotę podzielić się z czytelnikami swoimi typami ulubionych książek :)


Na koniec piosenka :) 
Tym razem odkopane spośród starych płyt - nastrojowe L'ame Immortelle. Enjoy :)

24 września 2012

"Władca much" William Golding

"Władca much to powieść o grupie chłopców ewakuowanych przed bombą atomową, którzy na skutek defektu w samolocie dostają się na bezludną wyspę i tu organizują sobie życie na wzór dorosłych. To miniaturowe społeczeństwo, rządzące się własnymi prawami, przeżywa poważne konflikty, które niemal prowadzą do katastrofy. Groźny obraz wypaczeń i skrzywień narastających w młodej społeczności, nękanej przez symboliczne zło, jest wymownym ostrzeżeniem dla świata dorosłych."


Garstka dzieci – w wieku od około 6 do 12 lat – w wyniku awarii samolotu trafia na bezludną wyspę. Chłopcy początkowo widzą we własnym położeniu same pozytywy – oto z dala od rodziców, zakazów i nakazów, mogą do woli oddać się lenistwu, jeść owoce i pływać w oceanie. Mimo to Ralf, wybrany na wodza niewielkiej dziecięcej społeczności, uparcie wierzy w ocalenie i stara się utrzymać swoich „poddanych” w pokoju i życzliwości, jednocześnie zachęcając ich do współpracy. Jednak beztroska przygoda z czasem zmienia się w koszmar, a próba przetrwania i pragnienie dominacji wśród starszych chłopców dzieli niewielkie społeczeństwo na silnych i słabych... Czy dzieci znajdą sposób na powrót do domu? Jak wpłynie na nich nowe otoczenie i sytuacja, w której się znalazły?

Władca much Williama Goldinga to powieść naładowana symbolami i bogactwem treści, dlatego też długo wahałam się przed napisaniem tej recenzji – ogromna ilość opinii i analiz dotyczących ów dzieła dała wyczerpujący obraz przemyśleń, do których Golding zmusza czytelnika. Władca much stał się w dziejach literatury światowej nie tylko dziełem klasycznym (w dodatku dwukrotnie zekranizowanym), ale także urósł do rangi niekwestionowanej przestrogi dla dorosłych. Gdy myślę o historii garstki dzieciaków uwięzionych na zapomnianej przez Boga wyspie, mimowolnie przechodzi mnie dreszcz przerażenia. Co więc w powieści brytyjskiego noblisty tak silnie działa na odbiorcę?

Fabuła skupia się wokół dzieci, które w wyniku katastrofy lotniczej trafiły na nieznaną wyspę. Głównymi bohaterami są Ralf, Jack i Prosiaczek, a także Roger, Simon, Sam, Eryk i garstka innych „starszaków”. Chłopcy tworzą miniaturowy model państwa, w którym każdy może zabrać głos, lecz ogółem rządzi wódz, a staje się nim Ralf, właściciel znalezionej na wyspie muszli (zwanej konchą). To ta muszla będzie symbolem równości, a jednocześnie jedynym pięknym elementem przedstawionej rzeczywistości. Kreacja małych bohaterów jest wnikliwa i bardzo sugestywna, autor nie boi się pokazać zmian, jakie zachodzą w dzieciach, na pozór istotach niewinnych. Z czasem ich beztroskie podejście zamienia się w strach, a czytelnik otrzymuje świetnie skonstruowane studium psychologiczne młodych umysłów, ich przerażenia oraz niepewności, która trawi dzieci pozostawione samym sobie na nieznanym, wrogim terenie.

Akcja powieści rozwija się stopniowo i przyznaję, że początkowo nie potrafiłam wczuć się w fabułę. Miałam okazję przeczytać przekład z lat sześćdziesiątych (pierwsze wydanie w Polsce), dlatego też momentami język nastręczał mi kłopotów z zaprzyjaźnieniem się z narracją obserwatora wszechwiedzącego, który wnikał w umysły chłopców, przedstawiając ich odczucia i emocje. Nie wiem, w którym momencie wciągnęłam się w opowieść, ale przyznaję, że z narastającym przerażeniem obserwowałam wydarzenia rozgrywające się na kartach tej niezbyt obszernej opowieści i mimowolnie wzdrygałam się przy kolejnych rozdziałach. Poza wspaniałą kreacją bohaterów, autor nie szczędzi czytelnikowi malowniczych opisów wyspy i otaczającego ją oceanu, dzięki czemu widz momentami ma wrażenie, jakby znalazł się w egzotycznym miejscu razem z bohaterami. I to właśnie ów realizm sprawia, że przesłanie książki staje się oczywistą przestrogą, obrazem nad wyraz bliskim naszym czasom, niepokojom i niestabilności społeczeństw na całym świecie.

