08 maja 2013

"Królestwo łabędzi" Zoë Marriott

„Aleksandra i jej bracia wiodą beztroskie życie na królewskim dworze swojego ojca. Jednak rodzinna sielanka pryska nagle, gdy królowa ginie z łap okrutnej bestii, a król powtórnie się żeni – z kobietą, która nienawidzi pasierbów. Po nieudanej próbie odkrycia mrocznych tajemnic macochy Aleksandra zostaje wywieziona do ponurej krainy Midland, jej bracia zaś wygnani z Królestwa. Aby odmienić zły los i odzyskać braci, Aleksandra musi odnaleźć w sobie niezwykłą moc, którą czerpie z sił przyrody. Pomocny okaże się także tajemniczy książę Gabriel, z którym dziewczynę połączy gorące uczucie.”


Aleksandra ma wszystko – trzech kochających braci, wspaniałych rodziców i w dodatku jest księżniczką z magicznymi zdolnościami, którą czeka cudowna przyszłość. Aż do czasu, gdy jej matka zostaje zaatakowana przez krwiożerczą bestię, a król Farlandu załamuje się po śmierci ukochanej małżonki.  Następnie w życiu rodziny Aleksandry pojawia się tajemnicza kobieta – piękna, młoda i emanująca niezwykłą mocą. Aleksandra wie, że nie należy jej ufać, lecz ojciec dziewczyny jest nieznajomą całkowicie zauroczony i postanawia ją poślubić. Wkrótce w wyniku niefortunnych wydarzeń młoda księżniczka zostaje wysłana do dalekiej rodziny, a jej bracia wygnani z domu – król wyrzeka się swoich synów. Nad Królestwem zbierają się czarne chmury i tylko Aleksandra może ocalić rodzinny dom i poddanych, którzy niegdyś tak bardzo ukochali jej matkę...

Królestwo łabędzi to moja druga przygoda z twórczością Zoë Marriott i jednocześnie druga jej powieść wydana nakładem Literackiego Egmontu. Zakochana w Cieniach na Księżycu tej autorki, z rozkoszą sięgnęłam po nowe dzieło Zoë, zachwycona opisem i oprawą. Byłam przekonana, iż baśniowy, magiczny klimat powieści pozwoli mi znów poczuć się małą dziewczynką, dla której w dzieciństwie baśnie były źródłem wielu radości. Czy Królestwo łabędzi okazało się godne uwagi?

Opowieść poprowadzona została z punktu widzenia Aleksandry w narracji pierwszoosobowej. Język jest prosty, naznaczony pewną delikatnością, która cechuje główną bohaterkę. Stosunkowo niewielka objętość książki zdradza, że będzie to lektura na jeden wieczór. Akcja jest dosyć leniwa – wszystko ma swój rytm, opowieść rozwija się powoli, odrobinę podnosząc napięcie w końcowej części historii. Z drugiej strony warto zauważyć, iż sam punkt kulminacyjny nie jest specjalnie zaskakujący ani tym bardziej przerażający – jakby lekkość i wyważony styl wkradł się nawet tam, gdzie odrobina gwałtowności i ekspresji byłaby po prostu wskazana.  

Sam motyw łabędzi oraz sposób, w jaki autorka konstruuje opowieść, ewidentnie nawiązuje do baśni Dzikie łabędzie Hansa Christiana Andersena. Bo takie w sumie jest Królestwo łabędzi – to współcześnie napisana baśń dla młodych odbiorców, którzy lubią magię i tajemnicę, a jednocześnie nie wymagają zapierającej dech fabuły, pełnej szalonych pogoni i intryg. W zamian pojawia się magia, a nawet bardzo dużo magii – zielonej, czerpanej z przyrody. To ubogaca opowieść i nadaje jej pewnej oryginalności – widzimy, jak wiele znaczy kontakt z naturą i jak bardzo istotne okazują się zdolności Aleksandry w jej drodze do ocalenia rodziny.

Królestwo łabędzi to przyjemna, choć całkowicie niewymagająca lektura w sam raz na jeden wieczór. To książka, którą możemy podarować młodszej siostrze spragnionej romantycznych uniesień. Zoë postawiła na prostotę i jedną istotną myśl – podkreśliła, jak ważna jest miłość w rodzinie i jak wiele można poświęcić dla swoich bliskich. Uważam, iż z samym przearanżowaniem baśni o Dzikich łabędziach poradziła sobie dobrze. To jedna z tych książek, która mimo minusów będzie się wyróżniała na rynku wydawniczym właśnie swoim wydźwiękiem delikatnością i lekkością, które sprawiają, że przez dzieło Zoë się po prostu płynie. I choć muszę przyznać, iż lektura Cieni na Księżycu była w moim odczuciu bardziej emocjonująca (przez to Królestwo wypada słabiej), to jednak czas z Aleksandrą spędziłam przyjemnie, więc polecam tę lekturę wszystkim romantycznym duszyczkom, dając ocenę 4/6

Original: The Swan Kingdom
Wydawca: Literacki Egmont
Data wydania: 6.03.2013 
Ilość stron: 260
Za lekturę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Egmont :)

25 komentarzy:

  1. Podobała mi się, zresztą jak wszystkie książki z serii poza czasem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę oceniam podobnie do Ciebie. Nie była najgorsza, ale też nie była zachwycająca, wydała mi się trochę za "lekka".

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ją w planach, ale zdecydowanie tych dalszych :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie również podobała się taka wersja baśni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obawiam się, że dla mnie będzie to zbyt spokojna i delikatna powieść, wolę mocniejsze wrażenia w książkach. Poza tym nie jestem przekonana do takiej nachalnej inspiracji Andersenem (mam wrażenie, że jest nachalna, bo książki nie znam). Boję się, że autorka sobie nie poradziła z tą historią.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oceniłam ją na 4/10... :DD

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze się czytało "Królestwo ..." :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta ostatnia okładka jest wręcz boska. Nie mogę przestać się na nią patrzeć. <3 Książka bardzo mnie ciekawi i chciałabym bardzo się z nią zapoznać, lubię takie romantyczne, lekkie historie. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Niewymagająca to dobre słowo i trafiła idealnie w momencie, gdy takiej bajki potrzebowałam:) Teraz muszę sięgnąć po tak zachwalane "Cienie na księżycu"

    OdpowiedzUsuń
  10. O książce wiele się nasłuchałam, ale były to raczej komentarzy krytyki, które odradzały mi tę lekturę. Czytając twoją recenzję właśnie do takiego wniosku dochodzę i daję sobie spokój z jej kupnem.
    Nie wymagająca książka w tej chwili mnie nie interesuje tym bardziej, że do baśni wracam bardzo rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham baśnie, więc tę książkę obowiązkowo muszę przeczytać :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaczytywałam się baśniami Grimmów w dzieciństwie. Do dziś pamiętam tę "O chłopcu, który chciał strach poznać".
    "Królestwo łabędzi" również już za mną i bardzo mile książkę wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Sympatyczna lektura, która u mnie trafiła doskonale w moment :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uf, dobrze, że ją tak całkiem ładnie oceniłaś, bo się bałam, że będzie źle :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Baśniowych historii nigdy dość - jak będę miała możliwość to przeczytam "Królestwo łabędzi". :) Ale najpierw wezmę się za "Cienie na Księżycu" - intrygują mnie bardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja ją oceniam 3/10... może nawet 2/10. Moim zdaniem ta książka była porażką na całej linii...

    OdpowiedzUsuń
  17. Lubię nawiązania do baśni jednak pieniądze wolę przeznaczyć na książki z wartką akcją, a tu jak widzę autorka jest nastawiona na coś innego. Może kiedyś wypożyczę, o ile trafi do mojej biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajna, lekka i jak sama wspominasz lektura na jeden wieczór. ;) Mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytałam i ujęłaś doskonale to czego nie mogłam oddać. W tej powieści się tak po prostu płynie... Bez większych emocji i zaangażowania. Przeczytałam i nie wrócę więcej. Niczym mnie ani nie zaskoczyła ani nie odrzuciła specjalnie. Ot taka sobie historyjka ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja, chociaż już od dawna nie zaliczam się do młodzieży, to lubię od czasu do czasu poczytać taką banalną, romantyczną historię o miłości, dlatego ,,Królestwo łabędzi'' wpasowało się w mój gust czytelniczy i chętnie przeczytam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo fajna książka, miłe chwile z nią spędziłam. Cieszę się, że miałam możliwość ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Już wiem do jakiej książki zajrzę, gdy będę miała ochotę na chwilę relaksu. Bardzo dobra recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Mam wielką ochotę na tę książkę! Zoe Marriott polubiłam za "Cienie na Księżycu".

    OdpowiedzUsuń
  24. Lubię reinterpretacje baśni, więc myślę, że przeczytam.Ciekawi mnie także ten deikatny język powieści.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog tworzę dla Was i każdy Wasz komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania. Dziękuję, że jesteście tu ze mną! :)