"Hipnotyczna, uzależniająca, iskrząca seksem i erotyką powieść, której nie sposób odłożyć.
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?"
Studentka literatury Anastasia Steele przeprowadza wywiad z młodym przedsiębiorcą Christianem Greyem. Niezwykle przystojny i błyskotliwy mężczyzna budzi w młodej dziewczynie szereg sprzecznych emocji. Fascynuje ją, onieśmiela, a nawet budzi strach. Przekonana, że ich spotkania nie należało do udanych, próbuje o nim zapomnieć – tyle że on zjawia się w sklepie, w którym Ana pracuje, i prosi o drugie spotkanie.
Młoda, niewinna dziewczyna wkrótce ze zdumieniem odkrywa, że pragnie tego mężczyzny. Że po raz pierwszy zaczyna rozumieć, czym jest pożądanie w swej najczystszej, pierwotnej postaci. Instynktownie czuje też, że nie jest w swej fascynacji osamotniona. Nie wie tylko, że Christian to człowiek opętany potrzebą sprawowania nad wszystkim kontroli i że pragnie jej na własnych warunkach…
Czy wiszący w powietrzu, pełen namiętności romans będzie początkiem końca czy obietnicą czegoś niezwykłego? Jaką tajemnicę skrywa przeszłość Christiana i jak wielką władzę mają drzemiące w nim demony?"
Najbardziej oczekiwana książka roku? Pięćdziesiąt twarzy Greya autorstwa Eriki Mitchell (E.L. James) już dawno okrzyknięto hitem, a to za sprawą głośnej promocji i najróżniejszych, często całkowicie sprzecznych opinii na zagranicznych portalach literackich. Początkowo powieść była fanfikiem napisanym na podstawie Zmierzchu, jednak – z wiadomych przyczyn – taka książka nie mogłaby zostać wydana, więc autorka przerobiła swoją seksualną trylogię w nową, „oryginalną” historię (choć można znaleźć podobieństwa do meyerowskiej sagi). Jedni są zachwyceni dziełem E.L. James, określając powieść terminem „porno dla mamusiek”, inni natomiast nie tylko otwarcie wyrażają swoje zaskoczenie słysząc, że książka stała się bestsellerem, ale także chętnie wytykają wszelkie błędy. Tak więc i ja, zaintrygowana zapowiedzią wydawniczą, postanowiłam sięgnąć po ów hit ostatnich tygodni i... obawiam się, że będę dziś bardzo wredna!
Na początek kilka słów o kreacji bohaterów. Anastasia „znowu-przygryzam-wargę” Steele i Christian „dojdź-dla-mnie-mała” Grey to główni bohaterowie powieści. Młoda, nierozgarnięta studentka z rozdwojeniem jaźni (uważa, że w jej ciele mieszka tzw. „wewnętrzna bogini”) poznaje super przystojnego i zabójczo seksownego młodego mężczyznę, w dodatku chorobliwie bogatego i jakże utalentowanego (licencja pilota, wirtuoz gry na fortepianie etc.), który od razu zaczyna jej się podobać. Christian natomiast to facet z rodzaju „nie ufaj mi mała, jestem złym chłopcem”, który później okazuje się jeszcze fanem ostrej jazdy bez trzymanki, ze skłonnościami sado-maso. Zaszufladkowanie Greya jest jednak ciężkie, bo to mężczyzna w zasadzie niepoczytalny, zmienny, owładnięty manią posiadania i rządzenia, a w dodatku całkowicie nieprzewidywalny.
Język powieści to kolejny gwóźdź przybity do trumny naszego hiciora. Masakra stylowa! Ilość powtórzeń doprowadza do szału, a narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Any jest jak zarzynanie świni w upalny poranek. Bohaterka i jej okrzyki w stylu „o święty Barnabo” albo „rany Julek” sprawiają, że nie tylko pryska erotyczny czar, ale też czytelnik w zasadzie nie ma pojęcia, czy się śmiać, czy płakać. Ja proponuję poker face, bo później będzie i tak tylko gorzej. Ilość opisów niewielka, natomiast dialogów pod dostatkiem – prostych (żeby nie powiedzieć prostackich) i płaskich. Powieść nie niesie ze sobą żadnych głębszych emocji. Monotonna akcja, która kręci się wokół kolejnych scen erotycznych, w pewnym momencie zaczyna nudzić odbiorcę – dlaczego? Bo sceny te nie pobudzają wyobraźni tak, jakbyśmy się tego spodziewali, natomiast obfitują w dużo obietnic bez pokrycia. Historia romansu jest mdła, o ile w ogóle można mówić o romansie – ot zwykłe rżnięcie. Pojawiają się natomiast cytaty, które stały się hasłami promującymi powieść, jak chociażby słynne „przygryzam wargę”, czy „świerzbi mnie ręka”. Jeśli mam być szczera, to gdybym usłyszała od faceta stwierdzenie „świerzbi mnie ręka”, niechybnie odparłabym „mnie też i zaraz dostaniesz nią po ryju”!
Nie jestem feministką, ale przyznaję, że książka E.L. James w pewien zawoalowany sposób uwłacza kobietom. Choć w zasadzie sado-maso mamy tu jak na lekarstwo, a autorka nie popisała się wyobraźnią, kreując sceny seksu, to jednak przyznaję, że traktowanie Any przez Greya było... niesmaczne. Podobne zachowania np. w stosunku do mnie skutkowałoby mocnym kopniakiem w krocze delikwenta i uważam, że każda normalna dziewczyna postąpiłaby dokładnie tak samo. Dlatego też wydaje mi się, że żadna kobieta nie mogłaby marzyć o kimś takim, jak Christian Grey – chyba, że byłaby (równie jak on) niezrównoważona. Pojawia się jednak mały plusik, który pozwala tej powieści nieco odbić się od dna – to humor, który uwidacznia się przy mejlach wymienianych pomiędzy Aną i Greyem. W zasadzie to jedyne fragmenty książki, które bawią i sprawiają, że bohaterowie w jakiś nieznany sposób stają się czytelnikowi bliżsi. Chociaż na chwilę...
Co takiego jest w Pięćdziesięciu twarzach Greya, że powieść została okrzyknięta bestsellerem? Powiem Wam – niepewność. Bo choć książka prezentuje sobą obraz nędzy i rozpaczy, a język, jakim posługuje się Ana, woła o pomstę do nieba, to elementem przyciągającym czytelnika będzie historia naiwnej dziewczyny zakochanej w całkowicie nieodpowiednim facecie. Przyznaję otwarcie – w pewnej chwili szczerze współczułam Anastasii (nawet, jeśli sama była sobie winna). Obserwowałam młodą kobietę, która dopiero odkrywa swoje możliwości (także te łóżkowe) i faceta, który w dziwny sposób uświadamia jej ów potencjał erotyczny, jaki w niej drzemie. I chciałam – mimowolnie – wiedzieć, jak się ta historia zakończy. Czy Ana podda się Greyowi całkowicie? A może odnajdzie sposób, by wydostać się z tego toksycznego układu? Nie odpowiem Wam na to pytanie, jak również nie stwierdzę, czy powieść jest godna polecenia. Dla mnie debiut James okazał się warty maksymalnej oceny 2/6 – książka mnie bowiem nie poruszyła, a ponieważ w romansach i erotykach zaczytuję się od dwunastu lat, lekturę tę potraktowałam jak ciekawe doświadczenie. Pięćdziesiąt twarzy Greya nie jest ani szokujące, ani podniecające – ot powieść pensjonarki ubrana w odpowiednio przyciągające uwagę hasła, w której schemat goni schemat. Dla mnie jedynym terminem idealnie pasującym do promocji tej publikacji byłoby „porno dla ubogich wyobraźni”. Dlatego też sami zadecydujcie, czy chcecie poświęcić czas na tę „literaturę”...
Original: Fifty Shades of Grey
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 5.09.2012
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 5.09.2012
Cała seria:
PS Szczerze mówiąc bardzo się starałam być delikatna, gdy pisałam powyższą opinię, bowiem zdaję sobie sprawę, że E.L. James ma też swoich fanów w Polsce. Dlatego podkreślam, że moim zamiarem nie było oczernianie fanów autorki, lecz wytknięcie prostactwa językowego i błędów, które aż wylewają się z powieści Pięćdziesiąt twarzy Greya. Z całą odpowiedzialnością dodam, że wolę czytać Zmierzch do końca świata niż „dzieła” E.L. James. Jeśli naprawdę chcecie przeczytać perwersyjne porno, sięgnijcie po klasykę mistrza De Sade – dla początkujących Justyna będzie idealna, natomiast entuzjastkom romantycznej erotyki polecam niedawno zrecenzowane przeze mnie powieści Robin Schone :)
I takie tam, z humorem ;)
No i wszystko jasne, a zastanawiałam się czy nie zakupić tej książki, z czystej ciekawości, bo pewnie jak nie jedna osoba myślałam sobie, coś w tej książce musi być skoro została okrzyknięta bestelerem, jak się okazało niesłusznie, bo to straszny bubel.
OdpowiedzUsuńPotrafię ocenić tę książkę po przejrzeniu w księgarni kilku zaledwie stron. Da się ją określić w trzech słowach: "obleśne", "kiczowate" i "tandetne". Nie przyjęłabym tej książki nawet za darmo. Szkoda czasu, nerwów i poglądów na zjawisko "marketingowego bestselleru". Bo prawdziwym bestsellerem to-to nigdy nie będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Angie Wu
www.zrecenzujemy.blogspot.com
Widziałam wczoraj listę powtórzeń z tej książki - niektóre zwroty pojawiały się nawet ponad 100 razy. Coś strasznego. Ale w sumie miało to nawiązywać do Meyer - tam też zbijali wszystkich z pantałyku po 50 razy, a Edward miał wciąż te same marmurowe usta na co trzeciej stronie. Konwencja zachowana ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że siłą tej książki jest dobra kampania reklamowa, która skłania ludzi do czytania. Ot, z ciekawości. Ot, żeby samemu się przekonać. Ot, żeby zobaczyć o co tyle szumu. A potem wielki szał na listach sprzedaży, bo przecież nagle z ciekawości wszyscy do księgarni pognali... A dobre książki kurzą się gdzieś na półkach.
Mnie najbardziej wkurzało powtarzanie "o święty Barnabo", albo zachwyty nad tym, jaki to Grey jest boski i jak dobrze wyposażony (if you know, what I mean)... bez komentarza w ogóle ;]
UsuńNie spodziewałem się niczego po tej książce - i jak widać miałem rację ;)
OdpowiedzUsuńTirindeth, boska recenzja! Drugi i trzeci akapit poprawił mi humor. :D Przeczytałam fragment "50 twarzy..." i już wiem, że "książka" pani James dołączy do mojej półeczki pt. "Szmatławce". Zastanawia mnie, po co tak w ogóle te teksty w stylu "o święty Barnabo"? O Borze Liściasty! Widzisz i nie szumisz...
OdpowiedzUsuńNadal trudno mi uwierzyć, że badziewia się sprzedają, a takie perełki jak na przykład "Królestwo Cieni", czy "Więzień labiryntu" są mało znane. :/
Jane, dziękuję i kłaniam się z radością, miło mi, że komuś moja opinia poprawiła humor :) Co do "bestsellerowania" myślę, że na zachodzie wystarczy wydać coś, co będzie odbiegało od ogólnie przyjętej normy i już jest szok. A książkę napisała Brytyjka - jak wiemy, Brytyjczycy są dosyć powściągliwi. Gdyby to była książka francuska, pewnie nie byłoby takiego szumu :P Ale to wciąż tylko stereotypy, nad którymi możemy jedynie gdybać. Nie wiem, co w tej powieści jest gorącego i zaskakującego, bo ja ani się nie zawstydziłam, ani nie rozgrzałam przy tej lekturze. A czytałam różne książki, które mnie zawstydzały :) Tak, promocja zrobiła swoje.
UsuńPromocja zawsze robi swoje. ;) Jakieś dwa miesiące temu był szał na "Dotyk Julii". Wszędzie widziałam ładną okładkę, trailery oraz teksty pochwalne na cześć tego "oryginalnego tworu". I co? I nico. ;) Przeczytałam kolejną klasyczną młodzieżową antyutopię o kolejnej nastolatce ratującej świat razem z (kolejnym) rycerzem w lśniącej zbroi. To się już nudne robi.
UsuńKolejna krytyka pod adresem "Fifty shades of grey" potwierdza tylko fakt, iż jest to średnia książka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Muszę przyznać, że uśmiałam się przy Twojej recenzji! :D jest świetna! Ah ten cięty język:p
OdpowiedzUsuńCo do samej książki nie spotkałam się jeszcze z pozytywną opinią na jej temat i korci mnie niesamowicie, żeby ją przeczytać i przekonać się czy może być aż tak zła jak wszyscy mówią. Widziałam na nią przecenę w empiku i nie wiem czy się nie skuszę! :D
Byłam bardzo ciekawa tej książki i z wielką niecierpliwością czekałam na jej recenzje, blogów które odwiedzam. Szczerze? Jestem zaskoczona. Przecież ta książka króluje już od jakiegoś czasu na pierwszym miejscu w kategorii bestseller, a tu takie rozczarowanie. Recenzja jest po prostu świetna! Wydałaś swoją szczerą opinię, a to dla czytelników jest najważniejsze. Oby więcej takich recenzji! ;)
OdpowiedzUsuńMadame K., wydaje mi się, że łatka "bestseller" przypinana jest przede wszystkim przez wzgląd na ilość sprzedanych egzemplarzy - przynajmniej na początku kampanii. A ponieważ, jak to wspomniała wyżej Futbolowa - ludzie kupują tę książkę z ciekawości, to notowania są wysokie. W końcu bestsellerowanie się skończy :)
UsuńDziękuję za miłe słowa, recenzja została napisana dla Was i cieszę się, że się podoba :) :)
A na listach bestselerów się panoszy. Raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńświetnie napisana recenzja! jeszcze nie czytałam tej książki, choć zamierzam po nią sięgnąć . chociaż w każdej recenzji którą czytam przewijają się argumenty: słaby język, banalna treść. Trochę szkoda, bo mogło być ciekawie a wyszło jak zwykle z tymi super- promowanymi bestselerami
OdpowiedzUsuńHahaha, kocham takie recenzje ;) Miło je się czyta i docenia szczerość recenzenta. Co do tego bestsellera - nie czytałam i nie zamierzam, ale ubolewam, że ludzie, którzy rzadko czytają, sięgną po tę powieść, będą mieli podobne odczucia i zarzucą czytanie na lat kolejnych kilka, bo się zawiodą. I potem znowu przeczytają bestseller, znowu stwierdzą, że literatura współczesna jest idiotyczna i... koło się zamyka.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Uśmiałam się jak nie wiem ;D Uwielbiam sprawdzać te wszystkie "głośne" książki więc pewnie po nią sięgnę...A że twoja recenzja na pewno pozostanie w mej pamięci, więc chyba będzie dużo śmiechu podczas lektury ^^
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, bronie się przed nią z całych sił. Niestety na moje nieszczęście moja przyjaciółka w trakcie swojego poznawania "50..." relacjonowała mi wszystko na bieżąco. Patrząc przez ten pryzmat zaskoczyła mnie, aż tak wysoka ocena:P
OdpowiedzUsuńHahahahaha! Boskie. ;D I powiem Ci nawet, że aż tak wrednie nie było.^^ Dziękuję za tą recenzję! Nigdy książki nie tknę. XD Btw. jestem wręcz przerażona, bo teraz mają w Polsce wyjść podobne powieści od Amber...
OdpowiedzUsuńKampania reklamowa powyższej książki zwabiła sporo czytelników. Szkoda, że nie jest adekwatna do fabuły książki. Ale mimo wszystko może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuń*cough cough*
OdpowiedzUsuńaż się zakrztusiłam! ;) Przypomniała mi się wysepka w Empiku, którą to we władanie przejęło ,,50 twarzy..." i wołało ,,kup mnie! mnie kup! KUUUUUP!" Cóż, chyba przy takim poziomie tylko desperacja pomoże xD
Co do naszej Szarej Kryśki - jest jeszcze gorzej w dalszych tomach. Serio, wiem co (niestety) mówię.I pomyśleć, że Kryśka tak wielbiony jest przez kobiety.
I pomyśleć, że uwielbiam to imię! Christian / Krystian brzmi tak seksi :P A niestety nasza Szara Krysia specjalnie nie rozpala wyobraźni, soł... :P
UsuńOch, przeczytałaś kontynuację? Wspaniale! Ja nie wiem, czy sięgnę po dalsze części - chyba tylko po to, żeby się wyżyć w kolejnej recenzji ;) Jakąś perwersyjną przyjemność sprawia mi krytykowanie takich książek :D
A ja szczerze napiszę, że mi ten kicz przypadł do gustu. Ogólnie podobała mi się historia Any i Chrisa, tylko wykonanie literackie rzeczywiście jest mizerne a ilość powtórzeń doprowadza do szewskiej pasji.
OdpowiedzUsuńCzytać książki nie zamierzam, ale przy Twojej recenzji się przynajmniej pośmiałam. Jeśli Twoim zamiarem nie było bawić - przepraszam :)
OdpowiedzUsuńAleż bardzo mi miło, w zasadzie gdzieś tam próbowałam wpleść odrobinę humoru - cieszę się, że mi się to udało :)
UsuńJestem w trakcie czytania tej książki i również nie mam o niej za dobrej opinii. Na początku się wciągnęłam, bo byłam bardzo ciekawa o co tyle hałasu, ale im dalej tym coraz gorzej. Po kolejne części na pewno nie sięgnę. ;)
OdpowiedzUsuńBede się trzymać z daleka. Ciekawe czy będzie film ... aż się boję :>
OdpowiedzUsuńostatnio głośno o tej książce w blogosferze
OdpowiedzUsuńpoczekam, aż zainteresowanie nieco przycichnie i wówczas zastanowię się nad lekturą ;]
O święty Barnabo! Recenzje blogowiczów dla tej pozycji są druzgoczące :) Mimo to marzę by przeczytać "Pięćdziesiąt twarzy Greya" :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś będzie nie tak z tą książką :D
OdpowiedzUsuńWidzę, że nasze odczucia są bardzo podobne, te same rzeczy w powieści nie przypadły nam do gustu. Po lekturze "Pięćdziesięciu twarzy Greya" odczuwałam jedynie rozczarowanie.
OdpowiedzUsuńJak to co!? Zabrać się za jej książki. ;D
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest już drugą niepochlebną opinią o tej książce, więc raczej daruje sobie sięganie po ten "hit". Jak dla mnie to zasługa promocji, że powieść jest tak popularna.
OdpowiedzUsuńTa książka jest już wszędzie, a recenzje nie zachęcają za bardzo do sięgnięcia po nią. Ja mimo wszystko chcę przeczytać "Pięćdziesiąt twarzy Greya" po to, aby wyrobić sobie o tej książce własne zdanie. :)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę doczekać się, aż sama przeczytam tę książkę. Czytałam wiele negatywnych recenzji, ale chcę się przekonać na własnej skórze, czy warto czy nie.
OdpowiedzUsuńOj jakoś mnie kompletnie nie przekonuje ta książka. Po raz kolejny czytam o beznadziejnym tłumaczeniu itp. Jakoś mnie od niej odrzuca wręcz, nie wiem, czemu i kompletnie nie rozumiem tego całego szumu wokół niej. Może żeby to zrozumieć, powinnam ją przeczytać, i o ile tak się stanie, to chyba tylko i wyłącznie w oryginale... Ale kiedy to się stanie, nie mam pojęcia, na pewno nie w najbliższej przyszłości...