Władca much jest alegorią zła tkwiącego głęboko w umyśle człowieka. To pierwotna siła, która uwidacznia się w ekstremalnych warunkach (zwłaszcza w obliczu zagrożenia) i decyduje o naszym „człowieczeństwie”. Książka Goldinga pokazuje, jak może wyglądać świat, gdy nieodpowiednia osoba sięgnie po władzę, ustanawiając własne prawa, albo – paradoksalnie – gdy nie ograniczają jej żadne prawa. Pokazuje wypaczoną wersję rzeczywistości, w której rządzi anarchia i nie ma znaczenia, czy na podium zasiada dziecko, czy dorosły człowiek. Golding stworzył genialne dzieło (zaliczane do typu powieści parabolicznej) noszące znamiona dystopii. W niewielkim objętościowo tomie umieścił ogromną ilość obrazów i symboli, dzięki czemu całość tworzy realistyczną i przerażającą w ów prawdziwości rzeczywistość. Mnogość dróg prowadzących do poznania idei historii sprawia, że książka ta nadaje się dla czytelnika w każdym wieku i jednocześnie silnie oddziałuje na moralność i emocje odbiorcy. Dlatego też uważam, że Władca much jest lekturą obowiązkową – zwłaszcza w obliczu dzisiejszej mody na powieści antyutopijne i dystopijne. Warto poznać powieść klasyczną i ponadczasową, a jednocześnie tak przerażająco uniwersalną... Daję ocenę 5+/6 i szczerze polecam!


Original: Lord of the Flies
Wydawnictwo: Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik
Data wydania: 1967


Po przeczytaniu książki mam zamiar sięgnąć po ekranizację – były dwie, z 1963 i 1990 roku, zatem chyba rozejrzę się za tą późniejszą wersją – podobno o wiele lepsza.  Aż strach pomyśleć, co reżyser zgotował widzom... A oto plakat do filmu:

22 września 2012

"Pomiędzy" Tara Hudson

Historia miłości, której nawet śmierć nie może pokonać.

Amelia wie o sobie jedno: nie żyje. Pamięta, że kiedyś rzuciła się we wzbudzone wody rzeki, nie wie jednak, kiedy i dlaczego umarła. Błąka się samotna, pogrążona w bólu, smutku i niepewności – niewidzialna dla świata.
Wszystko zmienia się w jednej chwili. Amelia zauważa tonącego chłopaka. Ratuje go. Rodzi się między nimi uczucie, którego nie sposób pojąć. Fascynujące. Nieziemskie. Mistyczne. Razem próbują wyjaśnić tajemnicę śmierci Amelii. Poznają też sekret rodziny Joshui. Każde spotkanie przynosi im szczęście, ale i niepokój. Tym bardziej, że zarówno żywi, jak i umarli nie patrzą przychylnym okiem na ich bliskość.

Bo jaką przyszłość mogą mieć przed sobą atrakcyjny chłopak i dziewczyna z zaświatów?”

Amelia ponownie przeżywa swój koszmar – tonie. Czarne wody rzeki nie pozwalają jej się uratować, a dzieje się tak od dnia, w którym dziewczyna utonęła  właśnie w tej rzece, niedaleko High Bridge. Od tamtej chwili dusza nastolatki tuła się po świecie, nie zaznawszy spokoju. Tym razem jednak coś wyciąga ją ze znienawidzonego koszmaru – czyjaś obecność. Nieopodal dziewczyny ktoś się topi: młody chłopak, który prawdopodobnie spadł z mostu. Amelia jest przerażona i zafascynowana. Wie też, że nie pozwoli nieznajomemu umrzeć. Pomaga mu. Chłopak cudem unika śmierci. I niespodziewanie okazuje się, że jest pierwszym człowiekiem, który ją widzi!

Debiutancka powieść Tary Hudson, ubrana w przepiękną oprawę, czekała prawie rok, nim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Porównywana do Światła pochylenie, stanowiła dla mnie nie lada gratkę, bowiem lubię takie historie – nieziemska miłość pomiędzy żyjącym a duchem to kwintesencja pięknego romansu paranormalnego. Dlatego też w końcu zebrałam się na odwagę, by sięgnąć po Pomiędzy. I przyznaję, że spodziewałam się czegoś dojrzalszego...

Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia głównej bohaterki nie jest zaskoczeniem – nie tylko dlatego, że taka forma stała się poniekąd "znakiem firmowym" paranormali, ale także dlatego, iż dzięki niej możemy najpełniej poznać emocje targające martwą dziewczyną, która nie pamięta swojej przeszłości i nie wie, dlaczego została skazana na tułaczkę w świecie żywych. Język jest prosty, typowy dla zwyczajnej nastolatki, którą Amelia była w chwili śmierci. Akcja kręci się wokół tego, co bohaterka czuje względem nowo poznanego chłopaka – Joshui
oraz wokół ich prób, by odnaleźć sposób na wspólną przyszłość. Muszę jednak przyznać, że kreacja tej dwójki niespecjalnie mnie ujęła – Amelia momentami zachowywała się bardzo niedojrzale, natomiast Joshua, pomimo uroku osobistego i ciepła, jakie dookoła siebie roztaczał, nie okazał się bohaterem intrygującym ani tym bardziej tajemniczym.

