„Sam Kingston jest ładna, popularna, ma idealnego chłopaka i trzy najlepsze przyjaciółki. Mija kolejny dzień jej wspaniałego życia. Niestety wieczorna impreza przybiera zupełnie nieoczekiwany obrót. Kiedy Sam budzi się następnego dnia, z przerażeniem odkrywa, że znowu jest piątek 12 lutego, jeszcze raz dziś”
"7 razy dziś" - pierwsza powieść Lauren Oliver - przez wiele tygodni utrzymywała się w pierwszej dziesiątce bestsellerów "New York Timesa". Została przetłumaczona na 21 języków.
Jak wygląda Twój zwyczajny dzień? Czy zaczyna się on od pysznego śniadania, czy od porannej kłótni z rodzicami? A może budzisz się sama w domu? Nie? Obejmują cię silne ramiona ukochanego? Słyszysz jego spokojny oddech? Jeszcze nie to? Spacer z psem, karmienie rybek, mocna kawa i gazeta? Jest przecież tak wiele sposobów, by zacząć dzień. Można też w ogóle nie wychodzić z łóżka, ot tak, słodkie lenistwo, ten jeden raz, bo przecież jutro już wszystko wróci do normy. Ale czy masz pewność, że JUTRO w ogóle nadejdzie?
Samantha tego dnia, 12 lutego w piątek, wstała jak gdyby nigdy nic. Ot zwyczajna, popularna uczennica liceum, która wraz z trzema przyjaciółkami czuła, że może podbić świat. Do tego wspaniały facet u boku i pełne aprobaty spojrzenia nauczycieli, jakby wszystko było dla niej możliwe, jakby dla takich jak Sam nie istniały zakazy i nakazy. Ale to też wielki dzień, bo to właśnie dziś, w Święto Kupidyna, Sam i Rob mieli zrobić coś wielkiego, mieli przypieczętować swój związek.
Owego dnia Sam otrzymuje kilka róż – ich ilość wskazywała, jaki status w szkolnej hierarchii posiadasz. Wśród kwiatów była się też jedna wyjątkowa, kremowa. Od dawnego przyjaciela. Ale Samantha zapomniała już o dawnych przyjaciołach, patrząc na nich z pogardą, bo nie są dostatecznie cool, by się z nią przyjaźnić. Co więcej, jest przekonana o swojej wyższości i patrzy na ludzi z pogardą, jakiej nauczyła się od przyjaciółki. A nawet trzech przyjaciółek – Lindsay, Elody i Ally oraz nasza bohaterka tworzą zwartą grupę kumpelek aż po grób. Nikt i nic nie jest w stanie im zagrozić, bo czują się lepsze. Typowe licealne gwiazdy. Zero skaz, zero rys na ich idealnym wizerunku. Wiodą prym, szczęśliwe, otaczane przez mit swojej popularności.
Ale coś się zmienia. Bowiem w momencie, gdy Samantha i jej przyjaciółki przekraczają próg domu jednego z dziwaków, Kenta, nie wiedzą, co je czeka. Alkohol leje się strumieniami, ludzie są owładnięci szałem i seksualnym uniesieniem, a chłopak Samanthy.. No tak, Rob jedyne co potrafi w tym wielkim dniu, to stoczyć się na dno, zostawiając ukochaną samej sobie. Tak więc dziewczęta znudzone postanawiają wrócić do domów. Wsiadają do auta, śmieją się, żartują i wtedy...
I wtedy znowu mamy 12 lutego, piątek, a Samantha ma wrażenie, że świat usuwa jej się spod nóg. Co tu się dzieje? Dlaczego ten dzień się powtarza? Co się wtedy stało?! Dlaczego czas idzie tak, jakby ktoś wyłączył zegar, jakby po godzinie dwudziestej czwartej nie nastawała pierwsza w nocy dnia następnego? Dlaczego wciąż i wciąż wraca ten sam koszmar?! Strzępki wspomnień układają się w przerażający obraz...
Debiut Lauren Oliver jest pełen prawdziwych obrazów, żywych i pulsujących w ostrym świetle. Z dokładnością matematyka i uporem maniaka kreuje otaczający bohaterkę świat, jej osobowość, sylwetki jej rodziny, przyjaciółek, uczniów liceum, nawet nauczycieli. Rysuje niczym wprawny malarz linie ich życia, przeplatające się ze sobą, niezwykle rzeczywiste, prawdziwe. Potrafi jak nikt inny oddać emocje, strach, radość. Pokazać ukrytą w mroku drogę, odpowiednie działania, wskrzesić cichą nadzieję.
„7 razy dziś” okrzyknięto międzynarodowym bestsellerem. Czy słusznie? Z całą pewnością! Od samego początku powieść mnie pochłonęła, wsiąknęłam w nią na długo, myśląc o tym, co przytrafiło się tej w zasadzie zwykłej dziewczynie. To ponadczasowa, uniwersalna historia, od której nie można się ot tak oderwać! Nie obyło się także bez łez. Zarówno tych wzruszenia, jak i tych pełnych rozpaczy. Książki zazwyczaj wywołują we mnie emocje, ale powieść pani Oliver mną wstrząsnęła, na zawsze pozostawiając w mojej duszy głęboki ślad. Słowa, zdania, rozdziały... wszystko to wtopiło się w mój umysł i myślę, że zostanie tam jako swego rodzaju prawda życiowa, jaką powinien poznać każdy z nas.
Gdybyś miała wybrać najlepszy dzień swojego życia, to jaki by był? Czy to dzień, kiedy dostałaś pierwszą szóstkę? Czy to dzień, kiedy mama kupiła Ci komputer? A może dzień, gdy pocałował Cię chłopak, do którego tyle wzdychałaś? Urodziny i prezenty? Jest tyle opcji, tyle możliwości... i tylko jedna droga.
Jaką pójdziesz Ty? Jaki dzień wybierzesz, jeśli miałabyś do wyboru tylko ten jeden, a potem nic? Nie dla każdego bowiem istnieje jutro...
Daję ocenę 10/10!
Książkę otrzymałam w konkursie Wydawnictwa Otwartego, za co serdecznie dziękuję!
A teraz drobna dygresja - czy macie czasem takie wrażenie, że jakaś piosenka wręcz wydaje się idealna do jakiejś książki? Ja tak mam, kiedy słucham Your Guardian Angel i myślę o "7 razy dziś"... Enjoy!
Kiedyś słyszałam o tej książce. Może być całkiem niezła. Kojarzy mi się z dniem świstaka xD
OdpowiedzUsuńWow Tirin, aż chcę w tym momencie rzucić wszystko i zabrać się za tą powieść. Aż wstyd się przyznać, ale czekam na mnie cały czas na półce uzyskana w ramach wymiany.
OdpowiedzUsuńI do tego jeszcze 10/10 ! Moja następna w kolejności książka z całą pewnością ! Dziękuję za recenzje - przekonałaś mnie do niej ;)
Świetna recenzja. :) Następna książka którą chce przeczytać. Oj, coraz więcej jest tych dobrych książek. Zbankrutować można. ;)
OdpowiedzUsuńNa początku trudno mi było się przemóc, ale im dalej zagłębiasz się w fabułę, tym wszystko wydaje się ciekawsze, wspanialsze... niepowtarzalne!
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale chyba dopiero Twoja recenzji mnie... tak naprawdę zachęciła;)
OdpowiedzUsuńTirin, świetna recenzja :) Książka od razu wydawała mi się być bardzo interesująca, ale teraz po prostu muszę ją kupić :D
OdpowiedzUsuńOd dawna poluję na tę książkę i nie mogę jej upolować :( ale dzięki Twojej recenzji wiem że muszę bardziej się postarać :)
OdpowiedzUsuńSzczerze, gdybym mogła wybrać najlepszy dzień mojego życia wahałabym się między dwoma, może trzema. Dla mnie to takie oczywiste, że to właśnie te a nie inne dni były najlepsze. I nawet nie musiałam się nad nimi długo zastanawiać, same mi wpadły do głowy od razu :) Myślę, że każdy kto odczuwał chociaż przez chwilę czyste szczęście nie będzie miał problemu z odpowiedzią na to pytanie :)
OdpowiedzUsuńA książka za mną chodzi od jakiegoś czasu i teraz widzę, że muszę bardziej się przyłożyć do szukania jej :)
do tej pory czytałam niezbyt pochlebne opinie tej książki i mimo tego,że okładka i opis mnie przyciągały powstrzymywałam się od sięgnięcia po nią ,ale po twojej recenzji zdecydowanie dopisuję do listy :D
OdpowiedzUsuńDużo rożnych opinii o tej książce, a ja jestem zainteresowana już samym opisem wydawnictwa :D Ten pomysł jest wg. mnie oryginalny... Muszę poszukać jeszcze dokładniej w księgarniach!
OdpowiedzUsuńHeeej =*
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas, to na pewno przeczytam.
Dziękuję za wszystko ^_^
Świetny pomysł na fabułę. Bardzo mnie zainteresował. Jeszcze jak książka wyzwala w czytelniku emocje... genialna :D. Muszę przyznać, że tak mnie zaciekawiłaś, że chyba jutro poszukam jej w księgarni xD.
OdpowiedzUsuń