Menu

26 listopada 2013

TOP 10: Najlepsze książki na jesień!

Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - wypatruj na blogu KREATYWY nowego tematu na dany tydzień. 

Za niecały miesiąc kalendarzowa zima! Cieszycie się? Ja ostatnio jakoś nie bardzo – ciągle mi zimno! Dlatego dzisiaj przygotowałam zestaw rozgrzewających lektur na jesienne (albo przedzimowe) wieczory ;)


1. Królestwo Marzeń – Judith McNaught

Rozgrzewająca, rozbudzająca wyobraźnię, po prostu cudowna! Romans historyczny w najlepszym wydaniu  –  niedowiarkom polecam moją recenzję :)

2. Dziennik Bridget Jones – Helen Fielding

Przyznaję się! Książki jeszcze nie przeczytałam, ale filmowe przygody Bridget znam na pamięć ;) I myślę, że przeczytanie powieści w tak chłodne wieczory może poprawić humor. Jeśli nie – zawsze pozostają filmy :P

3. Spotkajmy się w kawiarni – Jenny Colgan

Bardzo sympatyczna, nieco cukierkowa opowieść w stylu przygód Bridget Jones – moja recenzja tej książki już w następnym poście!


4. Seria Hathaway – Lisa Kleypas

Moja ulubiona seria romansów historycznych – niesamowite siostry i ich miłosne perypetie. Warto przeczytać – polecam recenzje: Wyjdź za mnie, Uwiedź mnie, Pokochaj mnie, Znajdź mnie.


5. Agnes Grey – Anne Brontë

Jedyny klasyk w tym zestawieniu, ale za to jaki! Ta opowieść potrafi rozgrzać serca i wycisnąć łezkę wzruszenia. Jestem zachwycona debiutem Anne Brontë i szczerze go Wam polecam – nie tylko na jesień! Moja recenzja tutaj.

6. Żona godna zaufania – Robert Goolrick

Niesamowita historia osadzona w zimowej scenerii, obok której naprawdę trudno przejść obojętnie. Książka nie jest łatwa, nie jest lekka, ale wrażenia po lekturze są bezcenne. Polecam także tym osobom, które wolą coś mocniejszego niż romanse i obyczajówki. Moja recenzja tutaj.


7. Baśniarz – Antonia Michaelis

Miało być miło i przyjemnie, ale nie ukrywajmy – niektórzy potrzebują czegoś „w klimacie”, a Baśniarz idealnie wpisuje się w atmosferę jesienno-zimowych wieczorów. Jest tajemnica, jest piękna opowieść, jest… a z resztą przekonajcie się sami! Moja recenzja tutaj.

8. Siedem minut po północy – Patrick Ness

A dla tych, którzy szukają wzruszeń, powieść Nessa będzie idealna. Zmusza do refleksji, zabiera w niezwykłą podróż i odzwierciedla klimat panujący obecnie za naszymi oknami. Moja recenzja tutaj.

9. Bestia – Alex Flinn

I wracamy w obszary bardziej przyjemne, czyli współczesna odsłona znanej baśni o Pięknej i Bestii. Nie ukrywam – jestem książką Alex totalnie oczarowana, choć przeczytałam ją już jakiś czas temu (tu recenzja).


10. Seria o Ani Shirley – Lucy Maud Montgomery

Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic lepszego na ponure dni, niż przygody małej Anii z Zielonego Wzgórza! Przyjemne, lekkie, poprawiające humor – idealne! Moja recenzja tomu pierwszego tutaj.

***

I tak oto maluje się moje TOP 10. Zgadzacie się z tymi wyborami? Planujecie sięgnąć po którąś z powyższych lektur? Jeśli tak, będzie mi bardzo miło i mam nadzieję, że się tym wyborem nie zawiedziecie ;)

Na koniec pragnę przypomnieć, że już w najbliższy weekend III Salon Ciekawej Książki w Łodzi. Serdecznie polecam Wam tę imprezę – mam nadzieję, że będzie nam dane się spotkać! Dla tych, którzy są chętni na spotkanie w większym gronie blogerów, proszę o kontakt mailowy – wstępnie proponuję sobotę koło południa, ale szczegóły omówimy mailowo ;)

20 listopada 2013

Przedpremierowo: "The Hunger Games: Catching Fire" reż. Francis Lawrence


Na początku chciałabym podkreślić, iż poniższy tekst nie jest zapowiedzią filmu The Hunger Games: Catching Fire (W pierścieniu ognia), lecz jego recenzją, zatem czytacie ją na własną odpowiedzialność! ;)
 
Miałam przyjemność obejrzeć przedpremierowo Catching Fire i nie ukrywam, że było to dla mnie niesamowite przeżycie. Tak, jak w przypadku pierwszej części ekranizacji, i na tę część czekałam z niecierpliwością, choć bardzo ostrożnie podchodziłam do wszelkich spotów i fragmentów filmu udostępnianych w sieci – nie chciałam „psuć” sobie premierowego, pełnego seansu. 


Tym, co przede wszystkim odczujemy przy oglądaniu filmowych przygód Katniss jest dobre oddanie literackiego pierwowzoru – otrzymujemy obraz bez większych odstępstw od oryginału, co pozwala nam uznać sequel The Hunger Games za ekranizację przez duże E (co podkreślałam już w recenzji pierwszej części). Drugą istotną kwestią jest spójność The Hunger Games i Catching Fire – historia nie jest w żaden sposób „rozerwana” – zarówno stylistyka, jak i klimat pozostają takie same, choć Catching Fire jest dziełem innego reżysera – Francisa Lawrence’a (pierwszą część wyreżyserował Gary Ross). Plusem dla CF będzie pewne „ulepszenie” zastosowane przy przedstawianiu krwawych scen – niezbyt fortunna „drgająca” kamera z części pierwszej znika na rzecz świetnych efektów specjalnych, które poniekąd maskują fakt, iż stricte widoku krwi w CF jest tak naprawdę zaskakująco mało. Nie zmienia to jednak wydźwięku historii – strach i niebezpieczeństwo czają się na każdym kroku, a okrucieństwo Kapitolu nabiera nowego wymiaru – początek buntu, który został przedstawiony w jednej z ostatnich scen Igrzysk Śmierci, teraz przeradza się w poważny konflikt. Francis Lawrence nie boi się pokazać, zgodnie z dziełami Collins, metod, jakimi posługuje się prezydent Snow względem swoich obywateli. To wojna – prawdziwa, okrutna, czająca się tuż za rogiem, wchodząca do domów niewinnych ludzi. 


Muszę przyznać, że pomimo znajomości fabuły, film trzymał mnie w niewyobrażalnym napięciu, a momentami autentycznie mnie zaskakiwał – może dlatego, że niektórych wątków po prostu nie pamiętałam. Niestety pojawiła się też spora rysa na obrazie stworzonym przez Lawrence’a – przerysowano jeden z wątków, który w książce był subtelniejszy, kreowany bardziej na gruncie domysłów czytelników. Przy trzeciej części ekranizacji na pewno ten zabieg umożliwi filmowcom na wydobycie większego dramatyzmu podejmowanych przez bohaterów decyzji i pozwoli na bardziej obrazowe przedstawienie sytuacji (zapewne fani powieści Collins już się domyślają, o którym wątku mówię, a jeśli nie – na pewno zorientujecie się przy oglądaniu filmu). I jeszcze jeden malutki minus – nie da się ukryć, że samo zakończenie powinno być dramatyczniejsze. Tu także tych ostatnich kilka sekund ekranizacji pozostawiam Waszej ocenie.


Do gry aktorskiej przyczepić się nie mogę – aktorzy, których znamy z pierwszej części ekranizacji, ponownie świetnie oddali charaktery swoich postaci. Także i nowe sylwetki wprowadzonych bohaterów przedstawiono zgrabnie i w miarę zgodnie z pierwowzorem (z kilkoma wyjątkami). Aktorka odtwarzająca rolę Johanny Mason – Jena Malone – moim zdaniem zasłużyła na największe uznanie – jej postać jest autentyczna, żywa, po prostu wycięta z kart powieści. Kolejny bohater, który niewątpliwie wzbudza wiele kontrowersji (zwłaszcza wśród żeńskiej części fanek), czyli Finnick Odair (odegrany przez Sama Claflina, którego wybór do tej roli spotkał się z niemałą ilością negatywnych komentarzy) w filmie przedstawiony został nieco inaczej, niż zakłada pierwowzór. Ciężko doszukać się w tej postaci tego, co w powieści Collins było tak wyeksponowane – na ekranie nie odnajdziemy w nim niepoprawnego Casanovy, nie zobaczymy lowelasa bez spodni. Będzie natomiast ktoś, kto mieści się gdzieś pomiędzy sympatycznym chłopakiem ze ślicznym uśmiechem, a oddanym sprawie facetem. Czas pokaże, jak Sam zostanie oceniony przez fanki książkowego Finnicka. Tymczasem wrócę jeszcze na chwilkę do naszych „starych przyjaciół” – jestem niewyobrażalnie zakochana w Cinnie (postać odegrana przez Lenny Kravitza) oraz Peetcie (w tej roli Josh Hutcherson). Ta dwójka po prostu idealnie nadaje się do swoich ról! Także Donald Sutherland jako prezydent Snow – wcześniej nieco przeze mnie niedoceniony – stworzył postać bardzo realistyczną, która potrafi wzbudzić w widzu najróżniejsze emocje (niekoniecznie te pozytywne). Należałoby także pochwalić Philipa Seymour Hoffmana za rolę Plutarcha oraz niezawodnego Woody'ego Harrelsona (w roli Haymitcha). No i oczywiście filmową Katniss – aktorstwo Jennifer Lawrence, która wcieliła się w rolę „dziewczyny igrającej z ogniem”, a przede wszystkim jej mimika i zaangażowanie są nie do opisania! 


