Wallflowers to jedna z najlepszych serii romansów, jaką miałam okazję poznać. A jak wiecie, romansów czytam dużo ;) Lisa Kleypas nie tylko wykreowała pełnokrwiste, charakterne bohaterki, które od razu pokochałam, ale także stworzyła cztery rozbudzające wyobraźnie historie, w których moje ulubienice spotykają mężczyzn swojego życia. Kiedy się dowiedziałam, że wydany zostanie dodatek do czterotomowej serii, tzw. tom 4.5 – ang. A Wallflower Christmas – bardzo się ucieszyłam. To niezbyt obszerna, bo ledwie 200 stronicowa historia, której akcja rozgrywa się w czasie świąt Bożego Narodzenia, i w której ponownie dane mi było spotkać się z Annabelle, Lillian, Evie i Daisy, a także poznać nowych bohaterów – Rafe’a Bowmana i jego oblubienicę. Zdradzę Wam coś – po raz kolejny jestem powieścią Lisy kompletnie zauroczona!
Lisa Kleypas w swoich romansach historycznych nigdy nie stylizuje języka na modłę XIX-wieczną. Nie przeszkadza to jednak poczuć klimatu tamtych czasów – pisarka przykłada dużą wagę do kreacji realiów, w których żyją jej bohaterowie. Podobnie jest z Pocałunkiem pod jemiołą – autorka przygotowała się do napisania tej książki, pilnując poprawności historycznej związanej z obchodami Bożego Narodzenia w Anglii w czasach wiktoriańskich. Poza tym piękny styl Lisy i jej dbałość o szczegóły pozwoliły mi poczuć magię świąt, które zorganizowały Paprotki. Pierwsze skrzypce gra oczywiście romans pomiędzy Rafe’m, bratem Lillian i Daisy, a Hannah. Rafe trochę przypominał mi tu Sebastiana St. Vincenta, który jest niewątpliwie moim ulubionym bohaterem męskim z tej serii, zatem od razu zapałałam sympatią także do niego. Hannah natomiast to urodzona piąta Paprotka – krnąbrna, odważna, z uporem trzymająca się swojego zdania, gotowa walczyć ze wszystkich sił o to, co kocha. Nie miałam więc szans – poznając ich historię, przepadłam z kretesem!
Polskie wydanie ostatniej części Wallflowers otrzymało przepiękną, zimową okładkę. Jestem naszemu rodzimemu wydawnictwu ogromnie wdzięczna za dbałość o oprawy książek – żadne inne serie romansów nie wyglądają tak pięknie jak te autorstwa Lisy Kleypas (choć nie da się ukryć, że niestety nie nawiazują do epoki wiktoriańskiej). A kiedy dodamy do tego wciągające historie, otrzymujemy lektury idealne na każdą porę roku. Ale Pocałunek pod jemiołą polecam Wam wyjątkowo na teraz – to bardzo nastrojowa, romantyczna historia o magii świąt. Oraz o miłości, która pojawia się znienacka i potrafi wywrócić świat do góry nogami. Książkę tę można poznać niezależnie od znajomości poprzednich tomów Paprotek, niemniej osobiście polecam przeczytać serię w odpowiedniej kolejności. Nie zawiedziecie się!
Tytuł oryginalny: A Wallflower Christmas
Seria: Wallflowers #4.5
Ilość stron: 200Data wydania: 28 listopada 2017
Tłumaczenie: Agnieszka Myśliwy
Wydawca: Prószyński i S-ka
Opis wydawcy: KLIK
Moja ocena:
A tak już całkowicie poza tematem ostatniej części serii – dla tych, którzy obserwują mojego bloga nie będzie to niespodzianką. Otóż rok temu, 5 grudnia 2016, opublikowałam pierwszą recenzję po ośmiomiesięcznej przerwie w blogowaniu. Tą recenzją była właśnie opinia o... Sekretach letniej nocy Lisy Kleypas! Tak, to właśnie Lisa wyciągnęła mnie z czytelniczego kryzysu. Nie ma więc drugiej takiej autorki, której dałabym większy kredyt zaufania. Cieszę się, że w ciągu tego roku miałam okazję poznać wszystkie części serii – jest to dosyć niespotykane, kiedy spojrzymy na niedokończone sagi i trylogie, które wydawcy zwyczajowo porzucają w połowie. Tym bardziej więc cieszę się, że książki Lisy pojawiają się regularnie na naszym rynku. W sumie nie dziwi mnie to – ta kobieta umie pisać! Naprawdę polecam Wam jej twórczość :)
No widzisz, to ja muszę koniecznie poznać książki tej autorki. Twoja rekomendacja mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie twórczością tej autorki. Chętnie zapoznam się z tą serią. ;)
OdpowiedzUsuńPierwsza myśl: Jaka ładna okładka! :)Lubię książki o takiej tematyce. Możliwe, że w przyszłości po nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNa okładce faktycznie można na chwilę oko zawiesić, ale jak większość romansów, Pocałunek pod jemiołą to zupełnie nie moje klimaty. Miło czytać jednak, jak komuś konkretne książki sprawiają frajdę ;) Oby kolejne książki autorki też przypadły Ci do gustu :>
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę autorkę, aczkolwiek od wieków się nie widziałyśmy! Chyba po nowym roku wybiorę się do biblioteki i coś pożyczę, bo na razie mnie stamtąd wygonią- ciągle pożyczam, a niewiele czytam :D
OdpowiedzUsuńNie odmówię, bo bardzo lubię książki tej autorki :)
OdpowiedzUsuń