"Głodowe Igrzyska wbrew przewidywaniom wygrywa szesnastoletnia Katniss. Wraz z nią po raz pierwszy w dziejach Kapitolu wygrywa je także drugi trybut – Peeta Mellark, z którym Katniss stanowiła na arenie parę. Po powrocie do Dwunastego Dystryktu sprawy się komplikują – postawa Katniss podczas igrzysk nie spodobała się władzom. Komplikuje się także jej życie osobiste- Katniss niełatwo się teraz rozeznać we własnych uczuciach. Polubiła Peetę, ale przecież jest jeszcze Gale – bliski przyjaciel i towarzysz wypraw do lasu na nielegalne polowania.
Tymczasem Katniss i Peeta muszą wziąć udział w odbywającym się po każdych igrzyskach Tournee Zwycięzców i odwiedzić wszystkie dystrykty. Ta podróż uświadamia im, że są ludzie skłonni zbuntować się przeciwko okrucieństwom władzy."
Kiedy świat staje w płomieniach…
Czasem tak niewiele potrzeba. Jedna iskra, jedno celnie rzucone słowo, jedno spojrzenie. Historia pokazała, że wiele może się zmienić w jednej chwili, pod wpływem niewielkiej, w zasadzie z pozoru nic nieznaczącej decyzji. Podobnie w naszym życiu idąc ulicą zamiast skręcić w lewo, skręcamy w prawo - zmienia się bieg. Zmienia się nas los. Być może niezauważalnie, a być może raz na zawsze tracimy coś, o czym nie mamy pojęcia? Może ten jeden czyn - jedna iskra - wznieci płomień, który pochłonie nas bez reszty...?
Katniss i Peeta wracają do domu, pozornie bezpiecznego miejsca. Lecz nie dla kogoś, kto przeżył koszmar igrzysk. Muszą się więc zmierzyć zarówno z własnymi uczuciami i strachem, jak i realnymi niebezpieczeństwami rzeczywistości Panem. Zwłaszcza, że teraz to oni staną się mentorami kolejnych wybieranych przez Kapitol trybutów – dzieciaków skazywanych na śmierć za bunt, który wybuchł wiele lat temu i z którym tak naprawdę nie miały nic wspólnego.
Lecz nim dojdzie do kolejnych Głodowych Igrzysk, bohaterów czeka Tournee Zwycięzców – będą musieli zwiedzić wszystkie dystrykty i witać się z bliskimi tych, którzy zginęli na arenie. Sytuacja się pogarsza, kiedy Katniss otrzymuje wyraźne ostrzeżenie – jej zachowanie na arenie wzbudziło niepokoje społeczeństwa. Musi więc zrobić wszystko, by uspokoić ludzi, bo jeśli wybuchnie powstanie, zginą wszyscy. Ale tak naprawdę tournee nie jest największym zmartwieniem dla bohaterów – bowiem zbliżają się także Igrzyska Poskromienia, upamiętniające każde kolejne ćwierćwiecze od Mrocznych Dni. A wraz z nimi przybędzie upiorna informacja z Kapitolu…
Po raz drugi w ciągu ledwie kilkudziesięciu godzin nie mogłam powstrzymać napływających do oczu łez. Suzanne Collin w sequelu Igrzysk Śmierci udało się zmanipulować czytelnikiem do takiego stopnia, że w zasadzie nawet wyrywanie sobie włosów z głowy nie pomogłoby mojemu poczuciu bezsilności. Doskonale skonstruowana fabuła przedłuża torturę rozpoczętą w pierwszej części serii, tym samym pozbawiając tchu każdego, kto sięgnie po tę książkę. W tym także i mnie.
Po raz kolejny widzimy zmagania Katniss, jej walkę o godne życie i bezpieczeństwo dla bliskich. Ale widzimy też początek jej osobistych problemów – dziewczyna gubi się w uczuciach do dwóch niesamowitych chłopców – Peety i Gale’a. I wybór nie jest w żadnym stopniu prosty, a każda z dróg doprowadzi do czyjegoś cierpienia, czego Katniss nie mogłaby znieść. Jednocześnie wie, że Kapitol o niej nie zapomni. Wie, że będzie musiała zatańczyć, jak jej zagrają – w przeciwnym razie cena nieposłuszeństwa może być bardzo wysoka. Katniss jednak się nie poddaje. Nie popada w obłęd. Zaciska zęby. Będzie walczyła.
Narracja wciąż utrzymuje poziom, dynamizuje fabułę, a przy tym akcja nabiera jeszcze większego rozpędu. Nie mamy czasu na oddech, na mrugnięcie okiem, drżącą dłonią możemy jedynie przewracać kolejne kartki powieści, w myślach modląc się, by cała historia skończyła się dobrze. Ale to nie takie proste – Pani Collins szykuje dla nas prawdziwe bomby, podgrzewa atmosferę wciąż i wciąż, przeraża śmiałością i okrutnymi wizjami, jakie przelała na papier. Czy to na pewno napisała kobieta? Chylę czoła, gdyż na samą myśl o niejednej scenie nie mogę powstrzymać westchnienia zarówno zachwytu jak i przerażenia, a dreszcz mimowolnie przebiega mi po plechach.
Dlatego też, gdy pomyślę o niejednej scenie z W pierścieniu ognia, staje mi przed oczami powieść Gordona Smitha – Otchłań. Nie porównuję tych powieści pod względem fabuły, lecz samego zamysłu – pokazanie okrucieństwa ludzi wobec siebie. Nie da się ukryć, że są takie książki, które muszą nami wstrząsnąć, byśmy w końcu zaczęli myśleć. I to właśnie osiągają te wspomniane dzieła – zarówno trylogia Igrzyska Śmierci jak i seria Otchłań sprawiają, że włos jeży nam się na karku i otwieramy coraz szerzej oczy, nie wierząc w to, czego jesteśmy świadkami. A jednak po chwili myślimy: „a gdyby jednak tak było…?” Niesamowicie przerażająca wizja!
W pierścieniu ognia wydaje mi się o wiele lepsza, o ile to w ogóle możliwe, od Igrzysk Śmierci, a zatem dla uhonorowania tej doskonałości daję ocenę 10+/10, co zdarza mi się dopiero drugi raz w karierze recenzenta (wcześniej tylko Namiętność otrzymała taką ocenę). Muszę przyznać, że rzadko się zdarza, by drugi tom jakiejkolwiek serii był lepszy od pierwszej – tu pewnie pojawią się odmienne uwagi, lecz mój głos pozostanie niezmienny.
Sądzę, że Pani Collins zasługuje na prawdziwe uznanie, wszak każda znana mi osoba, która sięgnęła po IŚ, była zachwycona dziełem. Nie dziwię się! Ta opowieść całkowicie wytrąciła mnie z równowagi, sprawiła, że spojrzałam na wszystko zupełnie inaczej – w mojej duszy zagnieździło się coś, czego nie umiem opisać. Emil Cioran nazwałby to „obrażeniami”, które można zawdzięczać tylko naprawdę dobrym książkom. Tak więc już w najbliższych godzinach zmierzę się z ostatnim tomem tej niesamowitej trylogii, a Wam, drodzy czytelnicy, życzę szybkości – gnajcie do księgarń i bibliotek! Tej serii nie można nie przeczytać!!!
Original: Catching Fire
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 12.11.2009
***
Trailer powieści. Enjoy!
I jeszcze tylko słówko na koniec: Z tyłu książki mamy taki ciekawy cytat Joanny Olech: „W istocie ‘Igrzyska śmierci’ Suzanne Collins to książka-pułapka. Nie zaczynajcie jej czytać na pół godziny przed ważnym spotkaniem ani do poduszki, bo zafundujecie sobie kłopoty i bezsenną noc”.Ah, Pani Joanno, miała Pani całkowitą rację!!!
I kolejna świetna recenzja i książki te chce mieć coraz bardziej. Głowa mnie boli na samą myśl, ze nie mam kasy i długo będę musiała czekać na te pozycje.
OdpowiedzUsuńI znowu pozytywne recenzje tych książek, aż nie mogę uwierzyć, że jeszcze się za to nie zabrałam. Za to już wiem, na co wydam kolejne kieszonkowe :)
OdpowiedzUsuńA mi się pierwsza podobała o wiele bardziej od drugiej.
OdpowiedzUsuńTa część również przysporzyła mi bezsennej nocy. ;) W takim razie miłej lektury "Kosogłosa", mam nadzieję, że spodoba Ci się tak bardzo, jak dwie pierwsze części. :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, że też należysz już do fanek Igrzysk Śmierci :) Z tymi słowami Joanny Olech się zgadzam i zapewniam Cię, ze z "Kosogłosem" jest tak samo :) Więc miłego czytania :*
OdpowiedzUsuńDlaczego ja jeszcze jej nie mam?! Muszę szybko kupić bo nie wytrzymam!:-)
OdpowiedzUsuńPoczątkowo bardzo niechętnie podchodziłam do tej książki, lecz widzę, że niepotrzebnie, dlatego choćby z czystej ciekawości jak nadarzy się okazję chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńAgrrr!!! Nie wyrobię zaraz! Pierwszą część mam już za sobą, a przed przeczytaniem kolejnej zapieram się rękami i nogami, gdyż stosy książek do przeczytania sięgają w nieskończoność!
OdpowiedzUsuńNie mogę się nie zgodzić - "dwójka" jest chyba lepsza od "jedynki", a "trójka" stanowi naprawdę godne (choć nieco inne) zwieńczenie serii :)
OdpowiedzUsuńDwójka to mój ulubiony tom ;) Najczęściej czytana pownownie raz za razem część. Szkoda, że ekranizacja nie zapowiada się ciekawie (pod względem obasdy głównych postaci).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Kolejny raz zgadzam się z Tobą w pełni. Sama lepiej nie ujęłabym emocji towarzyszących czytaniu tej trylogii. Przy każdej książce płakałam jak dziecko, co zazwyczaj mi się nie zdarza.
OdpowiedzUsuń