Jak wspomniałam, Catching Fire jest spójny z poprzednią częścią przygód Katniss. To samo tyczy się ścieżki dźwiękowej – James Howard kontynuuje i przekształca znane nam już motywy, które tak bardzo zachwyciły mnie przy części pierwszej. Już teraz wiem, że soundtrack do CF na stałe zagości na mojej liście ulubionych albumów. 


Podsumowując powiem tak: podczas całego seansu trzęsły mi się nogi. Dosłownie! Obejrzenie Catching Fire  było dla mnie – wiernej fanki powieści Suzanne Collins – wspaniałym przeżyciem. Otrzymałam historię Katniss w doskonałej oprawie – obrazie, który mnie przekonał, zachwycił i wywołał wiele emocji. Były takie momenty, gdy powstrzymywanie łez graniczyło z cudem, ale pojawiły się i takie, które mimo wszystko bym zmieniła, dopracowała, może inaczej zaaranżowała. I oczywiście pozbyłabym się tego chorobliwie przerysowanego wątku, o którym wspomniałam wcześniej. Kiedy jednak patrzę na „całość” filmu, a nie na poszczególne sceny, jestem z niego zadowolona. Catching Fire spełniło swoje zadanie – podobnie jak książka, zbudowało podstawę pod ostatnią, najbardziej dramatyczną część opowieści. Przed reżyserem Mockingjay stoi więc niezwykle trudne zadanie – dramatyzm CF zobowiązuje, a wydźwięk powieści Collins jest jednoznaczny – tu nie ma miejsca na taryfę ulgową, to opowieść o wojnie, o poświęceniu, o nadziei... Prawdziwe widowisko więc wciąż przed nami! Za Kosogłosa oczywiście trzymam kciuki (swoją drogą podobno ma zostać rozbity na dwa filmy), a na tę chwilę szczerze Wam polecam ekranizację drugiej części historii o walecznej Katniss Everdeen – wierzę, że podobnie jak ja, nie będziecie zawiedzeni. To kawał naprawdę dobrego, widowiskowego kina! Daję ocenę 5+/6.




Original: The Hunger Games: Catching Fire
Premiera w Polsce: 22 listopada 2013
Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Simon Beaufoy, Michael Arndt
Na podstawie powieści Suzanne Collins
Powyższe zdjęcia pochodzą ze strony filmweb.pl

17 listopada 2013

III Salon Ciekawej Książki w Łodzi! [informacja prasowa]

Już za dwa tygodnie wielkie święto książek w samym centrum Łodzi, czyli... III edycja Salonu Ciekawej Książki! :) Poniżej informacja prasowa otrzymana od organizatorów o planowanych z tej okazji wydarzeniach:


SALON CIEKAWEJ KSIĄŻKI W ŁODZI JUŻ ZA DWA TYGODNIE

Już za dwa tygodnie w Łodzi odbędzie się kolejna edycja Salonu Ciekawej Książki - najważniejszej imprezy branży wydawniczej w regionie łódzkim. Ponad 50 firm zaprezentuje szeroką ofertę wydawniczą w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Ekspozycji towarzyszyć będą konferencje naukowe, spotkania z autorami, liczne warsztaty dla dzieci i młodzieży.

W dniach 29 listopada - 1 grudnia 2013 odbędzie się w Łodzi III edycja Salonu Ciekawej Książki, organizowana przez Międzynarodowe Targi Łódzkie. Targi odbędą się w nowym miejscu - Centralnym Muzeum Włókiennictwa przy ulicy Piotrkowskiej 282, w samym centrum miasta, w pięknych i klimatycznych wnętrzach. W październiku 2013 roku Muzeum zostało wybrane przez czytelników Magazynu "National Geographic" jednym z nowych cudów Polski. Salon Ciekawej Książki będzie jednym z najważniejszych punktów, a jednocześnie zwieńczeniem obchodów Roku Juliana Tuwima.

