Menu

30 października 2011

"Anielski ogień" Courtney Allison Moulton

"Najpierw pojawiają się koszmary. Każdej nocy Ellie dręczą przerażające sny o monstrualnych potworach, które polują na nią i ją zabijają.Potem przychodzą wspomnienia. Kiedy Ellie spotyka Willa, odnosi wrażenie, że coś sobie przypomina, lecz nie potrafi tego określić. Will troszczy się o nią, jest romantyczny, ale to coś więcej, ona czuje, że jej dusza zna go od wieków. W dniu siedemnastych urodzin Will budzi w Ellie jej moc. Uświadamia jej, kim tak naprawdę jest i jaką rolę odgrywa w odwiecznej wojnie dobra ze złem.
T
o ona musi polować. Jej zadaniem jest walka z kosiarzami, potwornymi istotami, które pożerają ludzkie ciała i dusze. Ellie jest dzielną wojowniczką, lecz by przetrwać niebezpieczną walkę aniołów z upadłymi, musi poznać prawdę o swoich poprzednich wcieleniach, tajemnice, które mogą okazać się zbyt straszne, by je unieść."


Bycie nastolatką to całkiem fajna rzecz – imprezy, przyjaciele, beztroskie życie... Tak właśnie wyglądała rzeczywistość Ellie Monroe, przynajmniej dopóki nie pojawił się w jej życiu Will. Tajemniczy chłopak z tatuażami na ramieniu wzbudził w dziewczynie przedziwne uczucia – wrażenie, że już się skądś znają, że coś ich łączy. Jednak wiadomość, jaką przyniósł z sobą ów nieznajomy, nie była już tak romantyczna... Nagle życie ledwie siedemnastoletniej bohaterki wywraca się do góry nogami – dowiaduje się, że jest wojownikiem walczącym z demonicznymi mocami, które zjadają ludzkie dusze. Tak, w sumie można by taką nowinkę jeszcze zignorować, gdyby nie fakt, że William przynosi ze sobą nie tylko wiedzę, lecz i moc, a oczy Ellie całkiem niespodziewanie otwierają się na wyłaniające się z mroku istoty. A przecież to dopiero początek...

Nie będę owijała w bawełnę, do tej książki podchodziłam naprawdę sceptycznie. Od pierwszej chwili, gdy przeczytałam opis, w mojej głowie ożywały wspomnienia i porównania do innych powieści, które miały podobną fabułę. Obawiałam się, że nie będę mogła się przemóc i wystarczająco wczuć w historię... i rzeczywiście do pierwszych pięćdziesięciu stron było ciężko, lecz w momencie, gdy opadły owe negatywne emocje i burzące spokój odczucia, zagłębiłam się w dzieło panny Moulton i odkryłam coś niezwykłego – Przepadłam!

Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia bohaterki jest ujęta językiem prostym i młodzieżowym, przez co czytelnik naprawdę może poczuć się jak  młoda dziewczyna, której świat nagle stanął do góry nogami. Fabuła jest skonstruowana dosyć nietypowo – spodziewalibyśmy się powolnego, stopniowego odkrywania wszystkich tajemnic, ale autorka nas zaskakuje, zmuszając poniekąd czytelnika prawie do skoku na głęboką wodę. Także główny wątek tchnie świeżością – choć walkę dobra ze złem spotykamy na każdym kroku, a anielskie moce i demony to nie pierwszyzna, na pewno miłym zaskoczeniem będzie motyw kosiarza jako istoty pożerającej ludzi. Ponadto pojawia się jeszcze kilka ciekawych odniesień na przykład do wiary chrześcijańskiej, co działa tu jak najbardziej na korzyść.

Jak się zaś spisała autorka w kwestii kreacji bohaterów, na których zawsze zwracam uwagę w pierwszej kolejności? Przyznam, że byłam miło zaskoczona. A może to zasługa imienia, jaki nosi główna bohaterka? Elisabeth jest niezwykła jak na swój młody wiek. Normalna. Zarówno odważna, jak i przerażona. Zarówno silna, jak i słaba. Musi walczyć nie tylko ze złem, ale także z własnymi słabościami. A Will? No tak, tu pewnie niejedna czytelniczka zapragnie znaleźć jakieś wskazówki dotyczące jego osoby, ale zaskoczę Was – nic nie powiem! William to taki typ faceta, z którym trzeba poznać się osobiście, ale nie martwcie się, Wasze odczucia będą (a przynajmniej tak przypuszczam, patrząc po sobie) bardzo pozytywne. Pisarka stworzyła dwie niezwykle silne osobowości, które przyciągają uwagę i oczarowują swoją naturalnością. Kolejny plus dla książki.

Zaskakująca jest też objętość dzieła - ponad 400 stron! Nie ma więc obaw, że przygoda z dziełem będzie za krótka, albo mało zrozumiała. Co do okładki - jest piękna, choć nie można nie zauważyć różowego napisu, który nieco burzy kolorystykę. Osobiście zamieniłabym róż na odcień włosów Ellie. Nasze spojrzenie jednak mimowolnie kieruje się na ogromny zakrzywiony miecz, który dziewczyna trzyma w dłoni - aż strach pomyśleć, jak wiele można nim zdziałać w walce z demonem! Jednocześnie zachwycająca i przerażająca wizja!

Minusem jest jednak fakt, że mimo najszczerszych chęci nie da się całkowicie pozbyć wrażenia, iż fabuła Anielskiego ognia jest podobna do kilku innych wydanych już książek. Porównania, porównania i jeszcze raz porównania – naprawdę zgubna rzecz! Przynajmniej początkowo to dosyć silne odczucie, lecz później następuje bum i nagle znajdujemy się w całkowicie nowej rzeczywistości. Cóż, od czegoś autorka musiała zacząć, a nie ukrywajmy – wymyślić coś niepowtarzalnego i innowacyjnego to niesamowicie trudne zadanie. 

Powiem tak – Anielski ogień niesłychanie mnie zaskoczył. Nie jest to co prawda arcydzieło, po którym każdy czytelnik padnie na kolana, by wielbić debiutantkę – pannę Moulton, ale ma w sobie coś, co niesłychanie przyciąga. Jeśli więc pozwolimy sobie na zaufanie, niechybnie dostrzeżemy, że w gąszczu tysięcy paranormalnych historii, z jakimi mamy dziś do czynienia na rynku literackim, opowieść o Ellie i Willu okaże się być powieścią nie tylko interesującą, ale także cudownie wciągającą. Warto zatem zanurzyć się w świat młodej dziewczyny walczącej z kosiarzami, by ocalić nasze dusze. Zapewniam – to będzie niezapomniane przeżycie!


Daję 8/10.  


Original: Angelfire
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 19.10.2011

Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las! 


Dodaję zapowiedź książki:

I na dokładkę dorzucam piosenkę, która dla mnie osobiście pasuje to tej powieści:
Age Of Loneniess.

29 października 2011

TOP 10: Ulubione serie książkowe!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.


Dziś, moi Kochani, czas na 10 ulubionych serii książkowych. Nie ukrywam, ciężko wybrać ledwie kilka spośród dziesiątek świetnych pozycji literackich zwłaszcza, gdy wiele z serii wciąż nie zostało wydanych w całości i musimy posiłkować się jedynie tym, co dotychczas poznaliśmy. Dlatego na początku podkreślam - kolejność jest całkowicie przypadkowa, gdyż będą to serie, które tak bardzo kocham, że nie umiem ocenić, która jest lepsza od poprzedniej. Zatem zaczynajmy!


1. Igrzyska Śmierci - Suzanne Collins


Mojego wyboru chyba nie muszę tłumaczyć - ta seria, a zwłaszcza ostatni tom, całkowicie wytrąciła mnie z równowagi, rozczłonkowała moje serce i umysł, wprowadziła zamęt na niesamowitą skalę. Wciąż żywo wspominam wydarzenia, które zaserwowała nam pani Collins. Naprawdę jedna z najlepszych powieści, jakie pojawiły się w historii - majstersztyk!!!

PS Team Peeta :)





2. Harry Potter - Joanne Kathleen Rowling


Siedmiotomowa saga o przygodach chłopca - czarodzieja prawdopodobnie odmieniła nie tylko mnie, ale i setki fanów na całym świecie. Doskonała, przejmująca historia z morałem, która zapada w pamięć i nigdy się nie nudzi - nie zliczę już, ile razy powracałam do niektórych tomów tej serii, podobnie jak i widziałam wszystkie ekranizacje nie mniej niż tysiąc razy. I choć moje ulubione ksiązki to Więzień Azkabanu i Książę Półkrwi, to i tak wszystkie siedem części traktuję jak jedną nierozerwalną całość. 


3. Trylogia Moorehawke - Celine Kiernan


W tej serii zakochałam się na dobre po drugiej części - Królestwie Cieni. Dobrej fantasy jest teraz naprawdę coraz mniej, zatem powieść Celine wyróżnia się wśród wielu najnowszych pozycji literackich przede wszystkim oryginalnością. W dodatku bohaterowie - a zwłaszcza Christopher - przyciągają spojrzenie i zapadają głęboko w naszą pamięć. Nietuzinkowa i doszczętnie obłędna!


4. Dary Anioła - Cassandra Clare


Obok takich dzieł nie można przejść obojętnie.  A moja miłość do Jace'a i jego przygód jest wciąż żywa, choć minęło już półtora roku od chwili, jak go poznałam. Barwne postaci, zaskakujące wydarzenia, walka z siłami zła i wielki romans - no czego chcieć więcej? Niewątpliwie jedna z najlepszych serii, jaka pojawiła się na rynku wydawniczym. Z zapartym tchem czekam na kolejne części!


5. Trylogia Czasu - Kerstin Gier


Jedne z najbardziej zaskakujących książek, z jakimi miałam styczność -  niesamowita historia, podróże w czasie, pełni życia bohaterowie i niesamowity wątek miłosny w tle. Oczarowana postacią Gideona nie mogę doczekać się ostatniej części serii. I w dodatku te przepiękne okładki, na które mogłabym się patrzeć godzinami...Stanowczo polecam!


6. Imperium Wampirów - Clay & Susan Griffith


Kolejna niesamowita i zaskakująca seria - niezwykłe sceny batalistyczne, piękna historia zakazanej miłości i walka o własną tożsamość.  Nie ukrywam - po lekturze pierwszego tomu byłam i wciąż jestem oczarowana historią stworzoną przez Susan i Clay'a. Z niecierpliwością czekam na kolejną część, która - podobno - już pojawiła się za granicą. Oby jak najwięcej Greyfriara!!! *_*


7. Żelazny Dwór - Julie Kagawa


Niesamowita, obłędna i jedyna w swoim rodzaju - czyli doskonały przykład pokazujący, że moda na elfy nie skończyła się wraz z Tolkienem. Julie stworzyła coś niesamowitego - historię, w której ani na chwilę nie można odetchnąć, w której wszystko może się zdarzyć, a jednak nie czuć przesytu nagromadzonych wątków. Niesamowite postaci, wspaniałe miejsce akcji i przeplatanie się świata śmiertelników i świata magicznego - słowem: CUDEŃKO!


