„Rozgrzej się herbatą z miodem… czujesz, jak pachną pomarańcze i goździki?
Hanna to nowoczesna kobieta, która poświęca wszystko budowaniu kariery. Zraniona przed laty, postanawia, że już nigdy więcej się nie zakocha. Miłość to dla niej staromodny przeżytek, a relacje z mężczyznami opiera na przelotnych romansach. Do czasu.
Wiktor to człowiek sukcesu, który szturmem wdziera się w życie Hanki. Kobieta wkrótce przekonuje się, że jest nie tylko przystojny i czarujący, ale także troskliwy i opiekuńczy. Kiedy Hanka ulega rodzinnej atmosferze przy wspólnym wypiekaniu pierników, coraz trudniej jej poprzestać na niezobowiązującej relacji.
Jakby tego było mało, popada w konflikt ze swoją przełożoną, której mąż jest jej dawnym ukochanym. Czy przeszłość stanie na drodze do szczęścia?
„Garść pierników, szczypta miłości” to doskonały przepis na zimową opowieść o poszukiwaniu szczęścia. Spróbujesz?”
Spróbowałam. I jestem trochę zawiedziona. Pojawiło się tak wiele pozytywnych opinii o debiutanckiej książce Natalii Sońskiej, tyle koleżanek polecało mi tę powieść, że kiedy dostałam Garść pierników, szczyptę Miłości w prezencie gwiazdkowym, bardzo się ucieszyłam. Przecież uwielbiam romanse i komedie romantyczne, a w dodatku tak piękna okładka na pewno skrywa równie piękną historię, prawda? Możliwe, że z powodu tych wszystkich ochów i achów oczekiwałam od debiutu polskiej autorki stanowczo zbyt wiele.
Garść pierników, szczypta Miłości to historia nowoczesnej, młodej kobiety, która poświęca się karierze i nie w głowie jej amory, bowiem dawno temu bardzo zawiodła się na ukochanym mężczyźnie. Kiedy więc pewnego dnia, w wyniku małej zamiany z koleżanką, poznaje aroganckiego i obłędnie przystojnego biznesmena, nie spodziewa się, że ta znajomość odmieni całe jej życie. Czy to nie brzmi znajomo? Ileż romansów zaczynało się w podobny sposób! Niestety w historii Hani pojawiają się pewne podobieństwa do… Pięćdziesięciu twarzy Greya. A później do Dziennika Bridget Jones. To zaczęło studzić mój entuzjazm. Pojawiło się również pewne słowo w odniesieniu do głównego bohatera, które działa na mnie jak płachta na byka –„apodyktyczny”. Moja reakcja na amanta z resztą i bez tego byłaby co najmniej chłodna i sceptyczna, bowiem nie przekonała mnie jego osobowość. Gdyby Garść pierników było filmem, na pewno zostałoby określone jako ckliwa komedia romantyczna, przy której odbiorca ma możliwość przesłodzić się aż do porzygu. I nawet pewne dramatyczne wydarzenia nie były w stanie uratować wylewającego się ze wszystkich stron lukru.
Zgadzam się z opinią, że książka jest lekka, a pióro autorki dobre (choć przy niektórych momentach zastanawiałam się, czy aby na pewno powieść przeszła porządną redakcję). Przyznaję, Garść pierników czyta się szybko i przyjemnie, zatem książka spełniła swoje zadanie pod tym względem – jako umilacz na zimowe, długie wieczory jest odpowiednia. Otrzymujemy tu sporą dawkę słodyczy i dobrego samopoczucia, zapachów świąt Bożego Narodzenia, gwałtownej i porywczej miłości – a więc mamy wszystkie elementy potrzebne do stworzenia pięknej, romantycznej historii. Dlaczego więc wyszło tak słabo? Może z powodu tej przewidywalności i podobieństw do innych książek. Może z powodu niektórych zachowań bohaterów i momentami sztucznych dialogów. Może z powodu amanta, który działał mi na nerwy albo po prostu polskich realiów, które nigdy mnie w książkach nie pociągały. Chciałabym móc powiedzieć, że takim lekturom wybacza się niedociągnięcia, bo mają za zadanie wprowadzić nas w miły nastrój i sprawić, że poczujemy magię świąt. Niestety dla mnie to nie wszystko. Fajnie by było, gdyby wydarzenia miały w sobie choć trochę realizmu, a bohaterowie wywoływali we mnie odrobinę sympatii. Przykro mi, Garść pierników, szczypta Miłości mnie nie przekonała, ale uświadomiła mi jedną ważną rzecz, której się po sobie nie spodziewałam – jednak nie dla mnie takie przesłodzone historie.
Original: Garść pierników, szczypta Miłości
Wydawca: Czwarta Strona
Data wydania: 4.11.2015
Ilość stron: 364
Moja ocena: 3+/6
Ostatnio dosłownie wszędzie widzę książki tej autorki, ale sama nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jej twórczością i szczerze mówiąc jakoś niespecjalnie mnie do tego nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńJa wspominam ją miło. Żadnych ochów i achów, ot lekka opowiastka na jeden raz ;) Ale okładka bardzo mi się podoba :D
OdpowiedzUsuńTo prawda, w sam raz na raz. Miło i lekko, ale strasznie przewidywalnie. Przesłodziłam się troszkę ;) Ale okładka jest obłędna, przyznaję Ci całkowitą rację!
UsuńSkoro to taki przewidywalny średniak to się raczej nie skuszę na tę pozycję. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Geek of books&serials&films
Myślę, że takie książki po prostu są przewidywalne i nic się na to nie poradzi. Moim zdaniem średniak, owszem, ale tyle ludzi chwali tę książkę, że może to ze mną jest coś nie teges i powinnaś się jednak skusić na ten tytuł ;) Może Ci się spodoba :D
UsuńZbieramy się do niej. :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas:
rodzinne-czytanie.blogspot.com
+ obserwujemy :)
Ech, ja już wiem, że choćby nie wiem kto zachwalał książkę tak strasznie rozmijającą się z moim gustem (też nie lubię przesłodzonych obyczajówek, generalnie zwykłych, lekkich obyczajówek również nie :P), nie sięgnę po nią, bo się wkurzę i rozczaruję. :) Mam nadzieję, ze Twoja kolejna lektura będzie bardziej satysfakcjonująca!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jeśli jakiś typ literatury Cię nie przekonuje, to nic na siłę, bo można się jeszcze bardziej zrazić. Ten tytuł poleciłabym na pewno romantyczkom, które po prostu lubią dużo lukru i facetów w typie Kryszczana. Tobie nie polecam, bo wiem, że nie czytujesz takich książek ;)
UsuńJak to się mówi - "co za dużo, to nie zdrowo". Szkoda, że nie spełniła Twoich oczekiwań, ale tak czasami bywa. Szkoda tylko, że wydawcy często kładą "lachę" na korektę, która jest bardzo ważnym elementem w procesie wydawniczym. Chociaż... Czasami sama korekta także może nie wystarczyć :P A "garść pierników..." sobie odpuszczę. Jakoś nie ciągnęło mnie i nie ciagnie do jej lektury,
OdpowiedzUsuńDo korekty nie mam uwag, do redakcji owszem. Ale tylko w kilku miejscach. Paradoksalnie zastanawiam się, czy ta książka jednak nie przypadłaby Ci do gustu - przecież lubisz takie romantyczne historie, więc kto wie? Może się jednak skusisz? :D
UsuńNo nie wiem. Lubię, ale jeśli jest to podobne do Grey'a, to to jest książka na raz - jak dla mnie :P. Może się skuszę, może nie. A jeśli tak, to w okresie przedświątecznym, który już za niecałe 352 dni :P
UsuńWcale nie uważam, że dialogi są zbyt sztuczne, ale to moje subiektywne odczucie. Mnie osobiście książka bardzo się podobała, dlatego ogromnie żałuję, że Tobie nie przypadła do gustu. Ale cóż, czasem tak po prostu bywa.
