Zapraszam Was na kolejny, ósmy już wpis w ramach mojego autorskiego cyklu. „Niezrecenzowane” to przemyślenia na temat książek lub filmów, których nie jestem w stanie zrecenzować w tradycyjny sposób. To luźne notki nie tylko o tych dziełach, na które szkoda strzępić języka (tudzież klawiatury), ale także o dziełach, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że nie umiem napisać na ich temat sensownej, pełnej recenzji. Mam nadzieję, że taka forma dzielenia się wrażeniami z lektury lub seansu filmowego przypadnie Wam do gustu ;)
Odcinek 8
Zimowy ślub
Sharon Owens
„Czarująca atmosfera ośnieżonego Londynu z odrobiną magii w powietrzu. Ona, Emily - urocza, utalentowana, z polotem. On, Dylan - przystojny, szlachetny i zawsze wie, jak się zachować. Para jak z bajki, brakuje tylko szczęśliwego happy endu, czyli wspaniałego ślubu. Jednak Emily nie potrafi zapomnieć o swoim poprzednim niedoszłym weselu, kiedy to jej narzeczony uciekł sprzed ołtarza. Czy da szczęściu drugą szansę i pozwoli, by złożona przysięga miłości ogrzała jej serce? Dobry nastrój gwarantowany.”
Nie ukrywam, że początek tej historii zapowiadał się świetnie. Książkę miałam w swoich zborach od kilku lat i w końcu zdecydowałam, że czas na przyjemną, zimową i bardzo romantyczną lekturę. Jednak im bardziej zagłębiałam się w opowieść, tym bardziej rosło moje rozdrażnienie. Kilka razy przyłapałam się na tym, że mam ochotę rzucić tą książką o ścianę. Historia jest tak strasznie przewidywalna i przesłodzona, że aż ciężkostrawna. Główna bohaterka – choć ma piękne imię – jest głupiutka, o jej nowym ukochanym nie wspominając. Jedynym plusem tej historii jest osadzenie akcji w pięknym mieście – Londynie.
Wiem, że autorka chciała stworzyć przyjemną, lekką lekturę o miłości, poszukiwaniu siebie i pogodzeniu się z przeszłością, ale wyszła z tego prosta historyjka o niczym. Dialogi są tragiczne, drętwe, czasami całkowicie bezsensowne, a zachowanie bohaterów wręcz infantylne. Brakuje jakichkolwiek głębszych przemyśleń, absurd goni absurd. Miało być romantycznie, zimowo i klimatycznie, a wyszło sztampowo i nudno. Najbardziej chyba jednak zawiodłam się na postaciach wykreowanych przez Sharon Owens – nawet najbardziej prosta historia mogłaby być ciekawa, gdybym polubiła bohaterów i przeżywała ich przygody. Szkoda, że Emily i Dylan okazali się nudni jak flaki z olejem.
źródło |
Niestety po raz kolejny piękna okładka skrywała fatalną historię.
Nie polecam.
Original: A Winter's Wedding
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2011
Ilość stron: 287
Przeł. Natalia Wiśniewsk
Szkoda... Masz ostatnio pecha do lektur, jak widzę... :/ No cóż, każdy czytelnik musi przejść przez takie bagienko :)
OdpowiedzUsuńWidziałam ją kiedyś w bibliotece i nawet chciałam ją wypożyczyć, bo okładka faktycznie przepiękna! Szkoda, że to kolejna przewidywalna i dodatkowo przesłodzona historia, a głupiutkich bohaterek oczywiście nie znoszę, więc skreślam ze swojej listy tę pozycję. Buziaki ♥
OdpowiedzUsuńI tak bym nie miała w planach ;)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Mnie takie "tanie" okładki zawsze odstraszają, więc pewnie bym się nią nawet nie zainteresowała. Dobrze wiedzieć, że niczego nie straciłam :)
OdpowiedzUsuńNudna lektura i słabe kreacje - to zawsze boli niestety.
OdpowiedzUsuńTo prawda okładka świetna. Ale skoro mówisz, że nie warto to pewnie nie sięgniemy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy i zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com
Kochana uwielbiam ten cykl postów,gdyż są zawsze ciekawym urozmaiceniem♥Kiedy przeczytałam opis i zobaczyłam tę okładka pomyślałam "ooo chcę to przeczytać!", ale po przeczytaniu Twojej recenzji stwierdziłam,że ją sobie odpuszczę :(
OdpowiedzUsuńSkoro ta zimowa opowieść nie zachwyciła, sięgnij może po "Dziecko śniegu"? ;) Pewnie już słyszałaś o tym tytule, jest chyba dość popularny w blogosferze. Zasłużona popularność, dodam. ;)
OdpowiedzUsuń"Zimowy ślub" chciałam kiedyś przeczytać, ale widzę, że dobrze się stało, że po czasie zapomniałam o tej powieści.
OdpowiedzUsuńZapamiętam jedno - unikać :)
OdpowiedzUsuńPS. Powiem Ci, że takie krótkie przemyślenia wcale nie są złe, zdecydowanie więcej osób czyta je w całości :) Jest taka blogerka, jedna z moich ulubionych, Varia czyta, która w kilku zdaniach potrafi zawrzeć istotę książki :) zatem Twoje notki są bardzo postępowe :)
Okładka faktycznie rewelacja, a co do treści: spasuję ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
A myślałam, że to taka dobra książka. Ten tytuł, ta okładka - cud miód, ale dobrze wiedzieć, że to nie warta uwagi historia, przynajmniej zaoszczędzę :-)
OdpowiedzUsuńJa za romansami nie przepadam, więc po tę książkę raczej bym nie sięgnęła. Jednak okładka faktycznie jest przecudowna *.*
OdpowiedzUsuńBuziaki, Lunatyczka
Lubię od czasu do czasu takie romanse, a do tego piękna, bajkowa okładka... mimo to: tą powieść sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ksiazki-inna-rzeczywistosc.blogspot.com
Gdzieś ten tytuł ostatnio przemkną mi, ale zdecydowanie nie skusiłabym się po tę książkę. Raczej nie przepadam za romansami.
OdpowiedzUsuńNa pewno po nią nie sięgnę, po uszy mam już takich nudnawych i nic nie wnoszących historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Szkoda. Tak w sumie to wydaje mi się, że ty masz takie zdanie o tej książce, jak ja miałam o 'Cichej nocy" - Shirley Jump. Miało być uroczo, romantycznie, zimowo, magicznie, a okazało się, że było przerysowanie, naiwnie i lukrowo. Szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry