"Między nami wampirami
Rowan i Clara mieszkają w angielskim miasteczku Bishopthorpe. Mają ukochaną mamę i ojca – lekarza rodzinnego. Rodzeństwo zawsze czuło, że jest inne od rówieśników, ale brat i siostra nie mają pojęcia, że ich rodzice są „ucywilizowanymi” wampirami, więc i w nich drzemie prawdziwa, wampirza natura. Pewnego dnia Clara, zaatakowana przez kolegę, zostaje w szamotaninie dziwnie pobudzona zapachem krwi...
Niesamowita i sarkastyczna „czarna komedia”, pełna przygód i zaskakujących zdarzeń. Wyśmienita zabawa na poziomie!"
Każdy z nas ma mniej lub bardziej ulubionych sąsiadów. Sąsiedzi się przydają, kiedy w domu zabraknie cukru, albo gdy mamy kryzys i musimy kogoś troszkę podenerwować głośniejszą muzyką. Taka ot, sąsiedzka uprzejmość. Ale tak naprawdę co wiesz o swoich sąsiadach? Czy jesteś przekonany, że to zwyczajni ludzie? Nigdy bowiem nie można być pewnym, czy niepozorny sąsiad nie skrywa jakiejś tajemnicy!
Rodzina Radleyów, mieszkająca na Orchand Lane pod numerem siedemnastym, wydaje się z pozoru zwyczajną, trochę nudną rodzinką. Helen jako pani domu, jej mąż Peter – lekarz internista oraz para nastoletnich dzieci – Clara i Rowan. Prawie jak sielanka? Prawie. Bo w rzeczywistości ich życie wcale nie jest takie łatwe.
Bowiem Peter i Helen skrywają pewną tajemnicę. Z całą pewnością dosyć krwawą. Są wampirami – abstynentami. Czyli niepijącymi krwi osobnikami gatunku nocnych drapieżców. Jednak owo niepicie krwi zmienia ich w śmiertelników, którzy starzeją się i wyglądają jak każdy zwyczajny człowiek. Mogą wychodzić na słońce, patrzeć na krucyfiksy i funkcjonować jak normalny obywatel. Jedyny problem to czosnek. Ale przecież da się żyć bez czosnku, prawda?
Ale to nie koniec ich kiepskiej sytuacji. Oboje tę wampirzą naturę ukrywają przed dziećmi, w wyniku czego nastolatkowie nie mają pojęcia, że są chodzącymi bombami zegarowymi. Nic bowiem bardziej oczywistego, niż to, iż w okresie dorastania mroczna natura może się odezwać i dać porządnie we znaki. Dlatego też, gdy Clara zostaje osaczona przez pyszałkowatego chłopca, nie ma pojęcia, co się z nią dzieje. Chce uciec, lecz nie potrafi. Atakując niczego nieświadomego chłopca, z przerażeniem stwierdza, że jest potworem.
Rodzice, dowiedziawszy się o incydencie, postanawiają sprawę zatuszować. Przerażony Peter bez zastanowienia dzwoni po swojego brata, Willa, na co Helen nie chce się zgodzić. Ale Will może im pomóc w rozwiązaniu nadchodzących problemów. I tak też się staje – praktykujący wampir zjawia się w domu Radleyów, a świat Rowana i Clary wywraca się do góry nogami, gdy rodzice przedstawiają im szokującą prawdę. Czy może istnieć coś bardziej szalonego, niż informacja, że jesteś wampirem? Owszem, może. Ale o tych rewelacjach powinniście już dowiedzieć się sami.
Powieść Matta Haiga została okrzyknięta „czarną komedią”, „ekscentryczną komedią”. Czy słusznie? Być może. Osobiście podchodzę do tej lektury z pewną rezerwą. Narracja mnie zawiodła – trzecioosobowa w czasie teraźniejszym teoretycznie ma nas wciągnąć w wir wydarzeń, ale w praktyce nie do końca to się sprawdza, kiedy rozdziały są króciutkie, na maksymalnie dwie, trzy strony, a miejsca akacji zmieniają się wciąż i wciąż. Autor chciał pokazać wydarzenia chronologicznie, ujmując punkty widzenia wszystkich bohaterów. Niefortunnie jednak ciągłe „przeskakiwanie” narobiło trochę zamieszania. To nie pozwala się wczuć, bo nim odnajdziemy się w jednej scenie, już czas przeskoczyć w inną. Kolejny minus to bezosobowe opisy. A dokładniej – brutalne, bezuczuciowe i pozbawione oceny narratora. To ogromny błąd, gdyż brak uczuć sprawia, że dzieło jest jałowe, bez smaku.
Pomijając jednak już kwestie narracji i wielkości rozdziałów, należałoby skupić się na bohaterach. Dobrze skonstruowany bohater to podstawa. Czy my mamy tu dobrych bohaterów? Na nieszczęście i na tym polu się zawiodłam. Każda z postaci skrywa własne małe sekrety, grzeszki przeszłości. To nadaje pewnej tajemniczości dziełu, sprawia, że czytelnik może się poczuć jak detektyw. Ale cóż z tego, kiedy każda z sylwetek jest zarysowana małostkowo, bez nadmiernego wczucia się w strukturę charakterów? Helen, Peter, Clara – te postacie są mi zupełnie obce. Jedynie Rowan wydaje się być interesującym chłopcem, którego „coś” martwi, „coś” przeraża, który boi się swoich kolegów, wyśmiewania, jest nieszczęśliwy. To jednak stanowczo za mało, żeby wciągnąć w fabułę.
Sam pomysł jest całkiem ciekawy. Wampirza rodzina wtapiająca się w zwyczajny miejski obraz. Osobniki, które z własnej woli chcą zerwać z przeszłością i krwawym procederem, wierząc w dobro. Tak, to nawet interesujące, gdy możemy obserwować ich zmagania, w zasadzie skazane na niepowodzenie. Bowiem żaden prawdziwi wampir nie odmówi sobie tej przyjemności, jaką jest zasmakowanie świeżej, ciepłej krwi. Widzę duży potencjał, ta powieść mogłaby być naprawdę hitem. Mogłaby...
Dzieło pana Haiga oceniam jako dostateczne, 4/10. Może nawet by mnie wciągnęło i wywołało miłe odczucia, gdyby nie owa bezosobowość, z jaką książka została napisana. Słowa i wydarzenia to przecież nie wszystko. Nawet najlepsza fabuła ulegnie destrukcyjnemu niesmakowi, kiedy zapomnimy o życiu, jakie tchnęłyby w dzieło emocje. Niemniej dla samej historii być może warto zapoznać się z nietypowymi Radleyami. W końcu to wampiry. Prawdziwe wampiry.
I dobrze, że tak nisko ją oceniasz, bo przynajmniej jedna książka do kupienia mniej! :D
OdpowiedzUsuńJa się nigdy za bardzo nie nastawiałam na tę książkę, więc nie jestem nawet za bardzo rozczarowana.
Mogę ją wykreślić z listy teraz. Jeśli spotkam kiedyś w biblio, to może i przeczytam. W innym wypadku nie będę się za nią rozglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za twoją recenzje ;)
Raczej nie będę się za nią rozglądać (chociaż okładka mnie magnetyzuje:))
OdpowiedzUsuńchyba przejadły mi się już wampiry ....
OdpowiedzUsuńNigdy nie brałam pod uwagę tej książki. Może to i dobrze.
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja, ale chyba nie kupie jej...
OdpowiedzUsuń