WYSTAWCY

W Łodzi swoją ofertę zaprezentuje ponad 50 wystawców. W ich gronie pojawią się największe firmy z branży wydawniczej: ZNAK, Nasza Księgarnia, Sonia Draga, Czarna Owca, Publicat, Agora, Księży Młyn Dom Wydawniczy, Narodowe Centrum Kultury, słowo/obraz terytoria. Bardzo dużą grupę stanowić będą wydawnictwa z ofertą dla dzieci. Swoją obecność w Łodzi potwierdziły: Media Rodzina, LITERATURA, Czarna Owieczka, Wytwórnia, Dwie Siostry, Tako Akapit-Press, Ładne Halo, Zakamarki, EZOP. Podobnie jak w roku ubiegłym atrakcyjną propozycję dla siebie znajdą miłośnicy książek z bogatą przeszłością - Salonowi towarzyszyć będzie salonik antykwaryczny. Wystawcy przygotowali na targi specjalne oferty i promocje cenowe, a targi stanowić będą doskonałą okazję do zakupu prezentów świątecznych. Dopełnieniem prezentacji wydawnictw będzie bogaty program imprez towarzyszących: spotkań autorskich, paneli dyskusyjnych, prezentacji i warsztatów dla dzieci, młodzieży oraz rodziców, szkoleń dla bibliotekarzy, zorganizowanych przez wydawnictwa oraz instytucje współpracujące przy tworzeniu targów. Wizualne uzupełnienie ekspozycji stanowić będą wystawy: sztuki ilustratorskiej, książek dla dzieci i młodzieży oraz albumów.

Salon można będzie odwiedzać: 29 listopada 2013 w godz. 10 – 18, 30 listopada 2013 w godz. 10 – 18 i 1 grudnia 2013 w godz. 10 – 16. Ceny biletów: Normalny jednodniowy - 5 pln, Ulgowy jednodniowy - 3 pln, Dzieci do lat 10 bezpłatnie. Zorganizowane grupy ze szkół wchodzą bezpłatnie na podstawie list (podpisanej i podstemplowanej przez szkołę). Bilet targowy upoważnia również do zwiedzania ekspozycji Muzeum Włókiennictwa !!!

PATRONATY I WSPÓŁPRACA

Patronat honorowy: Poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydent Miasta Łodzi, Polska Izba Książki oraz Polska Sekcja IBBY.

Współpraca: Stowarzyszenie Twórców Kultury i Sztuki "Kamienica56", UNIWERSYTET ŁÓDZKI, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Wojewódzka Biblioteka Publiczna im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi, Dom Literatury, Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi, AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi, Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Łodzi, Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. prof. Tadeusza Kotarbińskiego w Łodzi, Narodowe Centrum Kultury

Patronat medialny: Notes Wydawniczy, rynek-ksiazki.pl, Biblioteka Analiz, Magazyn Literacki KSIĄŻKI, Qlturka.pl, nakanapie.pl, Gazeta Wyborcza, Portal dlaStudenta.pl, www.plasterlodzki.pl, Twój Kurier Regionalny, Radio PLUS Projekt zrealizowany przy wsparciu Narodowego Centrum Kultury.

Więcej informacji na stronach www.salonciekawejksiazki.pl

Wybieracie się? Bo ja tak! Dużym plusem dla tegorocznej edycji Salonu jest nowe miejsce wydarzenia - nie dość, że można zwiedzić targi, to jeszcze będzie możliwość zobaczyć ekspozycje w Muzeum Włókiennictwa! Myślę więc, że warto pojawić się za dwa tygodnie w Łodzi. Polecam! :)

13 listopada 2013

Listopadowe zapowiedzi książkowe!

Chociaż mamy już prawie połowę listopada, to wciąż przed nami kilka ciekawych premier tego miesiąca. Dziś wybrałam najciekawsze z nich - oczywiście wybór jak najbardziej subiektywny. Może ktoś z Was znajdzie tu coś dla siebie? :)

WYSZŁO:

6 listopada 2013
Czas Żniw 
Samantha Shannon
Sine Qua Non

Sajon. Nie ma bezpieczniejszego miejsca.
„Może nie wiesz, ale Żniwa nazywane są też dobrymi zbiorami. Wciąż mówią tak na ulicach: Dobre Żniwa, Zbiory Obfitości. Rozumieją to jako odbieranie nagrody, podstawowy warunek ich negocjacji z Sajonem. Ludzie oczywiście postrzegają je inaczej. Dla nich są symbolem nieszczęścia. Oznaczają głód. Śmierć. Dlatego nazywają nas kosiarzami. Ponieważ pomagamy prowadzić ludzi na śmierć”.
Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest śniącym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.
Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w sekrecie. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, a zarazem jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.
Czas Żniw jest dziełem wyjątkowym. Samantha Shannon to młoda pisarka o ogromnych ambicjach i imponującej wyobraźni, która w swej debiutanckiej powieści stworzyła niezwykle sugestywną i inteligentnie skonstruowaną wizję świata.

