"James Morgan został obdarzony niemal nieziemskim talentem muzycznym, który przyciąga Naulę - tajemniczą dziewczynę należącą do krainy Faerii.
Naula to muza, która zabiera śmiertelnikom duszę, najpierw się nimi opiekując, a następnie żerując na twórczej energii zdolnych ludzi do końca ich dni.
Dzięki wcześniejszym przygodom James ma mnóstwo powodów, aby obawiać się Faerii, ale kiedy on i Naula zaczynają współpracować nad niezwykłą muzyczną kompozycją, James odkrywa, że jego uczucia do Nauli się pogłębiają.
Inni mieszkańcy Faerii nie patrzą jednak na to zbyt przychylnym okiem. Wkrótce nadchodzi Halloween - dzień zmarłych - a James, aby ocalić Naulę i własną duszę, musi zmierzyć się z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych."
Naula to muza, która zabiera śmiertelnikom duszę, najpierw się nimi opiekując, a następnie żerując na twórczej energii zdolnych ludzi do końca ich dni.
Dzięki wcześniejszym przygodom James ma mnóstwo powodów, aby obawiać się Faerii, ale kiedy on i Naula zaczynają współpracować nad niezwykłą muzyczną kompozycją, James odkrywa, że jego uczucia do Nauli się pogłębiają.
Inni mieszkańcy Faerii nie patrzą jednak na to zbyt przychylnym okiem. Wkrótce nadchodzi Halloween - dzień zmarłych - a James, aby ocalić Naulę i własną duszę, musi zmierzyć się z Królową Elfów oraz rogatym królem umarłych."
Małe wróżki z delikatnymi skrzydełkami sypiącymi złoty pyłek? Może dawniej. Dziś już nikt nie wierzy w takie wydanie fejów. I słusznie – przynajmniej według Meggie Stiefvater. Wszak w jej wykonaniu elfy/fejowie/zielony ludek nie są przyjemnymi stworzeniami, które kryją się wśród zieleni. To przerażające, owładnięte żądzą i namiętnością istoty wielbiące muzykę i taniec. Takie, z którymi my, zwykli śmiertelnicy, nie powinniśmy zadzierać...
I właśnie o tym przekonali się Dee i James minionego lata. Teraz, zapisując się do muzycznej szkoły dla wybitnie uzdolnionych, marzą jedynie o spokoju i wyleczeniu własnych ran – złamanych serc. Dee tęskni za Lukiem, James tęskni za Dee i wydaje się, że spirala tęsknoty nie ma końca. Aż nagle na drodze młodego dudziarza pojawia się tajemnicza piękność imieniem Naula. I wszystko zaczyna się komplikować.
Naula jest jednym z fejów – muzą, która dając inspirację uzdolnionemu muzykowi, żywi się odbieranymi mu latami życia. Teraz jej kolejną ofiarą ma być James. Lecz chłopak nie jest głupi – poprzednia przygoda z elfami nauczyła go ostrożności i także tym razem nie zamierza bratać się ze znienawidzonymi istotami. Ale Naula nie zamierza odpuścić... Tymczasem zbliża się Halloween - czas, w którym wszystko może ulec zmianie, gdy na horyzoncie zamajaczy sylwetka rogatego króla, władcy umarłych...
Autorka postanowiła urozmaicić swoją serię, tym razem przedstawiając wydarzenia z punktu widzenia Jamesa Morgana. Mamy więc przeplatającą się narrację pierwszoosobową głównego bohatera z narracją Nauli, która odgrywa w historii niezwykle znaczącą rolę, a pomiędzy tymi rozdziałami - króciutkie wiadomości od Deirdre. Ich sposób patrzenia na rzeczywistość i słownictwo zgotowało czytelnikowi nie lada gratkę – współczesna, często potoczna mowa urzeczywistnia wydarzenia i sprawia, że są realistyczne.
James przyciągnął moją uwagę już w pierwszej części – Lamencie, lecz dopiero w Balladzie możemy go naprawdę poznać. To niesamowicie intrygująca i tajemnicza osobowość, jedyna w swoim rodzaju. Jego humor, cynizm, a także brak poszanowania dla społecznych norm sprawiają, że jest ciekawym i świeżym przykładem na to, iż czasem wystarczy odrobina wyobraźni, by stworzyć bohaterów naturalnych – z krwi i kości. I choć pojawia się także dosyć niecodzienna postać Sullivana i irytująca Naula - nikt nie potrafił wzbudzić we mnie takich emocji, jak James. Dee natomiast... oj z Dee dzieją się tym razem dziwne rzeczy. O ile w tomie pierwszym była znośna, w kolejnym jest denerwująca ponad normę! Ale może to i dobrze – dzięki temu przy lekturze Ballady nie ma mowy o nudzie.
Wydawałoby się, że wszystko kręci się wokół trójkącika: Dee – James – Naula, lecz nie jest to jedyny i najważniejszy motyw fabuły. Muszę jednak przyznać, że momenty poświęcone uczuciom postaci niezmiernie mnie wzruszyły i wydawały się takie... realne. Momentami czułam w sobie wszystko to, o czym mówił James – jakby były to także moje emocje, moje problemy. Myślę, że tu wracamy do punktu wyjścia – czyli świetnie wykreowanej sylwetki głównego bohatera. To właśnie dzięki cesze prawdopodobieństwa czytelnikowi łatwiej jest wczuć się w sytuację i wyciągać z jego przygód to, co najcenniejsze.
Jest też minus – mianowicie ogólnikowe potraktowanie wydarzeń: niedopowiedzenia, brak wyraźnego zarysowania finisażu książki. Po lekturze ma się wrażenie, że coś pominęliśmy, że czegoś brakuje – może autorka zechce kontynuować historię? Może wyjaśni nam kilka istotnych kwestii, które zostały jedynie zarysowane? Z jednej strony byłoby to wskazane, z drugiej – może czasem sami musimy sobie dopowiedzieć własne, alternatywne zakończenie, które nas wszystkich usatysfakcjonuje. Tu już wybór należy do Was.
Czy książkę polecam? Jak najbardziej! Ta część jest dużo lepsza od pierwszej – przede wszystkim ze względu na niesamowitą, barwną postać Jamesa i jego narrację nie stroniącą od uszczypliwych, kąśliwych uwag i niezwykle trafnego nakreślenia sytuacji, w jakiej się znalazł. Daję więc 4,5/6 i liczę na to, że i Was oczaruje ten szalenie intrygujący młodzieniec!
Original: Ballad: A gathering of Faerie
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 10.2011
Original: Ballad: A gathering of Faerie
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 10.2011
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Illuminatio!
***
A teraz słów kilka z innej beczki - skala ocen. Postanowiłam zrobić mały eksperyment i przy poprzedniej recenzji nie podałam żadnej liczbowej oceny. Efekt? O połowe mniejszy ruch na blogu, mniej komentarzy. Z czego to wynika? Być może z tego, że ocena liczbowa przykuwa uwagę i pozwala potencjalnemu czytelnikowi na wysunięcie wniosków bez czytania recenzji. No cóż, co poradzić. Idąc za wygodą - zmieniam skalę z 10-cio punktowej na 6-cio punktową. Zobaczymy, czy ta "szkolna" forma oceniania (ocena książki prawie równa ocenie na kartkówce) przyniesie lepsze efekty :)
O serii nie słyszałam zbyt wiele... Jednak mnie nią zainteresowałaś. Zastanawiam się tylko, że skoro polecasz bardziej drugą część, czy problemem będzie iż właśnie od niej zacznę czytać?
