"Gwendolyn ma szesnaście lat, dwoje rodzeństwa, oddaną przyjaciółkę w klasie i lekko zdziwaczałą rodzinę.
Z dnia na dzień dowiaduje się, że jest obdarzona genem podróży w czasie. Gen pojawia się co kilka pokoleń i tylko w dwóch rodzinach. Bohaterka szybko dowiaduje się, że współczesnym jej podróżnikiem niejaki Gideon – co prawda bosko przystojny, ale także bezczelny i arogancki dziewiętnastolatek. Tajną misję, którą zostają obarczeni, najchętniej zachowałby wyłącznie dla siebie, ale bez Gwendolyn nie uda mu się jej wypełnić...
Podróże w czasie, niebezpieczeństwa czyhające w najmniej spodziewanym momencie , miłość, która nie zna granic czasu... i spora dawka dobrego humoru."
Nasze życie to sekwencja zdarzeń wynikających z przyczyn i skutków. Każdy dzień, każda godzina i minuta jest częścią wielkiej machiny czasu, która nieubłaganie idzie do przodu, zabierając w powolnym marszu naszą młodość, nasze marzenia, nasze wspomnienia. Dlatego też od wieków ludzi fascynowało ujarzmienie czasu, a w zasadzie możliwość jego kontrolowania. Podróże w czasie i przestrzeni to mit niezbadanych pragnień gatunku ludzkiego. Mit, który być może kiedyś stanie się rzeczywistością...
Gwendolyn Shepherd ma szesnaście lat i całkiem normalne życie, jeśli nie liczyć wariackich wierzeń rodzinnych o genach umożliwiających podróże w czasie, do tego przekazywanych z pokolenia na pokolenie. W dodatku prawdopodobnym nosicielem genu jest kuzynka Gwen, Charlotta i wszyscy biegają wokół niej jak przytykającej bombie zegarowej. To w zasadzie całkiem wygodne, przynajmniej dopóki coś nie zaczyna się dziać.
Gwen nie wie, skąd nagle biorą się jej dziwne mdłości, których tak wyczekiwano u Charlotty, a później nagle wydarza się coś niespodziewanego – to Gwendolyn przenosi się w czasie! Jak to jednak możliwe? Czy pomylono się z ustaleniem, która z kuzynek nosi w sobie wyczekiwany dar podróżowania? Czy teraz, kiedy prawda wyjdzie na jaw, rodzina zaakceptuje tę wiadomość? I co powinna zrobić nasza bohaterka, kiedy w jednej chwili stoi na ulicy w XXI wieku, a w następnej widzi powozy konne?
Sprawa wydaje się prosta. Wszyscy powinni zaakceptować fakt, że nastąpiła pomyłka i każdy może wrócić do swoich zajęć. Ale to nie jest jednak takie proste. Dziewczyna, której na towarzysza podróży wyznaczono niejakiego Gideona de Villiers, nie może pozwolić sobie na beztroskie życie, kiedy trzeba wykonać tajną misję. Misję, która może zmienić życie wszystkich członków dwóch rodzin obdarowanych genem podróży w czasie. Co jednak zrobi Gwen? Czy pozwoli sobą manipulować i wypełni zadanie, które nałożono na nią i jej aroganckiego towarzysza?
Czerwień Rubinu, dzieło niemieckiej pisarki Kerstin Gier jest pierwszą częścią Trylogii Czasu. Kolejne tomy – Błękit Szafiru i Zieleń Szmaragdu, już teraz są oczekiwane przez fanów autorki w największym skupieniu. Czy słusznie? Niewątpliwie tak. Dlaczego? Oj, to już dłuższa historia.
Narracja, jak w wielu dziełach współczesnej literatury paranormal, jest pierwszoosobowa – z punktu widzenia Gwendolyn. Trzeba przyznać, że to daje nam pełen obraz tego, jak nasza bohaterka postrzega całą sytuację. Jest zwyczajną nastolatką, która nie ma zbytniej wiedzy historycznej, a tym bardziej nigdy nie zastanawiała się nad poważnymi sprawami. To taka typowa dziewczyna z nastoletnimi problemami i niezbyt... no dobrze, nie jest głupia, ale przesadnie mądra również nie. Jej zachowanie najpewniej wynika z braku doświadczenia i młodego wieku oraz zerowego przeszkolenia, jakie stało się udziałem Charlotty. Być może właśnie dlatego jej postać jest tak ujmująca i z góry wiadomo, iż każdy czytelnik ją bezwarunkowo polubi.
Poza narracją Gwen mamy także narrację trzecioosobową, z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego, dotyczącą prologu i epilogu. Dzięki temu zabiegowi widzimy wydarzenia, na które bohaterka nie miała wpływu i wglądu, a to ubogaca historię. Sama fabuła ma w sobie coś z tykającego zegara, który nieubłaganie dąży do godziny dwunastej, czyli wyczekiwanego przez wszystkich punktu kulminacyjnego. Akcja rozwija się w dobrym tempie, gdyż potęguje w czytelniku wrażenie, że w każdej chwili może zdarzyć się coś niespodziewanego i przerażającego. A dzięki temu powieść Kerstin nabiera wymiaru drobnego thrilleru z wątkiem miłosnym w tle. Mówiąc najprościej – idealne połączenie. Chociaż, jeśli mam być szczera, tej miłości za wiele nie uraczymy, a szkoda. Spodziewałam się bowiem nieco większych emocji.
Niezwykła w powieści jest mnogość wątków i ciągłe powracanie do przeszłości, do historii, w której nie brakuje naukowców zgłębiających prawdę o podróżach w czasie. Pojawiają się przedziwne postaci, a tajemnice piętrzą się niczym stosy książek w gigantycznej bibliotece. Nigdy nie wiadomo, jaką kolejną niespodziankę przygotowała dla czytelnika autorka i jak wiele sekretów jeszcze będzie trzeba rozwikłać. I przede wszystkim pomysł – wszak tak niewiele jest dzieł poruszających problem ciągłości czasu w przestrzeni oraz podróży między wiekami.
Otaczający Gwendolyn bohaterowie są równie istotni dla dzieła, jak ona sama. Postać Gideona wysuwa się na pierwszy plan, przyciągając niewieście spojrzenia. Oczywiście jest przystojny i arogancki. Standardowa kreacja, nieprawdaż? Być może dlatego nie rzucił mnie na kolana, choć nie ukrywam, że młodzieńcowi udało się wzbudzić we mnie ciepłe odczucia pod koniec lektury. Jednak o wiele bardziej interesującą sylwetką wydaje się jeden z przodków podróżników, a także postacie, o których wciąż powtarzane są niepochlebne opinie i wspomnienia. O kim jednak mówię, musicie przekonać się sami, sięgając po twór pani Gier.
Stanowczo mogę powiedzieć, że Czerwień Rubinu ze swoją niezwykłą okładką (o tym nie można zapomnieć, wystarczy raz spojrzeć na postać dziewczyny z rozwianymi włosami, by na długo pozostała w pamięci) to kolejna świetna powieść, jaka pojawiła się w tym roku na rynku wydawniczym. Powoli zaczyna mnie martwić ta mnogość dobrych książek, bo jeśli tak dalej pójdzie, zapomnę, jak należy spoglądać na dzieła krytycznym okiem, a to wywołuje we mnie poczucie grozy i niepewności. Nie mniej powieść Kerstin ode mnie krytyki nie usłyszy, choć nie ukrywam – zakończenie przyprawiło mnie o rozżalenie, iż tak szybko dobrnęłam do końca historii. Mam nadzieję jednak, że kolejna część trylogii będzie równie, albo jeszcze bardziej pasjonująca, a póki co Czerwieni Rubinu daję ocenę 9/10 i gorąco polecam wszystkim czytelnikom!
Wiele osób zachwala tę książkę, więc pewnie przeczytam :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie na nią czekam. Bardzo się cieszę, że Ci się podobało.
OdpowiedzUsuńTo druga pozytywna recenzja tej książki jaką miałam przyjemność przeczytać. Zostałam już skuszona za pierwszym razem, a teraz ten stan się pogłębił. Z pewnością sięgnę po "Czerwień Rubinu"
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo obiecująco :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja :) Z przyjemnością przeczytam :) Już poraz kolejny czytam pozytywną recenzję tej książki więc nie ma na co czekać! :)
OdpowiedzUsuńA ja głupia zrezygnowałam z tej książki na targach. Miałam ją w rękach, lecz odłożyłam i już po nią nie wróciłam. Czytam same pozytywne recenzje i strasznie żałuję, że nie posiadam tej pozycji w swoich zbiorach. Będę musiała to zdecydowanie naprawić.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja Tirin !
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, coraz więcej naprawdę świetnych książek się ostatnio pojawia. Ja nadal nie widzę w "Czerwieni Rubinu" nic co by mi się nie podobało. Co prawda "Las Zębów i Rąk" był powalający, ale jakbym miała wybrać najlepszą książkę jaką ostatnio czytałam to chyba byłby to właśnie "Czerwień Rubinu". Obu książek nie da się porównać, poza tym, że obie świetnie się czyta - jednak zawsze będzie mi się podoba ta, która wzbudziła więcej pozytywnych emocji. W końcu "Las..." to przecież horror :D
Jest następna w kolejce! :) Nie mogę się już doczekać!!! Strasznie mi ostrzą apetyt te pozytywne recenzje!
OdpowiedzUsuńWiele o tym słyszałam. Może być ciekawe
OdpowiedzUsuńŁihihi :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie również się spodobała ta książka :)
Ta książka wpłynęła do mnie z okazji dnia dziecka i zapewne pojawi się w następnym stosiku do czytania.
OdpowiedzUsuńParanormale są na tyle dziwne, że wszystkie opowiadają o tym samym, a mimo to przyciągają xD
OdpowiedzUsuń"Czerwień rubinu"" na pewno przeczytam!
Brzmi ciekawie. Widzę, że moje klimaty - tym lepiej ;)
OdpowiedzUsuńCzaję się na tą książkę :D Przede wszystkim przez właśnie takie pozytywne opinie, ale też ciekawią mnie te podróże w czasie ;)
OdpowiedzUsuńThriller z wątkiem miłosnym ? To coś dla mnie ! ;) Podróże w czasie są na razie dość oryginalnym pomysłem i bardzo dobrze, bo będzię w końcu jakiś powiew świeżości na rynku wydawnczym - oczywiście nie mam nic przeciwko wampirom, wilkołakom, aniołom itp. Kocham książki z tymi istotami, ale jakaś nowość się przyda :) Zaintrygowały mnie te postaci o niezbyt pochlebnej reputacji i chętnie się przekonam o kim mowa ;D Swoją drogą to masz(macie-Cassin) rację, że teraz jest wysyp świetnych książek, szczególnie romansów paranormalnych, lecz mnie z kolei nie martwi mój krytycyzm, tylko jak na to wszystko wziąć pieniądze, bo niestety w bibliotece większości z tych dzieł nie znajdę, a poza tym uwielbiam kupować książki do swojej biblioteczki, by móc po nie sięgnąć w każdej chwili.
OdpowiedzUsuńAleż Ci zazdroszczę - uwielbiam książkę "Z deszczu pod rynnę" Kerstin Gier i ta na pewno też jest taka świetna jak piszesz... :)
OdpowiedzUsuń