8. Przyrzeczeni - Beth Fantaskey


Czyli kolejna wampirza historia, która oczarowała mnie i wciągnęła w swój świat bezpowrotnie i nieodwołalnie. I chociaż przeczytałam tylko pierwszą część z zaplanowanej trylogii, jestem pewna, że kolejne tomy będą równie doskonałe, a może i nawet lepsze. Wszak drugiego takiego bohatera, jak Lucjusz Vladescu, nie znajdziemy! Wykwintne maniery, współczesność przeplatająca się z historią i mroczne tajemnice to tylko niektóre z atutów dzieła, jakie stworzyła Beth. Stanowczo powieść warta polecenia!


9. Saga Zmierzch - Stephenie Meyer

Śmiejcie się, jeśli chcecie, ale właśnie od tej sagi zaczęła się w ogóle moja przygoda z paranormalami. Najpierw był film - przyciągnął mnie plakat do ekranizacji Zmierzchu, na którym przedstawiono całkiem ładną dziewczynę i mrocznego chłopca pochylającego się w jej stronę. Uwierzycie, że nie miałam wtedy pojęcia, kim jest Pattinson?! Później jakkolwiek bym nie próbowała, podczas czytania wszystkich tomów serii miałam tylko ich przed oczami - tak doskonale wkomponowanych w wizerunek bohaterów pani Meyer. Saga Zmierzch to fenomen i jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to ma poważny problem - faktów się nie zmieni. One są ;)


10. Upadli - Lauren Kate

 Ta seria zbiera coraz gorsze opinie, co mnie niesamowicie marwti, bo dla mnie - zwłaszcza po trzecim tomie - to jedna z najlepszych powieści o miłości. Niesamowita historia uczucia, które połączyło Luce i Daniela, nie pozwala mieć wątpliwości, że ostatni tom tej czteroczęściowej sagi będzie czymś niesamowitym. Mam nadzieję, że znajdą się osoby, które poprą ten wybór. A nawet jeśli nie, jednego Lauren odmówić nie można - babka umie pisać i to się liczy. 





Niestety to już koniec mojego rankingu. Ubolewam, że mogłam wybrać tylko 10 przykładów - brakuje mi tu serii o Ever, albo Pożeracza Snów. Dlatego takie rankingi traktuję trochę z przymrożeniem oka. Kto wie, czy przypadkiem za tydzień nie poznam kolejnej niezwykłej powieści, która wywróci wszystko do góry nogami?
Na koniec dorzucam piosenkę związaną ze zbliżającym się świętem - szkoda, że w Polsce go nie obchodzimy, bo jest genialne - This is Halloween z przepięknego filmu Tima Burtona *_* Enjoy!!!

27 października 2011

Październikowy stosik książkowy!

Chyba to wejdzie na stałe w repertuar mojego bloga - czyli comiesięczne sprawozdanie z zakupów książkowych ^^ Tak więc i dziś przedstawię Wam moje nabytki oraz szepnę parę słów o nadchodzących najciekawszych premierach listopada :]

1. Miłość po grób - Ellen Schreiber - zakupiona w promocji -25% w Matrasie (promocja do końca tego miesiąca).

2. Blask Nocy - Andrea Cremer - dokładnie ta sama promocja.

3. Cisza - Becca Fitzpatrick - jejku, słyszałam tyle negatywnych opinii, że zaczynam się bać :P Książka zakupiona podczas Zlotu forum Książkimłodzieżowe.fora.pl .

4. Pomiędzy - Tara Hudson - książka zakupiona od Charliego :*

5. Anielski Ogień - Moulton Courtney Allison - od Wydawnictwa Bukowy Las - własnie czytam, wkrótce recenzja ^^

6. Królestwo Cieni - Celine Kiernan - jedna z najwspanialszych powieści, jakie w życiu przeczytałam, obłędna i doskonała - RECENZJA.

7. Powietrze na śniadanie - Jana Frey - od Oficyny Wydawniczej Foka - już wkrótce recenzja.

Czekam jeszcze na Enklawę i Bestię - mam nadzieję, że to będą wspaniałe książki. Jak już wspominałam przy poprzednim wpisie - oby świetnej lektury było w naszym życiu jak najwięcej, a gniotom mówimy NIE xD 

A teraz interesujące premiery listopada!


2 Listopada

"Zawładnięci" Elana Johnson

Porównywana do Delirium i Igrzysk Śmierci, kolejna postapokaliptyczna historia o świecie, w którym można albo dać sobą rządzić, albo walczyć o wolność. Obawiam się trochę porównań do Igrzysk Śmierci - rzadko się zdarza, żeby jakaś książka mogła choć w 1/4 dorównywać temu arcydziełu, ale przekonajmy się. Zawładnięci podobno już przedpremierowo w sprzedaży.

Wydawnictwo: Amber
Original: ?
Ilość stron: 320




9 Listopada

"Nevermore - Kruk" Kelly Creagh

Paranormalny romans zainspirowany twórczością Poego? Brzmi nieźle, w a dodatku postać Varena - mrocznego gota, który jest "wesoły jak cmentarzysko, ciepły jak granitowa płyta, a na dodatek potwornie zgryźliwy" - brzmi nawet bardzo interesująco! Poza tym przedpremierowe recenzje są naprawdę pozytywne, zatem nie ma na co czekać - tę książkę najwyraźniej trzeba kupić!