OdpowiedzUsuńPierwsza cześć czeka na swoja kolej w mojej liście, ale na razie nie odczuwam wzmożonej chęci by o nią się postarać. Ale bardzo mnie intrygujesz tym Jamesem, więc może niedługo się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuń"Lament" jeszcze przede mną, ale z wielką ochotą zabiorę się za tę serię, tym bardziej, ze nota tak wysoka :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jestem osamotniona w pozytywnych wrażeniach, co do "Ballady" ;) Jestem ciekawa, czy autorka przewidziała kontynuację, bo zakończenie jak najbardziej na to wskazuje.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już kiedyś o tej serii, ale nie czytałam jeszcze żadnej części. Chyba będę musiała to zmienić, bo Twoje recenzje jak najbardziej zachęcają do zapoznania się z twórczością autorki. Jak tylko uda mi się ją gdzieś dopaść, na pewno przeczytam ; )
OdpowiedzUsuńLament był dobry więc nie ma opcji żeby Ballada nie przypadła mi do gustu. No i James... JAK JA BYM CHCIAŁA SPOTKAĆ TAKIEGO FACETA!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Patsy - raczej lepiej znać wydarzenia z Lamentu - w Balladzie poniekąd wraca się do wydarzeń z przeszłości. Będziesz się lepiej orientowała, znając poprzednie przygody Dee i Jamesa ;)
OdpowiedzUsuńWróżki, uwielbiam książki o wróżkach. Od dziecka moim marzeniem było spotkać przynajmniej jedną taką istotkę, jak na razie się nie udało - może kiedyś...
OdpowiedzUsuńO serii szczerze mówiąc nie słyszałam, a do książek z trójkątem w tle, zaczęłam podchodzić z ostrożnością (po wizycie w Empiku, gdzie 3/4 książek które wzięłam do rąk dotyczyły tego wątku), aczkolwiek, jeżeli biblioteka wzbogaci się w tę część i pierwszą część, to jasne, że przeczytam.
Nawet o serii nie słyszałam :) Kupić pewnie nie kupię, ale jak uda się pożyczyć, to chętnie przeczytam, zwłaszcza, że kontynuacja lepsza od pierwszej części :)
OdpowiedzUsuńCo do skali to też przeszłam z 10-punktowej do 6-punktowej. Niby ta pierwsza daje więcej możliwości, ale dla mnie mało intuicyjna była. Szkolna skala wydaje mi się naturalniejsza i dla oceniającego, i dla czytelników. Lata szkolnej edukacji robią jednak swoje :)
o elfa jeszcze nic - prócz Władcy Pierścieni - nie czytałam, dlatego chętnie poznam tą serię. poza tym Drżenie bardzo miło mnie zaskoczyło :)
OdpowiedzUsuńHmm... Ciekawe nie słyszałam o książce. Dopiszę ją na listę "Czarna godzina", ale nie będę jej jakoś specjalnie szukać. Co do oceny - zgadzam się, że nie czytanie recenzji jest dość... sama nie wiem jak to nazwać. Człowiek się stara a ty tylko ocenę czytają. Cóż poradzić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hm... Ja ją chcę! No nie mogę się powstrzymać i nie krzyknąć, że chcę! Uwielbiam pierwszą część, więc i po tę chętnie sięgnę :) A co do recenzji... ciekawe spostrzeżenia. Może i ja zacznę wystawiać ocenę punktową?
OdpowiedzUsuńNajpierw muszę przeczytać 1 część, ale mam już ją dopisaną do swojej listy ;) Jak mi się spodoba, to na pewno sięgnę po 2 tom ;)
OdpowiedzUsuńSeria zbiera równie wysokie noty jak inna pióra tej samej autorki (Wilki z Mercy Falls). Jeśli będziesz miała możliwość, zachęcam do lektury
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze części pierwszej, jestem jednak pewna, że sięgnę po nią gdy tylko nadarzy się okazja. Nie jest jednak na mojej liście z adnotacją 'PILNE'. O ile okładka "Lamentu" była przepiękna, o tyle tą uważam za paskudną ! Szczególnie odpycha mnie ten człowieczek, jakoś tak dziwnie łypie tymi oczami. xD
OdpowiedzUsuń