Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Świat Książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo Świat Książki. Pokaż wszystkie posty

10 kwietnia 2016

"Mamifest" Linda Green

„Nawet grupka pracujących mam może zmienić świat, jeśli odpowiednio się do tego zabierze!

Bohaterkami powieści są Sam, Anny i Jackie. Każda z pań ma problem, którym, jej zdaniem, obecnie rządzący nie chcą bądź nie potrafią się zająć. Syn Sam cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Anna, pedagog szkolna, czuje się bezradna, gdy jej nastoletnia córka pada ofiarą prześladowań w szkole. Matka Jackie cierpi na chorobę Alzheimera, a sama Jackie od lat bezskutecznie próbuje zajść w ciążę. Kobiety postanawiają poprawić sytuację nie tylko swoją, lecz także innych kobiet borykających się z podobnymi problemami. Okazuje się, że aby to zrobić, nie trzeba być w parlamencie; wystarczy rozpocząć od zmian na własnym podwórku.”


Trzy mamy – Sam, Anna i Jackie – zrobią wszystko dla swoich pociech. Kiedy pewnego dnia dowiadują się, że kobieta przeprowadzająca dzieci przez ulicę przed szkołą ma zostać zwolniona, nie wahają się zawalczyć o bezpieczeństwo uczniów. We trójkę organizują kampanię, nagłaśniają sprawę i wkrótce odkrywają, jak wiele potrafią razem zdziałać. A to dopiero początek ich wspólnej przygody – przekonane do pewnego szalonego pomysłu postanawiają spróbować swoich sił w… polityce. 

Mamifest to moje drugie spotkanie z prozą Lindy Green. Po fenomenalnej powieści I wtedy to się stało nie miałam najmniejszym obaw przed sięgnięciem po kolejną książkę autorki. I się nie zawiodłam, choć nie ukrywam, że Mamifest nie poruszył mnie tak bardzo, jak wspomniana wyżej lektura. 

Mamifest ma przede wszystkim bardzo społeczny wydźwięk. Dotyczy problemów zwykłego człowieka i tego, z czym muszą się zmagać na co dzień zapracowane matki. Każda z bohaterek ma inną historię do opowiedzenia, każda z nich jest narratorką i obserwatorką rzeczywistości, w której żyje. I każda wnosi do historii coś ważnego. Niestety mimo tego, iż rozdziały naprzemiennie zostały przedstawione z punktów widzenia trzech kobiet, nie potrafiłam doszukać się w ich sposobie wypowiedzi indywidualnych cech charakteru. Owszem, każda z nich ma swoje życie i odrębne doświadczenia, niemniej uważam, że Lindzie Green nie udało się tak zróżnicować narracji, by oddawała charakter wykreowanych postaci. O wiele lepiej sytuacja wygląda przy postaciach dzieci – te otrzymały indywidualne cechy, stając się mocnymi punktami historii.

Powieść Lindy Green promowana jest m.in. hasłem „Jeśli potrafisz być dobrą mamą, będziesz umiała rządzić całym krajem”. I wiecie co? Jest w tym sporo prawdy! Bycie matką to nie tylko praca 24 na dobę i 7 dni w tygodniu, ale to całkowita, totalna zmiana życia i priorytetów. Dla oddanej matki całe życie kręci się wokół dzieci i nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. I to właśnie pokazała Linda – wykreowała postaci trzech kobiet, które zrobią naprawdę wszystko dla swoich pociech. Mamifest to dobra książka – momentami zabawna, momentami poważna, trochę refleksyjna, ale nie przytłaczająca problemami, z odrobiną radosnych chwil, a także dramatem, który chwyta za serce. Przy prozie Lindy Green odbiorca śmieje się przez łzy, a po skończonej lekturze ma ochotę na przygodę z kolejną książką autorki. Polecam!

Original: The Mummyfesto
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 23.09.2015
Ilość stron: 400
Przeł. Grażyna Woźniak
Moja ocena: 4+/6

Za możliwość poznania lektury dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

02 marca 2016

"Na imię jej Rose" Christine Breen

„Ciepła, wzruszająca opowieść o tym, co może się zdarzyć, gdy życie przestaje się toczyć zgodnie z naszymi oczekiwaniami.

Ludzie uważali Iris Bowen za piękność. Miała burzę rudych włosów, wysokie kości policzkowe, poruszała się jak tancerka. Ale to było dawno.

Teraz Iris, ogrodniczka i matka adoptowanej Rose, w wiejskim domu na zachodzie Irlandii stara się prowadzić w miarę normalne życie po śmierci męża. Uwiera ją jednak obietnica dana mężowi przed jego śmiercią; obietnica, której nie zamierza spełnić. Tak jest do dnia, w którym odbiera telefon od swojej lekarki.

Po tej rozmowie niespełnione przyrzeczenie Iris, że odnajdzie biologiczną matkę Rose, żeby dziewczyna miała rodzinę, gdyby z nią stało się coś złego, zaczyna ją wręcz prześladować. Wiedziona impulsem, z jedynym dowodem – kopertą sprzed dwudziestu lat – udaje się w podróż śladami przeszłości, która zawiedzie ją do Bostonu i przyniesie zaskakujący rozwój sytuacji nie tylko jej, ale i Rose, przyjaciołom, a nawet zupełnie nieznanym ludziom.”


Na imię jej Rose to debiutancka powieść Christine Breen. Książka trafiła do mnie troszkę przypadkowo, ale nie ukrywam, że byłam jej ogromnie ciekawa – piękna oprawa oraz intrygujący opis obiecywały dobrą opowieść. Poza tym dotychczas wszystkie książki z serii Leniwa Niedziela mi się spodobały, więc podeszłam do lektury kolejnej publikacji bardzo optymistycznie.

Iris podejrzewa, że może być poważnie chora. Świadomość, że mogłaby zostawić swoją adoptowaną córkę samą na świecie, nie daje jej spokoju. Podobnie jak obietnica, którą wymusił na niej jej umierający mąż – że Iris odnajdzie biologiczną matkę Rose, aby dziewczyna miała kogoś bliskiego. Iris, pomimo niechęci do tego pomysłu, postanawia odnaleźć rodzinę córki. Niestety jedyny trop stanowi koperta z adresem sprzed dwudziestu lat... 

Przyznaję otwarcie – na początku historia Iris bardzo mnie wzruszyła i od razu polubiłam tę bohaterkę. Jej przeżycia, historia jej małżeństwa, relacja z córką – wszystko to sprawiło, że bohaterka stała się dla mnie nie tylko bliska, ale przede wszystkim była prawdziwa. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że siła zawarta w tej postaci, jak i jej opowieść, zostały zmarnowane przez niezbyt porywające wykonanie. Styl Christine Breen jest przyjemny i dopracowany, niemniej w jej narrację często wkrada się nuda. Być może winni temu są inni bohaterowie opowieści – nie do końca przyciągający uwagę, odrobinę bladzi, trochę zwyczajni. 

Na imię jej Rose, pomimo nużących momentów, to w gruncie rzeczy udany debiut – historia przedstawiona przez Christine Breen opowiada o miłości rodzicielskiej, o poszukiwaniu swojego miejsca i swojej drogi w życiu. Jest trochę o stracie, trochę o miłości, sporo o rodzinie i przyjaźni, o spełnianiu swoich marzeń. To jedna z tych książek, przy których można się wzruszyć i odprężyć. Jest to jednak bardzo… leniwa historia. I nie zachwyciła mnie na tyle, by polecać ją każdemu. Zatem Na imię jej Rose proponowałabym przede wszystkim sympatykom serii Leniwa Niedziela oraz tym osobom, które lubią niezobowiązujące książki, idealne na samotne popołudnie przy dobrej kawie.

Original: Her name is Rose
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 20.01.2016
Ilość stron: 320
Przeł. Anna Zielińska
Moja ocena: 3+/6


Za książkę dziękuję wydawcy :)

19 lutego 2016

"Sekretna herbaciarnia" Vanessa Geene

„Podnosząca na duchu powieść o sile płynącej z prawdziwej przyjaźni.

Charyzmatyczna dziennikarka Charlotte ma wybrać najlepsze herbaciarnie Wielkiej Brytanii.

Wie, że herbaciarnia Nadmorska to miejsce wyjątkowe, ale czy powinna podzielić się tym odkryciem z czytelnikami? Kathryn, samotna matka, dla której Nadmorska jest jedynym azylem, przekonuje Charlie, by nie umieszczała tej herbaciarni w swoim artykule, a w zamian zgadza się uczestniczyć w rekonesansie. Wraz z inną stałą klientką, Séraphine, francuską au pair pasjonującą się wypiekami, podróżują po kraju, odkrywając urocze zakątki. Ale żadna z nich nie przeczuwa, że te podróże pozwolą im odkryć coś jeszcze…”


Uwielbiam herbaciarnie! Staromodny wystrój, delikatne, porcelanowe filiżanki, zapach różnych herbat i kwiatów, pyszne, domowe ciasta i ciasteczka oraz niepowtarzalna atmosfera sprawiają, że można w takim miejscu zapomnieć o całym świecie! Klimatu dobrej herbaciarni nie da się pomylić z żadnym innym. Zatem powieść Vanessy Greene od pierwszych zapowiedzi stanowiła dla mnie lekturę obowiązkową – jako fanka herbaciarni oraz wierna czytelniczka serii Leniwa Niedziela po prostu wiedziałam, że to książka dla mnie.

źródło
Sekretna herbaciarnia to opowieść o… kobietach. Trzy główne bohaterki – Kat, Charlotte i Seraphine – pochodzą z różnych światów. Każda ma inne problemy, inne spojrzenie na życie, inne plany, ale łączy je jedno – sympatia do pewnej klimatycznej herbaciarni prowadzonej przez przemiłą Letty. Nadmorska to miejsce magiczne, ciche i pełne kuszących zapachów oraz smaków. Każdy zakochuje się w tym miejscu. To właśnie tu bohaterki się poznają i tu rozpocznie się ich wspólna przygoda. 

Muszę przyznać, że Vanessa Greene bardzo realistycznie przedstawiła miejsce, wokół którego kręci się akcja powieści – miałam wrażenie, jakbym dobrze znała tę herbaciarnię. Zgrabna kreacja bohaterów i ich „życiowe” perypetie sprawiają, że książkę czyta się z zainteresowaniem. Mnie osobiście najbardziej przypadła do gustu Kat  wydawała mi się taka do bólu prawdziwa, autentyczna i dobra. Choć nie ukrywam, że kreacja jej trzyletniego syna nie wypadła już tak realistycznie – miałam wrażenie, jakby autorka książki nie do końca wiedziała, jak mówią i zachowują się trzyletnie dzieci. Leo w moim odczuciu był stanowczo zbyt dorosły.

Sekretna herbaciarnia to lekka i ciepła opowieść o przyjaźni oraz odnajdywaniu swojego miejsca na świecie. Przyjemny styl autorki oraz dobrze wykreowane postaci kobiece to największe atuty tej historii. Niestety brakowało mi w niej kotwicy – czegoś, co sprawiłoby, że czytałabym książkę z totalnie zapartym tchem, niepewna losów ulubionych bohaterów. Owszem, opowieść ma swój urok, odpowiedni klimat i bardzo kobiecy wydźwięk, niemniej nie jest to książka, do której będę wracała myślami. To dobra lektura na jeden wieczór – taka, przy której na chwilę się odprężymy, ale o której nie będziemy rozmyślali po jej przeczytaniu. Dlatego też Sekretną herbaciarnię polecam fankom serii Leniwa Niedziela oraz tym osobom, które lubią niezobowiązujące, przyjemne historie  – powieść Vanessy Greene to idealna odskocznia od szarej rzeczywistości.

Original: The Seafront Tea Room
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 18.11 2015
Ilość stron: 368
Przeł. Urszula Smerecka
Moja ocena: 4/6


Za tę sympatyczną lekturę dziękuję wydawcy!

18 stycznia 2016

"Podróżniczka" Diana Gabaldon

„Jest rok 1746. Szesnastego kwietnia armia króla Jerzego II rozgromiła wojska Karola Edwarda Stuarta w bitwie pod Culloden w Szkocji. Po walce Anglicy przeczesali pole bitwy, dobijając rannych. Większość tych, którzy przeżyli, stracono w Anglii, a tysiąc jeńców sprzedano jako niewolników do pracy na amerykańskich plantacjach bawełny.

Rok 1968. Claire, zagłębiając się w dokumenty z epoki i drżąc o Jamiego, usiłuje odgadnąć koleje jego losu. Czy „Czerwony Jamie” przeżył masakrę pod Culloden? Tak właśnie przypuszcza i powraca w wiek XVIII. Razem z Jamiem okrętują się na statek płynący z ładunkiem na Karaiby. Po niezwykle niebezpiecznej podróży morskiej, licznych przygodach i ucieczkach, docierają do brzegu nieznanego lądu. Okazuje się, że przybyli do Nowego Świata…”


Ach, cóż to była za przygoda! Niezwykła, zaskakująca i pełna emocji! Podróżniczka, trzecia odsłona serii Diany Gabaldon, okazała się być najlepszą z dotychczas przeczytanych przeze mnie części Obcej. Nie mogłam się oderwać od tej powieści, absolutnie mnie w sobie rozkochała! 

źródło
W Podróżniczce dzieje się bardzo dużo, wątki splatają się ze sobą tworząc wielobarwną, tętniącą życiem opowieść o wielkiej miłości, tęsknocie, walce z czasem, podróży w nieznane i próbie odnalezienia swojego miejsca na świecie. Akcja powieści na początku biegnie dwutorowo – z punktu widzenia głównej bohaterki, Claire oraz z punktu widzenia Jamesa Frasera. Co będzie później, tego Wam nie zdradzę, ale daję słowo – będzie się działo! Bohaterowie przeżywają niezwykłe przygody, zachwycając i wzruszając odbiorcę. Książka wciąga w sumie od pierwszych zdań i trzyma w napięciu do samego końca. Podróżniczka to ponad 950 stron wypełnionych szalonymi przygodami, emocjami i dobrym humorem. To spotkanie z postaciami, które wprowadzają czytelnika w cudowny nastrój, a przy tym wzbudzają coraz większą sympatię. Przyznaję, że przy Podróżniczce naprawdę polubiłam Claire i Jamesa oraz ich kompanów. Miałam wrażenie, jakbym czytała o dawno niewidzianych przyjaciołach, o ludziach z krwi i kości, którzy – tak jak każdy z nas – mają swoje słabości. Współczułam im i dopingowałam ze wszystkich sił. 

Podróżniczkę czyta się lekko i – jak na jej objętość – naprawdę szybko. Wciąż jednak uważam, że autorka mogła tę serię nieco okroić i stworzyć zgrabniejsze, około 400-stronicowe części. Momentami można odnieść wrażenie, że historia jest trochę przegadana. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść niesamowicie wciąga i nie pozwala nawet na chwilę odpoczynku. Podróżniczka to wspaniała kontynuacja, w moim odczuciu to jedna z lepszych książek tego gatunku. Aby jednak poznać tę historię, koniecznie trzeba sięgnąć po dwa wcześniejsze tomy – Obcą i Uwięzioną w bursztynie. Szczerze polecam, naprawdę warto! Wspaniała przygoda u boku przystojnego Szkota gwarantowana! ;)

Original: Voyager
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2010 / wznowienie: maj 2015
Ilość stron: 952
Przeł. Kotlicka Justyna, Pankiewicz Ewa i in.
Moja ocena: 5+/6


Za tę wspaniałą lekturę serdecznie dziękuję wydawcy!

Wszystkie części serii:

#1 Obca | #2 Uwięziona w bursztynie | #3 Podróżniczka
#4 Jesienne werble | #5 Ognisty krzyż | #6 Tchnienie śniegu i popiołu
#7 Kość z kości | #8 Spisane własną krwią

13 stycznia 2016

"Uwięziona w bursztynie " Diana Gabaldon

„Jest rok 1968. Claire Randall powraca wraz z dorosłą córką Brianną do Szkocji. 

Tu pragnie wyznać prawdę równie zaskakującą, jak wydarzenia, które ją zrodziły: prawdę o starodawnym kręgu kamiennym... o miłości przekraczającej granice czasu... o szkockim wojowniku, Jamesie Fraserze...

Ale jest też rok 1745. Claire udaje się do Paryża, aby zapobiec skazanemu na klęskę powstaniu w Szkocji pod wodzą księcia Karola Stuarta. Chce ocalić córkę i mężczyznę, którego kocha...”


Minęło ponad pół roku od chwili, gdy zakończyłam przygodę z pierwszym tomem serii Diany Gabaldon. Obca wywołała we mnie skrajnie różne emocje – z jednej strony denerwowało mnie niemiłosierne rozwleczenie historii i nadmiar niezbyt wyszukanych scen erotycznych, z drugiej zaś książka totalnie mnie wciągnęła i siłą rzeczy oceniłam ją bardzo wysoko. Niedawno sięgnęłam po drugą część serii – Uwięzioną w bursztynie, która okazała się trochę słabsza od poprzedniczki, niemniej czytało się ją wyjątkowo dobrze! 

źródło
Opowieść zaczyna się bardzo tajemniczo – nagle znajdujemy się w 1968 roku, Claire ma dorosłą córkę i przebywa w „swoich czasach”. Jak to możliwe? Byłam tak zaskoczona tym początkiem, że aż sięgnęłam ponownie po Obcą, by rzucić okiem na zakończenie – może mi się coś przewidziało, może czegoś nie doczytałam? Nie, autorka celowo wprowadza czytelnika w konsternację, by powoli, strona po stronie wyjaśnić, dlaczego Claire ponownie znalazła się w XX wieku i co się stało z Jamesem. Brawo, zaskoczyła mnie! Co więcej, nawet mi się ten zabieg spodobał – czytelnik podczas lektury jest tak zaintrygowany, że nie ma szans odłożyć książki nawet na minutę. 

Narracja Uwięzionej w bursztynie biegnie dwutorowo – z punktu widzenia Claire oraz z punktu widzenia narratora wszechwiedzącego. Historia opisana na kartach drugiego tomu jest dosyć obszerna i po raz kolejny przez głowę przemknęła mi myśl, że tę książkę można było napisać bardziej zwięźle, przecież 400 stron w zupełności by wystarczyło. Zdarzały się momenty nużące, pojawiło się trochę sztampowych scen erotycznych, ale w ostatecznym rozrachunku lektura mi się spodobała. Choć nie ukrywam, że motyw z powstaniem jakobickim niespecjalnie mnie zaciekawił. 

„Wspaniała zabawa… fantastyczne przygody… romans… seks… Idealna lektura, by oderwać się od rzeczywistości”!

 – San Francisco Chronicle

Zgadzam się, Uwięziona w bursztynie wciąga i pozwala zapomnieć o całym świecie. To ten rodzaj literatury, którą się uwielbia pomimo mankamentów. Tu ważne są przede wszystkim emocje, akcja i przygoda. Ponadto warto zauważyć, że autorka włożyła bardzo dużo pracy w przygotowanie całej serii i nie ukrywam, że mnie tym przekonała. W książce pojawia się sporo historii, a całość została ubrana w niezwykły, magiczny klimat. Plusem serii jest też lekkie pióro Diany Gabaldon – choć każda kolejna część jest coraz obszerniejsza, czyta się je wyjątkowo szybko. Zatem nie ma odwrotu – po trzecią część sagi, Podróżniczkę, muszę sięgnąć! Polecam!

Original: Dragonfly in Amber
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 21.04.2015
Ilość stron: 840
Przeł. Ewa Błaszczyk, Karolina Bober i in.
Moja ocena: 4/6



Za lekturę serdecznie dziękuję wydawnictwu Świat Książki!

Wszystkie części serii:
#1 Obca | #2 Uwięziona w bursztynie | #3 Podróżniczka | #4 Jesienne werble
#5 Ognisty krzyż#6 Tchnienie śniegu i popiołu | #7 Kość z kości
#8 Spisane własną krwią

11 stycznia 2016

CYKL: Niezrecenzowane, odcinek 8

Zapraszam Was na kolejny, ósmy już wpis w ramach mojego autorskiego cyklu. „Niezrecenzowane” to przemyślenia na temat książek lub filmów, których nie jestem w stanie zrecenzować w tradycyjny sposób. To luźne notki nie tylko o tych dziełach, na które szkoda strzępić języka (tudzież klawiatury), ale także o dziełach, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że nie umiem napisać na ich temat sensownej, pełnej recenzji. Mam nadzieję, że taka forma dzielenia się wrażeniami z lektury lub seansu filmowego przypadnie Wam do gustu ;)

Odcinek 8
Zimowy ślub
Sharon Owens

„Czarująca atmosfera ośnieżonego Londynu z odrobiną magii w powietrzu. Ona, Emily - urocza, utalentowana, z polotem. On, Dylan - przystojny, szlachetny i zawsze wie, jak się zachować. Para jak z bajki, brakuje tylko szczęśliwego happy endu, czyli wspaniałego ślubu. Jednak Emily nie potrafi zapomnieć o swoim poprzednim niedoszłym weselu, kiedy to jej narzeczony uciekł sprzed ołtarza. Czy da szczęściu drugą szansę i pozwoli, by złożona przysięga miłości ogrzała jej serce? Dobry nastrój gwarantowany.”


Nie ukrywam, że początek tej historii zapowiadał się świetnie. Książkę miałam w swoich zborach od kilku lat i w końcu zdecydowałam, że czas na przyjemną, zimową i bardzo romantyczną lekturę. Jednak im bardziej zagłębiałam się w opowieść, tym bardziej rosło moje rozdrażnienie. Kilka razy przyłapałam się na tym, że mam ochotę rzucić tą książką o ścianę. Historia jest tak strasznie przewidywalna i przesłodzona, że aż ciężkostrawna. Główna bohaterka – choć ma piękne imię – jest głupiutka, o jej nowym ukochanym nie wspominając. Jedynym plusem tej historii jest osadzenie akcji w pięknym mieście – Londynie.

źródło
Wiem, że autorka chciała stworzyć przyjemną, lekką lekturę o miłości, poszukiwaniu siebie i pogodzeniu się z przeszłością, ale wyszła z tego prosta historyjka o niczym. Dialogi są tragiczne, drętwe, czasami całkowicie bezsensowne, a zachowanie bohaterów wręcz infantylne. Brakuje jakichkolwiek głębszych przemyśleń, absurd goni absurd. Miało być romantycznie, zimowo i klimatycznie, a wyszło sztampowo i nudno. Najbardziej chyba jednak zawiodłam się na postaciach wykreowanych przez Sharon Owens – nawet najbardziej prosta historia mogłaby być ciekawa, gdybym polubiła bohaterów i przeżywała ich przygody. Szkoda, że Emily i Dylan okazali się nudni jak flaki z olejem. 

Niestety po raz kolejny piękna okładka skrywała fatalną historię. 

Nie polecam.

Original: A Winter's Wedding
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2011
Ilość stron: 287
Przeł. Natalia Wiśniewsk

20 grudnia 2015

"Podarunek" Cecelia Ahern

„Gdybyś mógł wybrać wymarzony prezent na Gwiazdkę?

Lou Suffern nie ma czasu, żeby o tym pomyśleć. Klasyczny pracoholik, zaniedbuje żonę i dzieci, bo ściga się ze swoim konkurentem o jeszcze wyższe stanowisko. Pewnego zimowego dnia, nieoczekiwanie dla samego siebie, zatrzymuje się przy bezdomnym, który koczuje w pobliżu jego biura, i oddaje mu swój kubek z gorącą kawą. Kim jest bezdomny Gabe i jaki podarunek otrzyma od niego Lou? Podarunek, który przewartościuje jego życie…

Ta książka jest jak przejażdżka karuzelą wirująca między karierą, złamanym sercem i prawdziwą przyjaźnią. I jak nadzieja na drugą szanse, której obyś nie przeoczył!”


Uwielbiam twórczość Cecelii Ahern, choć dotychczas przeczytałam tylko trzy jej powieści. W prozie tej irlandzkiej pisarki jest coś magicznego – jej książki zawsze nastrajają mnie pozytywnie, a podczas lektury zapominam o całym świecie. Po Podarunek sięgnęłam specjalnie teraz, przed Gwiazdką – miałam nadzieję na lekką opowieść w świątecznym klimacie, a dostałam historię, która wbiła mnie w fotel! Cecelia potrafi zaskakiwać!

źródło

Początek książki wydał mi się nieco dziwny i trudno mi było wczuć się w opowieść, miałam nawet kilka momentów zwątpienia i nie byłam pewna, czy dotrwam do końca lektury. Później jednak coś „zaskoczyło” i nim się obejrzałam, rozpłakałam się nad tą historią. Do tej pory nie wiem, w którym momencie Podarunek mnie tak zachwycił. Przede wszystkim akcja przedstawiona została z różnych punktów widzenia, co pozwala nam uważnie śledzić fabułę i szybko wyciągnąć odpowiednie wnioski. Narrator wszechwiedzący – autorka – snuje opowieść w nieco baśniowy sposób, kreując przy tym świetne, indywidualne postaci. Ahern po raz kolejny wspaniale poradziła sobie ze stworzeniem realistycznej opowieści, dodając do dzieła odrobinę magii, a przy tym w tak niewielkiej objętościowo książce udało jej się zamknąć historię pełną treści i życiowej prawdy. 

Podarunek to niesamowicie wzruszająca lektura – choć na taką się zupełnie nie zapowiadała. Zakończenie mnie zaskoczyło i zmusiło do refleksji nad własnym życiem, a przede wszystkim uświadomiło mi, że powinniśmy się cieszyć z każdej danej nam chwili, z każdego, nawet najmniejszego gestu i każdego dnia spędzonego w gronie najbliższych. To opowieść o tym, co w życiu najważniejsze – bez patosu, bez wielkich słów, za to z emanującym z kart powieści ciepłem i uczuciem. To jedna z najcenniejszych książek, jaką poznałam – bogata w życiową prawdę i emocje, po których trudno się otrząsnąć. Bardzo polecam ten tytuł nie tylko w okresie świątecznym – tak magiczne i piękne książki powinniśmy czytać cały rok! 


Original: The Gift
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 17.11.2010
Ilość stron: 318
Przeł. Dominika Lewandowska
Moja ocena: 5/6

09 grudnia 2015

"W pogoni za rozumem" Helen Fielding

Sympatyczna bohaterka "Dziennika Bridget Jones" – w komiczny sposób – wciąż przeżywa wzloty i upadki. Nadal walczy z nałogami, czyta poradniki, przeciwstawia się matce, ale w tej części odkrywa też uroki wspólnego życia z mężczyzną swych marzeń, a nawet trafia do więzienia w Tajlandii, niesłusznie posądzona o przemyt narkotyków...


Uwielbiam filmy o Bridget Jones, przeczytanie więc książek, od których wszystko się zaczęło, było tylko kwestią czasu. Niestety Dziennik Bridget Jones nie do końca spełnił moje oczekiwania, więc po W pogoni za rozumem sięgnęłam z uzasadnioną obawą. Okazało się jednak, że druga część przygód panny Jones jest lepsza od poprzedniczki. Książka totalnie mnie wciągnęła!

źródło
Bridget nareszcie jest w poważnym związku i wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku (no może poza zjedzonymi kaloriami i wypalonymi fajkami, które nie dają bohaterce spokoju). Niestety nic nie trwa wiecznie – wkrótce pomiędzy nią a Markiem dzieją się dziwne rzeczy. A to dopiero początek kolejnej fali problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć szalonej i trochę nierozważnej Angielce. 

Chyba potrzebowałam odrobiny przerwy między lekturą pierwszej i drugiej części serii, bowiem zupełnie inaczej podeszłam do W pogoni za rozumem. Nagle humor tej historii zaczął mnie bawić, a perypetie bohaterki – momentami odrobinę absurdalne, zupełnie jak jej zachowanie – naprawdę mnie wciągnęły. Książka, podobnie jak pierwsza część, utrzymana jest w konwencji dziennika, zatem nietrudno zżyć się z narratorką historii. Zawiodłam się jednak na Marku, którego podejmowane decyzje i zachowanie nie pasowało do postaci wykreowanej w pierwszej części serii. Słowem – zrobiła się z niego ciepła klucha. Dlatego stanowczo wolę tego bohatera w wersji filmowej. 

W pogoni za rozumem to świetna obyczajówka, idealny przykład tzw. literatury chick-lit, czyli kobiecych powieści pisanych przez kobiety. To bardzo lekka i przyjemna lektura, doskonała do przeczytania w chwili, gdy mamy chandrę lub po prostu potrzebujemy czegoś pozytywnego, miłego i odrobinę odmóżdżającego. Ja bawiłam się z Bridget wyśmienicie i na pewno jeszcze nie raz spotkam się z bohaterami tej książki. Pomimo drobnych mankamentów, nie mogę odmówić Helen Fielding jednego – stworzyła kultową postać, z którą dziś utożsamia się wiele kobiet na całym świecie. I ja jestem jedną z nich. Polecam! :)

Original: Bridget Jones Diary #2: The Edge of Reason
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2000
Ilość stron: około 300
Przeł. Aldona Możdżyńska
Moja ocena: 5+/6

29 listopada 2015

"Decyzja" Penny Vincenzi

„Autorka poczytnych powieści „Wystarczy chwila” i „Niebywały skandal” niezwykle wciągająco opowiada o miłości, namiętności i zdradzie w swingującym Londynie lat 60. XX wieku. Pochodząca z „dobrego domu” Eliza postanawia, że wbrew tradycji zostanie kobietą niezależną. Jej plany bliskie są spełnienia, kiedy otrzymuje pracę redaktorki działu mody w popularnym czasopiśmie. Przemiany społeczne, przełamywanie obyczajowych stereotypów, nowe trendy w modzie sprzyjają aspiracjom ambitnej dziewczyny, która staje się częścią artystycznej socjety. Wtedy na jej drodze pojawia się Matt, który mimo robotniczego pochodzenia imponuje Elizie przedsiębiorczością. Czy miłość przezwycięży dzielącą ich przepaść społeczną i różnice poglądów? Czy oboje zdołają spełnić swoje marzenia?”


Decyzja to moje pierwsze spotkanie z Penny Vincenzi, którą uznaje się za jedną z poczytniejszych angielskich autorek. Pisarka tworzy od końca lat 80., w Polsce wydane zostały jej cztery tytuły. Nie ukrywam, że Decyzja trafiła do mnie całkowicie przypadkowo i długo wzbraniałam się przed rozpoczęciem lektury. W końcu jednak nadszedł ten moment, w którym zdecydowałam, że chcę poznać historię niezależnej Elizy. Czy spotkanie z twórczością Vincenzi okazało się udane?

źródło
Eliza to kobieta ambitna i – jak na swoje czasy – bardzo odważna. Jako indywidualistka postanawia iść własną drogą i nie poddaje się konwenansom. Ale spotkanie Matta wszystko zmienia w jej życiu. Niezwykła miłość łączy tę dwójkę, choć w zasadzie dzieli ich tak wiele. Podobało mi się to, jak autorka sprawnie nakreśliła charaktery tych postaci. Ale to nie jedyni tak dobrze wykreowani bohaterowie – powieść pełna jest indywidualnych, realistycznie przedstawionych postaci, które mają swoje problemy i interesujące życie. Dzięki ich różnorodności, książka staje się rozbudowaną, wielowątkową opowieścią nie tylko o miłości, w którą można wsiąknąć na długie godziny (wszak lektura liczy sobie prawie 600 stron!). Mimo to nie udało mi się zaprzyjaźnić z tym tytułem. Przede wszystkim drażniły mnie dialogi – domyślam się, że ich nieco wystylizowany, przesadnie elegancki styl był celowym zabiegiem autorki, nie zmienia to jednak faktu, że część rozmów między bohaterami mnie raziła i nie pozwalała wczuć się w historię. Również bohaterowie, mimo swoich indywidualnych, dobrze przedstawionych charakterów, nie byli w stanie rozbudzić we mnie sympatii, a im dalej śledziłam ich losy, tym większą niechęć we mnie wywoływali. Zakończenie niestety mnie nie usatysfakcjonowało, choć w sumie sama nie wiem, jakiego finału mogłabym się po tej książce spodziewać. 

Na plus działa świetne przedstawienie realiów życia w Londynie w latach 60. – mam tu na myśli przemiany społeczne i kulturalne, a także wnikliwa analiza sytuacji kobiet, które wychodziły poza kanon przeciętnej żony i matki. Dodatkowym atutem powieści jest lekkie pióro autorki – przez książkę się płynie i gdyby nie te zgrzytające dialogi, mogłabym uznać Decyzję za lekturę obowiązkową dla tych, którzy poszukują zgrabnej i realistycznie napisanej historii. Niestety dwa najważniejsze dla mnie punkty w dobrej powieści – bohaterowie, których mogłabym polubić oraz realizm w ich relacjach – mnie nie przekonują. Dlatego Decyzja zasłużyła jedynie na ocenę dobrą. Polecam entuzjastkom książek o dużych gabarytach, w których miłość i nienawiść dzieli cieniutka granica, a wszystko rozgrywa się na tle dobrze przedstawionych realiów życia sprzed ponad sześćdziesięciu lat.

Original: The Decision
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 25.06.2014
Ilość stron: 589
Przeł. Anna Zielińska
Moja ocena: 4/6

Za książkę dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

21 listopada 2015

CYKL: Niezrecenzowane, odcinek 5

Oto piąty wpis w ramach mojego autorskiego cyklu. „Niezrecenzowane” to przemyślenia na temat książek lub filmów, których nie jestem w stanie zrecenzować w tradycyjny sposób. To luźne notki nie tylko o tych dziełach, na które szkoda strzępić języka (tudzież klawiatury), ale także o dziełach, które zrobiły na mnie tak duże wrażenie, że nie umiem napisać na ich temat sensownej, pełnej recenzji. Mam nadzieję, że taka forma dzielenia się wrażeniami z lektury lub seansu filmowego przypadnie Wam do gustu ;)

Odcinek 5
Zew górzystej krainy 
Amy Cameron

Edynburg, rok 1913. Młodej nauczycielce, Lili Campbell, nieślubnej córce kucharki, niespodziewanie oświadcza się przystojny i zamożny baronet, sir Niall Munroy. Dziewczyna wyrusza z narzeczonym do odległego zamku w Highlands, gdzie liczna rodzina Nialla przyjmuje ją z ostentacyjnym lekceważeniem. Lili musi się zmierzyć z mroczną atmosferą pełną skrywanych tajemnic i zapiekłej nienawiści, która od wielu pokoleń dzieli klany Munroyów i Makenziech. Wiele wskazuje na to, że o genezie waśni najwięcej wie babcia sir Nialla, lady Mhairie, jedna z niewielu życzliwych Lili osób.

