Menu

31 sierpnia 2014

Dzień Bloga! :)

W moim kalendarzu z Kotem Simona znalazłam informację, iż 31 sierpnia jest Dniem Bloga. Z tej okazji dzisiaj będzie troszkę o blogu i blogowaniu :)

źródło

Bloga prowadzę, bo po prostu lubię dzielić się z Wami moimi opiniami. Choć od półtora roku postów na Tirindeth's Books jest o połowę mniej, niż na początku blogowania, to jednak wciąż z Wami jestem i nie zamierzam stąd uciekać (chociaż nadchodzą ciężkie miesiące związane z pisaniem magisterki, więc pewnie będę tu jeszcze rzadziej...). Mam nadzieję, że nie zabraknie mi sił, by dalej pisać. I że Wam nie zabraknie cierpliwości, by to wszystko czytać :)

źródło

Blogowanie jest spoko. Blogowanie pozwala poznać nowych ludzi. Pozwala wymieniać się opiniami. Ale przede wszystkim pozwala się rozwijać. Kiedy patrzę na moje recenzje sprzed 3 czy 4 lat, jestem w szoku. Czy ja to naprawdę napisałam?! – myślę sobie i nie wierzę. A jednak! :) Na pewno każdy z Was choć raz przeżył to samo. To wygląda identycznie jak w chwili, w której odnajdujesz stary pamiętnik czy zeszyt z tzw. "złotymi myślami" sprzed dziesięciu czy piętnastu lat i nagle szczęka Ci opada.  Ja ostatnio znalazłam mój pamiętnik jeszcze z czasów gimnazjum. Prawie umarłam... ze śmiechu :P

Z tym śmiechem jest podobnie w momencie, gdy trafiam na blogu w zakładkę "statystyki" i patrzę na hasła, po których mój blog był wyszukiwany. Kilkoma perełkami się dzisiaj z Wami podzielę:

"peeta i gale romans" – hoho, ktoś tu lubi mocne klimaty :P

"dzień casanovy" – czyżby Casanova doczekał się swojego święta?

"legenda o mechanicznym psie" – sorry, nie znam.

"the bitches świat według zolzy" – zołzom wstęp wzbroniony. 

"motyl lisa genova biedronka" – no to motyl czy biedronka? Jest różnica!

źródło

Blog to również takie miejsce, gdzie namawiamy naszych czytelników do wzięcia udziału w pewnych inicjatywach. Ja tego nie robię, bo w sieci jest takich akcji za dużo. Ale w sierpniu zrobiłam wyjątek i postanowiłam dla siebie samej zorganizować wyzwanie "Sierpień miesiącem romansów". O pomyśle przeczytacie TUTAJ. W ramach akcji poznałam jednak tylko 3 tytuły, a są nimi:


W ramach "miesiąca romansów" zaczęłam też lekturę Ptaków Ciernistych Krzewów, ale póki co idzie mi to czytanie bardzo opornie. W planach miałam również Jane Eyre i Północ i Południe, ale niestety zabrakło czasu i sił na tak obszerne lektury. Niemniej na pewno za jakiś czas doczekacie się recenzji tych powieści :)

Uff, no to chyba tyle na dziś. Na koniec tej notki o niczym chciałabym życzyć wszystkim Blogerom i Blogerkom wytrwałości w prowadzeniu Waszych stron, a zwłaszcza czerpania z blogowania samych pozytywnych emocji :) Dorzucam moją ulubioną piosenkę – z dedykacją dla moli książkowych <3

27 sierpnia 2014

"Zanim się pojawiłaś" Judith McNaught

„Piękna, pełna temperamentu, ognistowłosa młoda Amerykanka przypływa statkiem do Londynu. W porcie czeka wytworny arystokrata Stephen Westmoreland. Dziewczyna ulega jednak nieszczęśliwemu wypadkowi, a kiedy odzyskuje przytomność w domu Stephena, okazuje się, że straciła pamięć i własna tożsamość stanowi dla niej zagadkę. Między obojgiem rodzi się namiętne uczucie, lecz na skutek niefortunnego splotu okoliczności każde z nich bierze to drugie za kogo innego. Gdy wreszcie pomyłka się wyjaśnia, wygląda na to, że wspólna, szczęśliwa przyszłość jest nierealna.”


Stephen Westmoreland znany jest ze swojego zamiłowania do pięknych, obeznanych w sztuce miłosnej kobiet. Kiedy więc w jego domu pojawia się młoda niewiasta, która w dodatku w wyniku nieszczęśliwego wypadku straciła pamięć, skandal wisi w powietrzu. Nie to jednak jest dla Stephena najgorsze – obca kobieta wzbudza w nim uczucia, o które nigdy by siebie nie podejrzewał. Mężczyzna broni się jednak przed tym ze wszystkich sił, gdyż doskonale wie, że to on jest przyczyną wszelkich nieszczęść, które spadły na piękną nieznajomą.