OdpowiedzUsuńOkładka tej książki wywołuje u mnie mdłości - znalazłam tyle nieprzychylnych recenzji, że mam ochotę (nie czytając nawet tej pozycji i nie mając zamiaru tego robić) zbudować stos.
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że ta książka (pomimo ogólnego szału) ostatecznie okaże się być szmirą. W końcu powstała w oparciu o sagę Zmierzch, a to wszystko tłumaczy ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję recenzji, jest świetna i żałuję, że nie zdecydowałaś się być brutalna wobec książki ;)
Pozdrawiam!
O Boże, omijam tę książkę a i tak nawet w supermarketach mnie prześladuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja tę powieść już dawno mam za sobą - dzięki Bogu. Jako romans - może być. Jako erotyk - już nie.
OdpowiedzUsuńDawno czekałam na opinię, która nie będzie delikatna i w szybki sposób podsumuje wiele błędów tej powieści. Mnie to nie wyszło.
Świetna recenzja.
Czyli mówisz, że Twoja "wewnętrzna bogini"* nie tańczy na myśl o tej książce?:D Ja mam do końca jeszcze 200 stron, ale moja recenzja chyba nie będzie tak "wygładzona" jak Twoja ;)
OdpowiedzUsuńNiestety obawiam się, że moja "wewnętrzna bogini" jest spragniona innych podniet :P A tak na serio - czekam na Twoją recenzję, bo jak już wspomniałam, nie chciałam być przy mojej okrutna :P Niemniej z chęcią przeczytam Twoją ostrą opinię na temat Greya :D
UsuńUśmiałam się na widok ostatniego obrazka. :D Na początku miałam ochotę przeczytać tę książkę z tego powodu, że cała masa osób się z niej nabijała, powstawały różne śmieszne filmiki i byłam ciekawa, czy jest aż taka koszmarna. Wiem, że może nie powinnam jej oceniać po recenzjach, które do tej pory przeczytałam (i polskich i angielskich), ale mam wrażenie, że to jedynie idiotyczna opowiastka i przeraża mnie fakt, że prawie wszędzie mogę się na nią natknąć.
OdpowiedzUsuńNo, tak i ja nie będę oryginalna, stwierdzając, że byłam bardzo ciekawa tej książki. Ale ufam twoim odczuciom i po książkę raczej nie sięgnę. A tak poza tym to spodobała mi się twoja recenzja - nie tylko za szczerość, ale także zabawne ujęcie wszystkich błędów powieści:)
OdpowiedzUsuńOsobom, które piszą FF na podstawie "Zmierzchu" zwyczajnie nie można ufać XD Recenzja świetna - uśmiałam się bardzo. A książka raczej nie dla mnie, chociaż przyznać muszę, że kilka miesięcy temu jeszcze się nad nią zastanawiałam. ;-)
OdpowiedzUsuńIntrygująca książka, która z pewnością MUSI znaleźć się w mojej biblioteczce, ciekawa recenzja :) No masz, zaciekawiłaś mnie tą pozycją jakkolwiek by to zabrzmiało :D
OdpowiedzUsuńNigdy nie ciągnęło mnie do tej książki ;p
OdpowiedzUsuńJestem w 100% pewna, że to książka nie dla mnie...
OdpowiedzUsuń„porno dla ubogich wyobraźni” - dobre :D
OdpowiedzUsuńByła w Empiku, dotykałam ją , oglądałm, zastanawiałm się czy kupić, bo i cena prpmocyjna kusiła, ale jakoś nie kupiłam. I chyba dobrze :)
Dzięki, że utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że nie mam czego żałować :)
Recenzja jest genialna, dawno się tak nie uśmiałam! Ach, jak ja lubię czytać recenzje gniotów :)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Nieźle się pośmiałam :D
OdpowiedzUsuńOcena nie za wysoka, jednak ciągle chcę sama wyrobić sobie zdanie o tej książce :D
dawno nie czytałam tak zzabawnej recenzji :P do książki nie zajrzę
OdpowiedzUsuńja się też skusiłam promocji, choć od razu podejrzewałam, że ksiązka będzie dnem. jeszcze jej nie przeczytałam, ale podejrzewam, że zgodzę się z Tobą w 100 proc. myślę jednak, że częśc winy mozna zrzucić na tłumacza i korektę. zauważyłam, że książki Soni Dragi wydawane są troche tak "byle jak". podobno tłumaczenie zatraciło cały klimat i smaczki. może dlatego jest tak prosto, wręcz prostacko. no ale sama się niedługo przekonam :)
OdpowiedzUsuńZobaczymy, ja mam w planie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam recenzje tej książki osób, które przerobiły ją w oryginale i sądzę, że nóż w plecy powieści - częściowo - wbił tłumacz. Z tego co wiem to nasze "tłumaczenie" jest powiedźmy subtelniejsze i to "Rany Julek" miało zastąpić ostrzejsze słowa, jednak ile w tym prawdy nie wiem. Tak czy siak, przeczytam tę książce, choćby po to, żeby o jej bzdurności przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńZdjęcie z kociakiem świetne :)
Hahaha świetna recenzja :P Nie mam jednak już takich chęci na przeczytanie tej książki, bo sądzę, że ten banał mógłby mnie zabić śmiechem :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że byłam i nadal jestem zainteresowana tą książką gdyż wzbudza skrajnie różne opinie :)
OdpowiedzUsuńDaruje sobie. Po tylu negatywnych recenzjach po prostu nie chce się sięgać po tę książkę :) Wolę spożytkować czas jaki musiałabym na nią poświęci, na coś zupełnie innego. Tym samym ocalę pewnie kilka rzeczy u mnie w domu, bo podejrzewam, że nie obyłoby się bez lotów książki po pokoju :P
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie kupiłam jej jednak w Empiku :D Twoja recenzja wystarczy, żeby omijać tą książkę szerokim łukiem :D dzięki :D
OdpowiedzUsuńRównież jestem po lekturze. Co tu dużo pisać. Wrażenia niemal identyczne.
OdpowiedzUsuńNigdy więcej E L James...
Witam,
OdpowiedzUsuńwszystkich. Nazywam się Ania, w sieci bardziej znana jako rubinka :) jeszcze nigdy nie komentowałam otwarcie twoich recenzji, ale przyznaję, że czytam twój blog regularnie.
Tym razem jednak chciałam ci pogratulować, BARDZO trafnej recenzji. Niestety jestem w trakcie lektury tej książki (w myśl zasady jak już mam to przeczytam) i męczę się niemiłosiernie. Już dawno nie spotkałam tak denerwującej bohaterki, a "Świętego Barnabę" pomijam w czytaniu, niewiele pomaga, ale zawsze coś :)
Jeszcze raz gratuluję!!! Czytamy podobne rzeczy, wiec zazwyczaj zanim coś kupię najczęściej czekam na twoją recenzję, a tym razem się skosiłam i mam za swoje. Nauczka taka, ze nie należy dać się porwać falom kampanii reklamowej.
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za Twoje słowa, naprawdę cieszę się ogromnie, że moje recenzje w jakiś sposób pomagają Wam, moim Czytelnikom, dobierać sobie odpowiednie książki. Myślę jednak, że zawsze znajdzie się ktoś, komu akurat "zjechana" przeze mnie książka się spodoba :)
UsuńRubinko, dziękuję pięknie, pozdrawiam Cie gorąco i życzę samych dobrych lektur :) A na kampanie promocyjne nie ma co patrzeć, bo można się przejechać - jak to widać w przypadku Greya ;)
Oj ta książka budzi ogromne emocje, człowiek musi sobie zarezerwować dodatkowe 5 min. by w ogóle dotrzeć do miejsca, gdzie może zostawić komentarz ;-) Sama nie czytałam i po wszystkim co już przeczytałam pewnie będę unikać jej jak ognia. Tylko cholercia nadal tego nie pojmuję, tyle blogerów alarmuje że książka jest dyplomatycznie rzecz ujmując słaba a ten tytuł niezmiennie króluje na listach najlepiej sprzedających się książek - kto to jeszcze kupuje? Jak dla mnie ta seria wygrała już w roku 2012 jako największa pomyłka...
OdpowiedzUsuńA na marginesie tyle o reklamie Greya a Ty tu mimochodem też coś zareklamowałaś. O de Sade jeszcze nie słyszałam, zapytałam wujka Google o co kaman i kto wie, może skuszę się na sadystyczną książkę ;-) Jak nie spełni moich oczekiwań, zgłoszę się do Ciebie z reklamacją - taka będę ;-)
Och, ja myślę, że ta sprzedaż wynika z faktu, że ludzie chcą się przekonać, co to za gówno :P Tylko, że po co od razu ksiązkę kupować, która tania też nie jest ;)
UsuńDe Sade jest bardzo specyficzny, więc nie zdziwię się, jeśli Ci się nie spodoba - jego książki są stanowczo przeznaczone dla ludzi o mocnych... żołądkach ;) Chociaż ja przeczytałam jak na razie tylko Justynę, którą większość uznaje za jedną z najlżejszych książek Markiza.
Dobra, zabawna recenzja. Gratuluję! Właśnie skończyłam czytać książkę i mogę się z Tobą zgodzić w 100%. Postaci są płaskie, nieciekawe, a przede wszystkim niewiarygodne. Ciężko uwierzyć mi w to, że dziewczyna, która przez 21 lat nie miała nawet chłopaka, która - o ile dobrze pamiętam - nawet nie całowała się "z języczkiem", podczas swojego pierwszego zbliżenia od razu robi facetowi loda i to jeszcze - jak zapewnia Grey - z takim zapałem i profesjonalizmem, a następnie z taką ochotą spełnia wszelkie zachcianki Christiana. Wszystkie opisy łóżkowych perypetii bohaterów sprawiały, że wybuchałam śmiechem. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że każde zbliżenie kochanków trwało maksymalnie dwie, trzy minuty i oczywiście każde obowiązkowo kończyło się orgazmem obydwojga (że nie wspomnę już o tych żałosnych tekstach typu "Dojdź dla mnie mała" tudzież wykrzykiwaniu imienia kochanka podczas spełnienia). W połowie powieść mnie znudziła, rzeczywiście nie ma w niej nic poza opisami kolejnych "numerków", ciągłego przygryzania warg i peanów na cześć przyrodzenia Greya. Aż strach pomyśleć, że książka ma swoją kontynuację - ciężko mi zrozumieć fakt, że po przeczytaniu części pierwszej ktokolwiek chciał sięgnąć po dwie kolejne.
OdpowiedzUsuńModliszka
Właśnie dlatego chcę ją przeczytać, by upewnić się, co jest takiego, że powstała kontynuacja. ;)
UsuńJk to co? Kasa ;] Dla kasy napisana i wydana ;)
UsuńChcesz się może pozbyć tej książki? Chętnie ją przygarnę. :D
OdpowiedzUsuńCoraz więcej sprzecznych recenzji, aż kusi, by przeczytać. A dałam sobie słowo, że zdobędę ją. :D
Czytając komentarze tutaj wnioskuję, że książka jest fatalna. Ale jednak musi mieć coś w sobie, co jednak przyciąga i co nie jest seksem.
Eee nie mam tej książki ;) Ale polecam antykwariaty - jest tam tego od groma :)
UsuńHah, na pewno odwiedzę... biedronkę. ;)
UsuńTo co przyciąga to skuteczna reklama ;-)
OdpowiedzUsuńAj tam, aj tam, no już, ach jakże książka "dla ubogich wyobraźni". Pitu, pitu, piękna recenzja, autorce gratuluję :) a w Grey'u wciąż zaczytują się tysiące kobiet. I ja, ta z jak twierdzisz "ubogą wyobraźnią" TEŻ :):)
OdpowiedzUsuń