"Władca much to powieść o grupie chłopców
ewakuowanych przed bombą atomową, którzy na skutek defektu w
samolocie dostają się na bezludną wyspę i tu organizują sobie
życie na wzór dorosłych. To miniaturowe społeczeństwo,
rządzące się własnymi prawami, przeżywa poważne konflikty,
które niemal prowadzą do katastrofy. Groźny obraz wypaczeń
i skrzywień narastających w młodej społeczności, nękanej przez
symboliczne zło, jest wymownym ostrzeżeniem dla świata dorosłych."
Garstka dzieci – w wieku od około
6 do 12 lat – w wyniku awarii samolotu trafia na bezludną wyspę.
Chłopcy początkowo widzą we własnym położeniu same pozytywy –
oto z dala od rodziców, zakazów i nakazów, mogą
do woli oddać się lenistwu, jeść owoce i pływać w oceanie.
Mimo to Ralf, wybrany na wodza niewielkiej dziecięcej społeczności, uparcie wierzy
w ocalenie i stara się utrzymać swoich „poddanych” w pokoju i
życzliwości, jednocześnie zachęcając ich do współpracy.
Jednak beztroska przygoda z czasem zmienia się w koszmar, a próba
przetrwania i pragnienie dominacji wśród starszych chłopców
dzieli niewielkie społeczeństwo na silnych i słabych... Czy dzieci
znajdą sposób na powrót do domu? Jak wpłynie na nich nowe otoczenie i sytuacja, w której się znalazły?
Władca much Williama Goldinga to powieść naładowana symbolami i bogactwem treści, dlatego
też długo wahałam się przed napisaniem tej recenzji – ogromna ilość opinii i analiz dotyczących ów dzieła dała wyczerpujący obraz przemyśleń, do których Golding zmusza czytelnika. Władca much stał się w dziejach literatury światowej nie tylko dziełem klasycznym (w dodatku dwukrotnie zekranizowanym), ale także urósł do rangi
niekwestionowanej przestrogi dla dorosłych. Gdy myślę o historii garstki dzieciaków
uwięzionych na zapomnianej przez Boga wyspie, mimowolnie przechodzi
mnie dreszcz przerażenia. Co więc w powieści brytyjskiego noblisty tak silnie działa na odbiorcę?
Fabuła skupia się wokół dzieci, które w wyniku katastrofy
lotniczej trafiły na nieznaną wyspę. Głównymi bohaterami są Ralf,
Jack i Prosiaczek, a także Roger, Simon, Sam, Eryk i garstka innych
„starszaków”. Chłopcy tworzą miniaturowy model państwa,
w którym każdy może zabrać głos, lecz ogółem
rządzi wódz, a staje się nim Ralf, właściciel znalezionej na wyspie muszli (zwanej konchą). To ta muszla będzie symbolem
równości, a jednocześnie jedynym pięknym elementem
przedstawionej rzeczywistości. Kreacja małych bohaterów
jest wnikliwa i bardzo sugestywna, autor nie boi się pokazać zmian,
jakie zachodzą w dzieciach, na pozór istotach niewinnych. Z
czasem ich beztroskie podejście zamienia się w strach, a czytelnik
otrzymuje świetnie skonstruowane studium psychologiczne młodych
umysłów, ich przerażenia oraz niepewności, która trawi dzieci
pozostawione samym sobie na nieznanym, wrogim terenie.
Akcja powieści rozwija
się stopniowo i przyznaję, że początkowo nie potrafiłam wczuć się
w fabułę. Miałam okazję przeczytać przekład z lat
sześćdziesiątych (pierwsze wydanie w Polsce), dlatego
też momentami język nastręczał mi kłopotów z
zaprzyjaźnieniem się z narracją obserwatora wszechwiedzącego,
który wnikał w umysły chłopców, przedstawiając ich
odczucia i emocje. Nie wiem, w którym momencie wciągnęłam się w opowieść, ale przyznaję, że z
narastającym przerażeniem obserwowałam wydarzenia rozgrywające
się na kartach tej niezbyt obszernej opowieści i mimowolnie wzdrygałam się przy kolejnych rozdziałach. Poza wspaniałą
kreacją bohaterów, autor nie szczędzi czytelnikowi
malowniczych opisów wyspy i otaczającego ją oceanu, dzięki
czemu widz momentami ma wrażenie, jakby znalazł się w
egzotycznym miejscu razem z bohaterami. I to właśnie ów
realizm sprawia, że przesłanie książki staje się oczywistą
przestrogą, obrazem nad wyraz bliskim naszym czasom, niepokojom i
niestabilności społeczeństw na całym świecie.
Władca much jest
alegorią zła tkwiącego głęboko w umyśle człowieka. To
pierwotna siła, która uwidacznia się w ekstremalnych
warunkach (zwłaszcza w obliczu zagrożenia) i decyduje o naszym
„człowieczeństwie”. Książka Goldinga pokazuje, jak może wyglądać
świat, gdy nieodpowiednia osoba sięgnie po władzę, ustanawiając
własne prawa, albo – paradoksalnie – gdy nie ograniczają jej
żadne prawa. Pokazuje wypaczoną wersję rzeczywistości, w której
rządzi anarchia i nie ma znaczenia, czy na podium zasiada dziecko,
czy dorosły człowiek. Golding stworzył genialne dzieło
(zaliczane do typu powieści parabolicznej) noszące znamiona dystopii. W niewielkim objętościowo tomie umieścił
ogromną ilość obrazów i symboli, dzięki czemu całość
tworzy realistyczną i przerażającą w ów prawdziwości
rzeczywistość. Mnogość dróg prowadzących do poznania idei
historii sprawia, że książka ta nadaje się dla czytelnika w każdym
wieku i jednocześnie silnie oddziałuje na moralność i emocje
odbiorcy. Dlatego też uważam, że Władca much jest lekturą
obowiązkową – zwłaszcza w obliczu dzisiejszej mody na powieści
antyutopijne i dystopijne. Warto poznać powieść klasyczną i
ponadczasową, a jednocześnie tak przerażająco uniwersalną... Daję
ocenę 5+/6 i szczerze polecam!
Original: Lord of the Flies
Wydawnictwo: Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik
Data wydania: 1967
Po przeczytaniu książki mam zamiar sięgnąć po ekranizację – były dwie, z 1963 i 1990 roku, zatem chyba rozejrzę się za tą późniejszą wersją – podobno o wiele lepsza. Aż strach pomyśleć, co reżyser zgotował widzom... A oto plakat do filmu:
Klasyka, co tu więcej mówić - i w tym wypadku jest to klasyka, przez duże K!
OdpowiedzUsuńPewien nauczyciel polecał tę książkę i powiedział, że koniecznie muszę ją przeczytać, chyba się go posłucham, ale to Ty w ostateczności mnie namówiłaś :)
OdpowiedzUsuńWiele słyszałam o tej książce. Będę musiała ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńJedna z najmocniejszych lektur, jakie w życiu czytałam, a zarazem jedna z najlepszych:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Po takiej recenzji nie mam innego wyjścia, muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńKiedy zaczęłam czytać tę książkę w ramach zajęć z literatury angielskiej, zastanawiałam się co w niej takiego interesującego. Początek nasuwał mi myśl, że mam do czynienia z opowieścią przeznaczoną dla dzieci, z inną wersją "Robinsona Kruzoe". Jakże się myliłam!
OdpowiedzUsuńPowieść Goldinga okazała się niezwykle głębokim studium ludzkich namiętności. Z rosnącym niepokojem śledziłam jak zmieniają się bohaterowie, jak władzę nad nimi przejmują mroczne instynkty. Końcówka głęboko mną wstrząsnęła, trudno wyobrazić sobie dzieci zdolne do tak głębokiego okrucieństwa.
Tak, jak napisałaś"Władca much" jest naładowany symbolami, które doskonale wzbogacają fabułę. Powieść Goldinga to niezwykle wartościowa lektura.
Mam ją w planach;)
OdpowiedzUsuńAż wstyd się przyznać, książka stoi u mnie na półce od zawsze, a ja wciąż po nią nie sięgam... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzytałam i również na początku trudno było mi wejść w wykreowany świat, ale z czasem to się zmieniło. Również uważam, że to powieść z gatunku tych, które trzeba znać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJuż od dłuższego czasu mam wielką ochotę wypożyczyć ją z biblioteki,a Twoja pozytywna opinia jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła. ;-)
OdpowiedzUsuńwstyd się przyznać, ale nie czytałam, muszę nadrobić szybko braki :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to pozycja obowiązkowa. Twoja recenzja jest niesamowita - czytałam z przyjemnością. :)
OdpowiedzUsuńDo tej książki zabieram się jak pies do jeża, ale jest to mój numer jeden, dlatego koniecznie muszę wreszcie ją upolować.
OdpowiedzUsuńOoo brzmi ciekawie :D I kurde, taką wysoką ocenę dalaś :D
OdpowiedzUsuńNiestety muszę się przyznać że nie czytałam tej książki, ale szybko spróbuje to nadrobić:) Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńCiekawy temat książki napawa mnie dodatkowym entuzjazmem. Recenzja bogata i wspaniale scalona, czyta się bardzo lekko :)
OdpowiedzUsuńPrzy dobrej okazji na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuńBardzo intrygująca pozycja. Początkowo tytuł skojarzył mi się z naszą słynną bajką dla dorosłych, ale widzę, że tutaj są nieco inne klimaty. W każdym razie zaciekawiła mnie ta książka i chętnie się za nią rozejrzę w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńCzytałam i byłam nią oczarowana:)
OdpowiedzUsuńksiążka rzeczywiście mocna i dobra. ekranizację także niedawno oglądałam, ta nowszą, z plakatu. również mi się podobała.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie czytałam tej książki. Oczywiście mam zamiar nadrobić to, ponieważ prawdopodobnie przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJestem mega zainteresowana! Muszę przeczytać i innej opcji nie widzę ;)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać. *.* Koniecznie! :D Świetna recenzja. :3
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze nie miałam okazji przeczytać tej książki, jednak z pewnością zrobię to w najbliższej przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobała ta historia. Zarówno w postaci ksiażki jak i ekranizacji. Kiedyś w TV trafiłam nawet na jakiś dokument z nią związany i pamiętam, że genialnie tłumaczył jej zawiłości i symbolikę. Po takie klasyki lubię sięgać :)) Fajnie, że Tobie też się podobała :D
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek, które na długo pozostają w pamięci.
OdpowiedzUsuńKsiążkę oceniasz naprawdę wysoko, więc z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPS. Zostałaś wybrana przeze mnie do zabawy do stworzenia swojej listy ulubionych czytadeł. Nie wiem czy bierzesz udział w tego typu akcjach, jeśli nie to sorki :D
"Jest alegorią zła tkwiącego głęboko w umyśle człowieka. To pierwotna siła..." - podoba mi się to stwierdzenie :) Książkę czytałam jeszcze w liceum i zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
OdpowiedzUsuńswietna recenzja ale chyba zabrakło analizy tytułu, dość istotnego tutaj.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A mnie się wydaje, że wyjaśniłam tę kwestię w ostatnim akapicie :)
UsuńAnalizę zostawiam dla dzieciaków w szkole.
Co do ekranizacji zdecydowanie lepsza jest ta z 1963 roku, czarno-biała ale zdecydowanie wierniej odzwierciedla książkę, z kolei adaptacja z 1990 jest kolorowa, jest w niej więcej 'akcji', ale i są pewnie wątki, których kompletnie w książce nie ma. Polecam ekranizację z 1963. Ja już niestety obejrzałam i już takich emocji przy powtórnym oglądaniu nie będę miała, bo muszę przyznać, że nieźle mi ten film zakręcił pod kopułą :( Bezludna wyspa, chóry, bębny, ognisko przy plaży w nocy i Tom Chapin. Ech, szkoda gadać. Pozdrawiam, Magda
UsuńTak jakoś dopiero teraz dokopałam ten post... w każdym razie, przerabiamy teraz tę książkę, ale niestety mnie się nie podobała. Chociaż może gdyby była później niż w pierwszej gimnazjum...
OdpowiedzUsuń