Nie ukrywam, że jeszcze do niedawna postawiłabym wszystkie pieniądze na książki Judith McNaught – moje dotychczasowe spotkania z jej twórczością zawsze kończyły się wzruszeniami i okrzykami zachwytu. Przeczytanie więc Zanim się pojawiłaś było tylko kwestią czasu – tytuł ten wieńczy serię o rodzie Westmoreland, a dwa pierwsze tomy – Królestwo Marzeń i Whitney, moja miłość mogę śmiało nazwać najlepszymi romansami historycznymi wszech czasów. Jakże więc zaskoczona byłam, gdy po lekturze Zanim się pojawiłaś zamiast zachwytu było… gorzkie rozczarowanie. 

źródło
W sumie od pierwszej strony historia niesamowicie mnie wciągnęła – wypadek głównej bohaterki i związane z nim nieporozumienia niewątpliwie okazały się atutem powieści. Z niesłabnącym zainteresowaniem i zapartym tchem obserwowałam poczynania bohaterów, szczerze ubawiona i jednocześnie ciekawa, jak rozwinie się ta historia i do czego doprowadzą kłamstwa oraz niedopowiedzenia pomiędzy Sherry i Stephenem. Klimat powieści, podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich tomów trylogii, jest wyjątkowy, a język, jakim posługuje się narrator, elegancki i na swój sposób prosty. Dzięki temu przez powieść się po prostu płynie. 

Kreacja bohaterów udała się Judith wyśmienicie, choć z perspektywy znajomości całej trylogii nie mogę pozbyć się wrażenia, że postacie kreowane są nieco tendencyjnie. O ile na podobieństwo u mężczyzn z rodu Westmoreland można przymknąć oko, o tyle momentami irytował mnie fakt, że Sherry okazała się kopią Whitney, bohaterki drugiego tomu serii. Obie kobiety są uparte, nieokiełznane, piękne i inteligentne. I obie posiadają bardzo oryginalne osobowości. Zdaję sobie sprawę z faktu, że romans z nijaką bohaterką byłby nie do zaakceptowania, niemniej nie mogę się pozbyć wrażenia, że te postaci są momentami identyczne.

Tym, co w szczególności nie spodobało mi się w Zanim się pojawiłaś, okazał się wyjątkowo tandetny finał. Jakieś 3/4 książki czytałam z prawdziwym zainteresowaniem, by nagle zupełnie stracić ochotę na kontynuację lektury. Ostatnie kilkadziesiąt stron powieści bowiem było napisanych jakby „na kolanie” – w sposób całkowicie nieprzemyślany, jakby niedokończony. Akcja nagle bardzo przyspieszyła, zabrakło magii i romantyzmu, a bohaterowie zbyt szybko i zbyt łatwo podejmowali decyzje, od których zależało całe ich życie. Nie ukrywam również, że sceny erotyczne także były wyjątkowo niedopracowane, co bardzo gryzło się z moimi wrażeniami po lekturach innych książek pani McNaught. 

Zanim się pojawiłaś to przyzwoity romans historyczny, który pomimo niedopracowania i mało satysfakcjonującego finału, czytało się całkiem przyjemnie. Niestety na tle poprzednich dwóch części serii, ta część wypada wyjątkowo słabo, dlatego mogę ją polecić przede wszystkim fankom Judith, które już znają jej pióro i których nie zniechęci ta słabsza powieść. Zaś tym osobom, które dopiero planują rozpocząć znajomość z dziełami amerykańskiej autorki, polecam najpierw sięgnąć po Królestwo marzeńZanim się pojawiłaś dostaje ode mnie nieco naciąganą ocenę 4-/6.

Original: Until you (Westmoreland #3)
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 12.01.1998
Ilość stron: 475

Saga Westmoreland:
#3 Zanim się pojawiłaś 4-/6

Książka bierze udział w akcji Sierpień miesiącem romansów :)

24 sierpnia 2014

"Bez pamięci" Lisa Kleypas

„Ona nie pamięta, kim była… On jest jedynym mężczyzną, któremu może zaufać…

Oszałamiająco piękna kobieta budzi się w łożu nieznajomego; cudem uratowana z lodowatych wód Tamizy, niczego nie pamięta. Okazuje się, że po wypadku trafiła pod opiekę enigmatycznego, czarującego Granta Morgana. Jej życie jest teraz w jego rękach, a ona w głębi serca podejrzewa, że z kimś ją pomylono…

Jako jeden z najbardziej pożądanych, a jednocześnie nieosiągalnych kawalerów w Londynie, Grant Morgan wie wszystko o kobietach. Ta, która znalazła się w jego ramionach, wydaje się tak niewinna, tak krucha, że musi ulec jej urokowi. Obdarzywszy tajemniczą piękność uczuciem, postanawia rozwikłać zagadkę jej przeszłości i odkryć prawdę, jakakolwiek by ona nie była…”


Detektyw Grant Morgan zostaje wezwany nad Tamizę, gdzie z lodowatych wód rzeki wyłowiono ciało młodej kobiety. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że niewiasta żyje, a Grant rozpoznaje w niej osławioną królową półświatka – Vivien Duvall. Mężczyzna postanawia zabrać ją do swojego domu i wzywa lekarza. Okazuje się, że młoda kobieta doznała amnezji i nie pamięta niczego ze swojej przeszłości. Morgan podejrzewa, że ktoś nastaje na życie kurtyzany i zrobi wszystko, by rozwikłać zagadkę niedoszłego morderstwa. Najbardziej jednak pragnie dowiedzieć się prawdy o damie, która przebywa w jego domu…

źródło
Jak już wspominałam nie raz, po książki Lisy Kleypas mogę sięgać w ciemno. Jej romanse historyczne są jakby napisane specjalnie dla mnie – nawet najsłabsza historia chwyta mnie za serce i nie puszcza, nim nie dobrnę do ostatniej strony powieści. Tak się stało i tym razem. Bez pamięci to pierwsza część serii Bow Street Runners, w której autorka opowiada o osławionych, londyńskich detektywach, a akcja książki rozgrywa się w pierwszej połowie XIX wieku. Okładka polskiego wydania mieści się w tej samej konwencji, w której została wydana seria o siostrach Hathaway, a także dwa inne romanse historyczne, które już miałam okazję zrecenzować – W teatrze uczuć i Wołanie miłości. Muszę przyznać jednak, że Bez pamięci jest o wiele lepsze od dwóch wyżej wymienionych tytułów.

Śledztwo jest w tej historii głównym, najważniejszym wątkiem – Grant chce odkryć, kto nastaje na życie kobiety, którą uratowano z wód Tamizy, a jednocześnie pragnie poznać prawdę o niej samej: czy utrata pamięci naprawdę ją zmieniła, czy kobieta – jako znana, przebiegła kurtyzana – tylko z nim pogrywa. Romans pomiędzy tą dwójką to równie ważna część książki, ale nie tak dominująca, jak w przypadku typowych romansów – Lisa Kleypas zawsze dużo uwagi poświęca na opisy otoczenia, zbudowanie odpowiedniej oprawy oraz wykreowanie dobrych bohaterów, którzy będą dopełnieniem historii wielkiej miłości. I tutaj otrzymaliśmy niezwykle realną wizję XIX-wiecznego Londynu, choć oczywiście nie jest ona pozbawiona wad – jedną z nich będzie całkowicie nowoczesny język, jakim posługują się bohaterowie. Mimo to gdy spojrzę na tę książkę jako całość, muszę przyznać, że ten mankament mi nie przeszkadzał.

Bez pamięci to jedna z ciekawszych powieści Lisy Kleypas – dobrze rozbudowany wątek kryminalny i wątek romansowy doskonale się ze sobą splotły, tworząc interesującą mieszankę. Główni bohaterowie wykreowani są wspaniale, uroki Londynu sprzed dwustu lat także dostarczają czytelnikowi wielu przyjemności, a ponad tym wszystkim mamy tajemnicę, którą bardzo chcemy rozwikłać. Nie ukrywam, że przeczuwałam, jaki finał zaserwuje autorka. Nie przeszkodziło mi to jednak w śledzeniu poczynań bohaterów i przeżywania ich przygód z zapartym tchem. Bez pamięci to przyzwoity romans historyczny z elementami powieści kryminalno-detektywistycznej. Dzieła Lisy Kleypas polecam przede wszystkim tym Paniom, które lubią historie o namiętnej, nierzadko zakazanej miłości. Bez pamięci otrzymuje ode mnie ocenę 4+/6, a ja z niecierpliwością oczekuję na Bez skrupułów – kontynuację serii Bow Street Runners!

Original: Someone to Watch Over Me (Bow Street Runners #1)
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 8.04.2014
Ilość stron: 320

Książka bierze udział w akcji Sierpień miesiącem romansów :)

Inne przeczytane przeze mnie powieści Lisy:

Seria Siostry Hathaway:
#1 "Wyjdź za mnie" 4+/6
#2 "Uwiedź mnie" 3+/6
#3 "Pokochaj mnie" 5/6
#4 "Zaufaj mi" 3/6
#5 "Znajdź mnie" 6/6!

Oraz:

20 sierpnia 2014

"I wtedy to się stało" Linda Green

„Wzruszająca powieść o miłości wystawionej na ciężką próbę, książka dla fanów „P.S. Kocham Cię” Cecelii Ahern i „Jednego dnia” Davida Nichollsa.

Mel Taylor już jako trzynastolatka poznała miłość swojego życia. Dwadzieścia lat później nadal kocha Adama, ma wspaniałą córkę, świetną pracę i wymarzony dom. Cieniem na tym pozornie idealnym życiu kładzie się ponury sekret z przeszłości i poczucie, że jej szczęście nie będzie trwało wiecznie. Chociaż Adam powtarza żonie, żeby żyła teraźniejszością i nie martwiła się o przyszłość, Mel nie może się pozbyć najgorszych przeczuć. Nie chce nawet świętować ich dziesiątej rocznicy ślubu, by nie kusić losu. Okazuje się, że kobieca intuicja to potężna siła; wkrótce Mel musi zdecydować, o czyje szczęście powinna najpierw zawalczyć.”



