„Ze wschodu nadciągnęła barbarzyńska horda prowadzona
przez wodza Loethara… niczym bezlitosna plaga rozlała się po
wszystkich królestwach, siejąc zniszczenie pośród
tych, którzy niegdyś z niej kpili.
Do zdobycia pozostała już tylko jedna kraina. Najbogatsze i najpotężniejsze królestwo Koalicji Denova – Penraven. Władcy z rodu Valisarów stają w obliczu pewnej śmierci, tyran Loethar pożąda bowiem tego, czym władają tylko oni: legendarnego Uroku Valisarów, daru przekonywania, któremu nie można się oprzeć.
Z pomocą jednego żołnierza królewski syn – ostatnia nadzieja oblężonego miasta – umyka wrogowi. Od teraz przyszłość Penraven spoczywa na barkach tego młodego Valisara, musi on jednak przetrwać wśród bestialstwa i zdrady, by rozwikłać tajemnicę swego dziedzictwa.”
Do zdobycia pozostała już tylko jedna kraina. Najbogatsze i najpotężniejsze królestwo Koalicji Denova – Penraven. Władcy z rodu Valisarów stają w obliczu pewnej śmierci, tyran Loethar pożąda bowiem tego, czym władają tylko oni: legendarnego Uroku Valisarów, daru przekonywania, któremu nie można się oprzeć.
Z pomocą jednego żołnierza królewski syn – ostatnia nadzieja oblężonego miasta – umyka wrogowi. Od teraz przyszłość Penraven spoczywa na barkach tego młodego Valisara, musi on jednak przetrwać wśród bestialstwa i zdrady, by rozwikłać tajemnicę swego dziedzictwa.”
Barbarzyńcy prowadzeni przez Loethara podbijają kolejne królestwa
Koalicji, by ostatecznie dotrzeć do Penraven. To tam na tronie
zasiadają Valisarowie – potężny ród obdarzony magicznym
darem przekonywania, którego Loethar pragnie ponad wszystko.
Nikt jednak do końca nie wie, jak owa magiczna moc się objawia i
kto w królewskiej rodzinie ją posiada. Jednak w obliczu
nadciągającej śmierci spojrzenia wszystkich poddanych kierują się
na młodego, dwunastoletniego następcę tronu, który jest nie
tylko nadzieją dla królestwa, ale i gwarancją bezpieczeństwa
mocy Valisarów. Król postanawia za wszelką cenę
ocalić syna. Cena jednak będzie bardzo wysoka, a barbarzyński
najeźdźca nie spocznie, nim nie dostanie tego, czego pragnie...
Królewski
wygnaniec Fiony McIntosh to pierwsza część Trylogii
Valisarów, powieści napisanej z niezwykłym rozmachem i
odwagą. Przyznam, że nie wahałam się przed sięgnięciem po tę
książkę – nie tylko dlatego, że autorka jest cenioną pisarką,
ale także dla wydania, które – co tu ukrywać –
jest bardzo eleganckie. Oprawa książki bowiem – prosta, skromna i
niezwykle dopracowana – przyciąga spojrzenie czytelnika i nakłania
do sięgnięcia po lekturę. I tak też uczyniłam.
Narrator wszechwiedzący
rozpoczyna opowieść od sceny bitwy, która od pierwszej
strony uświadamia odbiorcy, że mamy do czynienia z niezwykle
brutalną i odważną historią o świecie, w
którym krew i śmierć jest codziennością. Autorka nie boi
się pokazać makabry i okropieństw wojny. Ludzie giną, trwa
polityczna rozgrywka, a w centrum tego wszystkiego stoi
młody Leo – następca tronu Valisarów i główny
bohater powieści. Akcja gna jak szalona, bowiem od samego początku
zdajemy sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwa lektura –
temat na to nie pozwala. I muszę przyznać, że to największy atut
tej książki – właśnie owe okrucieństwo i pewna lubość
autorki w pokazywaniu koszmarnych scen, od których włoski
stają dęba. Tym bardziej, że język jest tak sugestywny, iż
czytelnik bez najmniejszego problemu potrafi wyobrazić sobie ze szczegółami obraz mordowanego człowieka.
Z drugiej strony nie mogę
nie wspomnieć, że książka ma też
swoje mankamenty i niestety są one dosyć znaczące. Pierwszym i
najważniejszym jest okropnie skonstruowany prolog – choć
otrzymujemy na pierwszy rzut scenę walki, to jednak dominującym
elementem jest dialog dwóch bohaterów, którzy –
poprzez ową rozmowę – wyjaśniają czytelnikowi, w jakich
okolicznościach się znaleźli. Przez
tę opowieść w dialogu można mieć wrażenie, że cała sytuacja
jest dosyć groteskowa – oto trwa zażarta walka, w której giną ludzie, a dwóch miłych panów z paradoksalnym spokojem omawia wszystkie fakty
dotyczące barbarzyńskiego najeźdźcy. Prolog powinien wciągnąć
czytelnika w wir wydarzeń, a nie sprawiać, że ziewamy ze
znudzenia, albo – wręcz przeciwnie – zachodzimy w głowę, o co
tak naprawdę chodzi, wszak mnogość faktów jest trudna to
przyswojenia w tak niewielkim fragmencie, jak prolog. Wydaje mi się,
że autorka mogła na początku książki dodać wprowadzenie (może
w formie zapisków albo raportu z królewskiego
posiedzenia?), w którym wyjaśniłaby wszelkie istotne fakty
bez zbędnego zanudzania czytelnika w zasadzie niedorzecznym
dialogiem na polu bitwy.
A druga moja uwaga będzie
dotyczyła samych dialogów. Choć do języka, jakim posługuje
się narrator, nie mam żadnych zastrzeżeń, bowiem jest barwny i
obrazowy, o tyle dialogi całkowicie
mnie irytowały. Po co ta pompatyczność, dlaczego tyle w tych
rozmowach patosu?! Oczywiście, że rozmowa z królem będzie
miała całkowicie inny charakter, niż rozmowa z chłopem ze wsi,
ale teatralność pewnych kwestii mnie wręcz rozbawiała! Absolutnie
zabrakło tutaj realizmu. Podobnie jak i
nie mogłam znaleźć jakichkolwiek cech wyróżniających
bohaterów (które mogłyby być zaakcentowane chociażby sposobem wypowiedzi każdej postaci) – a to w moim odczuciu bardzo obniża ostateczną
ocenę powieści.
Królewski
wygnaniec tak naprawdę jest książką dla entuzjastów
gatunku oraz fanów autorki. I choć historia ma swoje
mankamenty, to niewątpliwie znajdą się osoby, których
zachwyci świat wykreowany przez Fionę. Warto pamiętać, że
książka jest dosyć krwawa, więc będzie to lektura odpowiednia
zarówno dla pań, jak i panów. Niestety osobiście
stwierdzam, że nie dostałam dokładnie tego, czego oczekiwałam (i
co obiecywała mi delikatna okładka). Mimo to czasu spędzonego z tą
lekturą nie uważam za stracony – tym bardziej, że to było moje
pierwsze spotkanie z twórczością Fiony, której
nazwisko intrygowało mnie od dawna. Daję ocenę 4-/6 i
mam nadzieję, że kontynuacja Trylogii Valisarów
będzie lepsza albo równa części pierwszej.
Original: Royal Exile (The Valisar Trilogy #1)
Wydawca: Galeria Książki
Data wydania: 20.02.2013
Ilość stron: 576
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Galeria Książki.
Ja także rozglądałam się za książkami tej autorki, ale doszłam do wniosku, że chyba jednak sobie odpuszczę ich lekturę.
OdpowiedzUsuńFajna recenzja. Myślę, że będzie mi przeszkadzać ta patetyczność, chociaż książka mnie zainteresowała. Sama nie wiem...
OdpowiedzUsuńPiękny tekst. Ale znowu trylogia:) Jednak tym razem tematyka nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia wobec książek tej autorki - z jednej strony chciałabym po nie sięgnąć, ale z drugiej... No i ten patos nieco mnie odrzuca. Jeszcze się nad nimi zastanowię. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli natrafię na " Królewskiego wygnańca" w bibliotece to przeczytam. Tak z czystej ciekawości. ;)
OdpowiedzUsuńNie znam autorki ale po takiej recenzji muszę to zmienić;) Ciekawie się książka zapowiada...
OdpowiedzUsuńHm, ja również autorki nie znam, ale te krwawe i brutalne bitwy mnie bardzo... przyciagają i zachęcają do sięgnięcia po książkę. Dopiszę do listy...
OdpowiedzUsuńZapowiada się nieźle :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca książka, zaintrygowała mnie bardzo :-)
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę fantastyczne recenzje. Co do samej książki, to niestety nie zainteresowała mnie ona swą tematyką aż tak bardzo, jakbym chciała, dlatego tym razem jednak spasuje, ale może kiedyś po nią sięgnę? Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Mało realistyczne książki mnie wprost odrzucają, dlatego tę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńsłyszałam o niej wiele dobrego, ale jakoś nie mam specjalnie ochoty. ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony mam wielką chęć przeczytania tej książki, jednak z drugiej nieco odrzucają mnie pełne patosu dialogi. Jeszcze się zastanowię nad sięgnięciem po tę powieść :)
OdpowiedzUsuń