[Ta książka już do mnie leci i mam nadzieję, że się na niej nie zawiodę :)]

6 listopada 2013
Nieskończoność  
Holly-Jane Rahlens
Egmont

Jest rok 2264. Mroczna Zima już minęła. Średnia długość życia to sto pięćdziesiąt lat. Większość prac wykonują roboty. Ludzie posługują się mózgołączem, które pozwala im na zapisywanie wspomnień w globalnej bazie danych. Zaimek osobowy „ja” wyszedł z użycia. W tym stechnokratyzowanym społeczeństwie miłość jest czymś niepożądanym. Finn Nordstrom, dwudziestosześcioletni historyk i tłumacz martwego języka niemieckiego zostaje poproszony o zbadanie tajemniczego znaleziska – dziennika dziewczyny z XXI wieku. Tymczasem w innej czasoprzestrzeni Eliana odwiedza ulubioną berlińską księgarnię. Spotka w niej przystojnego mężczyznę, który nie wie… do czego służy guma do żucia. Co połączy tych dwoje? Niezwykła opowieść o uczuciu rodzącym się wbrew rozumowi.

[Okładka trochę kojarzy mi się z serią Ever od Alyson Noel, ale może nowa publikacja Egmontu jednak będzie umiała zaskoczyć czymś nowym? Zobaczymy!]

ZAPOWIEDZI:

18 listopada 2013
Telefon od Anioła 
Guillaume Musso
Albatros
[wznowienie?]

Nowy Jork, lotnisko Kennedy'ego. Madeline i Jonathan nigdy wcześniej się nie spotkali. Ona jest paryską kwiaciarką, on - słynnym szefem kuchni, który niedawno utracił żonę i sieć restauracji stanowiącą dorobek życia; teraz prowadzi skromne bistro we włoskiej dzielnicy San Francisco. Gdyby nie incydent na lotnisku, żadne nawet nie wiedziałoby o istnieniu drugiego. Biegnąc do wolnego stolika w zatłoczonym barze wpadają na siebie i przez przypadek zamieniają telefony komórkowe. Kiedy zdają sobie sprawę z pomyłki, jest już za późno - dzielą ich tysiące kilometrów. Ciekawość bierze górę nad dyskrecją. Madeline i Jonathan nie potrafią powstrzymać się przed przejrzeniem zawartości nieswoich komórek. Czy oprócz intymnych zdjęć, e-maili i sms-ów kryją one jakieś interesujące informacje? Okazuje się, że tak. Przeszłość dwojga zafascynowanych sobą nieznajomych wiąże mroczna tajemnica, którą każde usiłowało wymazać z pamięci. Oraz pewna dziewczyna, która albo zaginęła, albo została zamordowana. Działając razem, Jonathan i Madeline mogą sobie wzajemnie pomóc. Niestety, grzebanie w przeszłości nie zawsze dobrze się kończy...

[Cały czas mam w planach Papierową dziewczynę od tego autora. Teraz nabrałam ochoty także na nową jego książkę!]

19 listopada 2013
Lot motyla
Barbara Kingsolver
Prószyński i S-ka

Wydarzenie literackie minionego roku! Autorka bestsellerów „New York Timesa”, nagrodzona w 2010 roku Orange Prize i nominowana do Nagrody Pulitzera, powraca z zadziwiającą i niezapomnianą powieścią.
Dellarobia jest młodą żoną i matką, mieszka na podupadającej farmie, ledwie wiążąc koniec z końcem. Jej życie to pasmo rozczarowań. Pewnego dnia napotyka szokujący widok: jezioro ognia pośród cichej zalesionej doliny. Okazuje się, że jest to stado motyli monarszych, które z niewiadomych przyczyn zjawiło się w wiosce pośród Appalachów. Zjawisko wywołuje wielką konsternację wśród naukowców, przywódców religijnych i dziennikarzy, wywracając życie Dellarobii i okolicznych mieszkańców do góry nogami.