Mel i Adam to małżeństwo idealne – od dwudziestu lat świata poza sobą nie widzą. Kiedy zbliża się ich dziesiąta rocznica ślubu, Adam pragnie zorganizować wielkie przyjęcie, zaprosić przyjaciół oraz rodzinę i pochwalić się światu swoją wspaniałą żoną i czteroletnią córeczką. Ale Mel nie zgadza się na jakiekolwiek świętowanie – boi się, że kuszą w ten sposób los, że są zbyt szczęśliwi, by to miało trwać wiecznie. Adam mimo to postanawia przygotować niespodziankę. Okazuje się jednak, że przeczucia Mel były słuszne. W przeddzień przyjęcia Adam ulega poważnemu wypadkowi…

źródło
I wtedy to się stało to powieść autorstwa Lindy Green. Książkę tę porównuje się do takich dzieł, jak PS Kocham Cię i Jeden dzień. Całkiem niedawno miałam okazję poznać powieść Davida Nichollsa, co pozwoliło mi określić, czego mogę się spodziewać po I wtedy to się stało. Nie spodziewałam się jednak, że dzieło Lindy Green pozostawi mnie w tak emocjonalnej rozsypce! 

Tym, co przede wszystkim do mnie przemówiło w tej historii, była prosta, szczera narracja z punktu widzenia dwóch osób – Mel i Adama. Dzięki temu naprawdę poczułam ich emocje, dotknęłam wręcz miłości, którą obdarzyli siebie nawzajem. Ta miłość jest wielka, niezłomna, mocno zakorzeniona, po prostu niezniszczalna. Idealna. Dlatego poznając ich historię, tak dramatyczną i niesprawiedliwą, jeszcze mocniej im współczułam. Zżyłam się z nimi. Dopingowałam im. I jednocześnie szalenie bałam się tego, co odnajdę na końcu tej drogi, w finale powieści.

Linda Green mówi, że I wtedy to się stało jest fikcją literacką, niemniej do napisania tej opowieści posłużyła jej prawdziwa historia, o której autorka wspomina na końcu publikacji, w rozdziale „O książce”. To, oraz kilka innych wyjaśnień, doprowadziło mnie do prawdziwej frustracji, bowiem zrozumiałam, że takie rzeczy dzieją się naprawdę i że lekarze nie są w stanie w takich sytuacjach pomóc swoim pacjentom. Byłam przerażona statystykami, które przytoczyła autorka. Nie zdradzę Wam, czego dotyczyły, gdyż sami musicie poznać historię Mel i Adama – tylko wtedy te informacje nabiorą odpowiedniego znaczenia. Przyznam jednak, że wiadomości te, w połączeniu z historią dwójki wspaniałych bohaterów, zmusiły mnie do wielu przemyśleń na temat kruchości ludzkiego życia. I do docenienia tego, co mam.

I wtedy to się stało jest doskonale napisaną, bardzo dojrzałą powieścią obyczajową, w której pierwsze skrzypce gra miłość łącząca Mel i Adama. To opowieść o wierze w drugiego człowieka, o niezłomności i trwaniu u boku ukochanej osoby. To książka o tym, że nic, nawet najbardziej dramatyczne wydarzenia, nie złamią prawdziwego, szczerego uczucia. Nie ukrywam, że przepłakałam sporą część tej historii – poruszyła mnie do głębi, by ostatecznie pozostawić z gorzko-słodkim posmakiem, bogatszą w wiedzę, której dotychczas nie posiadałam. Po tej lekturze zrozumiałam, że jeśli mamy kogoś kochać, to tylko całym sercem, bezapelacyjnie, na dobre i złe. Linda Green napisała poruszającą opowieść, która pozostanie ze mną już na zawsze – to książka, która uczy i zmusza do refleksji nad własnym życiem. I wtedy to się stało to kolejna niesamowita, wzruszająca publikacja z serii Leniwa Niedziela i jednocześnie powieść, którą mogę polecić dosłownie każdemu. Daję ocenę 5+/6!

Original: And Then It Happened
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 28.05.2014
Ilość stron: 432





Za tę przepiękną książkę serdecznie dziękuję Patrykowi i wydawnictwu Świat Książki :)

15 sierpnia 2014

"Ukryta brama" Eva Völler


„Sebastiano i Anna w swoich podróżach między przeszłością a teraźniejszością przenoszą się do XIX-wiecznego Londynu. Misja, w której mają wziąć udział, jest najniebezpieczniejszą spośród tych, w które dotychczas byli zaangażowani. Jednemu ze Starców zależy na tym, aby zniszczyć bramy czasu, wyeliminować z gry wszystkich podróżników w czasie i zdobyć niepodzielną władzę nad światem. Czy uda się go powstrzymać?

Ukryta brama to już trzeci tom zapierających dech przygód Anny i Sebastiana. Młodzi podróżnicy w czasie byli już w Wenecji (Magiczna gondola) i Paryżu (Złoty most). Teraz odwiedzą Londyn.”