 
Duchy według Tary to istoty niewidzialne, a jednak niemogące przechodzić przez ściany! Co więcej – przy dobrych chęciach można je nawet dotknąć! Przyznaję, że taka kreacja mnie zdziwiła i jednocześnie odebrała trochę smaku. W historiach tego rodzaju zawsze spodziewam się barier nie do przeskoczenia: ogromnej tęsknoty, niedowierzania, bezsilności. Tu w sumie poza faktem, że rodzina chłopaka nie widzi jego dziewczyny, wszystko stoi na dobrej drodze do szczęśliwego pożycia. Niespecjalnie mnie to ujęło. Podobnie sytuacja wygląda z motywem niebezpieczeństwa, które rzekomo groziło zakochanym z rąk złego ducha – czy aby na pewno ów wróg był taki groźny? Polemizowałabym. Finał powieści mnie nie oszołomił, wręcz przeciwnie – był stanowczo zbyt prosty i oczywisty, brakowało grozy i niepewności, a także zaskoczenia, które wzbudziłoby w odbiorcy głębsze emocje.

Podsumowując przyznaję, że po Pomiędzy spodziewałam się czegoś lepszego. Zakończenie mnie nie usatysfakcjonowało, a uczucie, jakie narodziło się pomiędzy Amelią i Joshuą, nie było na tyle szalone i gorące, bym mogła myśleć o nich z czułością i śledzić ich historię z zapartym tchem. Nie mogę jednak powiedzieć, że książka jest zła – została napisana poprawnie, nawet jeśli język w żaden sposób się nie wyróżnia, a opowieść ukierunkowano na młodego odbiorcę. Według mnie kontynuacja (Arise) jest zbędna – niespecjalnie ciekawią mnie dalsze problemy Amelii i jej żywego ukochanego, który w towarzystwie dziewczyny podejrzanie dyszy. Czy polecam? Owszem – młodsze fanki paranormalnych romansów na pewno znajdą w tej książce coś dla siebie – wszak to czuła historia o „wielkiej miłości, której nawet śmierć nie może pokonać” (naprawdę?!). Dla mnie Pomiędzy to książka jedna z wielu, niezapadająca w pamięć i niezmuszająca do refleksji, jak chociażby Światła pochylenie, które wywołało we mnie prawdziwą burzę emocji. I choć na początku nie wiedziałam, jak w ogóle ustosunkować się do Pomiędzy – z jednej strony powieść jest wciągająca i romantyczna, z drugiej niczym się nie wyróżnia to ostatecznie debiut Tary Hudson otrzymuje ode mnie ocenę 3+/6.  


Original: Hereafter

Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 21.09.2011
Stron: 344
Trailer z polskim tłumaczeniem:


A dla tych, którzy chcieliby skonfrontować Pomiędzy ze Światła pochylenie oto moja recenzja: "Światła pochylenie" Laura Whitcomb

18 września 2012

Wrześniowy stosik książkowy & zapowiedzi!

Tadam! Już dziś, jak co miesiąc, czas na stos :)

1. Wiek niewinności Edith Wharton – z promocji za 10 zł, więc nie mogłam sobie odmówić ;)

2. Wejście w zbrodnię Jill Hathaway – od Bellony – recenzja TUTAJ, książka wspaniała więc szczerze polecam!

3. Przebiegła i niewinna Shirlee Busbee – także od Bellony, recenzja TUTAJ, może nie tak dobra jak jedynka, ale całkiem smaczna kontynuacja :)

4. Marley i ja John Grogan – z antykwariatu, wahałam się z kupnem (film wycisnął ze mnie dużo łez), ale w końcu nie wytrzymałam! :)

5. Zimowy Ślub Sharon Owens – z promocji w Weltbild, bardzo podoba mi się okładka, a i książka wydaje się lekkim czytadłem, idealnym na chłodek, który już niedługo zawita :P

6. Tylko Ciebie chcę Federico Moccia – z wymiany z Carline (Dziękuję raz jeszcze!), teraz poszukuję pierwszego tomu i biorę się za czytanie ;D

7. Pocałunek Kier Lynn Raven – od Oficyny FOKA, recenzja TUTAJ, jedna z najpiękniejszych książek, jaką poznałam, wspaniałe fantasy, polecam gorąco!

A teraz słów kilka o październikowych premierach :) Nie wiem, jak Wy, ale ja te wszystkie książki MUSZĘ zdobyć, z czego najbardziej marzy mi się Gorączka! xD

 3 października 2012
Wyścig Śmierci 
Maggie Stiefvater
Wilga

„Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.”

Co roku, na początku listopada na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Jeźdźcy na swoich rumakach, pięknych, ale śmiertelnie groźnych, muszą zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety. Stawka jest wysoka – życie lub śmierć. W wyścigu bierze udział dwoje młodych ludzi: on ściga się, żeby wygrać, ona żeby przetrwać.

5 października 2012
Świat nocy
Rob Thurman
Dwójka bez Sternika

Potwory są wśród nas. Żyły tu od niepamiętnych czasów i na zawsze tu pozostaną. Wiedziałem o tym przez całe życie – co więcej, miałem świadomość, że sam jestem jednym z nich… … no, przynajmniej w połowie. Witajcie w Nowym Jorku. W tym mieście można spotkać trolla pod Mostem Brooklyńskim, boboka w Central Parku i piękną wampirzycę w apartamencie na Upper East Side – a to tylko początek. Większość ludzi nie ma pojęcia o istnieniu świata nocy, ale Kal Leandros jest tylko w połowie człowiekiem. Jego ojciec to złośliwy demon, wcielony nocny koszmar – a teraz cały jego lud zjednoczył się w pogoni za Kalem. Dlaczego? Kal nie zamierza odwlekać ucieczki, by się tego dowiedzieć. Wraz ze swym przyrodnim bratem, Nikiem, ucieka przed potworami już od czterech lat, ale teraz jego demoniczny ojciec znów trafił na ich ślad. Kal już niedługo dowie się, dlaczego demony tak uparcie go ścigają – chłopak jest bowiem kluczem do ich potęgi, ostatnim elementem wielkiego planu, który pozwoli im rozpętać piekło na ziemi. Walka o losy ludzkości splecie się z walką o życie Kala…

17 października 2012
Nevermore - Cienie
Kelly Creagh
Jaguar

Drugi tom książki “Nevermore: Kruk”, gotyckiego romansu opartego na twórczości Edgara Allana Poego.
Varen zniknął. Schwytany w pułapkę koszmarnej rzeczywistości, gdzie chore sny Edgara Allana Poego stają się jawą, znajduje się poza zasięgiem żywych i umarłych. Ale Isobel nie zgadza się go porzucić. Rusza do Baltimore, by odnaleźć Reynoldsa, tajemniczego mężczyznę, który co roku spełnia toast na grobie pisarza i który w ciągu ostatnich miesięcy oszukiwał ją i zwodził. Tylko on ma klucz do innego świata…
Kiedy Isobel znajduje wreszcie przejście, odkrywa, że miejsce, w którym przebywa Varen zdążyło się zmienić. Pełen bólu i przerażających istot świat zamieszkują teraz również stworzenia, które zrodziły się w pełnym gniewu umyśle chłopaka. Miłość przemienia się w nienawiść, radość w smutek, śmiech w płacz. Stając naprzeciw Varena, Isobel zaczyna rozumieć, że jej ukochany stał się jej największym, śmiertelnym wrogiem.

17 października 2012
Saga księżycowa. Cinder 
Maryssa Meyer
Egmont

Orientalny Pekin przyszłości przynosi barwny, hałaśliwy krajobraz miasta, który ciekawi niejednego Europejczyka.  „Sagi księżycowe. Cinder” Marissy Meyer wywraca do góry nogami wizerunek Państwa Środka.
Wraz z Cinder główną bohaterką znajdujemy się w zdziesiątkowanym przez śmiertelną plagę mieście. Dziewczyna jest cyborgiem o tajemniczej przeszłości, jednocześnie obywatelem drugiej kategorii. Sprawę komplikuje piętno nałożone na nią przez macochę, jakoby była winna śmierci swojej przyrodniej siostry. W jej życiu niespodziewanie pojawia się książę, który nalega by wybrała się z nim na bal. To jednak jest niemożliwe, gdy okazuje się też, że ona sama jest zaginioną księżniczką śmiertelnych wrogów mieszkańców Ziemi.
Cinder to współczesna opowieść o Kopciuszku, łącząca klasyczną baśń z futurystyczną powieścią. Inteligentna, wywrotowa historia mająca swój początek dawno, dawno temu… Niebywała podróż do odległej krainy.

31 października 2012
Gorączka 
Dee Shulman
Egmont

Nieustraszony rzymski gladiator. Lekkomyślna dziewczyna z XXI wieku. Tajemniczy wirus, który ich połączył… A.D. 152 Sethos Leontis, nadzwyczaj zręczny wojownik, nieoczekiwanie zostaje ranny i niebezpiecznie ociera się o śmierć. A.D. 2012 Niezwykle inteligentna, ale sprawiająca kłopoty Ewa zaczyna nowe życie w szkole dla wybitnie utalentowanych, ale jedna chwila w laboratorium pociąga za sobą przerażające konsekwencje. Niezwykły związek doprowadza do połączenia Ewy i Sethosa, wspólnie pracują nad rozwikłaniem zagadki dotyczącej śmiertelnego wirusa.
Obyczajowa opowieść, antyczny dramat z romantycznym wątkiem są bogatym tłem dla współczesnej powieści obyczajowej dla nastolatków. Całość to ciekawe i rozbudowane postaci, ale również fabuła skonstruowana w bardzo logiczny i przekonujący sposób mimo swojej złożoności. Gorączka podczas lektury.
***


Na koniec chciałabym jeszcze raz bardzo Wam podziękować za niesamowitą frekwencję przy mojej recenzji "Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James. Ilość odwiedzin i komentarzy pobiła nie tylko wszelkie rekordy na  moim blogu, ale także moje własne oczekiwania! Wasze uznanie i dobre słowa są dla mnie najlepszą motywacją do dalszego pisania prosto z serca (nie ukrywam, że miałam obawy przed publikacją wspomnianej recenzji, bowiem łagodna nie jest;)). Kłaniam się i jeszcze raz bardzo Wam dziękuję! <3

15 września 2012

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" E.L. James

"Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.

Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?"


Najbardziej oczekiwana książka roku? Pięćdziesiąt twarzy Greya autorstwa Eriki Mitchell (E.L. James) już dawno okrzyknięto hitem, a to za sprawą głośnej promocji i najróżniejszych, często całkowicie sprzecznych opinii na zagranicznych portalach literackich. Początkowo powieść była fanfikiem napisanym na podstawie Zmierzchu, jednak – z wiadomych przyczyn – taka książka nie mogłaby zostać wydana, więc autorka przerobiła swoją seksualną trylogię w nową, „oryginalną” historię (choć można znaleźć podobieństwa do meyerowskiej sagi). Jedni są zachwyceni dziełem E.L. James, określając powieść terminem „porno dla mamusiek”, inni natomiast nie tylko otwarcie wyrażają swoje zaskoczenie słysząc, że książka stała się bestsellerem, ale także chętnie wytykają wszelkie błędy. Tak więc i ja, zaintrygowana zapowiedzią wydawniczą, postanowiłam sięgnąć po ów hit ostatnich tygodni i... obawiam się, że będę dziś bardzo wredna!

Na początek kilka słów o kreacji bohaterów. Anastasia „znowu-przygryzam-wargę” Steele i Christian „dojdź-dla-mnie-mała” Grey to główni bohaterowie powieści. Młoda, nierozgarnięta studentka z rozdwojeniem jaźni (uważa, że w jej ciele mieszka tzw. „wewnętrzna bogini”) poznaje super przystojnego i zabójczo seksownego młodego mężczyznę, w dodatku chorobliwie bogatego i jakże utalentowanego (licencja pilota, wirtuoz gry na fortepianie etc.), który od razu zaczyna jej się podobać. Christian natomiast to facet z rodzaju „nie ufaj mi mała, jestem złym chłopcem”, który później okazuje się jeszcze fanem ostrej jazdy bez trzymanki, ze skłonnościami sado-maso. Zaszufladkowanie Greya jest jednak ciężkie, bo to mężczyzna w zasadzie niepoczytalny, zmienny, owładnięty manią posiadania i rządzenia, a w dodatku całkowicie nieprzewidywalny.

Język powieści to kolejny gwóźdź przybity do trumny naszego hiciora. Masakra stylowa! Ilość powtórzeń doprowadza do szału, a narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Any jest jak zarzynanie świni w upalny poranek. Bohaterka i jej okrzyki w stylu „o święty Barnabo” albo „rany Julek” sprawiają, że nie tylko pryska erotyczny czar, ale też czytelnik w zasadzie nie ma pojęcia, czy się śmiać, czy płakać. Ja proponuję poker face, bo później będzie i tak tylko gorzej. Ilość opisów niewielka, natomiast dialogów pod dostatkiem – prostych (żeby nie powiedzieć prostackich) i płaskich. Powieść nie niesie ze sobą żadnych głębszych emocji. Monotonna akcja, która kręci się wokół kolejnych scen erotycznych, w pewnym momencie zaczyna nudzić odbiorcę – dlaczego? Bo sceny te nie pobudzają wyobraźni tak, jakbyśmy się tego spodziewali, natomiast obfitują w dużo obietnic bez pokrycia. Historia romansu jest mdła, o ile w ogóle można mówić o romansie – ot zwykłe rżnięcie. Pojawiają się natomiast cytaty, które stały się hasłami promującymi powieść, jak chociażby słynne „przygryzam wargę”, czy „świerzbi mnie ręka”. Jeśli mam być szczera, to gdybym usłyszała od faceta stwierdzenie „świerzbi mnie ręka”, niechybnie odparłabym „mnie też i zaraz dostaniesz nią po ryju”!

Nie jestem feministką, ale przyznaję, że książka E.L. James w pewien zawoalowany sposób uwłacza kobietom. Choć w zasadzie sado-maso mamy tu jak na lekarstwo, a autorka nie popisała się wyobraźnią, kreując sceny seksu, to jednak przyznaję, że traktowanie Any przez Greya było... niesmaczne. Podobne zachowania np. w stosunku do mnie skutkowałoby mocnym kopniakiem w krocze delikwenta i uważam, że każda normalna dziewczyna postąpiłaby dokładnie tak samo. Dlatego też wydaje mi się, że żadna kobieta nie mogłaby marzyć o kimś takim, jak Christian Grey – chyba, że byłaby (równie jak on) niezrównoważona. Pojawia się jednak mały plusik, który pozwala tej powieści nieco odbić się od dna – to humor, który uwidacznia się przy mejlach wymienianych pomiędzy Aną i Greyem. W zasadzie to jedyne fragmenty książki, które bawią i sprawiają, że bohaterowie w jakiś nieznany sposób stają się czytelnikowi bliżsi. Chociaż na chwilę...