Wydawnictwo: Jaguar
Original: Nevermore
Ilość stron: około 480

25 października 2011

"Królestwo Cieni" Celine Kiernan

Druga część "Zatrutego tronu".

"Wynter Moorehawke podróżuje przez nieprzebyte lasy w poszukiwaniu zbuntowanego księcia. W ciemnościach czai się wielu nieprzyjaciół. Dziewczyna nabiera otuchy, gdy spotyka Raziego i Christophera. W ślad za przyjaciółmi podążają też dawni wrogowie, a Wynter musi stawić goła strasznym Wilkom. Bohaterowie szukają schronienia u Merronów – tajemniczych ludzi z Północy. Okazuje się jednak, że Merroni sprzymierzyli się z odwiecznym wrogiem królestwa"


Sprawiedliwość, jako pojęcie odnoszące się do jednej z najważniejszych rzeczy w życiu społeczeństwa i jednostki – uczciwości, jest obecnie często zaniedbywana. Korzyści polityczne i materialne zazwyczaj przesłaniają nam słuszność działania i nie pozwalają na dobry wybór. Naginanie prawdy, manipulacje, intrygi – to rzeczywistość ludzkości od setek lat. Lecz skąd tak naprawdę możemy mieć pewność, co jest słuszne lub którą drogą należy iść? Czy potrafimy odnaleźć prawdę w stosie setek różnych możliwości? I jak niebezpieczna może być pomyłka...?

Wynter podróżuje przez mroczną krainę w poszukiwaniu księcia Alberona, pragnąc dowiedzieć się, co stało się z jej dawnym bratem. Jednak kobieta podróżująca samotnie przez lasy jest łatwym celem i Wynter musi uważać na czające się w ciemności zagrożenia. Kiedy więc w niespodziewanych okolicznościach spotyka swoich przyjaciół – Raziego i Christophera, jest niezmiernie zaskoczona i uradowana. Teraz całą trójką pragną tylko jednego – prawdy. Lecz przed nimi ciężka i długa droga pełna niebezpieczeństw – w lasach roi się od żołnierzy, tajemniczych wojowników i krwiożerczych Wilkołaków...

Drugi tom powieści irlandzkiej pisarki wciąga nas głębiej w niezwykłą rzeczywistość Lady Moorehawke. Na fundamentach średniowiecznej Europy maluje się nam pełna emocji historia o dziewczynie, która pragnie sprawiedliwości i prawdy, a nade wszystko spokojnego życia, o jakie walczył jej ojciec. Fabuła dzieła zaskakuje czytelnika niemal na każdym kroku – trzymająca w napięciu, pełna zagadek i tajemniczości, lecz bez zbędnego, szaleńczego tempa i krwi płynącej strumieniami. W wyważonej dynamice narodziła się opowieść przepełniona grozą, sekretami i walką. Bywały momenty, że nie mogłam uwierzyć w kolejne posunięcia bohaterów, a niezdolna do jakiejkolwiek reakcji, mogłabym jedynie rwać włosy z głowy.

Bohaterowie powieści – bo to o nich należałoby wspomnieć w pierwszej kolejności – są idealni nie ze względu na brak wad, lecz ze względu na ich obecność – autorka urzeczywistnia żywe postaci, wplatając w ich osobowości zarówno dobro jak i zło, tworząc sylwetki autentyczne, naturalne i jedyne w swoim rodzaju. Wynter, Razi i Christopher – główna trójka – targana jest emocjami, które udzielają się także i nam. Czytelnik z zapartym tchem śledzi ich losy i dopinguje działania, nie zawsze zgadzając się z wyborami, jakich dokonują. Ich błędy są naszymi błędami, ich ból jest naszym bólem, ich miłość... naszą miłością. Związanie widza z historią jest tak niebywałe, iż wciąż ciężko mi uwierzyć w zaangażowanie, jakiego doświadczyłam, poznając sequel Zatrutego tronu. A jednak! 

Język powieści utrzymany jest w konwencji pierwszego dzieła, lecz nie obfituje już w dworskie zwroty stylizowane na dawne czasy – zmiana miejsca wydarzeń zmienia jego zapotrzebowanie. Natomiast z miłym zaskoczeniem przyjęłam wplecenie w historię języka Merronów, który – według słowniczka – przypomina język irlandzki i brzmi bardzo melodyjnie. Niesamowita wydaje się także kultura tego zadziwiającego ludu, którego dziś nazwalibyśmy pogańskim ze względu na ich wierzenia i obrzędy. Dla mnie wydawali się zarówno fascynujący jak i przerażający w swojej naturalności.

I na koniec okładka – najpiękniejsza ze wszystkich części – mroczna, tajemnicza i uwodzicielska. Postać wyłaniającego się z lasu mężczyzny przyciąga spojrzenie i wzbudza niepokój, kiedy wzrok pada na dwa ostre noże, które bohater trzyma w dłoniach. Kolorystyka narzucona przez płomienie na drugim planie wzniecają w czytelniku zachwyt i strach. Domyślam się, iż przedstawioną postacią jest Christopher. Ogromny więc plus dla wydawnictwa za wykorzystanie do polskiej wersji oryginalnej okładki.

