Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Znak. Pokaż wszystkie posty

23 czerwca 2012

"Jutro 5. Gorączka" John Marsden

Na chwilę przestałam oddychać. Wiedziałam, że nie zdołam go powstrzymać. W pewnym sensie wcale nie chciałam go powstrzymywać. Naprawdę lubiłam Lee. Może nawet go kochałam. Nie byłam pewna. Czasami przypominało to miłość. Innym razem wolałam nie mieć z nim nic wspólnego. Czułam do niego pełną gamę emocji, od dzikiej namiętności po obrzydzenie. Ale miałam wątpliwości nie tylko co do Lee. Niczego nie byłam pewna. Wszystko wywróciło się nam do góry nogami.

A uczucia, które próbowaliśmy zagłuszyć, wracają, coraz silniejsze. I okazuje się, że udawanie twardych i racjonalnych nie ma sensu. Bo gdy dopuścisz do głosu emocje, nieważne staje się to, po czyjej stronie ktoś stoi. Ważne, co do niego czujesz.”


Ponownie w Piekle. Piątka nastolatków – Ellie, Homer, Lee, Fiona oraz Kevin – wciąż mają nadzieję na ratunek, lecz dopóki są w kraju ogarniętym wojną, nie potrafią siedzieć bezczynnie. Za namową Lee postanawiają rozeznać się w terenie, wybadać sytuację w mieście, dowiedzieć się czegoś, co mogłoby pomóc wygrać wojnę, więc wyruszają z bezpiecznej kryjówki ku Wirrawee. Nie spodziewają się jednak, że ich sytuacja szybko się zmieni, a jedna decyzja zaważy na przyszłości całej piątki. Nie mając nadziei, podejmują się samobójczej misji...

Gorączka to piąta część serii Jutro i niewątpliwie najbardziej niezwykły tom, jaki dotychczas wydano. Może dlatego, że został skonstruowany odmiennie od jego poprzedników? A może to inna od wszystkich okładka, która burzy cykl, jaki narodził się z połączenia czterech poprzednich opraw? Możliwe, lecz myślę, że przede wszystkim Gorączka jest inna, bo niesie z sobą naprawdę dramatyczne wydarzenia, przy których poprzednie przygody naszych bohaterów wydają się być zabawą w ciuciubabkę. I stąd właśnie ta część niezwykle mocno mną wstrząsnęła...

Ellie prowadzi nas w głąb najbardziej przerażającej akcji, jakiej dotychczas podjęła się grupa nastoletnich bohaterów serii. Jej historia potrafi spędzić sen z powiek i nie pozwoli odłożyć książki aż do końca lektury. Narracja dziewczyny szczegółowo opisuje nam poszczególne wydarzenia, nie szczędząc informacji o jej przyjaciołach, którzy decydują się na akcję wręcz niemożliwą. Jednocześnie każdy bohater na swój szczególny sposób przeżywa to, co się dzieje wokoło i dzięki temu możemy lepiej zrozumieć motywy ich działania.

Przez cały czas czytelnik odczuwa jedno – strach. Niesamowity i obezwładniający, który zakrada się w nasze umysły i nie pozwala myśleć o niczym innym poza bohaterami i niebezpieczeństwem, które na nich czyha. Ponadto sugestywny i obrazowy język, jakim posługuje się Ellie sprawia, że widz trafia w samo centrum wydarzeń – jako współudziałowiec. Strach bohaterów staje się naszym strachem, a przez to jeszcze silniej odczuwamy każdą kolejną sytuację, w jakiej znajdują się nastolatkowie.

Bardzo spodobała mi się odmienność tej części od poprzednich, bowiem tym razem akcja została osadzona przede wszystkim w pierwszej połowie książki (choć także później nie brakuje momentów pełnych napięcia) dzięki temu powieść nabiera już od pierwszych stron niezwykłego rozmachu, nie dając odetchnąć nawet na chwilę. O ile Jutro 4 mogło niejednego czytelnika trochę znudzić, o tyle Jutro 5 nie pozwoli nawet na moment oderwać oczu od lektury.

Gorączka to doskonały przykład tego, że wielotomowa seria wcale nie musi być nudna i pisana „na siłę”. John Marsden pokazał, że potrafi stworzyć coś niesamowitego i wstrząsającego, jednocześnie dając do zrozumienia, że to wciąż nie koniec. I myślę, że kolejne części siedmiotomowej, fenomenalnej serii nas nie zawiodą. Dlatego też nie mogę się doczekać, gdy sięgnę po Cienie, natomiast Gorączka ląduje na liście moich ulubieńców z oceną 6/6. Piekielnie gorąco polecam serię Jutro wszystkim bez wyjątków – to powieść idealna zarówno dla Pań, jak i dla Panów w każdym wieku. Dlaczego? Ponieważ podejmuje uniwersalne tematy związane z życiem każdego z nas – mówi o odwadze, sile, determinacji, a także o strachu i zwątpieniu, ale przede wszystkim pyta o to, jak my byśmy się zachowali, gdyby jutro wybuchła wojna...

Original: Burning for revenge
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 21.03.2012

Moje recenzje tomów poprzednich: 

13 czerwca 2012

"Jutro 4. Przyjaciele mroku" John Marsden


Na myśl o powrocie robi mi się niedobrze. Mam ochotę krzyknąć: „Posłuchajcie mnie, do diabła! Mam gdzieś wasze wielkie plany!”. Chcę, żeby ktoś, ktokolwiek, przyznał, że to, czego ode mnie oczekują, jest wielkie, olbrzymie, gigantyczne.
I nie chodzi wcale o to, że tu jest nam tak wspaniale. Nie jest.
Mam wrażenie, że wszyscy przestaliśmy być sobą. Homer chce nami rządzić bardziej niż kiedykolwiek. Fi i Kevin wszystkiego się boją, a Lee... nie poznaję go.
No i zrobiłam coś, czego dawna Ellie nigdy by sobie nie wybaczyła.
Jedyne, co pomaga mi przetrwać, to nadzieja, że tam, na miejscu, znów staniemy się sobą.”


Kolejny etap walki o przetrwanie właśnie się rozpoczyna! Ellie i jej przyjaciele przez kilka miesięcy dochodzili do siebie, przyjmując pomoc od Nowej Zelandii. Wydarzenia, których byli świadkami, na zawsze odmieniły tych nastolatków – wojna zmusiła młodzież do szybkiego dorastania, porzucenia beztroski i spokoju na rzecz walki z wrogiem na śmierć i życie. Kiedy więc dostają kolejne zadanie, nie są specjalnie zaskoczeni – nawet jeśli pragnęliby innej możliwości. Czas wrócić do gry. Czas odnaleźć w sobie odwagę, by ponownie stanąć na australijskiej, opanowanej przez wroga, ziemi…

Seria Jutro to fenomen i nie jest to tylko slogan z okładki, ale fakt oczywisty. Jakkolwiek staralibyśmy się temu zaprzeczyć, jest to niemożliwe. John Marsden stworzył niezwykłą historię o grupie młodych ludzi, których jedynym zmartwieniem powinien być sprawdzian w szkole, albo męcząca praca w gospodarstwie, a nie ucieczka przed uzbrojonymi żołnierzami i walka o życie. Dlatego też w oczekiwaniu na nowe przygody Ellie i jej paczki, sięgnęłam po czwarty tom powieści – Przyjaciół mroku.

Narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Ellie po raz kolejny okazała się strzałem w dziesiątkę – ta dziewczyna to świetna obserwatorka i doskonała narratorka, która z typową dla siebie skrupulatnością maluje przed czytelnikami obraz grupy nastolatków przedzierających się nocą przez niebezpieczne rejony ogarnięte wojną. Zgrabnie pokazuje relacje pomiędzy przyjaciółmi, jednocześnie dając do zrozumienia, że wydarzenia ostatnich miesięcy mocno nadwerężyły jej nerwy i przez to pogmatwały jej uczucia  nie tylko wobec Lee. Ellie jest zwyczajna, a przez to jeszcze bardziej ludzka i prawdziwa – nie stara się być bohaterką na siłę, nie zgrywa chojraka. Nie można jej nie lubić, nawet jeśli popełnia karygodne czasami błędy.

W tej części grający nieraz pierwsze skrzypce Homer schodzi na plan dalszy, bo jego miejsce zajęła Fi – śliczna, filigranowa dziewczyna, po której nikt nie spodziewał się takiego heroizmu, jakim zasłynęła w poprzednich częściach. Niespecjalnie za nią przepadałam, lecz teraz wszystko uległo zmianie. Myślę, że wraz z kolejnymi tomami Jutra nie tylko bohaterowie się zmieniają, ale także czytelnicy – to niezwykła właściwość tej książki, bo sprawia, że dojrzewamy razem z bohaterami – stajemy się ich towarzyszami w walce, ich orędownikami. I dzięki temu kochamy tę opowieść jeszcze bardziej. Realizm postaci nie pozwala nam bowiem na odwrócenie wzroku od ich problemów i niebezpieczeństw, które czekają na te dzieciaki.

Niestety minus także się pojawił i to on zaważył w zasadzie na odbiorze dzieła – niezwykle nużący początek. Ellie opowiada i opowiada, a od tego można po prostu zasnąć. Dopiero w okolicy ¼ książki zaczęłam się wciągać w fabułę, a im dalej brnęłam, tym bardziej szaleńczo biło moje serce – ze strachu, podniecenia, a może niepewności. Każda kolejna strona coraz bardziej podnosiła temperaturę, co dodatkowo wzmaga w czytelniku głód historii. Marsden ma jednak manierę, która troszkę mnie denerwuje – każda powieść skonstruowana jest tak samo. Schemat prosty: wprowadzenie – planowanie – akcja – wyciszenie. Myślę, że każdy czytelnik w pewnym momencie bez znajomości fabuły będzie wiedział, co się dalej wydarzy. A to nie jest dobrym znakiem.

Jutro 4 Przyjaciele mroku to wciągająca historia ze sporą dawką refleksji dotyczącej wojny. Trzymająca w napięciu akcja, która w drugiej połowie książki mknie jak szalona, nie pozwoli czytelnikowi na chwilę oddechu, a zakończenie nie da ukojenia. To sam środek wielkiej historii i autor wyraźnie daje nam do zrozumienia – jeszcze dużo przed nami. Nie jest to najlepsza cześć z dotychczas wydanych, ale wnosi interesujące fakty w opowieść i dzięki temu staje się ogniwem niezbędnym do dalszej kreacji serii. Dlatego też daję powieści ocenę 4+/6 i czekam na więcej emocjonujących wydarzeń – oby takie się pojawiły w piątej i szóstej części, które są już dostępne na naszym rynku wydawniczym. Serię polecam nie tylko fanom Marsdena, ale także wszystkim osobom uwielbiającym akcję, dreszczyk emocji i strach, który potrafi sparaliżować. Nigdy nie można mieć pewności, jakie będzie nasze Jutro


Original: Tomorrow 4. Darkness Be My Friend
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 17.11.2011

Moje recenzje tomów poprzednich:
"Jutro 3. W objęciach chłodu" John Marsden


Dostępna jest także ekranizacja pierwszej części - oglądałam, całkiem dobra, a oto trailer: 


03 kwietnia 2012

"Pan Potwór" Dan Wells

"Całe życie starałem się trzymać moją mroczną naturę pod kluczem, gdzie nikogo nie może skrzywdzić. Jednak pojawił się demon i aby go powstrzymać, musiałem ją uwolnić. A teraz nie bardzo wiem, jak nad sobą zapanować.
Tę mroczną stronę nazwałem Panem Potworem. To on śni o ociekających krwią nożach i wyobraża sobie, jak wyglądałaby czyjaś głowa wbita na pal. Nie cierpię na rozszczepienie osobowości, nie słyszę głosów ani nic w tym stylu, tylko... Trudno to wyjaśnić.

Co mogę o sobie powiedzieć?
Nazywam się John Cleaver. Mieszkam w Clayton, w zakładzie pogrzebowym na obrzeżach miasta. Mam mamę, siostrę i ciotkę. Mam szesnaście lat. Lubię czytać, gotować i lubię też dziewczynę, która ma na imię Brooke. Chcę postępować słusznie, bez względu na wszystko. Pragnę być dobrym człowiekiem.

Można też ująć to inaczej:
Jestem Panem Potworem. Moje zachowania zdradzają wiele objawów charakterystycznych dla seryjnych morderców, a poza tym fantazjuję na temat przemocy i śmierci. Czuję się bardziej swobodnie w otoczeniu zwłok aniżeli ludzi. Zabiłem demona i każdego dnia odczuwam rosnącą potrzebę, by zabić po raz kolejny. To jak bezdenna otchłań w środku mej duszy."


Socjopatia jest zaburzeniem osobowości cechującym się m.in. nie przestrzeganiem norm ustanowionych przez społeczeństwo. Dysocjacja tożsamości natomiast często związana jest z ciężkimi przeżyciami w okresie młodzieńczym. Oba te zaburzenia są niewątpliwie poważną dysfunkcją działania psychiki człowieka i mogą, a nawet muszą, mieć swoje konsekwencje w zachowaniu jednostki wobec innych. Co się więc stanie, gdy nastoletni chłopak, „obdarzony” tymi zaburzeniami, będzie zmuszony walczyć o swoją tożsamość i w miarę normalne funkcjonowanie w małym, prowincjonalnym miasteczku?

Ponownie spotykamy się z piętnastoletnim, nieprzeciętnie inteligentnym Johnem Cleaverem, który ma predyspozycje do bycia seryjnym mordercą. Po tym, jak Morderca z Clayton opuścił miasteczko, nastał względny spokój. Względny, bo rozprawienie się z mordercą było dla Johna czymś więcej – było początkiem walki z mroczną częścią jego natury. Nazwał ją Panem Potworem – siłą, która pcha go do robienia złych rzeczy, która podsyca w nim chęć niszczenia, podkłada do podświadomości myśli o krwi, wypruwaniu flaków i podpalaniu wszystkiego na swojej drodze. Chłopiec jednak dzielnie walczy ze swoimi słabościami, przynajmniej dopóki agent FBI, zajmujący się sprawą minionych zbrodni, nie zaczyna interesować się Johnem. Nastolatek jednak nie chce powiedzieć prawdy o wydarzeniach, w których brał udział, gdyż i tak nikt by mu nie uwierzył. Kiedy więc w miasteczku następuje nowa fala morderstw, John staje się pierwszym podejrzanym…

Dan Wells zadedykował Pana Potwora swojej żonie, stwierdzając, że ta część jest jej ulubioną. te słowa wywołały we mnie nie tylko ciepłe uczucia, ale także podniosły poprzeczkę oczekiwań w stosunku do powieści. Zatem czy dedykacja miała w sobie choć trochę prawdy? Oczywiście, że tak!

Druga część przede wszystkim jest o wiele mroczniejsza od Nie jestem seryjnym mordercą, i niesie z sobą zapowiedź trójki, która niewątpliwie będzie najostrzejsza. Muszę przy tym podkreślić, że moim zdaniem Pan Potwór  jest książką, której młodszy odbiorca nie powinien czytać ze względu na drastyczne, często obrzydliwe sceny potrafiące zjeżyć włoski na karku czytelnika. Autor wciąga nas głębiej w świat chorych, ociekających krwią fantazji, zmuszając do zrozumienia psychiki głównego bohatera. Czy jednak jest to możliwe? Czy potrafilibyśmy zrozumieć pobudki, które kierują socjopatycznym nastolatkiem walczącym z „własnymi demonami”? Wciąż się nad tym zastanawiam...

Akcja powieści nabiera niesamowitego tempa, tym samym nie pozwalając nam nawet na chwilę oddechu. John po raz kolejny zgrabnie przedstawia nie tylko wydarzenia, których jest świadkiem, ale także własne emocje i przemyślenia. Na pozór zwykły dzieciak nagle staje się w naszych oczach chłopakiem, któremu na pewno nie pozwolilibyśmy spotykać się z naszą córką. Z drugiej jednak strony obserwujemy jego wewnętrzną walkę z Panem Potworem i wiemy, że to silny charakter, który potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. I – choć wciąż marzy o krwawych zbrodniach – wie, co jest dobre i stara się owo dobro szerzyć. A to nieco rekompensuje jego osobę w oczach widza.

W kwestii wyjaśnienia – nie jestem psychologiem, a moje rozmyślania mają charakter czysto teoretyczny i są podparte domysłami, dlatego też nie mogę stwierdzić, czy zaburzenia osobowości i problemy Johna mają głębsze podłoże i są naukowo dopracowane przez autora. Mogę natomiast stwierdzić, że pan Wells wie, co pisać i w dodatku pisze bardzo dobrze. A to sprawia, że jego powieści czyta się płynnie i – nawet przy ciężkich i często mrocznych, przerażających scenach – także lekko. W tej części język Johna już mi nie przeszkadzał, bo cała moja uwaga skupiła się na wydarzeniach i próbie rozszyfrowania tajemnicy kolejnych zbrodni. Autor po raz kolejny serwuje nam wątek fantastyczny połączony z prozaicznym i całkowicie racjonalnym motywem kryminalnym, a to naprawdę emocjonujące połączenie. Dlatego przyznaję rację, ta część jest lepsza od poprzedniej, a poza wystawieniem oceny 5/6 mogę jedynie oczekiwać z niecierpliwością na ostatnią część - Nie chcę cię zabić, ktorej premiera przewidziana jest na czerwiec tego roku. I na koniec podkreślam: przeczytajcie opowieść o Johnie, gdyż tej lektury po prostu nie można przegapić!


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak!

Original: Mr Monster
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Data wydania: 8.02.2012

27 marca 2012

"Nie jestem seryjnym mordercą" Dan Wells

"Miasteczkiem Clayton wstrząsa seria tajemniczych morderstw. To moja obsesja. Muszę się dowiedzieć, kto zabija.

Mój terapeuta twierdzi, że sam mam cechy seryjnego mordercy. 95% procent seryjnych morderców w dzieciństwie unikało ludzi, podpalało i dręczyło zwierzęta, ale to przecież nie oznacza, że każde pokręcone dziecko wyrasta na zabójcę, prawda?

John Cleaver, lat 15, diagnoza: antyspołeczne zaburzenia osobowości/ obsesyjnie zainteresowany seryjnymi mordercami/ może być niebezpieczny.
 Nie jestem seryjnym mordercą. Ale mógłbym nim być."


Morderstwo brzmi tak… zwyczajnie. To wszak tylko słowo, zlepek kilku sylab, które przy częstym powtarzaniu tracą swoje znaczenie. Nie będzie to jednak tylko słowo, gdy dodamy do niego obraz, dźwięk a nawet zapach. Wówczas morderstwo nabierze nowego znaczenia, stanie się problemem do rozważenia, głębszej analizy, przyczyną silnych emocji, jakie możemy poczuć. I najprawdopodobniej nie będą to pozytywne emocje. Czy zatem morderstwo może być tematem zainteresowania u dziecka, tak po prostu? Zwykłym hobby, jak jazda na rowerze albo popularne gry komputerowe? Co się stanie, gdy dziecięce zabawy zastąpione zosta obsesją na punkcie krwi, śmierci i… seryjnych morderców?

John ma piętnaście lat i bardzo nietypowe zainteresowania – fascynują go seryjni mordercy (nie mylić z zabójcami!). Jego obsesja wynika w dużej mierze z tego, że chłopak sam ma zadatki na seryjnego mordercę – najwyraźniej nie radzi sobie z emocjami, potrafi prześladować wybraną osobę (choć robi to nieświadomie), a nawet ma dosyć mroczne, ociekające krwią wyobrażenia. Nic więc dziwnego, że matka chłopca (prowadząca zakład pogrzebowy, w którym dziecko się praktycznie wychowało!) wysyła syna na leczenie. I może ten plan zakończyłby się powodzeniem, gdyby nie brutalne morderstwa, które wstrząsają ich miasteczkiem. Chłopak zaczyna podejrzewać, że w mieście pojawił się seryjny morderca, więc postanawia odnaleźć go i… no właśnie. Co wtedy?

Przyznaję szczerze – sięgając po powieść Nie jestem seryjnym mordercą, nie miałam pojęcia, czego mogę się spodziewać. Co więcej, nie znam Dextera, do którego odwołuje się promocyjne hasło na okładce. Dlatego też powieść pana Wellsa była dla mnie ogromnym zaskoczeniem – dotychczas nie miałam okazji przeczytać książki o podobnej tematyce. I od razu Wam zdradzę, że lektura okazała się godna uwagi!

Oryginalność tej książki tkwi w jej zamyśle – poznajemy młodego chłopca (wszak 15 lat to jeszcze dziecko!), którego fascynuje śmierć w najokropniejszej odsłonie – będąca efektem makabrycznego morderstwa. John przedstawia nam historię swojego życia pięknym, bardzo obrazowym językiem, nie szczędząc widzowi drastycznych, często niesmacznych scen. Były chwile, gdy musiałam robić sobie przerwy w lekturze, by odzyskać nad sobą panowanie – nie co dzień czyta się o podobnych rzeczach. Minusem jednak może być fakt, że język – jakkolwiek dojrzały i przemyślany – całkowicie nie pasuje do młodego narratora, jakim jest nasz bohater, przez to wydźwięk dzieła wydaje się dosyć sztuczny.

Akcja powieści trzyma w napięciu – wraz z Johnem staramy się odkryć tożsamość mordercy, wtapiając się w emocje bohatera, a finał potrafi zwalić z nóg przede wszystkim dlatego, że jest nieco zaskakujący. Ponadto czuć w tej książce taką dziwną, trochę chorą fascynację nie tylko śmiercią, ale i zabijaniem, rozkładem oraz brakiem zahamowań. Zawdzięczamy to niewątpliwie świetnej kreacji głównego bohatera, który wciąga widza w świat swoich koszmarnych wizji. Sytuacja, w jakiej znajduje się John, z pewnością wzbudzi w czytelniku emocje i tym samym przekona go do sięgnięcia po kontynuację, która – mam nadzieję – będzie równie emocjonująca.

Z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że Nie jestem seryjnym mordercą to książka dla ludzi o mocnych nerwach, którzy nie boją się drastycznych scen i psychopatycznych zamiłowań do wyprutych wnętrzności i skradających się w mroku niebezpieczeństw. To książka, która sprawi, że idąc ulicą późnym wieczorem mimowolnie będziemy oglądali się za siebie. Ale jest to też książka, która – wbrew pozorom – nadaje się dla osób w różnym wieku – kto bowiem powiedział, że thrillery psychologiczne są tylko dla dorosłych? Pomimo drobnego zgrzytu, jaki narodził się w doborze języka dla młodego narratora, szczerze mogę polecić powieść Dana Wellsa każdemu, kto lubi dreszczyk emocji i mrożące krew w żyłach sceny, dając ocenę 4+/6. Z największą przyjemnością sięgnę po kontynuację przygód Johna w powieści Pan Potwór, a Wam, drodzy Czytelnicy, zalecam rozwagę. Kto wie, jakie sekrety kryją się w głowie kolegi ze szkoły, bądź sprzedawcy z warzywniaka? Miejcie oczy szeroko otwarte!


Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak!
Original: I am not a serial killer
Wydawnictwo: Znak Emotikon
Data wydania: 11.01.2012

Trailer książki:

24 listopada 2011

"Jutro 3. W objęciach chłodu" John Marsden

"Mam na imię Ellie. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która mieszkała z rodzicami w Wirrawee. Nikt z nas nie jest już taki sam.

Boimy się, ale jesteśmy silni i nie tak łatwo nas złamać. Nie chcemy być martwymi bohaterami. Wydaje mi się, że w obliczu niebezpieczeństwa będziemy musieli robić rzeczy naprawdę straszne. Ale nie wiem, jak daleko możemy się posunąć, żeby ocalić najbliższych. I czy będę w stanie kochać kogoś, kto nie zawahał się zabić?
Choć nadciąga chłód, jutro może być naprawdę gorąco. "


„Nie chciałam okazywać strachu. Chciałam go zachować dla siebie: w sercu burza, ale na twarzy pustynia.” *

Strach, będący wynikiem działania instynktu samozachowawczego, to jedna z cech typowych dla każdej istoty żyjącej i czującej. Strach potrafi obezwładnić w momencie zagrożenia, spowolnić lub przyspieszyć naszą reakcję. Potrafi też sparaliżować do takiego stopnia, iż nie myślimy racjonalnie. Jak więc wyglądałoby nasze życie, gdyby poczucie niebezpieczeństwa czyhającego ze wszystkich stron było naszym chlebem powszednim?

Ellie i jej przyjaciele wciąż ukrywają się w Piekle, lecz bezczynność jest gorsza od narażania życia. Niedługo więc później postanawiają na nowo wejść do gry, w której stawką jest niepodległość ich ukochanego kraju, a przede wszystkim wolność dla ich bliskich, wciąż zamkniętych na terenie wystawowym. Nim jednak podejmą jakąś konkretną decyzję, muszą rozeznać się w sytuacji – dlatego też wyruszają na zwiady.

Wkrótce okazuje się, że spora część Wirrawee jest już zasiedlona, a część wciąż poddawana porządkom i renowacjom przez grupy robotników pilnowanych pod czujnym okiem uzbrojonych żołnierzy. I wtedy coś się zmienia – piątka przyjaciół dokonuje niezwykłego odkrycia, które może zmienić ich sytuację. Niebezpieczne decyzje, brawurowa akcja i uczucie, które niespodziewanie słabnie, zakopywane przez coraz dramatyczniejsze wydarzenia. Jaki więc będzie finał tej nietuzinkowej historii?


John Marsden trzecią częścią serii Jutro oszołomił mnie całkowicie. Do tej pory bowiem miałam wrażenie, iż pisarz nie rozwinął jeszcze do końca swoich możliwości, że wciąż zwodzi czytelnika, zostawiając sobie „najlepsze na koniec”. Nie wiem, czy to, co pokazał w Jutro 3 jest jego szczytem możliwości, lecz przyznam szczerze – jestem oczarowana! Niesamowita historia, zwroty akcji, które zapierały dech w piersi i przede wszystkim ciągła niepewność, co bohaterowie spotkają tuż za zakrętem – fenomenalna fabuła!


Ellie i Homer stali się moimi faworytami numer jeden, spychając Lee na dalszy plan. Wspaniale wykreowane sylwetki tych mistrzowsko realistycznych postaci sprawiają, że powieść nabiera niezwykłego rozmachu i smaku. Przyznam nawet - podziwiam ich całym sercem - za odwagę i za siłę. Utożsamianie się z postaciami – nieuniknione! Wczuwanie się w ich sytuację – w stu procentach gwarantowane! Przeżywanie ich porażek – przesądzone!


W zasadzie recenzując trzecią z kolei książkę Marsdena nie chciałabym się powtarzać, ale jedno mogę powiedzieć z całkowitą odpowiedzialnością – serii Jutro nie można przegapić. Jest tak niezwykle zaskakująca, że nie wierzę, by ktoś mógł się nudzić w trakcie lektury. Poza tym w końcu (w trzeciej części) Marsden łamie nieco konwencję, która dotychczas była dosyć widoczna – zamiast jednego punktu kulminacyjnego tworzy kilka scen trzymających w napięciu do granic możliwości, przez co buduje wyjątkowo dynamiczną akcję.
  A zakończenie powinno wycisnąć z każdego zarówno łezkę wzruszenia, jak i rozpaczy.

Na półkach księgarń jest już dostępna czwarta część serii, po którą, mam nadzieję, wkrótce sięgnę. A póki co polecam Wam, drodzy Czytelnicy, trzeci tom przygód Ellie i jej przyjaciół, o ile oczywiście znacie poprzednie części. Jeśli nie, nadróbcie zaległości – dzieła Johna Marsdena nie można pominąć czy zignorować! Bo nigdy nie wiadomo, co jutro może się zdarzyć…

Daję 6/6.
Original: Third Day, The Frost
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 21.09.2011
* cytat, str 214.

19 października 2011

"Jutro 2. W pułapce nocy" John Marsden

"Mam na imię Ellie. Coś wam opowiem.

To były nasze najlepsze wakacje. Ale po powrocie zastaliśmy coś, co na zawsze zmieniło nasze życie. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takich kłopotów.

Na początku było nas ośmioro, teraz została szóstka. Nie wiemy, co się dzieje z dwójką naszych najlepszych przyjaciół. Umieramy ze strachu i bardzo za nimi tęsknimy. I dlatego, chociaż to niebezpieczne, a nasz plan nie jest idealny, spróbujemy ich odbić, nawet jeśli nie mamy pojęcia, co przyniesie jutro.

A ja? Chyba się zakochałam. Nie wiem, czy to najlepszy czas na takie rzeczy."


Świat stanął na głowie, kiedy grupa nastolatków wybrała się na kemping, a po powrocie zastali puste domy i martwe zwierzęta. Ich kraj bowiem został opanowany przez wroga, a wszyscy mieszkańcy przebywający akurat w mieście wzięci do niewoli. Młodzież jednak nie planowała stać z założonymi rękoma i postanowiła zrobić wszystko, co w ich mocy, by pokrzyżować najeźdźcy plany.

Teraz Ellie i piątka przyjaciół mieszkających w Piekle czekają na jakiś znak życia od Kevina i Corrie, która podczas ich ostatniego spotkania była ciężko ranna. Im dłużej jednak czekają, tym bardziej są przerażeni i nieszczęśliwi. Ukryci w górach, postanawiają obmyślić plan kolejnych posunięć. Lecz zadanie nie jest łatwe, gdy do miasta powoli zaczynają zjeżdżać obcy ludzie mający zasiedlić okolicę. Beztroskie życie nastolatków zamieniło się w walkę o przetrwanie...

„Żyję w świetle,
Ale noszę z sobą mrok.”*

Po kontynuację Jutra sięgnęłam z prawdziwym zapałem, który nie słabł aż do samego końca, choć książki nie nazwę arcydziełem. Autor po raz kolejny pokazuje swój talent pisarski, tworząc pełne napięcia i grozy sceny z życia młodych ludzi, którzy niefortunnie znaleźli się w samym centrum wojny. Prawdziwej wojny, nie jakiejś tam opowiastki z lekcji historii, do której nie przywiązywalibyśmy uwagi. Tu nie ma żartów, nie ma miejsca na błąd, szczeniackie zachowanie, czy zawahanie się. Tu każdy fałszywy ruch może zakończyć się jednym – śmiercią.

Ponownie oglądamy wydarzenia z punktu widzenia Ellie i przyznam szczerze – byłam jeszcze bardziej zaskoczona, niż przy lekturze pierwszego tomu. Przemyślenia głównej bohaterki, jej obawy, niepewności, strach – wszystko to tworzyło mozaikę niesamowicie bliskich mi uczuć. Miałam wrażenie, jakby Ellie czytała w moich myślach – martwiło ją, cieszyło i przerażało dokładnie to, co mnie. Nie wiem, jak wyjaśnić fenomen tej narracji, lecz jednego jestem pewna – John Marsden umie wczuć się w rolę nastolatki!

Muszę jednak zauważyć też niepokojącą rzecz, jaka wyłania się, gdy rozmyślam o serii Jutro. Mianowicie pod koniec lektury byłam gotowa stwierdzić, jak zakończy się historia. Autor ma przewidywalny sposób konstruowania wydarzeń i choć do samego końca nie wiemy, jaka jest treść fabuły, znamy jej strukturę. Oczywiście zrozumiałym jest, że każda powieść powinna się kończyć punktem kulminacyjnym, lecz nie ukrywajmy – im więcej zaskakujących wydarzeń, im szybsza akcja i dramatyczniejsze wydarzenia, tym bardziej przedstawiona historia zaczyna nas przytłaczać. A nie da się nie zauważyć – Marsden jest mistrzem w budowaniu niepokojących momentów, od których czytelnikowi aż kręci się w głowie. "Co za dużo to niezdrowo" - doskonale o tym wiemy. Czasami więc brakuje mi takiej chwili spokoju – nie szeregu opisów, które wprowadziłyby co najwyżej nudę, lecz jakiejś drobnostki, która rozładowałaby odrobinę gromadzące się napięcie.

Jutro 2 to dobra książka, którą warto przeczytać, więc szczerze ją polecam. Jednak w porównaniu z pierwszą częścią nie mogę powiedzieć, że jest lepsza – dlatego daję taką samą ocenę – 8/10. Mam nadzieję, że trzeci, dostępny już na rynku tom tej siedmiotomowej serii, w końcu powali mnie na kolana, skoro nie udało się to jego poprzednikom. A nawet jeśli nie, czas umili - prawdopodobnie nie tylko mnie - postać Homera, który już teraz wyszedł na prowadzenie, spychając w cień wcześniej upatrzonego przeze mnie Lee! :)

Original: The Dead of the Night
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 15.06.2011
* cytat z Jutro 2, str. 175.

I na koniec dodam piosenkę, która świetnie mi pasuje do tej historii i tym samym towarzyszyła mi cały czas podczas lektury :)

08 października 2011

"Jutro" John Marsden


"Nie ma już żadnych zasad.

Mam na imię Ellie. Kilka dni temu wybraliśmy się w siedem osób na wyprawę do samego Piekła. Tak nazywa się niedostępne miejsce w górach. Wycieczka była próbą naszej przyjaźni. Niektórych z nas połączyło nawet coś więcej. Szczęśliwi wróciliśmy do domu. Ale to był powrót do piekła. Znaleźliśmy martwe zwierzęta, a nasi rodzice i wszyscy mieszkańcy miasta zniknęli.

Okazało się, że naszego świata już nie ma.
Że nie ma już żadnych zasad.
A jutro musimy stworzyć własne."



Obserwując ludzi, którzy co rano śpieszą do pracy, szkoły, lub gdy idą na zakupy, spotkanie ze znajomymi, do lekarza... uświadamiam sobie, że dla każdego z nich to tylko kolejny dzień, jeden z wielu, które trzeba jakoś spożytkować. Prawdopodobnie każdy z nas myśli wtedy o tym samym – jutro będzie to samo. I tak w kółko. Lecz co by się stało, gdyby nagle życie uległo wielkiej zmianie? Co, jeśli jutro nie będzie już takie, jak zaplanowaliśmy...?

Ellie wraz z paczką przyjaciół postanawia wybrać się na kemping. Siódemka nastolatków planuje przebyć trudną drogę wśród gór, by dotrzeć do osławionego, niedostępnego miejsca zwanego Piekłem. Tak więc spragnieni przygód wyruszają na kilkudniową wycieczkę. Tam, gdzie nie dotarła ludzka ręka, cieszą się z wolności i zbliżają do siebie. A gdy w końcu nadchodzi czas powrotu do domów, obiecują sobie, że kiedyś powtórzą ten wypad na łono natury. Jednak ich powrót do domu nie wygląda tak, jak sobie to zaplanowali – pierwsze, co spostrzegli, to martwe zwierzęta i przerażająca pustka. Wszyscy zniknęli, a oni, ledwie siedmioro dzieciaków, teraz muszą radzić sobie samemu... Pytanie tylko, co się stało z ich rodzinami, z całym miasteczkiem?

John Marsden podjął się niełatwego zadania, stworzył bowiem historię opowiedzianą z punktu widzenia nastoletniej bohaterki (narracja pierwszoosobowa). Musiał więc wiernie oddać emocje i problemy osoby w wieku licealnym, która nagle ze zwyczajnego, trochę beztroskiego życia zostaje wplątana w wir przedziwnych, nierzadko przerażających wydarzeń. Dlatego też nie można nie przyznać, że autor poradził sobie z tym całkiem dobrze. Wykreowana przez niego postać Ellie jest wyrazista i żywa, a jej zachowanie i reakcje zmuszają czytelnika do refleksji nad tym, jak sami byśmy postąpili w podobnej sytuacji.

Kreacja przyjaciół głównej bohaterki jest równie ciekawa – oto grupa ludzi połączonych ze sobą wspólnymi przeżyciami. Są jednak tak różni, jak to tylko możliwe – od szkolnego dowcipnisia do bogobojnej katoliczki, a jednocześnie każdy na swój sposób wzbudza zainteresowanie i sympatię. Ja osobiście byłam, ba! – jestem oczarowana postacią Lee – skromny i utalentowany chłopak w pewnym momencie zwrócił moją uwagę i już do końca dopingowałam mu w każdym przedsięwzięciu.

Historia, jaką stworzył pisarz, nie jest ani post apokaliptyczną wizją przyszłości, ani tym bardziej science-fiction. Opowieść uderza w czytelnika przede wszystkim swoim prawdopodobieństwem. Analizując wciąż kolejne wątki i działania bohaterów mimowolnie zadajemy sobie pytanie: „jak ja bym postąpił?” Autor nie oszczędza widza, wciąga go w samo centrum nowej rzeczywistości. Oczami Ellie obserwuje świat i nagle już wiadomo, że czujemy dokładnie to samo, co ona. A to naprawdę niesamowite dokonanie – połączyć czytelnika więzią z bohaterem!

Przyznam, że choć spodziewałam się trochę innej historii i innych wyjaśnień opisujących okoliczności tajemniczego zniknięcia całego miasteczka, to i tak książka była dla mnie miłym zaskoczeniem. Powieść czyta się bowiem szybko i z zapartym tchem. Śledząc poczynania wykreowanych postaci i nieustannie towarzysząc im wtapiamy się w strukturę fabuły, a głód historii nie pozwoli na odłożenie książki na bok przed poznaniem finału.

Muszę przyznać, że dobrym posunięciem było najpierw przeczytanie dzieła literackiego, a dopiero potem sięgnięcie po ekranizację z 2010 roku. Chociaż film ściśle oddaje wydarzenia książkowe, duży nacisk położono na efekty specjalne i widowiskowość (co mnie nie dziwi, znając kino zagraniczne i jego tendencyjność), niestety zapominając o najważniejszym – oddaniu emocji targających bohaterami. Spłaszczając wyraźnie relacje między nastolatkami, odebrano fanom możliwość poczucia tego „czegoś”, tej wyczuwalnej w książce więzi. Dlatego też stanowczo polecam najpierw zapoznanie się z powieścią. Film jest po prostu miłym dodatkiem.

Mogę z całą odpowiedzialnością ocenić dzieło na 8/10 (choć trochę szkoda, że książka jest taka cieniutka - nawet nie trzysta stron). Ci, którzy jeszcze nie spotkali się z twórczością Marsdena powinni wiedzieć, że cykl jego powieści ma 7 części. Po zakończeniu pierwszej wiem, że kolejne muszą być równie dramatyczne jak prequel. I na to też liczę! Dlatego na koniec dodam tylko – sięgnijcie po książkę, nim nadejdzie Jutro! Później może być już za późno... Polecam!!!

Original: Tomorrow. When The War Began
Wydawnictwo: Znak Literanova
Data wydania: 6.04.2011


I na koniec trailer filmu (uprzedzam jednak, że to trochę spoiler):


A za możliwość przeczytania książki dziękuję Shadow :)