Co takiego jest w Pięćdziesięciu twarzach Greya, że powieść została okrzyknięta bestsellerem? Powiem Wam – niepewność. Bo choć książka prezentuje sobą obraz nędzy i rozpaczy, a język, jakim posługuje się Ana, woła o pomstę do nieba, to elementem przyciągającym czytelnika będzie historia naiwnej dziewczyny zakochanej w całkowicie nieodpowiednim facecie. Przyznaję otwarcie – w pewnej chwili szczerze współczułam Anastasii (nawet, jeśli sama była sobie winna). Obserwowałam młodą kobietę, która dopiero odkrywa swoje możliwości (także te łóżkowe) i faceta, który w dziwny sposób uświadamia jej ów potencjał erotyczny, jaki w niej drzemie. I chciałam – mimowolnie – wiedzieć, jak się ta historia zakończy. Czy Ana podda się Greyowi całkowicie? A może odnajdzie sposób, by wydostać się z tego toksycznego układu? Nie odpowiem Wam na to pytanie, jak również nie stwierdzę, czy powieść jest godna polecenia. Dla mnie debiut James okazał się warty maksymalnej oceny 2/6 – książka mnie bowiem nie poruszyła, a ponieważ w romansach i erotykach zaczytuję się od dwunastu lat, lekturę tę potraktowałam jak ciekawe doświadczenie. Pięćdziesiąt twarzy Greya nie jest ani szokujące, ani podniecające – ot powieść pensjonarki ubrana w odpowiednio przyciągające uwagę hasła, w której schemat goni schemat. Dla mnie jedynym terminem idealnie pasującym do promocji tej publikacji byłoby „porno dla ubogich wyobraźni”. Dlatego też sami zadecydujcie, czy chcecie poświęcić czas na tę „literaturę”...

Original: Fifty Shades of Grey
Wydawnictwo:
Sonia Draga
Data wydania:
5.09.2012
Cała seria:


PS Szczerze mówiąc bardzo się starałam być delikatna, gdy pisałam powyższą opinię, bowiem zdaję sobie sprawę, że E.L. James ma też swoich fanów w Polsce. Dlatego podkreślam, że moim zamiarem nie było oczernianie fanów autorki, lecz wytknięcie prostactwa językowego i błędów, które aż wylewają się z powieści Pięćdziesiąt twarzy Greya. Z całą odpowiedzialnością dodam, że wolę czytać Zmierzch do końca świata niż dzieła E.L. James. Jeśli naprawdę chcecie przeczytać perwersyjne porno, sięgnijcie po klasykę mistrza De Sade – dla początkujących Justyna będzie idealna, natomiast entuzjastkom romantycznej erotyki polecam niedawno zrecenzowane przeze mnie powieści Robin Schone :)

I takie tam, z humorem ;)

13 września 2012

"Na zawsze" Judith McNaught

"Victoria Seaton, urodzona w Ameryce córka angielskiej arystokratki i irlandzkiego lekarza, w jednej chwili utraciła wszystko: cudownych rodziców, dom i beztroskie, szczęśliwe życie. Daleki krewny, książę Atherton, zaprasza dziewczynę do Anglii, pragnąc wydać piękną, lecz ubogą sierotę za własnego nieślubnego syna, Jasona. Oszałamiająco przystojny i bogaty Jason, uwielbiany przez najpiękniejsze damy z towarzystwa, swą arogancją i pychą budzi niechęć Victorii. Poza tym dziewczyna ma nadzieję, że wkrótce przyjedzie po nią z Ameryki ukochany Andrew. Tymczasem jednak przychodzi list od jego matki, zawiadamiający, że syn właśnie się ożenił. Współczucie okazywane przez Jasona sprawia, że Victoria zaczyna patrzeć nań życzliwiej i stopniowo rodzi się między nimi namiętne uczucie. W końcu, na skutek podstępu księcia, Victoria i Jason biorą ślub. Czy może być jednak szczęśliwy związek oparty na intrygach i kłamstwie? Co zrobi Victoria, gdy pozna szokującą prawdę?"


Victoria Seaton, wychowywana na wsi Amerykanka, to dobra, prostoduszna i pełna optymizmu dziewczyna, która każdego traktuje uprzejmie, nie patrząc na pochodzenie otaczających ją ludzi. Zakochana w swoim przyjacielu z dzieciństwa, Andrew, nie może się doczekać jego powrotu z podróży po Europie. Gdy pewnego dnia jej rodzice giną w strasznym wypadku, osiemnastoletnia młoda dama oraz jej o rok młodsza siostra, Dorothy, zostają bez rodziny i środków do życia. Lekarz, który przyjmuje dziewczyny pod swoją opiekę, postanawia odnaleźć ich krewnych mieszkających w Anglii. Wkrótce potem obie panny wsiadają na statek płynący na Wyspy Brytyjskie. Victoria nie wie jednak, że wuj, u którego ma zamieszkać, postanowił wydać ją za mąż za swojego nieślubnego syna – Jasona. Trzydziestoletni, zgorzkniały i niewyobrażalnie bogaty mężczyzna początkowo wzbudza w Victorii niechęć, lecz w wyniku rozczarowania, jakie dziewczyna przeżywa po otrzymaniu upokarzającej wiadomości z Ameryki, coś się zmienia... Troskliwość Jasona zaskakuje nie tylko Victorię, ale i jego samego. Czy jednak można budować wspólną przyszłość na kłamstwie?