Królestwo Cieni to powieść z duszą i... powieść dla duszy. Nie da się ukryć – na drugą cześć Trylogii Moorehawke czekałam z zapartym tchem i z radością stwierdzam, że było warto. Autorka zaserwowała czytelnikom niezapomniane wrażenia i fabułę trzymającą w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Jednak czy to mnie zadowoliło? I tak i nie, bowiem już teraz czuję ogromną tęsknotę za bohaterami i ich przygodami, a zakończenie – tak niespodziewane i zaskakujące – tylko wzmogło mój apetyt na ostatni tom trylogii – Zbuntowanego Księcia. Dodatkowo nie mogę nie podkreślić, że już wcześniej przyciągający uwagę Christopher Garron osiągnął coś niebywałego – totalnie skradł moje serce, odsuwając na dalszy plan wszystkich innych bohaterów, których dotychczas uwielbiałam. Celine, brawo! Stworzyłaś coś niesamowitego, coś zaskakującego i całkowicie niebywałego! Dlatego każdemu, kto kocha fantastykę, naprawdę polecam tę niebanalną opowieść. Daj się wciągnąć w krainę cieni i polityczną intrygę, od której zależą losy całego królestwa. Pytanie tylko, czy zdołasz wykonać zadanie...?

Daję 11/10. Ta książka nie mieści się w skali. Obłędna!
A dla zainteresowanych - recenzja pierwszego tomu - Zatruty tron.

Original: The Crowded Shadows
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 5.10.2011
***

Tym samym właśnie opublikowałam setną recenzję w moim wykonaniu, bardzo się cieszę, że tą recenzją jest opinia do Królestwa Cieni - wspaniale, że takie niezwykłe książki powstają i mam możliwość poznawać ów nietuzinkowe historie. Życzę i Wam i sobie, oby jak najwięcej dobrej literatury pojawiało się w naszym życiu :)

In English [here]

21 października 2011

"Ciepłe ciała" Isaac Marion

"Nadszedł czas zombie

R nie ma imienia, wspomnień, pulsu. Wraz z innymi zombie zamieszkuje opuszczone lotnisko. Żadne z nich nie pamięta, jaka katastrofa zamieniła świat w przerażające i puste miejsce, a ich – w chodzących Martwych. Żeby podtrzymać swoją egzystencję, muszą polować na Żywych, ukrywających się w opuszczonym mieście.
Pożeranie Żywych to smakowanie ich wspomnień, odtwarzanie tego, kim byli.
 Podczas jednej z krwawych wypraw R znajduje Julie i – zupełnie niespodziewanie dla samego siebie – ocala ją przed śmiercią, zabierając ze sobą. Tak właśnie rozpoczyna się pełna napięcia znajomość, która diametralnie zmieni nie tylko ich samych. Jednak zimny i martwy świat nie podda się bez walki."


Zombie – pojęcie to prawdopodobnie w prostej linii pochodzi z kultu voodoo. Słowo oznacza zniewolonego człowieka – człowieka, który po śmierci powstaje z grobu, wezwany przez kapłana, tudzież czarownika i wykonuje jego rozkazy. Nie ma własnej woli, jest chodzącym trupem. W fantastycznym rozumieniu tego słowa mówimy o postaciach z horrorów, umarlakach zabijających ludzi i pożywiających się ludzkim mięsem.  Zatem nasuwa się pytanie – jeśli zastanowimy się nad funkcjonowaniem takiego organizmu, czy możemy mówić o tym, iż zombie może mieć uczucia?

Post apokaliptyczna rzeczywistość. R to zombie, prawdopodobnie dosyć młody. R nie ma wspomnień, nie wie więc, kim był, a tym bardziej, jakie jest jego prawdziwe imię. Mieszka na opuszczonym lotnisku wraz z hordą innych umarłych i egzystuje tak od nieokreślonego czasu. Wciąż jednak na świecie istnieją ośrodki ludzi, teraz ukryte i chronione – ostatnie ostoje Żywych.

Pewnego dnia R i kilku innych Martwych wybierają się na polowanie. Docierają do miejsca, w którym przebywa grupa młodych ludzi – jeszcze nastolatków. Atak jest oczywisty, dochodzi do rzezi, R zabija młodego chłopaka i nagle coś się dzieje. Zombie po zjedzeniu ludzkiego mózgu są w stanie na chwilę przejąć wspomnienia ofiary. R doświadcza wspomnień młodzieńca i dzieje się rzecz nietypowa – Martwy odczuwa jego emocje i postanawia uratować obecną w trakcie ataku dziewczynę – ukochaną zabitego – Julie. A to dopiero początek…
Cała recenzja na: 


Ocena blogowa 3,5/10.

Original: Warm Bodies
Wydawnictwo: REPLIKA
Data wydania: 7.09.2011

Oto zombie, które do mnie przemawiają: Thriller

19 października 2011

"Jutro 2. W pułapce nocy" John Marsden

"Mam na imię Ellie. Coś wam opowiem.

To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.

Na początku było nas ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.

A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy."


Świat stanął na głowie, kiedy grupa nastolatków wybrała się na kemping, a po powrocie zastali puste domy i martwe zwierzęta. Ich kraj bowiem został opanowany przez wroga, a wszyscy mieszkańcy przebywający akurat w mieście wzięci do niewoli. Młodzież jednak nie planowała stać z założonymi rękoma i postanowiła zrobić wszystko, co w ich mocy, by pokrzyżować najeźdźcy plany.

