Menu

19 grudnia 2016

Bath Christmas Market

Święta Bożego Narodzenia to czas niezwykły i bardzo kolorowy. Uwielbiam te ostatnie dni przed Wigilią, kiedy człowiek nie myśli już o niczym innym, jak o gotowaniu, sprzątaniu i pakowaniu prezentów dla najbliższych. Przyznam jednak, że z wiekiem mniej we mnie tego „nastroju”, a więcej zmęczenia z powodu nawału spraw „do ogarnięcia” przed Gwiazdką. Też tak macie?

Dzisiejszy post będzie bardziej fotograficzny. Ze względu na fakt, iż mieszkam teraz w Bath, postanowiłam pokazać Wam coś fajnego – tutejszy jarmark świąteczny. Impreza zaczęła się z początkiem grudnia i trwała 2 tygodnie. Trochę zdziwiło mnie, że jarmark został zamknięty ponad 10 dni przed Świętami. Nie było to co prawda wielkie wydarzenie, przyciągnęło jednak od groma mieszkańców i turystów, w efekcie czego w godzinach szczytu nie było szans przejść spokojnie przez centrum miasta.

Bath Christmas Market nie był tak wielki i tak widowiskowy jak jarmarki w Berlinie czy Bratysławie, nie pachniał również cynamonem i mandarynkami, i w dodatku nie do końca czułam jego „klimat”, jednak był kolorowy i choć na chwilę pozwolił zapomnieć o milionie spraw, które trzeba ogarnąć na co dzień. Przechadzając się pomiędzy stoiskami, a w zasadzie przepychając między ludźmi, oglądałam najróżniejsze wyroby proponowane przez tutejszych sprzedawców i cykałam zdjęcia. Poniżej kilka z nich. Na koniec dorzucam także trochę zdjęć z miasta – przepiękne świąteczne ozdoby i iluminacje upiększają centrum Bath. Miłego oglądania ;) 















Przy okazji serdecznie wszystkich zapraszam do obserwowania mojego konta na INSTAGRAMIE – wrzucam tam najświeższe fotki z Bath ;)

12 grudnia 2016

„Jesienne zauroczenie” Lisa Kleypas


Druga część Paprotek Lisy Kleypas to jeden z najgorętszych romansów historycznych, jaki miałam okazję przeczytać (a przeczytałam ich sporą ilość!). Zawdzięczać to możemy niezwykle temperamentnej parze bohaterów – krnąbrnej, niepokornej Lillian oraz oschłemu, stanowczemu lordowi Westcliffowi. Ach, cóż to za wybuchowa kombinacja! 

Kiedy Annabelle w końcu pożegnała stan panieński, w drugiej kolejności do zamążpójścia znalazła się młoda Amerykanka, Lillian Bowman. Jednak jej szokujące zachowania i temperament nieodpowiedni dla eleganckiej, dobrze urodzonej panny, stanowią istotny problem w znalezieniu dla niej arystokratycznego konkurenta. Miłość jednak rządzi się własnymi prawami, a uczucia nigdy nie dadzą się zakuć w okowy konwenansów. 

Po raz kolejny Lisa Kleypas udowadnia, że jest mistrzynią pióra – w drugiej części Paprotek podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej, tworząc nie tylko wspaniałe kreacje bohaterów, ale także snując szaloną, pełną namiętności opowieść o czymś więcej, niż tylko o pożądaniu. Historia ma w sobie wspaniały humor i gorące, wywołujące szybsze bicie serca sceny, a także magię, która nie pozwala odłożyć lektury aż do ostatniej strony. Próżno szukać w tej opowieści minusów – może poza jednym: szkoda, że ta historia tak szybko się kończy!

Podsumowując – jestem zachwycona, rozkochana i absolutnie wierna twórczości Lisy Kleypas. Moim zdaniem nie ma drugiej tak dobrej autorki romansów historycznych, a jej seria Wallflowers pnie się na szczyt moich najukochańszych książek. Jesienne zauroczenie polecam wszystkim Paniom, które uwielbiają rumienić się podczas lektury – przy bohaterach tej opowieści szybsze bicie serca gwarantowane! 


Tytuł oryginalny: It Happened one Autumn 
Seria: Wallflowers #2
Ilość stron: 392
Data polskiego wydania: 21.07.2016
Tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy
Wydawca: Prószyński i S-ka
Opis wydawcy: KLIK

Moja ocena:


09 grudnia 2016

Czytelniczy kryzys? Nie, dziękuję!


Kochani Czytelnicy, po ośmiu miesiącach nieobecności w końcu powracam do blogowania. Albo przynajmniej mam taki plan ;) Trudno mi powiedzieć, czy minione miesiące bez pisania o książkach były dla mnie dobre. Były na pewno inne niż ostatnie pięć lat, które tu spędziłam. Nagle przestałam śledzić zapowiedzi wydawnicze, nie zaglądałam na inne blogi i strony książkowe, całkowicie się wyłączyłam ze świata literackiego. Na początku było mi to trochę obojętne, lecz z czasem, z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc odkryłam, że gdzieś zgubiłam kawałek siebie. I zrozumiałam, że nigdy nie będę w pełni kompletna, jeśli nie zacznę robić tego, co naprawdę lubię. Na nowo. 