[Ta okładka i opis mnie oczarowały!]

20 listopada 2013
Dom służących
Grissom Kathleen
Papierowy Księżyc

Przybycie małej białej dziewczynki na plantację pociąga za sobą tragedię, która wydobywa na światło dzienne to, co w ludziach, których nazywa swoją rodziną jest najlepsze i to, co najgorsze.
Siedmioletnia Lavinia zostaje osierocona na pokładzie statku płynącego z Irlandii. Na plantacji tytoniu, do której zostaje zabrana i gdzie ma pracować, trafia do domu niewolników. Będąc pod opieką Belle, nieślubnej córki właściciela, Lavinia zżywa się ze swoją przybraną rodziną, chociaż dzieli ich kolor skóry.
W końcu właściciele plantacji przygarniają Lavinię do swojego domu, gdzie pan jest wciąż nieobecny, a pani zmaga się z uzależnieniem od opium. Lavinia jest rozdarta pomiędzy dwoma domami. Kiedy zostaje zmuszona do dokonania wyboru, jej lojalność zostaje podważona, tajemnice zostają wyciągnięte na światło dzienne, a ludzkie życie znajduje się w niebezpieczeństwie.

„Dom służących” to trzymająca w napięciu powieść o tym jak ważna jest rodzina, w której miłość i lojalność triumfują.

[Właśnie czytam i powiem tylko: WOW!]

20 listopada 2013
Mali książęta
Conor Grennan
Papierowy Księżyc 

29-letni Conor Grennan daleki jest od pomysłu ustatkowania się i założenia rodziny. Pragnie przeżyć przygodę życia. Rzuca więc pracę i wyrusza w podróż dookoła świata. Chcąc zaimponować znajomym, zwłaszcza kobietom, rozpoczyna swoją wyprawę od trzymiesięcznej pracy w charakterze wolontariusza w nepalskim domu dziecka. Trzy miesiące spędzone z najmłodszymi ofiarami wojny w Nepalu wywierają na Conorze ogromne wrażenie i zaczynają zmieniać jego spojrzenie na życie...
„Mali książęta” – mimo wagi poruszanych w niej problemów – to książka pełną optymizmu, humoru i nadziei. Nie jest ckliwą historią o ludzkiej dobroczynności, a prostą i szczerą opowieścią człowieka, który nie pozostał obojętnym...


[To może być dobra lektura!]

***

Coś kogoś zainteresowało? A może polecacie inne tytuły z listopadowych premier? :)

07 listopada 2013

"Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery

Ania z Zielonego Wzgórza to powieść przede wszystkim skierowana do dziewcząt, która wzrusza, bawi i wzbudza wiele pozytywnych emocji. O jej licznych zaletach świadczy to, że czytelniczki chętnie sięgają po nią wiele razy, na nowo odkrywając świat rudowłosej dziewczynki, której największym pragnieniem było posiadanie prawdziwego domu. Dziewczynki, której radość udziela się każdemu, kto tylko zechce być jej bratnią duszą!”


Ania Shirley to prawdopodobnie najbardziej znana bohaterka literacka z książek dedykowanych dzieciom i młodzieży. To postać – ikona, której przygody zaskakują, bawią, wzruszają i sprawiają wiele radości. Nie ukrywam – będąc małą dziewczynką nie przeczytałam książki Lucy Maud Montgomery – wtedy naprawdę uważałam, że mnie ta lektura nie zainteresuje. Piętnaście lat później w końcu sięgnęłam po kultową opowieść o rudowłosej, piegowatej dziewczynce i – ku mojemu niesamowitemu zdumieniu – szczerze pokochałam tę historię!

Rzecz dzieje się na Wyspie Księcia Edwarda, w Avonlea. Pewnego dnia, w wyniku nieszczęsnej pomyłki, jedenastoletnia Ania trafia na Zielone Wzgórze do domu dwójki rodzeństwa, Maryli i Mateusza Cuthbertów. Cuthbertowie tak naprawdę chcieli adoptować chłopca, który miał pomagać w gospodarstwie niemłodemu już Mateuszowi. Kiedy jednak poznali Anię, nie było odwrotu – sierota została w Avonlea. Tak rozpoczyna się pełna przygód opowieść o małej, poczciwej dziewczynce, która nienawidziła swoich rudych włosów i bardzo marzyła o sukience z… bufiastymi rękawami!

Myślę, że o tej książce zostało już powiedziane wszystko – od dziesiątek lat opowieść pani Montgomery czytują dzieci na całym świecie. Nie dziwi mnie to – choć niegdyś podchodziłam do tej historii bardzo sceptycznie (i wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego?!), to dziś z całą pewnością wiem, że to będzie jedna z pierwszych lektur, którą przekażę do przeczytania moim córkom. To napisana prostym, ale bardzo malowniczym językiem historia, w której pierwsze skrzypce grają przygody głównej bohaterki i jej przyjaciół. Trzeba przyznać, że kreacja postaci w tej książce zasługuje na uznanie – zarówno dzieci jak i dorośli zostali przedstawieni bardzo realistycznie. Co więcej – wielokrotnie łapałam się na tym, że w niektórych kwestiach szczerze się zgadzam ze zdaniem części bohaterów, ba!, podobnie albo nawet tak samo bym postąpiła! Niestety w dzisiejszych czasach, jakże innych od epoki, w której rozgrywa się akcja książki, Ania nie miałaby łatwego życia. Nie zmienia to jednak faktu, że jej pogoda ducha i zachwyt nad otaczającym ją światem zaskakująco szybko udzielają się czytelnikom, przez co poznawanie kolejnych przygód Ani to prawdziwa przyjemność.

Egzemplarz, nad którym miałam okazję się pochylić, to najnowsze wydanie od Bellony. Muszę pochwalić je za piękną, twardą oprawę i czytelną czcionkę. Niestety są też minusy w postaci literówek i błędów interpunkcyjnych, które – zwłaszcza na początku lektury – wybijały mnie z rytmu czytania. 

Ania z Zielonego Wzgórza to tak naprawdę książka o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie, o zaakceptowaniu siebie takim, jakim się jest, o bezgranicznej przyjaźni, o potędze wyobraźni i wielu innych kwestiach, których wymienienie zajęłoby sporo czasu. To ponadczasowa, uniwersalna i jedyna w swoim rodzaju książka, przy której nuda nam nie grozi, a dobra zabawa czeka zarówno na młodszego, jak i starszego czytelnika – sama się o tym przekonałam! To ciepła, pełna optymizmu i dobrej energii opowieść, która wciąga w historię i nie pozwala odłożyć książki do ostatniej strony. W towarzystwie Ani spędziłam wspaniałe chwile, śmiejąc się i wzruszając na przemian. To jedna z tych książek, do których będę wracała z prawdziwą przyjemnością. Teraz zapoluję na kolejne tomy przygód Ani, a część pierwsza otrzymuje ode mnie ocenę 5+/6! 

Original: Anne of Green Gables
Wydawca: Bellona
Data wydania: 12.07.2013
Ilość stron: 383


Za tę przesympatyczną opowieść serdecznie dziękuję wydawnictwu Bellona :)

Na koniec dodam, że poza rozglądaniem się za kolejnymi częściami powieściowych przygód Ani, mam zamiar także obejrzeć ekranizację z 1985 roku. Wydaje mi się, że wybrali całkiem fajną aktorkę do roli małej Ani. Ktoś widział, rekomenduje? :)

(informacje o ekranizacji na stronie filmweb.pl)

02 listopada 2013

"Zamek z piasku" Magdalena Witkiewicz

„Zamek z piasku to powieść o miłości, małżeństwie, pragnieniu dziecka, samotności i pożądaniu. W tej kolejności.  

Młode małżeństwo, które jest ze sobą od wielu lat, decyduje się na dziecko. Wszystko wydaje się proste, ale… mimo miesięcy starań Weronika nie może zostać mamą. Ból, rozczarowanie, samotność. I wtedy w życiu bohaterki pojawia się ktoś trzeci. Przyjaciel. Czy wystarczy jeden krok, by spełniło się marzenie Weroniki? A może przyjaźń z innym mężczyzną otworzy jej oczy na własne małżeństwo? Tworzenie wzajemnych relacji to jak budowanie zamku z piasku. Nieustannie trzeba o niego dbać, by nie runął… I by nikt nie wszedł w niego butami… Nie można na chwilę spuścić go z oczu. Związek pomiędzy dwojgiem ludzi również bywa kruchy. Tak jak zamek z piasku. Gdy odwrócisz głowę, może zalać go morska fala. Wtedy pozostanie tylko słona morska woda – albo słone łzy.


Nikt nie miał wątpliwości, że Weronika i Marek to para idealna – poznali się w liceum i od tamtego momentu świata poza sobą nie widzieli. Później były zaręczyny, ślub i… chęć założenia rodziny. Kiedy jednak kolejne próby poczęcia dziecka zaczęły zawodzić, coś się zmieniło. Weronika stopniowo zaczęła popadać w obsesję – tak bardzo chciała być matką, że nie zwracała uwagi na to, iż rani męża, a jej małżeństwo powoli się rozpada. A potem pojawił się inny mężczyzna... Czy kobieta poradzi sobie z własnymi uczuciami i odnajdzie drogę do szczęścia?

Nie ukrywam, że na najnowszą powieść Magdaleny Witkiewicz czekałam od wielu miesięcy. Kiedy więc w końcu powieść została wydana, sięgnęłam po nią bez wahania, jestem bowiem zakochana w innym dziele tej autorki – Opowieści niewiernej. Dodatkowym atutem najnowszej publikacji okazała się przepiękna okładka, od której nie sposób oderwać spojrzenia. Zamek z piasku to książka o przeszkodach na drodze do szczęścia, o miłości – nierzadko tej trudnej, a także o potrzebie spełnienia. Tutaj – spełnienia się rodzicielsko. Dziś opowiem Wam o tym, jak oceniam to długo oczekiwane dzieło polskiej autorki.

Narratorem powieści jest główna bohaterka, której historia zaczyna się intrygująco: Weronika z perspektywy czasu opowiada nam o tym, jak powoli, nieubłaganie niszczyła swoje małżeństwo z jednego powodu – z pragnienia spełnienia swojego marzenia o rodzicielstwie.  W sugestywny sposób opisuje swoje małżeńskie życie, narastające problemy i swoją pogoń za byciem matką. Ta pogoń zamienia się w obsesję – bohaterka nie zdaje sobie z tego sprawy, dopóki jej życie nie zaczyna się rozpadać, a ona gubi się we własnych uczuciach. Język powieści – w przeciwieństwie do tematyki – jest lekki i swobodny. Przez książkę się płynie, a strony przelatują przez palce w zaskakującym tempie. Każdy rozdział rozpoczyna się cytatem z różnych piosenek – to świetny zabieg mający na celu w tych kilku słowach zawrzeć charakter rozdziału, nad którym się właśnie pochylamy. 

Zamek z piasku to książka napisana wyśmienicie i nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. To nietypowa, momentami wstrząsająca i taka… prawdziwa historia, w dodatku wywołująca w czytelniku najczystszą niepewność. Nie mogę jednak pominąć faktu, iż niektóre elementy przypominały mi trochę historię z Opowieści niewiernej. Nie lubię uczucia déjà vu podczas czytania książek – sięgając po dzieła konkretnego pisarza oczekuję czegoś nowego (choć oczywiście czasem takich podobieństw nie da się uniknąć). Plusem natomiast będzie kreacja bohaterów, a zwłaszcza głównej postaci. Z Weroniką być może będzie utożsamiało się wiele czytelniczek – to bohaterka z wadami i zaletami, ot zwyczajna kobieta, która tak bardzo czegoś pragnie, że zaczyna tracić nad tym kontrolę. Mnie momentami irytowało jej zachowanie, jej samolubność i „klapki na oczach”, ale czy będąc na jej miejscu nie zachowywałabym się podobnie? Nie wiem.

„Związek pomiędzy dwojgiem ludzi bywa również kruchy. Dokładnie tak jak zamek z piasku. Gdy odwrócisz głowę, zaleje go morska fala. Pozostanie tylko słona morska woda, albo słone łzy.”

Opowieść Magdaleny Witkiewicz wywołała we mnie skrajne emocje – z jednej strony nie mogłam przestać myśleć o historii zawartej w Zamku z piasku, z drugiej strony – jak wspomniałam –  nasuwały mi się skojarzenia z innym utworem autorki. Mimo to wiem, że książka niesie z sobą ważne przesłanie, które niejednej osobie otworzy oczy: historia Weroniki pokazuje, czym jest miłość – tym tytułowym zamkiem z piasku, który niedoglądany może zostać w jednej chwili zmieciony przez potężną falę. A odbudowanie zamku może okazać się bardzo trudne, albo…. niemożliwe. Wbrew pozorom łatwo stracić to, co budowaliśmy przez wiele lat z ukochaną osobą. Zamek z piasku to niewątpliwie książka z morałem, bardzo intymna, bardzo życiowa. To opowieść, którą czyta się z zapartym tchem – ja do ostatniej strony czytałam Zamek z zaciekawieniem i zniecierpliwieniem, po prostu MUSIAŁAM wiedzieć, jak ta historia się zakończy. I jestem tym zakończeniem usatysfakcjonowana. Polecam! 5/6.

Original: Zamek z piasku
Wydawca: FILIA
Data wydania: 23.10.2013
Ilość stron: 281
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Filia :)