Teraz Ellie i piątka przyjaciół mieszkających w Piekle czekają na jakiś znak życia od Kevina i Corrie, która podczas ich ostatniego spotkania była ciężko ranna. Im dłużej jednak czekają, tym bardziej są przerażeni i nieszczęśliwi. Ukryci w górach, postanawiają obmyślić plan kolejnych posunięć. Lecz zadanie nie jest łatwe, gdy do miasta powoli zaczynają zjeżdżać obcy ludzie mający zasiedlić okolicę. Beztroskie życie nastolatków zamieniło się w walkę o przetrwanie...

„Żyję w świetle,
Ale noszę z sobą mrok.”*

Po kontynuację Jutra sięgnęłam z prawdziwym zapałem, który nie słabł aż do samego końca, choć książki nie nazwę arcydziełem. Autor po raz kolejny pokazuje swój talent pisarski, tworząc pełne napięcia i grozy sceny z życia młodych ludzi, którzy niefortunnie znaleźli się w samym centrum wojny. Prawdziwej wojny, nie jakiejś tam opowiastki z lekcji historii, do której nie przywiązywalibyśmy uwagi. Tu nie ma żartów, nie ma miejsca na błąd, szczeniackie zachowanie, czy zawahanie się. Tu każdy fałszywy ruch może zakończyć się jednym – śmiercią.

Ponownie oglądamy wydarzenia z punktu widzenia Ellie i przyznam szczerze – byłam jeszcze bardziej zaskoczona, niż przy lekturze pierwszego tomu. Przemyślenia głównej bohaterki, jej obawy, niepewności, strach – wszystko to tworzyło mozaikę niesamowicie bliskich mi uczuć. Miałam wrażenie, jakby Ellie czytała w moich myślach – martwiło ją, cieszyło i przerażało dokładnie to, co mnie. Nie wiem, jak wyjaśnić fenomen tej narracji, lecz jednego jestem pewna – John Marsden umie wczuć się w rolę nastolatki!

Muszę jednak zauważyć też niepokojącą rzecz, jaka wyłania się, gdy rozmyślam o serii Jutro. Mianowicie pod koniec lektury byłam gotowa stwierdzić, jak zakończy się historia. Autor ma przewidywalny sposób konstruowania wydarzeń i choć do samego końca nie wiemy, jaka jest treść fabuły, znamy jej strukturę. Oczywiście zrozumiałym jest, że każda powieść powinna się kończyć punktem kulminacyjnym, lecz nie ukrywajmy – im więcej zaskakujących wydarzeń, im szybsza akcja i dramatyczniejsze wydarzenia, tym bardziej przedstawiona historia zaczyna nas przytłaczać. A nie da się nie zauważyć – Marsden jest mistrzem w budowaniu niepokojących momentów, od których czytelnikowi aż kręci się w głowie. "Co za dużo to niezdrowo" - doskonale o tym wiemy. Czasami więc brakuje mi takiej chwili spokoju – nie szeregu opisów, które wprowadziłyby co najwyżej nudę, lecz jakiejś drobnostki, która rozładowałaby odrobinę gromadzące się napięcie.

Jutro 2 to dobra książka, którą warto przeczytać, więc szczerze ją polecam. Jednak w porównaniu z pierwszą częścią nie mogę powiedzieć, że jest lepsza – dlatego daję taką samą ocenę – 8/10. Mam nadzieję, że trzeci, dostępny już na rynku tom tej siedmiotomowej serii, w końcu powali mnie na kolana, skoro nie udało się to jego poprzednikom. A nawet jeśli nie, czas umili - prawdopodobnie nie tylko mnie - postać Homera, który już teraz wyszedł na prowadzenie, spychając w cień wcześniej upatrzonego przeze mnie Lee! :)

Original: The Dead of the Night
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 15.06.2011
* cytat z Jutro 2, str. 175.

I na koniec dodam piosenkę, która świetnie mi pasuje do tej historii i tym samym towarzyszyła mi cały czas podczas lektury :)

17 października 2011

"Batalista" Arturo Perez-Reverte


Słynny niegdyś fotograf maluje na ścianie wieży ogromną panoramę bitwy, która odbyła się w nieokreślonym czasie. W tej pracy prześladuje go obraz wynurzającej się z przeszłości twarzy, twarzy kogoś, kto pragnie wyrównać krwawy dług, i cień kobiety, która zniknęła dziesięć lat temu. Wokół tych trzech postaci Arturo Pérez-Reverte stworzył najbardziej intensywną i niepokojącą ze swych powieści.”


Wojna... czymże jest, jeśli nie zbrodnią wobec własnego gatunku? To burza negatywnych emocji, które z pomocą potężnej broni mogą obrócić cywilizację w perzynę. Zmienia jednak nie tylko świat zbudowany przez ludzkość, ale także samych ludzi. Strach, jaki towarzyszy człowiekowi w chwilach zagrożenia, gdy w samym centrum rzezi patrzy na śmierć bliskich, przyjaciół i wszelkiego żywego stworzenia, jest czymś całkowicie nie do zrozumienia dla tych, którzy wojny nie odczuli na własnej skórze. Wojna to nie epicka opowieść z kinowego ekranu pełna narodowych bohaterów, wzniosłej muzyki i łez wzruszenia.