Do powrotu na bloga przygotowywałam się od prawie dwóch miesięcy – będąc w październiku w Polsce spotkałam się z Dzosefinn i pracowałyśmy nad nowym wyglądem mojej strony (teraz możecie podziwiać efekty), zapakowałam także do walizki kolejną porcję książek, które zamierzam przeczytać w niedalekiej przyszłości – wiele z nich to bardzo zaległe egzemplarze recenzenckie, więc na pewno o nich coś napiszę ;) Ale wciąż zmagałam się z kryzysem czytelniczym, z którego nie wyrwał mnie nawet Harry Potter… I wiecie co? Zrozumiałam, że po prostu musi nadejść TEN dzień. Dzień, w którym naprawdę zatęsknię za książką. I stało się – dwa tygodnie temu sięgnęłam po powieść Lisy Kleypas. BUM! Zaskoczyło. Zaczęłam czytać – książka za książką, po kolei wszystkie części serii, a potem kolejne. Właśnie kończę piąty tytuł tej autorki. W ciągu dwóch tygodni przeczytałam więc pięć książek. Chyba mogę być z siebie dumna. Cieszę się, że odzyskałam ten utracony kawałek siebie. 

Moje blogowe plany na razie nie są w pełni sprecyzowane. Powroty są trudne. Zaczęłam na nowo przeglądać zaprzyjaźnione blogi, staram się ogarnąć w zapowiedziach i nowościach książkowych (mam 8 miesięcy do nadrobienia!), robię sobie powoli listę tego, co może mnie zainteresować. Ale przede wszystkim wrzucam na luz – czytam dla przyjemności, koniec z recenzowaniem na akord i opiniowaniem książek, do których nie jestem przekonana. Być może więc moje teksty będą się pojawiały rzadziej niż kiedyś, niemniej postaram się pisać w miarę regularnie i na pewno nie dam Wam o sobie zapomnieć ;)

W planach na grudzień mam na razie opinie o kolejnych książkach Lisy Kleypas. Obym Was nie zanudziła tym na śmierć! Poza tym w końcu przymierzam się do Elizabeth Gaskell – dwa jej tytuły czekają do zrecenzowania dla Świata Książki od dwóch lat, zgroza!

Na koniec chciałabym serdecznie podziękować wszystkim osobom, które wytrwale obserwowały mojego facebooka i instagrama, i uparcie czekały na mój powrót – doceniam to! Wasze wsparcie dodaje skrzydeł, ogromnie Wam dziękuję! 

I już na samiuteńki koniec pragnę podziękować dwóm Paniom, dzięki którym mój blog wygląda tak pięknie – wspomnianej wcześniej Dzosefinn za stworzenie szablonu oraz Joannie Szmerdt, autorce przepięknego łapacza snów, który pojawił się w nagłówku. Zainteresowanych twórczością Joanny zapraszam na jej stronę oraz instagrama – Pani Szmerdt tworzy niesamowite obrazy!

Wasza Tirin


PS Jeśli chcecie mi pomóc odnaleźć się w blogowym światku, wrzucajcie w komentarzu linki do Waszych ulubionych blogów – chętnie je poznam ;)

05 grudnia 2016

„Sekrety letniej nocy” Lisa Kleypas


Lisa Kleypas nigdy mnie nie zawodzi, po jej książki mogę więc sięgać w ciemno. I tym razem autorka udowodniła, że jest mistrzynią pióra – stworzyła cykl romansów historycznych Wallflowers, które nie tylko mnie w sobie rozkochały, ale i wyrwały z trwającego ponad pół roku kryzysu czytelniczego! Sekrety letniej nocy to pierwsza część Paprotek.

Historia rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku w Anglii. Piękna acz uboga Annabelle musi jak najszybciej znaleźć dobrze sytuowanego męża, aby uratować rodzinę przed nędzą. Jej wybranek musi być jednak nie tylko bogaty, ale i winien pochodzić z arystokracji. Dlaczego więc jej serce tak niebezpiecznie reaguje na przystojnego syna rzeźnika, który w nieprzystający dżentelmenowi sposób dorobił się wielkiej fortuny? Simon Hunt bowiem zupełnie nie odpowiada jej wyobrażeniom o wymarzonym ukochanym, lecz cóż począć – serce nie sługa!

Bohaterowie są kapitalni – po raz kolejny autorka pokazuje, z jaką łatwością przychodzi jej kreowanie pełnokrwistych, realistycznych postaci, które łatwo polubić. Akcja powieści rozwija się powoli, by stopniowo nabierać tempa i podgrzewać atmosferę. Dopiero przy ostatnich stu stronach opowieść odrobinę zwalnia, niestety pojawia się kilka nużących momentów, lecz historia nieubłaganie kieruje nas ku finałowi, który pozostawia czytelnika usatysfakcjonowanym. Oczekiwania wobec gorących scen także zostają spełnione – Lisa ma dar do tworzenia pikantnych i smakowitych momentów ociekających erotyzmem i romantycznością. 

Podsumowując – tom otwierający Paprotki oceniam jako bardzo dobry. Poza kilkoma nudniejszymi momentami, książkę czytałam z ogromną przyjemnością, nie mogąc się doczekać finału opowieści. Wykreowane postaci bardzo przypadły mi do gustu, gorące sceny pozostawiły rumieniec na twarzy, a humor dopisujący bohaterom udzielił się także mnie, przez co nieustannie chichotałam podczas lektury. Słowem: POLECAM!


Tytuł oryginalny: Secrets of a Summer Nights 
Seria: Wallflowers #1
Ilość stron: 384
Data polskiego wydania: 24.03.2016
Przełożyła: Agnieszka Myśliwy
Wydawca: Prószyński i S-ka
Opis wydawcy: KLIK

Moja ocena: