„Aleksandra i jej bracia wiodą beztroskie
życie na królewskim dworze swojego ojca. Jednak rodzinna sielanka pryska nagle,
gdy królowa ginie z łap okrutnej bestii, a król powtórnie się żeni – z kobietą,
która nienawidzi pasierbów. Po nieudanej próbie odkrycia mrocznych tajemnic
macochy Aleksandra zostaje wywieziona do ponurej krainy Midland, jej bracia zaś
wygnani z Królestwa. Aby odmienić zły los i odzyskać braci, Aleksandra musi
odnaleźć w sobie niezwykłą moc, którą czerpie z sił przyrody. Pomocny okaże się
także tajemniczy książę Gabriel, z którym dziewczynę połączy gorące uczucie.”
Aleksandra ma wszystko – trzech kochających braci, wspaniałych
rodziców i w dodatku jest księżniczką z magicznymi zdolnościami, którą czeka
cudowna przyszłość. Aż do czasu, gdy jej matka zostaje zaatakowana przez
krwiożerczą bestię, a król Farlandu załamuje się po śmierci ukochanej małżonki. Następnie w życiu rodziny Aleksandry pojawia się
tajemnicza kobieta – piękna, młoda i emanująca niezwykłą mocą. Aleksandra wie,
że nie należy jej ufać, lecz ojciec dziewczyny jest nieznajomą całkowicie
zauroczony i postanawia ją poślubić. Wkrótce w wyniku niefortunnych wydarzeń
młoda księżniczka zostaje wysłana do dalekiej rodziny, a jej bracia wygnani z
domu – król wyrzeka się swoich synów. Nad Królestwem zbierają się czarne chmury
i tylko Aleksandra może ocalić rodzinny dom i poddanych, którzy niegdyś tak
bardzo ukochali jej matkę...
Królestwo łabędzi to moja druga przygoda z
twórczością Zoë Marriott i jednocześnie druga jej powieść wydana nakładem
Literackiego Egmontu. Zakochana w Cieniach na Księżycu tej autorki, z
rozkoszą sięgnęłam po nowe dzieło Zoë, zachwycona opisem i oprawą. Byłam przekonana, iż
baśniowy, magiczny klimat powieści pozwoli mi znów poczuć się małą dziewczynką,
dla której w dzieciństwie baśnie były źródłem wielu radości. Czy Królestwo
łabędzi okazało się godne uwagi?
Opowieść poprowadzona została z punktu widzenia Aleksandry w
narracji pierwszoosobowej. Język jest prosty, naznaczony pewną delikatnością, która cechuje główną bohaterkę. Stosunkowo niewielka objętość książki zdradza, że będzie to lektura na jeden wieczór. Akcja jest dosyć leniwa – wszystko ma swój rytm, opowieść
rozwija się powoli, odrobinę podnosząc napięcie w końcowej części historii. Z
drugiej strony warto zauważyć, iż sam punkt kulminacyjny nie jest
specjalnie zaskakujący ani tym bardziej przerażający – jakby lekkość i wyważony
styl wkradł się nawet tam, gdzie odrobina gwałtowności i ekspresji byłaby po prostu wskazana.
Sam motyw łabędzi oraz sposób, w jaki autorka konstruuje
opowieść, ewidentnie nawiązuje do baśni Dzikie
łabędzie Hansa Christiana Andersena. Bo takie w sumie jest Królestwo łabędzi – to współcześnie
napisana baśń dla młodych odbiorców, którzy lubią magię i tajemnicę, a
jednocześnie nie wymagają zapierającej dech fabuły, pełnej szalonych pogoni i intryg. W zamian pojawia się magia, a nawet bardzo dużo magii – zielonej, czerpanej z
przyrody. To ubogaca opowieść i nadaje jej pewnej oryginalności – widzimy, jak
wiele znaczy kontakt z naturą i jak bardzo istotne okazują
się zdolności Aleksandry w jej drodze do ocalenia rodziny.
Królestwo łabędzi to przyjemna, choć całkowicie
niewymagająca lektura w sam raz na jeden wieczór. To książka, którą możemy
podarować młodszej siostrze spragnionej romantycznych uniesień. Zoë postawiła
na prostotę i jedną istotną myśl – podkreśliła, jak
ważna jest miłość w rodzinie i jak wiele można poświęcić dla swoich bliskich. Uważam, iż z samym przearanżowaniem baśni o Dzikich łabędziach poradziła
sobie dobrze. To jedna z tych książek, która mimo minusów będzie się wyróżniała na rynku wydawniczym właśnie swoim wydźwiękiem – delikatnością i lekkością, które sprawiają, że przez dzieło Zoë się po prostu płynie. I choć muszę przyznać, iż lektura Cieni na
Księżycu była w moim odczuciu bardziej emocjonująca (przez to Królestwo wypada słabiej), to jednak czas z Aleksandrą spędziłam przyjemnie, więc polecam tę lekturę
wszystkim romantycznym duszyczkom, dając ocenę 4/6!
