Jak wiecie, pochodzę z „miasta meneli”. I jestem z tego dumna. Mieszkanie od urodzenia w Łodzi to prawdziwa szkoła życia. Nie zamieniłabym tego doświadczenia na żadne inne. Dlatego teraz, kiedy mam już prawie trzydziestkę na karku, w planie wielkie zmiany i nie wiem, czy na stare lata zostanę w rodzinnym mieście, doceniam jego uroki. I jestem dumna, gdy dzieje się tu coś fajnego.
Od pięciu lat odbywa się w Łodzi Salon Ciekawej Książki. To takie nasze „targi książki”, ale nie na taką skalę, jak warszawskie czy krakowskie. No cóż. W sumie mogłoby być na taką skalę, gdyby nasi organizatorzy zabrali się za to z pomysłem. Niestety organizowanie takiej imprezy w zabytkowej fabryce pełniącej funkcje wystawiennicze nie jest dobrym rozwiązaniem chociażby z powodu strasznej duchoty panującej w pomieszczeniach – okien muzeum nie da się ot tak otworzyć. Mamy piękną halę na osiedlu łódzkiej Politechniki, ale z jakiegoś powodu tylko jedna edycja targów (tj. II Salon Ciekawej Książki) się tam odbyła. A szkoda, bo moim zdaniem była najbardziej udana, o czym napisałam tutaj.
Tegoroczny, V Salon Ciekawej Książki odwiedziłam w towarzystwie Wioli z Subiektywnie o Książkach (którą chyba wszyscy na tych targach znali!). To w sumie były ekspresowe odwiedziny, bo w niecałe dwie godzinki obskoczyłyśmy trzy spotkania autorskie, zrobiłyśmy książkowe zakupy, strzeliłyśmy sobie kilka selfie, a na koniec odprowadziłam moją towarzyszkę kawałek do tramwaju, po czym wróciłam na spotkanie z pewnym przystojniakiem ;)
Na targach książki można spotkać ulubionych pisarzy. Łódzka impreza zbyt wielu gości nie miała, ale kilku udało nam się złapać i chwilkę z nimi porozmawiać :) Dzięki Wioli kupiłam książkę Carte Blanche i poznałam autora tej historii, p. Jacka Lusińskiego. Kolejny autograf do kolekcji ;)
Poznałam też Hannę Cygler i Krzysztofa Beśkę, choć autografów od nich nie wzięłam, bo nie przeczytałam na razie żadnej ich książki (wstyd, wiem.) Ale za to Wiola strzeliła mi fotkę ze świstakiem, który promował wydawnictwo Tatrzańskiego Parku Narodowego :D
Z targów przywiozłam kilka smakowitych kąsków, w tym Podaruj mi miłość. Ale to nie koniec – Wiola postanowiła zrobić mi niespodziankę i podarowała mi książkę Katherine Webb oraz czekoladki. Strasznie mnie tym wzruszyła, dziękuję! <3
Na koniec wycieczki strzeliłyśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć (dzióbki też były). Jedno z nich:
Tegoroczna edycja Salonu Ciekawej Książki była skromna pod względem ilości wystawców i atrakcji. Wydaje mi się, że najwięcej radochy miały dzieciaki na warsztatach. W pewnym momencie razem z Wiolą doszłyśmy do wniosku, że impreza zaczyna się przeradzać w targi książki dla dzieci – coraz więcej wystawców oferowało atrakcje dla młodszych gości imprezy, a w niedzielę (wtedy tam byłyśmy) wśród zwiedzających przeważały rodziny z dziećmi. Może to nawet dobrze, miasto meneli ociepla wizerunek ;)
Mimo tego, że było skromnie, to było przyjemnie. Widok książek zawsze poprawia humor :) Oby za rok było ciutkę lepiej :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, ksiunszki dobre na wszystko :) Ale naprawdę mogło być lepiej...
UsuńWidać, że spędziłyście miło czas, a choć Salon Ciekawej Książki nie oferował wielu atrakcji, to najważniejsze było to, co udało się zyskać: kilka pięknych zdjęć, spotkań z autorami, pozazdrościć :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOjej, żałuję, że mam tak daleko :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w tym roku odwiedzę tylko jedne targi, te wrocławskie, bo jak widzę po relacjach, są niesamowite targi w Polsce! Zaiste smakowite kąski upolowałaś, chętnie podkradłabym Ci je już teraz :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Jeszcze nigdy nie byłam na targach we Wrocławiu, więc liczę na jakąś relację :)
UsuńTylko dwa razy byłam na targach książki w Łodzi, ale niestety rozczarowałam się, dlatego w tym roku postanowiłam nie jechać.
OdpowiedzUsuńOjj, mimo minusów - zawsze coś, ja bym się skusiła, gdybym miała bliżej -_-
OdpowiedzUsuńCieszę się, że impreza była dla Ciebie udana, no i łupy też zacne ;)
Myślę, że moc takich imprez tkwi w tym, z kim się wybierzesz :) Ja miałam okazję iść z Wiolą i bawiłam się super, samemu nie byłoby już takiej radochy :)
UsuńSzkoda, że tak daleko ode mnie jest Łódź, ale czasem mam wrażenie, że te mniejsze targi/spotkania bardziej mnie cieszą, od tych naprawdę ogromnie promowanych. Wtedy jest tam tak rodzinnie, a ja chyba po prostu nie lubię tłumów.
OdpowiedzUsuńAle było bardzo wesoło i pozytywnie. Krótko ale intensywnie. Oby za rok przyjechało więcej pisarzy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że opowiesz mi za rok, jak wypadła szósta edycja, bo mnie być może nie będzie wtedy w naszym kochanym mieście meneli. Chociaż kto wie... ;)
UsuńZazdroszczę Wam bardzo bardzo! Ja miałam w tym czasie zajęcia od rana do nocy i nie wiedziałam jak się nazywam... :P Czekam na następne DUUUŻE targi - wtedy się pojawię na 100%! :)
OdpowiedzUsuńCzy kogoś dziwi, że nie wiedziałam, że Łódź jest określana "miastem meneli"? Mnie nie. Wiadomo, jestem ignorantką totalną o sprawy związane z Polską. To co wiem, to że słyszałam o Salonie Ciekawej Książki i zazdrościłam. Teraz jak tak czytam, to faktycznie widzę, że sporo jest do poprawy, ale hej! I tak, gratuluję Łodzi tego wydarzenia i trzymam kciuki, żeby kolejne edycje były coraz lepsze. :)
OdpowiedzUsuńPiękne nabytki!
Pozdrawiam,
Sherry