„Kiedy Lucinda otwiera oczy, po tym jak Heath Raine uratował ją z rwącego nurtu lodowatej rzeki, ze zdumieniem stwierdza, że jest w objęciach przystojnego nieznajomego o bardzo złej reputacji – mężczyzny, z którym nie powinna mieć żadnych kontaktów, gdyż zabraniają jej tego reguły społeczne i jej własne ostrożne serce. Ale przypadkowe spotkanie roznieca w niej nieodparte pragnienie, które może skończyć się tylko kłopotami. Przecież Lucinda jest zaręczona z człowiekiem bogatym i zajmującym wysoką pozycję w elitach stanu Massachusetts, dlatego nawet cień skandalu mógłby ją zrujnować. Pomimo usilnych starań Lucindy, by stłumić uczucia do czarującego awanturnika, Heath stanowi dla niej pokusę, której nie może się oprzeć…”
Lisa Kleypas to niewątpliwie jedna z moich ulubionych pisarek – kiedy kilka lat temu wpadła w moje ręce jej powieść Namiętność, stałam się fanką jej twórczości. Dziś mogę pochwalić się posiadaniem wszystkich powieści Lisy wydanych w Polsce, z których większość została opublikowana przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Wołanie miłości to jedna z pierwszych książek napisanych przez tę niezwykle utalentowaną, amerykańską pisarkę. Powieść została wydana w Stanach w 1988 roku, a u nas pojawiła się w maju zeszłego roku. Przyznam szczerze, że jak na początki twórczości, autorka stworzyła niesamowicie wciągającą opowieść o miłości, uprzedzeniach i dumie, a wszystko to zgrabnie wplotła w realia drugiej połowy XIX wieku w Ameryce, tuż po zakończeniu wojny secesyjnej.
Bohaterowie powieści – Lucy i Heath – to osoby o silnych charakterach, w dodatku pochodzący z całkowicie różnych światów, co nadaje ich związkowi pewnej pikanterii. On pochodzi z Południa, ona z Północy i choć wojna się skończyła, wciąż w ludziach żywe były wspomnienia tamtych wydarzeń. Kiedy więc Heath przeniósł się na wrogą Północ, nie mógł liczyć na uprzejmość i zrozumienie – dla mieszkańców miasteczka, w którym Lucy się wychowała, był brudnym południowcem niewartym najmniejszej uwagi. Wkrótce jednak los splótł drogi dwójki głównych bohaterów – tak właśnie zaczyna się ta zamknięta w jednym tomie opowieść.
Tym, co mnie szczególnie urzekło, okazał się charakter głównej bohaterki – z niemałym zaskoczeniem odnalazłam w niej odrobinę siebie samej. Być może dlatego perypetie dziewczyny były mi szczególnie bliskie i zatraciłam się w lekturze bez reszty. Nie ukrywam jednak, że przy pierwszych kilku rozdziałach miałam wrażenie, że akcja rozwija się zbyt szybko. Pamiętałam jednak, że Wołanie miłości to jedna z pierwszych książek Lisy, więc starałam się być wyrozumiała. Niepotrzebnie – w pewnym momencie opowieść tak mnie wciągnęła, że przestałam zwracać uwagę na niedociągnięcia. A po skończonej lekturze poczułam, że mogłabym przeczytać jeszcze więcej, żeby tylko poznać dalsze losy Lucy i Heatha – zwłaszcza, że poza historią ich uczucia otrzymałam także sporo informacji o wojnie secesyjnej i o nastrojach społecznych tuż po zakończeniu konfliktu.
Lisa Kleypas stworzyła wciągającą opowieść o zakazanym uczuciu i o wierze we własne przekonania. Choć zdaję sobie sprawę z tego, że romanse historyczne nie są literaturą najwyższych lotów i można im zarzucić m.in. przewidywalność, to jednak nie ukrywam swojej sympatii dla książek tego rodzaju i chętnie po nie sięgam. Powieści Lisy wyróżniają się prostym, obrazowym językiem, wyczuciem smaku i dokładnością w oddaniu realiów dawnych czasów, a przede wszystkim świetną kreacją bohaterów. Jedyne zastrzeżenie z mojej strony – poza infantylnym tytułem – dotyczy polskiego wydania, gdzie zaobserwowałam błędy edytorskie w postaci braku rozdzielności pomiędzy scenami (przez co czytelnik podczas lektury nagle odkrywa, że z jednej sceny przeniósł się do drugiej, choć nie było żadnego podziału, odstępu pomiędzy akapitami itp.). Jest to jednak uwaga techniczna, która nie wpływa na moją ocenę powieści Lisy. Komu mogę polecić Wołanie miłości? W zasadzie każdemu, kto lubi dobrze skonstruowane romanse historyczne. Daję ocenę 4+/6.
Original: Love, Come to Me
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 28.05.2013
Ilość stron: 400
Zachęciłaś mnie swoją opinią i to bardzo bardzo ! :)
OdpowiedzUsuńNa razie za sobą mam dopiero jedną powieść Lisy Kleypas, a mianowicie "Jezioro marzeń". Jeśli reszta jej książek jest tak dobra jak ta, to czuję, że mogę zostać fanką autorki ^^
Zdecydowanie bardziej wolę XIX-wieczną Anglię niż Amerykę, ale może się skuszę po wspaniałej lekturze "Pokochaj mnie". :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna okładka! Z twórczością Lisy nie miałam jeszcze styczności, ale po Twojej opinii mam wielką chęć na spotkanie z nią :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że miałaś okazję przeczytać. Ja osobiście uwielbiam takie pozycje. Coś dla mnie! :))
OdpowiedzUsuńOj tak, romanse historyczne mają coś w sobie <3. Pewnie kiedyś do niej zajrzę ;D
OdpowiedzUsuńTo była pierwsza moja książka tej autorki i bardzo przyjemnie ją wspominam - nie jest może wymagająca, ale tak dla relaksu idealna;]
OdpowiedzUsuńOd nie dawna odkrywam uroki romansów historycznych, a że spodobała mi się seria o zatoce Friday tej autorki to pokusiłam się również na jej romanse historyczne. Ciekawe co mi z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam romanse historyczne, ale niekoniecznie często po nie sięgam. Wielokrotnie czytałam już u Ciebie recenzje powieści tej autorki i chyba też na innych blogach, i od jakiegoś czasu kusi mnie, aby udać się chociaż do biblioteki i jedną przeczytać. Nie wiem jak to będzie, jednak Wołanie miłości nie przekonało mnie na tyle.
OdpowiedzUsuńZawsze potrafisz wynaleźć książkę, która brzmi niezwykle zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu autorzy idą w te straszne tytuły z "miłością". powieść warta uwagi, z ciekawym pomysłem i bohaterami, a tak sobie w kolano strzelają.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w jeden dzień.polecam.cos dla mnie.
OdpowiedzUsuń