OdpowiedzUsuńCyrysiu, tak jak napisałam - dialogi MOMENTAMI są sztuczne, nie ciągle ;) Ta nienaturalność pojawia się przede wszystkim przy rozmowach z rodzicami. I oczywiście nie mówię, że książka jest zła, bo gdyby była, nie dostałaby ode mnie oceny dostatecznej z plusem. Mogłaby być po prostu lepsza. A przede wszystkim mniej cukierkowa ;)
UsuńO, mam ją na swoim czytniku już od jakiegoś czasu, ale coś zabrać się nie mogę :D Ale okładka jest przepiękna, fabuła wydaje się być dosyć ciekawa... Zobaczymy czy mi się spodoba, choć takich książek czytam mało w gruncie rzeczy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Właśnie jem pierniki z Biedronki :) A książkę mam w planach. Szkoda, że Ciebie rozczarowała.
OdpowiedzUsuńCzy mogę już napisać "a nie mówiłam"? :P Tak myślałam, że będziemy mieć podobne zdanie, aczkolwiek Ty jesteś chyba jeszcze bardziej krytyczna niż ja! :)
OdpowiedzUsuńHahaha <3
UsuńOkładka nieco mnie odstrasza, kiedyś czytałam powieść z bardzo podobną okładką i źle to się skończyło :(
OdpowiedzUsuńPlanuję przeczytać :)
OdpowiedzUsuńW większości książka zbiera pozytywnie opinie i sama nakręciłam się, żeby ją przeczytać, ale teraz trochę mój zapał wystygł. To znaczy i tak miałam zostawić ją na później, na odpowiednią (świąteczną) atmosferę, ale teraz zastanowię się jeszcze raz czy na pewno chcę czytać tę historię.
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za romansami, więc po tę książkę raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
A ja chyba jednak spróbuję, choć z początku nie byłam przekonana. Okładka rzeczywiście piękna, a opis - w sam raz dla mnie. Może mnie akurat ten lukier nie będzie przeszkadzał? Lubię dużo cukru.... :)
OdpowiedzUsuńW takim razie polecam i czekam na Twoją opinię :)
UsuńEch, no to trochę ostudziłaś moją chęć do jej przeczytania. Torchę ulgowo traktuję takie książki, bo - tak jak napisałaś - mają one za zadanie umilić nam czas i z góry są "lekkie". Ale skoro tak, to powinny być też dobre dopracowane. A ta chyba taką książką nie jest. Może w następną zimę mi się odwidzi... ;)
OdpowiedzUsuńA mnie ta książka oczarowała swoim klimatem :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
No nie powiem. Teraz to zgasiłaś moje resztki entuzjazmu. :D
OdpowiedzUsuńPowiem tak: i ja nienawidzę 'apodyktycznych' bohaterów, bo kojarzy mi się to wszystko właśnie z Grey'em, a jego to już w ogóle nie cierpię. I o ile nawiązanie do "Bridget Jones" bym zdzierżyła to tego podobieństwa do trylogii James już raczej nie.
Plus, ten cały lukier do mnie nie przemawia.
W grudniu prawdopodobnie będę poszukiwała takich świątecznych książek i może jednak na tą się skuszę - choćby po to by skrytykować, żeby nie było na Feniksie zbyt różowo, ale na pewno nie będę się starała pozyskać tej pozycji na własność. :) Na szczęście moja biblioteka to ostatnio dobre źródło zaopatrzenia. :)
Szkoda tylko, że ty się zawiodłaś, zwłaszcza, że byłaś tak pozytywnie zapatrzona.
Pozdrawiam,
Sherry