Anna i Sebastiano po raz kolejny zostają wysłani w podróż w czasie – tym razem muszą uratować znanego XIX-wiecznego malarza angielskiego. Po udanej akcji otrzymują kolejne zadanie, jednak ta misja będzie inna niż wszystkie – okazuje się bowiem, że jeden ze Starców niszczy bramy czasu, uniemożliwiając w ten sposób podróżowanie w przeszłość. Kiedy młodzi Obrońcy Czasu niespodziewanie zostają uwięzieni w XIX-tym wieku, z całą determinacją postanawiają odkryć prawdę o Starcu, który pragnie przejąć władzę nad światem. Tak zaczyna się najbardziej ekscytująca podróż Anny i Sebastiana.

źródło
Ukryta brama to ostatni tom trylogii autorstwa Evy Völler. Po lekturze Magicznej gondoli i Złotego mostu, z niecierpliwością oczekiwałam na ostatnią część perypetii Anny i Sebastiana. Wiedziałam, że to będzie dynamiczna, zapierająca dech przygoda. I nie pomyliłam się!

Od pierwszej strony zostajemy wciągnięci w klimat XIX-wiecznego Londynu, w którym Anna i jej ukochany mają misję do wykonania. Autorce doskonale udało się przedstawić charakter dawnych czasów, z całym jego przepychem i kontrastami. Książkę czyta się szalenie szybko – wszystko dzięki dynamicznej, trzymającej w napięciu akcji. Świetna narracja pierwszoosobowa w wykonaniu Anny oraz lekki język, jakim dziewczyna się posługuje, pozwalają czytelnikowi na „wejście” w realia wykreowanego świata i jeszcze lepsze wczucie się w sytuację głównych bohaterów. Poza tą dwójką otrzymujemy plejadę najróżniejszych postaci, choć nie da się ukryć, że nie są to kreacje tak dokładne i wnikliwe, jak w przypadku Anny i Sebastiana.

Ogromnym plusem trylogii jest wybór miejsc, w których dzieje się akcja danego tomu. W Magicznej gondoli mieliśmy okazję poznać XV-wieczną Wenecję, w Złotym moście zaś wybraliśmy się do XVII-wiecznego Paryża. W trzeciej części odwiedzamy XIX-wieczny Londyn, moim zdaniem najbardziej klimatyczne miejsce ze wszystkich wspomnianych. Dzięki temu, że akcja danego tomu dzieje się w konkretnym mieście, możemy je lepiej poznać. Autorka z niezwykłą łatwością i lekkością zaprezentowała tutaj obyczaje dawnego Londynu, a także wyjątkowo zgrabnie nakreśliła obraz ówczesnej socjety. Choć język powieści nie jest stylizowany na dawny (w końcu główna bohaterka i jednocześnie narratorka pochodzi z XXI wieku), to jednak nie miałam żadnego problemu z wczuciem się w opowieść – wręcz czułam atmosferę tamtych czasów!

Ukryta brama to wspaniałe zwieńczenie trylogii o Obrońcach Czasu. To książka, którą czyta się z zapartym tchem i niesłabnącą przyjemnością. Mamy tutaj wszystko, co sprawia, że powieść można nazwać dobrą – intrygę, miłość, podróże, niebezpieczeństwo, a także zaskakujący finał. Eva Völler w swoich dziełach skupia się przede wszystkim na intrydze i dążeniu do odkrycia prawdy, a wątek miłosny pomiędzy Anną i Sebastiano jest doskonałym dopełnieniem historii. Uważam, że ostatnia część serii jest najlepsza, dlatego z największą radością daję Ukrytej bramie ocenę 5+/6 i jednocześnie zachęcam do zapoznania się z serią pani Völler. Jeśli lubicie historie o podróżach w czasie, a ponadto imponują Wam charakterne bohaterki i czasem marzycie o przystojnym nieznajomym wprost z kart powieści, to Ukryta brama jest lekturą dla Was idealną! Szczerze polecam!

Original: Zeitenzauber, Das verborgene Tor
Wydawca: Literacki Egmont
Data wydania: 18.06.2014
Ilość stron: 448

Za powieść dziękuję wydawnictwu Egmont :)

11 sierpnia 2014

Sierpniowy stosik książkowy & zapowiedzi :)


W tym miesiącu stosik książkowy zaprezentuje mój przyjaciel Osiołek :D Będzie także okazja spojrzeć na kilka ciekawych zapowiedzi. A więc zaczynamy!

Księgarenkę w Big Stone Gap dostałam od Black Publishing (moja recenzja TUTAJ), zaś Klub Filmowy Meryl Streep oraz I wtedy to się stało to egzemplarze recenzenckie od Świata Książki (tytuły z serii Leniwa Niedziela zamawiam w ciemno :P) :) Podróż na Sto Stóp (z filmową okładką) to książka-niespodzianka od Bellony, podobnie jak Wstyd i Decyzję dostałam niespodziewanie od Świata Książki. Natomiast Szturm i Grom oraz Silos to egzemplarze od Papierowego Księżyca (jakiś czas temu zaprezentowałam Silosa w stosiku, ale egzemplarz ostatecznie trafił na blogowy konkurs. Ten jest już mój!). 

A co ciekawego wkrótce trafi na półki w księgarniach?

ZAPOWIEDZI:

27 sierpnia 2014
Niech w końcu coś się zdarzy
Trixi von Bulow
Świat Książki

"Zabawna i inteligenta odpowiedź na „Jedz, módl się, kochaj”; opowieść o kobiecie, która na półmetku życia musi na nowo odnaleźć jego sens. Fritzi Berger, kobieta silna z konieczności, od roku nie ma męża. Ma za to mnóstwo niespełnionych pragnień i wątpliwości, córeczkę, kiepsko opłacaną pracę redaktorki w wydawnictwie Best & Seller, piętnaście lat małżeństwa za sobą, i czterdzieste urodziny przed sobą. Pewnego dnia przyjaciółka namawia ją, by pojechały razem na kilka dni nad morze… I tak, pomiędzy codziennym kieratem a chęcią, by jeszcze raz poszukać szczęścia, rozwija się porywająca, czasem smutna, a czasem bardzo zabawna i pełna niespodzianek historia."

27 sierpnia 2014
Minimalizm po polsku
Anna Mularczyk-Meyer
Black Publishing

"Minimalizm to asceza i obsesja liczenia przedmiotów? Autorka stanowczo rozprawia się z tym stereotypem. Na podstawie osobistych doświadczeń i obserwacji opowiada o przeszkodach, jakie można napotkać w procesie upraszczania życia, oraz o sposobach ich pokonania. Szuka przyczyn obecnego konsumpcyjnego szaleństwa oraz chciwości dóbr i przeżyć.

Twierdzi, że można żyć prościej i wolniej, nie mając poczucia straty i wyrzeczenia, a wręcz przeciwnie, czerpiąc z życia więcej radości. Pokazuje, że minimalizm może być przydatnym narzędziem nawet dla tych osób, którym wydaje się on tylko sezonową modą. Dzięki niemu można uwolnić przestrzeń, nauczyć się oszczędności, uporządkować swoje otoczenie, lepiej gospodarować czasem. I na dodatek świetnie się przy tym bawić!"

10 września 2014
Zostań, jeśli kochasz (?!)
Gayle Forman
Nasza Księgarnia

"Światowy bestseller przetłumaczony na ponad trzydzieści języków, na którego podstawie powstał wzruszający film z Chloë Grace Moretz i Jamiem Blackleyem w rolach głównych.

Mia straciła wszystko. Czy miłość pokona śmierć?

Po tragicznym wypadku, w którym zginęli jej najbliżsi, Mia trwa w stanie dziwnego zawieszenia. Musi podjąć decyzję, czy walczyć o odzyskanie przytomności, czy też poddać się i umrzeć. Próbując rozstrzygnąć ten dylemat, wspomina dotychczasowe życie.

Poruszająca książka o dającej wsparcie rodzinie, przyjaźni, samotności i znajdowaniu swego miejsca na ziemi, o umiejętności żegnania się z przeszłością i przyjmowania tego, co nadchodzi. „Zostań, jeśli kochasz” opowiada o potędze miłości i wyborach, których każdy z nas musi dokonać."

* * *

A teraz słów kilka ode mnie - pierwsza książka to oczywiście kolejna odsłona serii Leniwa Niedziela. Na bank warto przeczytać! Druga książka pewnie niektórych zaskoczyła, bo ja nie promuję polskiej literatury. Tu jednak jestem bardzo ciekawa tego "minimalizmu" :) Trzecia książka natomiast to kolejne wydanie powieści Jeśli zostanę (moja recenzja TUTAJ). Strasznie irytuje mnie nowy tytuł, oczywiście podyktowany tłumaczeniem tytułu ekranizacji. Gratuluję wyobraźni. Ale książka jest bardzo dobra, więc Wam szczerze polecam pomimo tak beznadziejnego tytułu :)

Znaleźliście coś dla siebie? :)

06 sierpnia 2014

"Księgarenka w Big Stone Gap" Wendy Welch

„Opowieść o tym, jak kochające się małżeństwo, dwa koty, dwa psy i trzydzieści osiem tysięcy książek może odmienić życie lokalnej społeczności.

Jack i Wendy Welch zawsze marzyli o prowadzeniu księgarni. Pewnego dnia postanowili, że nie można dłużej zwlekać z realizacją marzeń. Zapragnęli żyć niespiesznie, według własnych zasad. Kupili dom w niewielkiej górskiej miejscowości i zaczęli sprzedawać używane książki. Wiele wskazywało, że przedsięwzięcie nie ma prawa się udać: otwieranie księgarni na końcu świata, w kryzysie, w epoce e-booków, wydaje się co najmniej nierozsądne! Szybko okazało się, że sam optymizm nie wystarczy. Aby księgarnia zaczęła działać, trzeba wokół niej zbudować prawdziwą wspólnotę…

Wendy Welch prowadzi księgarnię w Big Stone Gap. Jest etnografem i nauczycielem. Działa lokalnie na rzecz ochrony zwierząt.”


Wendy i Jack mają marzenie – chcą otworzyć księgarnię, w której można by kupić dobrą, niedrogą książkę i zjeść coś pysznego. Długo zwlekali z realizacją swojego planu, aż pewnego dnia postawili wszystko na jedną kartę. Wyjechali do Big Stone Gap w Wirginii w Apallachach, by tam kupić stary, edwardiański dom i zacząć urządzać księgarnię marzeń. Jednak społeczność małego miasteczka nie była przekonana do ich pomysłu. „Księgarnia? Zwariowaliście!” powiadali, ale Wendy i jej mąż nie poddawali się. Wkrótce ich życie miało się całkowicie zmienić…

„Odkąd szczęście po raz pierwszy usłyszało twoje imię, biega po ulicach, próbując Cię zaleźć” 
– Hafez

źródło
Jak każdy „książkoholik”, i ja marzyłam kiedyś o tym, by mieć własną księgarnię lub antykwariat połączony z herbaciarnią, w której klienci mogliby przy dobrej książce zjeść coś słodkiego albo napić się smacznej herbaty. Dlatego też, gdy tylko zobaczyłam zapowiedź Księgarenki w Big Stone Gap wiedziałam, że to będzie książka dla mnie. Tytuł powieści Wendy Welch szczerze mnie zaintrygował, dlatego czym prędzej zabrałam się za lekturę. Zaskakujący okazał się fakt, że książka ta zawiera w sobie prawdziwą historię – gdzieś tam w Wirginii naprawdę mieszka Wendy ze swoim mężem, dwoma psami i dwoma kotami oraz tysiącem książek zgromadzonych w ich wymarzonej księgarni! Ta informacja podziałała na mnie elektryzująco i wzmogła apetyt na tę publikację.

Historia Wendy napisana jest naprawdę cudownie – autorka za pomocą pięknych słów opowiada historię swojego „nowego” życia, kiedy to razem ze starszym o dwadzieścia lat mężem wyruszyła do Wirginii, by otworzyć księgarnię. Jej historia jest zabawna, ale niepozbawiona samokrytyki i trzeźwej oceny sytuacji – od początku wiemy, że spełnienie marzenia nie będzie dla tej dwójki proste, że czeka ich wiele problemów, zwłaszcza finansowych oraz, że nie łatwo im będzie wpasować się w społeczność małego miasteczka, która na wieść o pomyśle otworzenia księgarni reaguje bardzo sceptycznie. Bohaterowie trwają jednak w postanowieniu, a ich determinacja jest niesamowita, wręcz inspirująca. Ilu ludzi na ich miejscu już dawno by się poddało! Ale nie Wendy i Jack! Podobało mi się to, że historia podzielona została na krótkie rozdziały, a każdy z nich rozpoczynał się mądrą myślą lub cytatem. Także w opowieści Wendy nie brakowało tzw. „złotych myśli”, które w pewnym momencie miałam wielką ochotę spisywać, bowiem zawierały w sobie życiową mądrość, z której można czerpać wiele inspiracji. 

„Nie ważne, jak powoli idziesz, jeśli tylko się nie zatrzymujesz” 
– Konfucjusz

Historia o księgarni nazwanej Opowieści Samotnej Sosny jest wciągająca i na pewno pouczająca, ale mimo wszystko nie mogłam się pozbyć wrażenia, że jest także troszkę zbyt… słodkawa. Ta historia wydaje się bowiem taka nierealna. A jednak! Strona internetowa Wendy, na której można znaleźć zdjęcia jej i męża na tle regałów z książkami potwierdza, że w życiu wszystko się może zdążyć. Trzeba tylko wierzyć w to, co się chce osiągnąć. Nawet wtedy, gdy wszyscy są temu przeciwni.

Księgarenka w Big Stone Gap to wyjątkowo przyjemna, pouczająca i jednocześnie zaskakująco lekka opowieść o marzeniu i determinacji, by to marzenie spełnić. To opowieść o dwójce wspaniałych ludzi, którzy postanowili zaryzykować wszystko, by osiągnąć sukces. Ale przede wszystkim Księgarenka to książka o miłości do… książek. I o tym, że w książkach mieści się niezwykła mądrość, którą warto poznać. Powieść Wendy Welch to lektura obowiązkowa dla każdego bibliofila. Ja jestem zadowolona z poznania tej historii, dlatego szczerze ją Wam polecam. Księgarenka w Big Stone Gap dostaje ode mnie ocenę 4+/6!

Original: The Little Bookstore of Big Stone Gap
Wydawca: Black Publishing
Data wydania: 30.07.2014
Ilość stron: 299
Za książkę dziękuję wydawnictwu Black Publishing :)

03 sierpnia 2014

"Jeden dzień" David Nicholls

„Zawsze 15 lipca... Emma i Dex? Doprawdy, trudno o mniej dobraną parę. Ona – zakompleksiona idealistka w grubych okularach. On – superprzystojniak z poczuciem, że świat należy do niego. Ona na wszystko musi ciężko zapracować. Jemu natychmiast udaje się to, o czym zamarzy. Ona szuka miłości, on seksu... Jest rok 1988. Oboje dostają dyplomy uniwersyteckie i spędzają ze sobą noc, chociaż nie taką, jaką sobie wyobrażacie, bo... zbyt dobrze się rozumieją! Emma dostaje pracę w podrzędnej knajpie, Dex robi karierę w telewizji. Ich drogi będą się schodzić i rozchodzić, aż po zaskakujący finał.”


W noc po zakończeniu studiów Emma Morley i Dexter Mayhew lądują w łóżku. Ona jest zakompleksioną okularnicą, on bogatym playboyem. Pochodzą z całkowicie różnych światów, ale nie przeszkadza im to w zaprzyjaźnieniu się, co ostatecznie udaremnia plan przeżycia jednonocnej przygody. Młodzi absolwenci dyskutują o tym, jaka przyszłość ich czeka i co będą robić, mając czterdzieści lat. Czy ich plany się ziszczą? Od tego pamiętnego dnia, 15 lipca 1988 roku, Em i Dex postanawiają zawsze być ze sobą w kontakcie. 

źródło
Jeden dzień to trzecia książka w dorobku Davida Nichollsa, która w dodatku doczekała się nawet swojej ekranizacji. Powieść tę zakupiłam kilka lat temu za namową kolegi, dla którego Jeden dzień jest ulubioną książką. Długo jednak zwlekałam z lekturą, aż w końcu recenzja na jednym z książkowych blogów zmobilizowała mnie do natychmiastowego przeczytania tej powieści. Czy historia Emmy i Dextera mnie zachwyciła? 

„Dex i Em. Em i Dex.”

Historia poprowadzona została z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego. Rozdziały powieści podzielone są tak, aby akcja zawsze rozgrywała się 15 lipca kolejnego roku, począwszy od 1988, kiedy to dwójka bohaterów zaprzyjaźnia się w pamiętną noc po skończeniu studiów. Historia rozgrywa się na przełomie lat 1988-2007. Dzięki temu obserwujemy, jak Emma i Dexter przeżywają ten wyjątkowy dzień w kolejnych latach, a jednocześnie (dzięki ich przemyśleniom i wspomnieniom) wiemy, co się działo przez poprzedzające ten dzień miesiące. Obserwując ich życie z roku na rok, zaczynamy lepiej rozumieć ich zachowania i podejmowane decyzje, choć nie da się ukryć, że jako ludzie nie są osobami, które łatwo jest polubić. Dexter to osobność autodestruktywna – bohater sam się wykańcza, notorycznie popełniając błędy i nie potrafiąc sięgnąć po to, co ma tuż przed nosem. Emma zaś to idealistka, która nie umie wcielić swoich planów w życie – jej jedyną wartością jest to, że ma swoje ideały. Momentami oboje bardzo mnie irytowali swoim zachowaniem, niedojrzałością (zwłaszcza Dex) i tym, jak bardzo są uparci. Potwierdza to jednak tezę, że autorowi kreacja bohaterów udała się wyśmienicie – postaci są prawdziwe, całkowicie ludzkie, w swojej niedoskonałości przedstawione wręcz doskonale. 

źródło
„Wszystko, co wydarzy się jutro, przeżyliśmy już dziś”

Historia Emmy i Dextera płynie trochę leniwie, niespiesznie, a jednak nieubłaganie kieruje czytelnika ku dramatycznemu, zaskakującemu finałowi, który niejednego odbiorcę totalnie rozczłonkuje emocjonalnie. Nie ukrywam, że nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać, ale w pewnym momencie zaczęłam się domyślać, że ta historia nie będzie słodka i lekka. Wiedziałam również, że bez łez się nie obejdzie. I tak też się stało.

„Przeżywaj każdy dzień, jakby to był ostatni dzień twojego życia”

Jeden dzień to historia, która zachwyca swoją prostotą, niedoskonałymi bohaterami, przemyślanymi dialogami, swobodną narracją i jedną z najprawdziwszych, najpiękniejszych historii miłosnych, jaką poznałam. Nie ma tu przesłodzonych ochów i achów, nie ma sztampowych rozwiązań. Jeden dzień to historia o miłości, po którą bohaterowie bali się sięgnąć. Miłości, która pomimo przeciwności losu, trwała nieprzerwanie, ukryta głęboko w sercach, czekająca na swój moment. Nie ukrywam, że byłam tak zachwycona lekturą, że już następnego dnia po przeczytaniu powieści obejrzałam ekranizację z Anne Hathaway i Jimem Sturgessem w rolach głównych. I znowu zalałam się łzami. Powieść Davida Nichollsa polecam więc każdemu, kto lubi wzruszające historie o miłości, przywiązaniu i poszukiwaniu swojego „ja”. Jeden dzień to książka, którą warto przeczytać. Po prostu. Daję ocenę 5+/6!

Original: One Day
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2011
Ilość stron: 445

Książka bierze udział w akcji Sierpień miesiącem romansów :)

Na koniec polecam Waszej uwadze trailer ekranizacji: