"Najpierw pojawiają się koszmary. Każdej nocy Ellie dręczą przerażające sny o monstrualnych potworach, które polują na nią i ją zabijają.Potem przychodzą wspomnienia. Kiedy Ellie spotyka Willa, odnosi wrażenie, że coś sobie przypomina, lecz nie potrafi tego określić. Will troszczy się o nią, jest romantyczny, ale to coś więcej, ona czuje, że jej dusza zna go od wieków. W dniu siedemnastych urodzin Will budzi w Ellie jej moc. Uświadamia jej, kim tak naprawdę jest i jaką rolę odgrywa w odwiecznej wojnie dobra ze złem.
To ona musi polować. Jej zadaniem jest walka z kosiarzami, potwornymi istotami, które pożerają ludzkie ciała i dusze. Ellie jest dzielną wojowniczką, lecz by przetrwać niebezpieczną walkę aniołów z upadłymi, musi poznać prawdę o swoich poprzednich wcieleniach, tajemnice, które mogą okazać się zbyt straszne, by je unieść."
To ona musi polować. Jej zadaniem jest walka z kosiarzami, potwornymi istotami, które pożerają ludzkie ciała i dusze. Ellie jest dzielną wojowniczką, lecz by przetrwać niebezpieczną walkę aniołów z upadłymi, musi poznać prawdę o swoich poprzednich wcieleniach, tajemnice, które mogą okazać się zbyt straszne, by je unieść."
Bycie nastolatką to całkiem fajna rzecz – imprezy, przyjaciele, beztroskie życie... Tak właśnie wyglądała rzeczywistość Ellie Monroe, przynajmniej dopóki nie pojawił się w jej życiu Will. Tajemniczy chłopak z tatuażami na ramieniu wzbudził w dziewczynie przedziwne uczucia – wrażenie, że już się skądś znają, że coś ich łączy. Jednak wiadomość, jaką przyniósł z sobą ów nieznajomy, nie była już tak romantyczna... Nagle życie ledwie siedemnastoletniej bohaterki wywraca się do góry nogami – dowiaduje się, że jest wojownikiem walczącym z demonicznymi mocami, które zjadają ludzkie dusze. Tak, w sumie można by taką nowinkę jeszcze zignorować, gdyby nie fakt, że William przynosi ze sobą nie tylko wiedzę, lecz i moc, a oczy Ellie całkiem niespodziewanie otwierają się na wyłaniające się z mroku istoty. A przecież to dopiero początek...
Nie będę owijała w bawełnę, do tej książki podchodziłam naprawdę sceptycznie. Od pierwszej chwili, gdy przeczytałam opis, w mojej głowie ożywały wspomnienia i porównania do innych powieści, które miały podobną fabułę. Obawiałam się, że nie będę mogła się przemóc i wystarczająco wczuć w historię... i rzeczywiście do pierwszych pięćdziesięciu stron było ciężko, lecz w momencie, gdy opadły owe negatywne emocje i burzące spokój odczucia, zagłębiłam się w dzieło panny Moulton i odkryłam coś niezwykłego – Przepadłam!
Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia bohaterki jest ujęta językiem prostym i młodzieżowym, przez co czytelnik naprawdę może poczuć się jak młoda dziewczyna, której świat nagle stanął do góry nogami. Fabuła jest skonstruowana dosyć nietypowo – spodziewalibyśmy się powolnego, stopniowego odkrywania wszystkich tajemnic, ale autorka nas zaskakuje, zmuszając poniekąd czytelnika prawie do skoku na głęboką wodę. Także główny wątek tchnie świeżością – choć walkę dobra ze złem spotykamy na każdym kroku, a anielskie moce i demony to nie pierwszyzna, na pewno miłym zaskoczeniem będzie motyw kosiarza jako istoty pożerającej ludzi. Ponadto pojawia się jeszcze kilka ciekawych odniesień na przykład do wiary chrześcijańskiej, co działa tu jak najbardziej na korzyść.
Jak się zaś spisała autorka w kwestii kreacji bohaterów, na których zawsze zwracam uwagę w pierwszej kolejności? Przyznam, że byłam miło zaskoczona. A może to zasługa imienia, jaki nosi główna bohaterka? Elisabeth jest niezwykła jak na swój młody wiek. Normalna. Zarówno odważna, jak i przerażona. Zarówno silna, jak i słaba. Musi walczyć nie tylko ze złem, ale także z własnymi słabościami. A Will? No tak, tu pewnie niejedna czytelniczka zapragnie znaleźć jakieś wskazówki dotyczące jego osoby, ale zaskoczę Was – nic nie powiem! William to taki typ faceta, z którym trzeba poznać się osobiście, ale nie martwcie się, Wasze odczucia będą (a przynajmniej tak przypuszczam, patrząc po sobie) bardzo pozytywne. Pisarka stworzyła dwie niezwykle silne osobowości, które przyciągają uwagę i oczarowują swoją naturalnością. Kolejny plus dla książki.
Zaskakująca jest też objętość dzieła - ponad 400 stron! Nie ma więc obaw, że przygoda z dziełem będzie za krótka, albo mało zrozumiała. Co do okładki - jest piękna, choć nie można nie zauważyć różowego napisu, który nieco burzy kolorystykę. Osobiście zamieniłabym róż na odcień włosów Ellie. Nasze spojrzenie jednak mimowolnie kieruje się na ogromny zakrzywiony miecz, który dziewczyna trzyma w dłoni - aż strach pomyśleć, jak wiele można nim zdziałać w walce z demonem! Jednocześnie zachwycająca i przerażająca wizja!
Minusem jest jednak fakt, że mimo najszczerszych chęci nie da się całkowicie pozbyć wrażenia, iż fabuła Anielskiego ognia jest podobna do kilku innych wydanych już książek. Porównania, porównania i jeszcze raz porównania – naprawdę zgubna rzecz! Przynajmniej początkowo to dosyć silne odczucie, lecz później następuje bum i nagle znajdujemy się w całkowicie nowej rzeczywistości. Cóż, od czegoś autorka musiała zacząć, a nie ukrywajmy – wymyślić coś niepowtarzalnego i innowacyjnego to niesamowicie trudne zadanie.
Powiem tak – Anielski ogień niesłychanie mnie zaskoczył. Nie jest to co prawda arcydzieło, po którym każdy czytelnik padnie na kolana, by wielbić debiutantkę – pannę Moulton, ale ma w sobie coś, co niesłychanie przyciąga. Jeśli więc pozwolimy sobie na zaufanie, niechybnie dostrzeżemy, że w gąszczu tysięcy paranormalnych historii, z jakimi mamy dziś do czynienia na rynku literackim, opowieść o Ellie i Willu okaże się być powieścią nie tylko interesującą, ale także cudownie wciągającą. Warto zatem zanurzyć się w świat młodej dziewczyny walczącej z kosiarzami, by ocalić nasze dusze. Zapewniam – to będzie niezapomniane przeżycie!
Daję 8/10.
Original: Angelfire
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 19.10.2011
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las!
Dodaję zapowiedź książki:
Dodaję zapowiedź książki: