Menu

16 września 2017

„Listy do Utraconej” Brigid Kemmerer

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA


Nie będę owijała w bawełnę – uwielbiam takie książki. Historie z pozoru lekkie, a jednak posiadające w sobie niesamowite pokłady emocji. Emocji, które wręcz zwalają z nóg. Listy do Utraconej to właśnie taka pełna emocji opowieść o stracie i żałobie. O walce o normalność, o codzienność. O wzajemnym zrozumieniu i o uprzedzeniach. I wreszcie o uczuciu, które rodzi się niespodziewanie oraz o akceptacji, która zmienia tak wiele. Przyznaję, moje pierwsze spotkanie z twórczością Brigid Kemmerer okazało się bardzo udane!

Juliet straciła matkę. Matkę, która rzadko bywała w domu, gdyż pracowała jako fotoreporterka podróżująca po całym świecie. Teraz dziewczynie pogrążonej w żałobie pozostało jedynie pisanie listów, które zostawia na grobie zmarłej. Pewnego dnia jeden z jej listów trafia w ręce nastoletniego chłopaka, który wykonuje prace społeczne na cmentarzu. Młodzieniec imieniem Declan, poruszony treścią wiadomości, odpisuje na nią. To rozwściecza Juliet. Bo jak ktoś mógł być tak bezczelny i przeczytać jej prywatną korespondencję, jej osobisty list adresowany do zmarłej mamy?! Dziewczyna nie zamierza pozostawić tego bez odpowiedzi, rozpoczyna więc korespondencję z nieznajomym.

Wiedziałam, o czym będzie ta książka. Wiedziałam, że bohaterka przeżywa stratę matki i że list do zmarłej będzie początkiem znajomości z Declanem. Nie spodziewałam się jednak takiej treści, tak głębokiego spojrzenia na zachowania bohaterów i wnikliwego przedstawienia żałoby oraz wszystkich towarzyszących temu emocji. Brigid Kemmerer wykreowała postać Juliet do bólu realną, pogrążoną w smutku i żalu do świata z powodu tego, co ją spotkało. Po przeciwnej stronie zestawia młodego, zbuntowanego bohatera, który wywołuje strach nawet wśród dorosłych – Declan jest jak tykająca bomba, pełen tłumionej złości i niepewności związanej z jego przyszłością. Bohaterowie są całkowicie od siebie różni, a jednak tak dobrze ze sobą współgrają. Podobała mi się ta wisząca nad nimi tajemnica, niepewność. Nie znając tożsamości rozmówcy łatwiej jest mówić o najgłębiej skrywanych myślach. Autorce udało się wykreować bardzo realistycznie wątek rodzącego się, nieśmiałego uczucia. Jednocześnie z każdą kolejną stroną potęgowała napięcie pomiędzy bohaterami. Warto zauważyć, że narracja powieści poprowadzona jest pierwszoosobowo z dwóch punktów widzenia – historię poznajemy naprzemiennie oczami Juliet i Declana. Miałam pewne obawy w związku z narracją męską, ale autorka bez problemu poradziła sobie z tym zadaniem.

Swego czasu interesowałam się fotografią wojenną, napisałam nawet na studiach pracę na temat fotoreporterów wojennych z lat 60-tych ubiegłego wieku. Może więc dlatego Listy do Utraconej tak mi się spodobały, bowiem pomiędzy żałobą bohaterki i rodzącym się uczuciem młodych ludzi, dostałam kilka ciekawych informacji na temat współczesnej pracy fotoreporterów. Kemmerer odrobiła pracę domową i przygotowała się do tej książki, wplatając w opowieść kilka ciekawych faktów dotyczących fotografii dokumentalnej oraz wiążących się z tym zajęciem dylematów moralnych. Można powiedzieć, że Listy do Utraconej to jedna z tych lektur, która uczy. Która wzrusza. I która daje nadzieję, że nic w naszym życiu nie jest przesądzone i że jeśli sami nie chcemy sobie pomóc, nikt tego za nas nie zrobi. Bardzo mądra książka. Wzruszająca. Jedna z tych dojrzalszych, a jednak wciąż skierowana do młodego odbiorcy. Jestem nią poruszona i zachwycona. I szczerze ją Wam polecam!


Tytuł oryginalny: Letters to the Lost
Ilość stron: 400
Data wydania: 28.09.2017
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
Wydawca: YA!
Opis wydawcy: KLIK

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Bookgeek :)

Recenzja napisana dla portalu Bookgeek i dostępna na ich stronie: TUTAJ

Moja ocena:

9 komentarzy:

  1. Zaintrygowałaś mnie <3 Nie miałam jej w planach, a teraz mocno zastanawiam się nad kupnem ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak pięknie o niej piszesz, że nie odpuszczę - przeczytam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z chęcią przeczytam :) Kiedyś ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale niezły pomysł na przedstawienie tak trudnego tematu. Może naprawdę to bardzo ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię narracje naprzemienną, a poza wątek romantyczny zapowiada się naprawdę obiecująco. Od dnia polskiej premiery wiedziałam, że będzie to coś dla mnie. Na pewno niedługo rozejrzę się za ebookiem.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. im więcej czytam o tej książce, tym bardziej mnie ciekawi! pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy pomysł na pracę, może sama zrobię coś podobnego, choć raczej zgodziliby mi się na to dopiero na magisterce.
    A co do książki - stawiam na logikę bardziej, niż na emocje. Dlatego obawiam się, że to spotkanie mogłoby się nijak skończyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Takie zaskoczenia lubię.
    Choć muszę przyznać, że ten wątek fotoreporterów wojennych zaciekawił mnie bardziej niż reszta. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może być bardzo ciekawa i chyba już ją lubię :)
    Obserwuję i zapraszam do siebie
    http://przystanekszczescia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)