Judith McNaught została okrzyknięta bestsellerową autorką romansów. Jak żadna inna pisarka, potrafi kreować historie osadzone w niezwykłym, baśniowym klimacie, a przy tym pełne humoru, pasji i romantyczności. Powieść Na zawsze to moja druga przygoda z jej twórczością – pierwszą był Triumf miłości, którego lekturę wspominam bardzo przyjemnie. Sięgając po Na zawsze, spodziewałam się nastrojowej, malowniczej historii o wielkiej miłości. I – na Boga – dostałam więcej, niż oczekiwałam!

Rzecz dzieje się w pierwszej połowie XIX wieku w Ameryce, by później przenieść się do Anglii. Młoda dziewczyna o arystokratycznych korzeniach nie czuje się wielką panią. Jej prostoduszność i delikatność z miejsca przyciąga ludzi, a niezwykła uroda zapiera dech. Victoria jest eteryczną, młodą damą, z charakterem łagodnym, ale niepozbawionym zadziorności. Nie godzi się z krzywdzeniem innych i potrafi wyrazić swoje zdanie w sposób elokwentny oraz elegancki. Bohater, z którym krzyżują się jej drogi, jest całkowitym jej przeciwieństwem. Jason to ciężko doświadczony przez los, zgorzkniały mężczyzna, którego wbrew złej sławie, pożądają angielskie arystokratki. Jest przystojny i elegancki, a także inteligentny, lecz chłód w jego oczach i maska wyrachowania, jaką nosi na co dzień, odstrasza większość ludzi. Kiedy więc dochodzi do jego spotkania z panną Seaton, w grubym murze otaczającym Jasona zaczynają pojawiać się pęknięcia. Jednak sieć kłamstw i niedopowiedzeń wciąż oddala ich od siebie.

" - Och, zapomniałam przeprosić... za to wszystko, co panu powiedziałam, kiedy byłam zła.
Wargi Jasona drgnęły.
- Czy żałuje pani czegoś konkretnego?
Victoria uniosła w górę brwi i obrzuciła go zuchwałym spojrzeniem.
- Zasłużył pan sobie na każde słowo.
- Ma pani rację - przyznał, szeroko się uśmiechając. - Ale niech pani nie przeciąga struny." *

Kreacja bohaterów jest niezwykła, ale to przede wszystkim wydarzenia i krajobrazy zapierają dech w piersi. Piękna, malownicza, angielska prowincja i wielki, pełen przepychu Londyn roku 1817 przyciągają czytelnika, rozbudzając wyobraźnię. Ciągłe zwroty akcji, kłótnie pomiędzy Victorią i Jasonem, intrygi wuja dziewczyny oraz tajemnica sprzed lat, która ciąży na bohaterach, nie daje widzowi spokoju. Baśniowy klimat i rodząca się pomiędzy bohaterami więź wzbogacają historię i sprawiają, że lekturę czyta się z zapartym tchem. Finał natomiast jest zaskakujący i wyciska łzy (choć może to tylko ja tak reaguję na niezwykle romantyczne historie?).
 
Na zawsze to książka jedyna w swoim rodzaju. To czarująca, dowcipna i intrygująca opowieść o uczuciach, strachu, namiętności oraz tajemnicy, która może odmienić życie wielu osób. To opowieść o przebaczeniu i nadziei, o łagodności, przywiązaniu, rozczarowaniach i utracie ukochanej osoby. Ale przede wszystkim Na zawsze to historia miłości – tej prawdziwej, wypełniającej serca po same brzegi, zmieniającej percepcję widzenia, stającej się sensem życia. Judith McNaught napisała książkę wprowadzającą czytelnika w stan błogiego rozmarzenia – książkę, którą po prostu pokochałam i od której nie mogłam się oderwać, a nieprzespana noc jest tego najlepszym dowodem. Ba, nawet po skończonej lekturze nie umiem dojść do siebie. Na zawsze jest powieścią, o której będę pamiętała... już zawsze. Jedną z najlepszych, jaką poznałam. Dlatego polecenie jej Wam będzie tylko formalnością – nie dajcie się zwieść etykietce „banalne”, którą tak wiele osób z radością przypina romansom historycznym. Dajcie się porwać marzeniom – to przecież one czynią nasze życie piękniejszym...

Ocena 6/6!
Original: Once and Always
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2002
Stron: 364
*cytat str. 99

11 września 2012

"Kobieta Gabriela" Robin Schone

"Anglia, druga połowa XIX wieku. 
 
Trzydziestoczteroletnia guwernantka traci pracę i decyduje się sprzedać swoje... dziewictwo. Kupuje je Gabriel, który dawno wyrzekł się wszelkiej cielesnej rozkoszy, choć w młodości był męską dziwką. Oboje szybko dają się porwać wielkiej namiętności, wiedząc, że ktoś czyha na ich życie. Przez siedemdziesiąt dwie godziny zdążą poznać swoje ciała, ból i strach...

Mocna i mroczna powieść o sile seksu autorki niesamowitego Kochanka."


Tej nocy ktoś miał umrzeć. Trzymany w dłoni rewolwer przypominał Gabrielowi, że będzie to albo on albo mężczyzna, na którego poluje. Nie przewidział jednak, że jego krucjatę przerwie wtargnięcie kobiety. Victoria Childers tego wieczoru postanowiła sprzedać ostatnią rzecz, którą jeszcze miała – swoją niewinność. Straciwszy pracę i dach nad głową, mogła jedynie oddać się bogatemu mężczyźnie, by zdobyć pieniądze. Traf jednak chciał, że tym, kto wylicytował jej dziewictwo okazał się właściciel Domu Gabriela – srebrnooki upadły anioł, który od ponad czternastu lat nie dotknął kobiety. Teraz oboje wiedzą, że znaleźli się w wielkim niebezpieczeństwie – nie tylko z powodu namiętności, jaka nimi targa, ale także z powodu mężczyzny, który wciąż czai się w pobliżu Gabriela, gotowy dokończyć to, co zaczął wiele lat temu...

Kobieta Gabriela, poniekąd będąca sequelem Kochanka, to tak naprawdę odrębna powieść, którą można przeczytać bez znajomości wcześniejszej książki Robin Schone. Jeśli jednak czytelnik zna treść Kochanka, lepiej rozumie targające bohaterami emocje i będzie potrafił poskładać w całość intrygę, która połączyła oba te tomy. Czy Kobieta Gabriela dorównuje poprzednikowi? Owszem. Mogę nawet rzec, że jest o niebo lepsza!
 
Laissez le jeu commencer” *

Tym razem fabuła skupia się wokół drugiego z dwójki nieziemsko przystojnych mężczyzn, których związała ze sobą wspólna przeszłość i profesja. Gabriel, właściciel jednego z najbardziej znanych domów uciech w Londynie, tropi człowieka, który niegdyś wyrządził mu straszną krzywdę. Upadające moralnie społeczeństwo, brudne zaułki Londynu, nożownicy czający się w cieniu są tu nieodłącznym elementem kreacji rzeczywistości, w której osadzona została akcja powieści. Jednak to główny bohater i jego emocje będą grały pierwsze skrzypce – kiedy Gabriel jest już o krok od zemsty, na jego drodze staje kobieta – Victoria. Mężczyzna wierzy, że jest ona jedynie pionkiem w grze i pomoże mu wytropić wroga. Nie spodziewa się jednak, że głód w jej oczach odmieni jego życie – oschły, zimny i zdystansowany człowiek stanie przed najtrudniejszym w swoim życiu zadaniem – wybaczeniem samemu sobie.

Niebo nie istnieje, Victorio, ale mogę pokazać ci piekło.” **

Bardzo spodobało mi się porównanie Gabriela i Michaela do dwójki archaniołów, wybrańców Boga. To właśnie ów porównanie sprawiło, że historia nabrała nowego wymiaru, a przy tym także wyższego poziomu napięcia erotycznego. Kreacja głównego bohatera była trudnym zadaniem, z którym Robin Schone poradziła sobie perfekcyjnie – stworzyła postać całkowicie niedostępną, niebezpieczną, a jednocześnie kruchą i podatną na zranienie. Stworzyła bohatera, którego emocje są wręcz namacalne, a jego strach, ból i nienawiść wypływają z powieści, nie dając czytelnikowi nawet grama nadziei na odkupienie. Gabriel nie jest „bad boyem” z nazwy – jest taki naprawdę. I właśnie to jego osobowość będzie najbardziej zmysłową częścią gry pomiędzy dwójką głównych bohaterów.

Kobieta Gabriela to trzymający w napięciu thriller erotyczny, w którym miłość, namiętność i zemsta łączą się ze sobą w sieci kłamstw i strachu. To opowieść o mężczyźnie, którego zdradziło własne ciało i który postanowił zabić siebie samego, odmawiając sobie przyjemności i nadziei. To także opowieść o kobiecie, którą głód miłości doprowadził do przystojnego, lecz nietykalnego anioła. W tej części jednak wątek erotyczny nie jest jedynym elementem fabuły – śledztwo mające na celu wytropienie wroga i mroczna przeszłość Gabriela dominują nad cielesnymi przyjemnościami i jednocześnie nadają powieści wymiaru uniwersalnego. Dlatego też uważam, że Kobieta Gabriela jest dużo lepsza od Kochanka – po tę książkę mogą sięgnąć nie tylko entuzjastki erotycznych romansów historycznych, ale także czytelniczki, które lubią kryminalne zagadki i wyścig z niebezpieczeństwem. Daję ocenę 5/6 i przyznaję z ręką na sercu – historia Gabriela i Victorii trafiła do grona moich ulubionych powieści! Polecam!

Original: Gabriel's Woman
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2010
Stron: 368
* cytat str. 16 ("Zaczynajmy przedstawienie")
** cytat str. 217
Recenzja Kochanka -> TU

Na koniec dodam tylko, że ubolewam nad polskimi okładkami do tej serii - są... okropne! Poniżej kilka oryginałów - o niebo lepsze, choć proste i w sumie bardzo jednoznaczne ;]