Original: The Swan Kingdom
Wydawca: Literacki Egmont
Data wydania: 6.03.2013
Ilość stron: 260
Original: The Swan Kingdom
Wydawca: Literacki Egmont
Data wydania: 6.03.2013
Ilość stron: 260
Za lekturę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Egmont :)
Podobała mi się, zresztą jak wszystkie książki z serii poza czasem.
OdpowiedzUsuńKsiążkę oceniam podobnie do Ciebie. Nie była najgorsza, ale też nie była zachwycająca, wydała mi się trochę za "lekka".
OdpowiedzUsuńMam ją w planach, ale zdecydowanie tych dalszych :)
OdpowiedzUsuńmnie również podobała się taka wersja baśni :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dla mnie będzie to zbyt spokojna i delikatna powieść, wolę mocniejsze wrażenia w książkach. Poza tym nie jestem przekonana do takiej nachalnej inspiracji Andersenem (mam wrażenie, że jest nachalna, bo książki nie znam). Boję się, że autorka sobie nie poradziła z tą historią.
OdpowiedzUsuńOceniłam ją na 4/10... :DD
OdpowiedzUsuńDobrze się czytało "Królestwo ..." :)
OdpowiedzUsuńTa ostatnia okładka jest wręcz boska. Nie mogę przestać się na nią patrzeć. <3 Książka bardzo mnie ciekawi i chciałabym bardzo się z nią zapoznać, lubię takie romantyczne, lekkie historie. ^^
OdpowiedzUsuńNiewymagająca to dobre słowo i trafiła idealnie w momencie, gdy takiej bajki potrzebowałam:) Teraz muszę sięgnąć po tak zachwalane "Cienie na księżycu"
OdpowiedzUsuńO książce wiele się nasłuchałam, ale były to raczej komentarzy krytyki, które odradzały mi tę lekturę. Czytając twoją recenzję właśnie do takiego wniosku dochodzę i daję sobie spokój z jej kupnem.
OdpowiedzUsuńNie wymagająca książka w tej chwili mnie nie interesuje tym bardziej, że do baśni wracam bardzo rzadko.
Kocham baśnie, więc tę książkę obowiązkowo muszę przeczytać :P
OdpowiedzUsuńZaczytywałam się baśniami Grimmów w dzieciństwie. Do dziś pamiętam tę "O chłopcu, który chciał strach poznać".
OdpowiedzUsuń"Królestwo łabędzi" również już za mną i bardzo mile książkę wspominam.
Sympatyczna lektura, która u mnie trafiła doskonale w moment :)
OdpowiedzUsuńUf, dobrze, że ją tak całkiem ładnie oceniłaś, bo się bałam, że będzie źle :D
OdpowiedzUsuńBaśniowych historii nigdy dość - jak będę miała możliwość to przeczytam "Królestwo łabędzi". :) Ale najpierw wezmę się za "Cienie na Księżycu" - intrygują mnie bardziej. :)
OdpowiedzUsuńJa ją oceniam 3/10... może nawet 2/10. Moim zdaniem ta książka była porażką na całej linii...
OdpowiedzUsuńLubię nawiązania do baśni jednak pieniądze wolę przeznaczyć na książki z wartką akcją, a tu jak widzę autorka jest nastawiona na coś innego. Może kiedyś wypożyczę, o ile trafi do mojej biblioteki.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna, lekka i jak sama wspominasz lektura na jeden wieczór. ;) Mi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńmam na nią chrapkę.
OdpowiedzUsuńCzytałam i ujęłaś doskonale to czego nie mogłam oddać. W tej powieści się tak po prostu płynie... Bez większych emocji i zaangażowania. Przeczytałam i nie wrócę więcej. Niczym mnie ani nie zaskoczyła ani nie odrzuciła specjalnie. Ot taka sobie historyjka ;)
OdpowiedzUsuńA ja, chociaż już od dawna nie zaliczam się do młodzieży, to lubię od czasu do czasu poczytać taką banalną, romantyczną historię o miłości, dlatego ,,Królestwo łabędzi'' wpasowało się w mój gust czytelniczy i chętnie przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna książka, miłe chwile z nią spędziłam. Cieszę się, że miałam możliwość ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJuż wiem do jakiej książki zajrzę, gdy będę miała ochotę na chwilę relaksu. Bardzo dobra recenzja :)
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę na tę książkę! Zoe Marriott polubiłam za "Cienie na Księżycu".
OdpowiedzUsuńLubię reinterpretacje baśni, więc myślę, że przeczytam.Ciekawi mnie także ten deikatny język powieści.
OdpowiedzUsuń