17 października 2017

„Eva, Teva i więcej Tev” Kathryn Evans


Przyznaję otwarcie, nie wiedziałam, czego się spodziewać po debiutanckiej powieści Kathryn Evans. Rzadko czytuję powieści science fiction, w zasadzie wcale ich nie czytuję, więc dodatkowo była to dla mnie lektura pełna wyzwań. I wiecie co? Doszłam do wniosku, że naprawdę lubię takie książki – historie nie do końca oczywiste, mieszające czytelnikowi w głowie, zmuszające do podejmowania co chwilę kolejnych tropów, budujące napięcie z każdą kolejną stroną. Powiem więcej – poznając historię Tevy dosłownie przepadłam, na wiele godzin przeniosłam się do domu nastoletniej bohaterki, by razem z nią spróbować odkryć tajemnicę jej egzystencji.

Teva ma pewną przypadłość – w każde urodziny nowa wersja jej osoby wychodzi z jej ciała, by zająć jej miejsce i tym samym pozbawić swoją poprzedniczkę możliwości normalnego życia. Wszystkie wcześniejsze wersje Tevy muszą ukrywać się w domu, żadna z nich się nie rozwija fizycznie i nie dorasta. Są uwięzione we własnych ciałach. Teraz jednak szesnasta wersja Tevy nie chce podzielić losu poprzedniczek – postanawia odkryć, czemu dochodzi do rozdzielenia i zrobi wszystko, by nie wypuścić ze swojego ciała „nowej Tevy”, która miałaby zająć jej miejsce. Czy ktoś uwierzy dziewczynie? Czy ktoś może jej pomóc?

Przez całą lekturę snułam domysły i łamałam sobie głowę milionem możliwości rozwiązania zagadki przypadłości Tevy. I wiecie co? Nie wpadłam na rozwiązanie! Nawet na ułamek sekundy taka możliwość nie przyszła mi do głowy. To potwierdza, jak dobrą historię wykreowała Evans. Autorce nie tylko udało się stworzyć przerażającą, tajemniczą opowieść o dziewczynie, która dosłownie rozdziela się co roku na dwie osoby, ale także wykreowała wspaniałe kreacje głównej bohaterki i jej poprzednich wersji oraz osób, które znajdują się w centrum wydarzeń. Przez większość lektury czytelnik mimowolnie zadaje sobie pytanie, co jest prawdą, ile z narracji bohaterki można potraktować poważnie i jak ugryźć tę historię, by rozwiązać tajemnicę Tevy. Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia nastolatki także sytuacji nie ułatwia – dziewczyna jest skołowana i zdeterminowana, by odkryć prawdę o sobie. A czytelnik wiernie jej w tym towarzyszy.

Językowo to lekka lektura, odpowiednia dla czytelnika w każdym wieku. Treść natomiast mocno absorbuje. Podczas przerw w czytaniu historia Tevy wciąż mi towarzyszyła, cały czas zastanawiałam się nad rozwiązaniem zagadki. Bo przecież musi istnieć jakieś sensowne wyjaśnienie, prawda? Napięcie rośnie z każdym kolejnym rozdziałem, a później autorka zaskakuje – dosłownie zwala z nóg – wyjaśnieniem tajemnicy. Jednak o ile wyjaśnienie mi się spodobało, o tyle epilog już mniej. Nagle pełna dramatyzmu i grozy historia drastycznie się zatrzymuje, a autorka serwuje zakończenie zupełnie niepasujące klimatem do reszty historii. Wszystko w nim było niedorzecznie łatwe, wygłaskane. Oczekiwałam trochę większego dramatyzmu. Nie zmienia to jednak faktu, że kiedy patrzę na Evę, Tevę i więcej Tev jak na całość, jestem pod wielkim wrażeniem tej historii. Jest przemyślana i zaskakująca, w zasadzie od pierwszej do (prawie) ostatniej strony trzyma w napięciu. To lubię! I takie książki będę Wam polecać. Dajcie się skusić – warto!

Tytuł oryginalny: More of me
Data wydania: 15.02.2017
Ilość stron: 356
Tłumaczenie: Michał Zacharzewski
Wydawca: YA!
Opis wydawcy: KLIK

Moja ocena:

3 komentarze:

  1. Nie wiedziałam, że to tak dobra historia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś w ten deseń jest "Każdego dnia" Davida Levithana ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam jakiś czas temu i bardzo miło wspominam. Mam podobne zdanie do twojego :D

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)