Andres Faulques, były reporter wojenny, postanawia oddać się malarstwu. Lecz jego sztuka nie jest zwyczajna – mężczyzna ma w planach namalowanie fresku – wielkiej panoramy bitwy, w której pragnie połączyć wszystkie batalistyczne wizje ludzkiej śmierci, jakie miał okazje zobaczyć. Jego działanie ma określony cel, określone znaczenie, o czym dowiadujemy się nieco później.

Pewnego dnia do wieży, w której pracuje artysta, przybywa tajemniczy Chorwat. Mężczyzna przedstawia się jako Ivo Marković i po krótkiej rozmowie oznajmia bataliście, że przybył, by go zabić. Faulques początkowo jest niepewny zachowania mężczyzny i stara się rozwikłać problem, jaki między nimi narodził się w przeszłości. Obaj prowadzą rozmowy, odkrywając przed sobą swoje przemyślenia, niczym wytrawni dziennikarze nagrywający wywiady z gwiazdami. Im bardziej jednak zagłębiają się w swoją przeszłość, tym poważniejsze problemy ukazują się naszym oczom...

Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie spotkałam się z dziełami Pereza-Reverte, więc nie mam porównania, czy istotnie „Batalista” jest „najbardziej osobistą i niewątpliwie najlepszą” z jego powieści. Jeśli jednak miałabym ocenić tę książkę samą w sobie, muszę przyznać, że była dla mnie zaskakującym odkryciem, historią pełną głębokich przemyśleń i nierzadko drastycznych obrazów.

Przede wszystkim autor nie oszczędza widza. Tworzy panoramę wydarzeń, w których czytelnik może zobaczyć wszystko – od nienawiści i okrucieństwa po strach, rozpacz, a nawet miłość. Leniwie płynąca fabuła, która obfituje przede wszystkim we wspomnienia malarza, ma w sobie zarówno grozę jak i łagodność. Bogata narracja trzecioosobowa ukazująca sposób myślenia głównego bohatera wciąga nas w świat, którego nie znamy, który może wydawać się zarówno interesujący jak i przerażający. Język pisarza pozwala nam zagłębić się w historię, a barwność jego języka, dokładność i skrupulatność malują przed naszymi oczami żywe obrazy zdarzeń z przeszłości postaci. Zamykając powieki, możemy zobaczyć wszystko to, co widzieli oni.

Kreacja bohaterów zasługuje na szczególne uznanie. Choć głównie akcja obraca się wokół dwóch postaci – Andresa i Ivo, poznajemy także szereg innych postaci, w tym kobietę imieniem Olvido. Każda z tych sylwetek jest wyrazista, pełna charakteru, indywidualnych cech osobowości, a także naznaczona wadami, które czynią z nich rzeczywiste, pełne głębi i życia jednostki.

Powieść stanowczo należy dawkować sobie powoli i ostrożnie. Ogrom emocji, faktów z niejednego pola bitwy i przemyśleń, nierzadko drastycznych, potrafią oszołomić czytelnika. Autor nie boi się mówić wprost o dramacie wojny, nie ukrywa „wstydliwych”rzeczy.

Jeszcze w czasie studiów miałam okazję przygotować projekt dotyczący fotografii wojennej. Dużą część pracy poświęciłam takim twórcom, jak Robert Capa, P.J. Griffiths, Walentino Sobolew, Don Stown, Larry Burrows, czy Donald McCullin. Ich dzieła miały przede wszystkim za zadanie pokazać okrucieństwa wojny, nienawiść człowieka wobec drugiej osoby, ból kobiet i dzieci cierpiących w wydarzeniach, które zgotowali im rządzący. Czy były to fotografie prawdziwe? Nie wiem. Ale swoją role spełniły – wzbudziły we mnie niesamowite uczucia – strach i smutek, a także złość na tych, którzy doprowadzili do śmierci tak wielu niewinnych ludzi. Czy dzieło Pereza-Reverte miało takie samo zadanie? Myślę, że owszem. Autor nie zasypuje nas jedynie okropnymi obrazami śmierci, lecz także tymi drobnymi okruchami miłości, radości i wiary w lepsze jutro. A taka mieszanka jest wyjątkowo zabójcza, gdyż uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy bezradni wobec śmierci.

Koło tej książki na pewno nie można przejść obojętnie, lecz uprzedzam tych, którzy mają słabe nerwy – powieść potrafi wstrząsnąć i co najważniejsze – zmusić nas do refleksji. Pyta wprost: Jak Ty byś postąpił w czasie wojny? Czy sprawiedliwością nazywamy walkę o własny kraj, który spływa krwią wroga? Czy zabijanie można jakoś usprawiedliwić?

Daję ocenę 8/10.
Original: El Pintor de batallas
Wydawnictwo: MUZA SA
Data wydania: 9.05.2007

13 października 2011

TOP 10: Największe rozczarowania literackie!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.


Dzisiaj czas na 10 największych rozczarowań książkowych. Przyznam – było tego trochę. Nieraz zachwycona recenzjami innych blogerów po prostu kupowałam książki na oko, wydając w zasadzie sporą kasę, a tu… gniot. Oto kilka największych z nich (lista pewnie miałaby ze sto pozycji, gdybym miała opisać wszystkie):




1. Mroczny Książę 
- Christine Feehan 

Książka mogłaby być dobra, ale... No właśnie, rozumiem, że to jest romans, ale jest różnica między dobrym romansem a perfidnym pornosem! Czytać o bohaterce, która pozwala facetowi robić ze sobą, co tylko mu się podoba, jest dla mnie stratą czasu. Z całkiem dobrze zapowiadającej się historii wyszła opowiastka o zwierzęcej chuci bez grama romantyzmu. Stanowczo koszmar, książki nawet nie doczytałam.






2. Blask 
- Alexandra Adornetto 

Opis, okładka, promocja – wszystko było na tak. Wydawałoby się, że to będzie super hit. W zasadzie może i był, ale nie dla mnie. Bohaterowie nijacy, fabuła obrzydliwie przewidywalna… Nie, jestem za stara na tego typu książki. Jedynie językowi autorki nie można nic zarzucić – w pisaniu jest świetna. Gorzej w wymyślaniu historii…




3. Mroczny kochanek 
- J. R. Ward 

Kolejna obrzydliwa opowieści z serii „o wielkim facecie i małej kobitce”, czyli seks, seks, seks, obiad, seks, seks, seks, popychanki, seks, seks, praca i znowu to samo… To książka prawdopodobnie dla bardzo specyficznej grupy odbiorców, albo raczej dla ludzi, którzy nie są specjalnie wymagający... no dobra, odpuszczę sobie dalszą analizę.



4. Mroczne serce 
- Lee Monroe 

Jedno z największych rozczarowań w mojej karierze czytelniczej. Przepiękna okładka niestety nie uratowała historii przed negatywnymi ocenami. Bohaterka nijaka, fabuła w zasadzie bez szaleństwa, chociaż potencjał był... ale proszę ja Was – ten język! Autorka powinna iść na kursy kreatywnego pisania!



5. Bezduszna 
- Gail Carriger 

Wciąż się zastanawiam, dlaczego tak się wszyscy tą książką zachwycają?! Przecież to jakiś obłęd – babka chciała być oryginalna i pisać powieści w stylu XIX-wiecznych pisarzy, no ale ups… chyba jej się nie udało? A że ja kocham XIX wiek i w ogóle mam na tym punkcie lekką schizę (to wszystko przez hs!), powieść Gail ani trochę mnie do siebie nie przekonała, chociaż sama historia naprawdę jest ciekawa. Reszta – klapa.



6. Wschodzący księżyc 
- Keri Arthur

Do tej pory najczęściej to faceci z mocami nadprzyrodzonymi szukali partnerek – śmiertelniczek. Tu jest trochę inaczej – seria opowiada o Riley, która ma w sobie wilkołaczą krew i niekończącą się chętkę na seks w prawie każdej chwili swojego życia. Okładki piękne, ale treść… Jak ktoś lubi książki, w których 80% treści to sceny erotyczne o zabarwieniu prawie sado-maso, to bardzo proszę, droga wolna. Ja jednak uważam, że książka ma coś wnosić w nasze życie, a "dzieło" pani Arthur nie wnosi nic.




7. Polowanie 
- Amy Meredith  

O ile pierwsza część serii była naprawdę znośna, to sequel uważam za jedną z najgorzej napisanych książek w historii paranormali. Raz, że fabuła do bani, dwa, że autorka nie umie pisać, a trzy, że takie bohaterki to bym przez okno najchętniej wypchnęła. Słowem – szkoda czasu!




8. Jestem numerem cztery 
- Pittacus Lore 

Byłam zachwycona, naprawdę ZACHWYCONA, że na okładce książki pojawi się Alex Pettyfer. Szkoda tylko, że dobrnęłam do drugiego rozdziału i stwierdziłam, że takiego gówna czytać nie zamierzam – raz, że język (napisał to dorosły facet czy dziesięcioletnie dziecko?), to jeszcze historia, która w ogóle mnie nie przekonała i co więcej - która nie ma głębi. Film obejrzałam dla wyżej wspomnianego aktora – też zero rewelacji. Ogólnie nie polecam.




9. Piękne Istoty 
- Kami Garcia, Margaret Stohl 

Jedna z naprawdę świetnie zapowiadających się serii, gdyby nie kulawa narracja i gryzące się style dwóch pisarek. Niesamowite rozczarowanie, kiedy się kupi tak dobrze promowaną powieść, a tu nagle nie wiadomo, czy książką rzucić o ścianę, czy może potraktować jak podpałkę do kominka?




10. Zdrada Nieśmiertelnego 
- Gillian Shields 

Przyznaję – pierwsza część mi się spodobała. Może nie było to szaleństwo na miarę arcydzieła literackiego, ale Nieśmiertelnego czytało mi się całkiem dobrze. Sequel – nawet dwóch rozdziałów nie przełknęłam, a opinia mojej siostry utwierdziła mnie w przekonaniu, że ta książka to porażka. A zapowiadało się tak fajnie…


***

Chciałabym wierzyć, że takich beznadziejnych książek będzie tylko mniej, a ja z radością każdej czytanej powieści będę mogła dawać wysokie oceny... lecz niestety już teraz wiem, że to nie jest możliwe. Tak wielu blogerów wychwala książki, które naprawdę nic ciekawego w sobie nie mają, że wręcz koniecznością jest przekonać się na własnej skórze, które z tych opinii są słuszne. Powiedzmy szczerze - przede mną gnioty się nie ukryją :] Poza tym ubolewam nad obecną sytuacją w świecie wydawniczym - tyle bezsensownych powieści jest wydawanych, tyle schematycznych i podobnych do siebie książek, a za prawdziwe perełki nikt się nie chce brać... Wielka szkoda.

Liczę na to, że dołączycie do zabawy i pokażecie, czego my, wytrawni czytelnicy, czytać nie chcemy ;] Enjoy!