„Niezapomniana historia o miłości, stracie i rodzinie.
Zrozpaczona Alice Raikes wsiada do pociągu na stacji King’s Cross, by odwiedzić rodzinę w Szkocji. Gdy po sześciu godzinach dociera na miejsce, staje się świadkiem czegoś tak wstrząsającego, że niezwłocznie postanawia wrócić do Londynu. Kilka godzin później ulega wypadkowi, po którym zapada w śpiączkę. Niewykluczone, że mogła to być próba samobójcza.
Rodzina Alice czuwa przy jej szpitalnym łóżku. Po jakimś jednak czasie emocje biorą górę. Dochodzi do kłótni i rozdrapywania starych ran. Im więcej ze sobą rozmawiają, tym więcej ukrywają. W tym samym czasie Alice przeżywa różne stany świadomości, podczas których wraca do przeszłości i ostatnio zakończonego romansu.”
Ostatnio w moje ręce coraz częściej wpadają książki, po których nie mogę się pozbierać. Trudne, smutne, często zmuszające do przemyśleń lektury, które coraz dobitniej uświadamiają mi, że wszystko w naszym życiu jest tak kruche, tak ulotne. Sięgając po debiutancką powieść Maggie O’Farrell pt. Kiedy odszedłeś wiedziałam, że to jedna z tych książek, o której będę myślała bardzo długo. Nie pomyliłam się!
Opowieść stworzona przez O’Farrell przypomina rozsypane puzzle. Historia składa się z fragmentów tego co „teraz” i tego co „było” przedstawionych niechronologicznie, w dodatku widzianych z punktu widzenia wielu osób. To może na początku zaskoczyć czytelnika i wywołać pewien chaos w odbiorze lektury. Dopiero z czasem historia nabiera sensu, wydarzenia zaczynają się składać w logiczną całość, a wielogłosowa narracja staje się czytelna. Wówczas, trochę niespodziewanie, odkrywamy historię nie tylko głównej bohaterki, ale także całej jej rodziny, i zaczynamy rozumieć, jak duży wpływ na życie Alice miały wydarzenia z przeszłości. Pierwsze skrzypce gra jednak historia miłości głównej bohaterki i jej ukochanego. Miłości, która wywoływała we mnie zarówno smutek, jak i radość. To ona była motorem napędowym wielu wydarzeń i decyzji podejmowanych przez bohaterów. Poznawanie ich historii zadecydowało o kształcie nurtujących mnie pytań: Skąd taki tytuł powieści? Co się stało w Edynburgu? Czy Alice naprawdę chciała popełnić samobójstwo? A jeśli tak, dlaczego?
Kiedy odszedłeś to piękna, choć niełatwa opowieść o trudnych wyborach, bolesnej stracie, wielkiej miłości i tajemnicach skrywanych przez lata. To świetnie napisana historia, która wzrusza, zachwyca i pozostawia czytelnika w całkowitym oszołomieniu, bowiem kończy się w naprawdę zaskakujący sposób. Przyznam szczerze, że w pierwszej chwili po skończonej lekturze podejrzewałam, iż brakuje kilku ostatnich stron w moim egzemplarzu książki. O to właśnie chodziło – autorka pozostawiła czytelnikowi dużą dowolność, pozwoliła mu samodzielnie „dopisać” zakończenie. I choć O’Farrell nie rozwiązała wszystkich wątków, wywołując w odbiorcy uczucie niedosytu, to jednak jestem pewna, że właśnie poznałam jedną z najpiękniejszych książek o wielkiej miłości. To historia, do której na pewno będę wracała. Bardzo, bardzo polecam!
Original: After You'd Gone
Wydawca: Sonia Draga (w 2005 roku książkę wydał Rebis)
Ilość stron: 408
Przeł. Katarzyna Karłowska
Moja ocena: 5+/6
Lubię książki, o których długo potem myślę. Wydaje mi się, że ta przypadłaby mi do gustu, mogę przeczytać!
OdpowiedzUsuńLubię książki pełne emocji. "Zanim odszedłeś" zapowiada się bardzo ciekawie, do tego jeśli zakończenie zaskakuje, to tym bardziej mam ochotę poznać tę historię. Muszę się rozejrzeć za tym tytułem :).
OdpowiedzUsuńJakim cudem nie słyszałam o tej książce? Uwielbiam takie pozycje, więc na pewno ją przeczytam :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mało promowana, chociaż ma już 15 lat, a pierwsze wydanie w Polsce miało miejsce w 2005 roku!
UsuńJuż dobrych parę razy zdarzyło mi się czytać książkę, o której potem myślałam cały czas. Takie lektury, które trafiają prosto w serce i pozwalają na chwile refleksji są najpiękniejsze :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie. W pierwszej chwili fabuła przypominała mi ''Wróć, jeśli kochasz'', ale to chyba coś innego, prawda? Z chęcią przeczytam wzruszającą, dobrą i niedającą o sobie zapomnieć historię miłosną. A okładka jest naprawdę ładna i zachęca do wzięcia książki do ręki :)
OdpowiedzUsuńNie znam "Wróć, jeśli kochasz", więc niestety nie powiem, czy podobna :) Ale na pewno "Kiedy odszedłeś" porusza, więc jeśli poszukujesz takiej lektury, to książka O'Farrell będzie idealna :)
UsuńPrzyznam, że nie mam obecnie ochoty na taką dość smutną książkę. Ale w przyszłości kto wie, może się skuszę,
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną wolę coś lżejszego tematycznie, może jakąś komedię? Niemniej, jak będę miała odpowiedni nastrój i chęci, to z ciekawości sięgnę po powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do poznania tej książki, chociaż muszę przyznać, że nie przepadam za otwartym zakończeniem. Z jednej strony to daje pole do popisu dla czytelnika, ale czasami wolę po prostu mieć jasną sytuację i pewność, że to się skończyła tak, a tak. Ale po powieść postaram się sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJa też nie przepadam za takim rozwiązaniem, o jednak wolę wiedzieć, co będzie dalej, ale tu nie ukrywam - to zakończenie robi wrażenie!
UsuńDam się namówić, bo jeszcze niedawno zastanawiałam się czy warto. Teraz wiem, że tak ;)
OdpowiedzUsuńThievingbooks
Warto! Gorąco polecam :)
UsuńCzuję się zaintrygowana. Lubię książki, które mają w sobie moc. Siłę, która rozrywa na kawałki serce i duszę. Co prawda nie czyta się ich łatwo, ale ich treść zostaje na długo.
OdpowiedzUsuńCiekawa i bardzo zachęcająca recenzja. Zwrócę uwagę na tę książkę
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy przypadłaby Ci do gustu, bo mimo wszystko mam wrażenie, że to bardziej babska lektura. Ale ma kilka dobrych momentów z punktu widzenia męskiej postaci, więc kto wie ;)
UsuńI u mnie recenzja tej książki... Pod Twoją podpisuję się rękoma i nogami! Naprawdę przejmująca, świetna powieść :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Tematyka bardzo ciekawa i chętnie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale podskórnie czuję, że mogłaby mi się spodobać. Notuję tytuł.
OdpowiedzUsuńMuszę ze wstydem przyznać, że pierwszy raz słyszę o tej książce, ale rany! Jaka ona wydaje się piękna, z perspektywy, którą mi właśnie przedstawiłaś! Na pewno poszukam, bo czuję, że i mnie mogłaby emocjonalnie rozstroić, a tego właśnie mi potrzeba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sherry