Czy uczucie łączące pannę Campbell i jej narzeczonego okaże się dostatecznie silne nawet wówczas, gdy Lili odkryje, że jej ojciec należał do klanu Makenziech, a niedawne samobójstwo pierwszej żony sir Nialla nadal kładzie się głębokim cieniem na jego życiu i podejściu do kwestii małżeństwa?


Gdy zobaczyłam okładkę tej książki, wiedziałam, że Zew górzystej krainy musi być mój. Szkocja na początku XX wieku, wielka miłość prowincjonalnej nauczycielki i obrzydliwie bogatego baroneta oraz tajemnica ukryta w zamku stojącym gdzieś na wrzosowiskach? Miałam wrażenie, jakby tę książkę ktoś napisał specjalnie dla mnie! Być może dlatego jestem tak strasznie zawiedziona – powieść Amy Cameron okazała się totalną klapą.

Główna bohaterka, Lili, na początku wydała mi się całkiem sensowną postacią, ale jej zachowanie po poznaniu amanta nieco ostudziło mój entuzjazm. Również historia „wielkiej” miłości okazała się mało porywająca. Próby odkrycia rodowej tajemnicy bardziej mnie irytowały, niż wciągnęły w opowieść, a zachowanie reszty bohaterów było irracjonalne. W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że usilnie próbuję odnaleźć w tej książce jakieś plusy, ale nawet język autorki mnie denerwował – książka, mimo lekkiego wydźwięku, ma w sobie jakąś ciężkość, język jest toporny i mało wystylizowany. Miałam wrażenie, jakby każde kolejne słowo zgrzytało mi w zębach. Myślę, że można było tę powieść napisać lepiej, bo fabuła naprawdę miała potencjał! 

Zawiodłam się. Tak po prostu. Piękna, nastrojowa okładka i opis obiecywały mi pełną tajemnic opowieść o miłości, stracie i sekretach z przeszłości, a niestety zamiast tego otrzymałam czytadło o nie do końca zrównoważonych bohaterach i romansie, który w zasadzie nie istniał. Obawiam się, że inne dzieła Amy Cameron będę obchodziła szerokim łukiem.

21 września 2015

"Podwójne życie Pat" Jo Walton

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA

„Jedna kobieta. Dwa światy. Dwie historie

Jest rok 2015, a Patricia Cowan dożyła sędziwego wieku. "Dziś zdezorientowana" - głosi napis na karcie pacjenta na jej łóżku. Patricia nie wie, który jest rok, nie pamięta o ważnych wydarzeniach z życia swoich dzieci. Za to pamięta o tym, co wydaje się niemożliwe. Pamięta, że wyszła za Marka i miała czworo dzieci - ale pamięta też, że nie wyszła za Marka i wychowała troje dzieci z Bee.

Była gospodynią domową, która wyzwoliła się z okropnego małżeństwa, czy odnoszącą sukcesy autorką przewodników, mieszkającą w Wielkiej Brytanii i Włoszech? A księżyc, który widzi przez okno: czy znajduje się na nim poczciwa stacja badawcza, czy też posterunek wojskowy najeżony pociskami atomowymi?”


Mam problem z ubraniem w słowa tego, co czuję po skończonej lekturze Podwójnego życia Pat. Sięgając po tę powieść nie wiedziałam, czego się spodziewać – nie przeczytałam żadnej opinii o tym tytule, a opis wydawcy jest dosyć enigmatyczny. Bogu dzięki! Magia tej książki polega bowiem na tym, by rozpocząć lekturę „w ciemno”. Tylko w ten sposób każdy kolejny rozdział będzie odkrywaniem niesamowitej historii tytułowej bohaterki, Patricii.

Dlatego ja w niniejszym tekście nie zdradzę Wam, o czym jest ta historia, mogę natomiast z całą mocą podkreślić, że jest niezwykła – wymaga skupienia, zmusza do refleksji, pozwala poznać bohaterów z różnych stron, niekiedy szokuje, momentami wzrusza, a w ostateczności pozostawia czytelnika w totalnym osłupieniu. I co najważniejsze – jest oryginalna. 

Historia została przedstawiona przez narratora wszechwiedzącego. Prosty język i chronologia (w postaci podziału rozdziałów na kolejne lata życia bohaterki) ułatwiają odbiory odnalezienie się w tej nieco zawiłej historii. Na początku lektura była dla mnie zaskoczeniem – nie do końca wiedziałam, co się dzieje, bywały momenty, że podczas czytania musiałam cofnąć się kilka stron wcześniej, by zrozumieć poruszany wątek. Z czasem historia staje się klarowna, a czytelnik zaczyna rozumieć zamysł autorki. W sumie nawet nie wiem, w którym momencie pokochałam bohaterów tej opowieści – śledziłam ich losy z zapartym tchem! 

Oryginalny tytuł książki brzmi My Real Children. Uważam, że jest dużo lepszy od naszej polskiej wersji, która tak naprawdę zbyt wiele zdradza. Ale i tak powieść Jo Walton była dla mnie ogromną niespodzianką – bardzo pozytywną i pouczającą. Ponadto zakończenie wbiło mnie w fotel i wciąż o nim myślę. Jest dokładnie takie, jakie powinno być – pozwala odbiorcy samemu zadecydować o tym, w co wierzy i jak chce zinterpretować opowieść Patricii. Powiem tak – jestem ZACHWYCONA! Polecenie Wam tej lektury wydaje się więc formalnością – warto, naprawdę warto rzucić okiem na Podwójne życie Pat i pozwolić sobie na chwilę refleksji nad własnym życiem. Polecam!


Premiera: 23 września 2015!

Original: My Real Children
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 23.09.2015
Ilość stron: 376
Przeł. Maciejka Mazan
Ocena: 5+/6


Za lekturę dziękuję wydawnictwu Świat Książki :)

13 września 2015

"29" Adena Halpern

„Młodym bywa się tylko dwa razy

Ellie Jerome, młoda duchem siedemdziesięciopięciolatka, uważa, że więcej łączy ją z dwudziestopięcioletnią wnuczką Lucy, niż z pięćdziesięciopięcioletnią córką Barbarą. Ellie robi wszystko, aby czuć się młodo i absolutnie nie ma ochoty obchodzić swych siedemdziesiątych piątych urodzin. Stając nad tortem obstawionym świeczkami ,najbardziej pragnie, żeby choć przez jeden dzień mieć znowu dwadzieścia dziewięć lat. Kto może przypuszczać, że jej życzenie się spełni?

29 to historia o trzech pokoleniach kobiet, których wiedzę o sobie i najbliższych zweryfikuje ten jeden magiczny dzień. Ellie się przekona, że codzienność dwudziestoparolatek wcale nie jest taka beztroska, jak jej się wydawało. Radość z odzyskanej młodości skłoni ją do przemyśleń, czy chciałaby przeżyć całe życie na nowo. Czy odważy się być młoda dłużej niż ten jeden dzień kosztem rozstania z tymi, których kocha?

Lekka i zabawna 29 to magiczna podróż w świat rodziny i miłości, ale też prawdziwa lekcja życia.”


Od samego początku wiedziałam, że muszę poznać książkę Adeny Halpern, choć czytanie o 75-letniej bohaterce być może nie wydaje się specjalnie atrakcyjne. Okazuje się jednak, że Ellie Jerome duchem jest wciąż młoda i bardzo chciałaby mieć także młode ciało. Bohaterka w swoje 75. urodziny wypowiada szalone życzenie... i niespodziewanie odkrywa, że życzenia czasem się spełniają!

Ta powieść jest po prostu magiczna! Czytałam ją z zapartym tchem, choć nie ma w niej ani zaskakujących zwrotów akcji, ani trzymających w napięciu sytuacji. W sumie od początku przeczuwałam, co spotka główną bohaterkę, a mimo to jej historia niesamowicie mnie wciągnęła. To dobra książka. Prawdziwa. Pouczająca. To jedna z tych lektur, która pomimo aury lekkości, niesie z sobą ważną naukę. Dlatego podziwiam Adenę Halpern, za to, że w tak z pozoru niezobowiązującej opowieści umieściła kilka ważnych, życiowych prawd, o których w pędzie codzienności zwyczajnie zapominamy. 

Krótko o budowie powieści – główną bohaterką jest Ellie i to ona opowiada historię swojego życia, otrzymujemy więc narrację pierwszoosobową. Ale co kilka rozdziałów pałeczkę przejmuje narrator wszechwiedzący, który w trzeciej osobie opowiada historię z perspektywy innych bohaterek. Język Ellie jest przyjemny, prosty, momentami zabawny, może nie do końca staromodny (choć autorka starała się, aby taki był). Muszę przyznać, że jak na 75-latkę, Ellie dosyć wnikliwie obserwuje dzisiejszy świat i pomimo różnicy pokoleń, potrafi wysnuć odpowiednie wnioski. Udowadnia także, że mamy prawo marzyć i kochać bez względu na swój wiek.

29 to książka skierowana do pań w każdym wieku. To bardzo ciepła, lekka, a przy tym pouczająca opowieść o przemijaniu i odnajdywaniu swojego miejsca na świecie, a przede wszystkim o docenianiu tego, co się ma. Bardzo polubiłam bohaterki tej opowieści i wiem, że na pewno jeszcze nie raz się z nimi spotkam. Dodam także, że pod koniec lektury byłam autentycznie wzruszona przemyśleniami Ellie – to prawdopodobnie najlepszy dowód na to, że książka Adeny Halpern bardzo przypadła mi do gustu i będę ją polecała nie tylko 29-latkom! Warto! ;)

Original: 29
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 12.08.2015
Ilość stron: 304
Przeł.: Anna Zielińska
Ocena: 5+/6


Za tę niezwykłą lekturę dziękuję wydawnictwu Świat Książki :)

09 lipca 2015

Sierpniowe zapowiedzi Świata Książki

12 sierpnia to będzie magiczna data dla fanów Świata Książki. Właśnie tego dnia wydawnictwo przekaże w ręce czytelników kilka niesamowicie obiecujących książek. Specjalnie dla Was przedstawiam dzisiaj te najciekawsze tytuły :)

Premiera: 12 sierpnia 2015


29
Adena Halpern

"Zabawna, dająca do myślenia powieść o kobiecie, która żałuje wielu rzeczy ze swej przeszłości do chwili, gdy wypowiedziane przez nią życzenie zmieni jej życie i życie kochających ją osób. Ta zręcznie opowiedziana historia przemówi do dwudziestodziewięciolatek w każdym wieku.

Jane Heller, autorka powieści Szczęśliwe gwiazdy 

Młodym bywa się tylko dwa razy…

Ellie Jerome, młoda duchem siedemdziesięciopięciolatka, uważa, że więcej łączy ją z dwudziestopięcioletnią wnuczką Lucy, niż z pięćdziesięciopięcioletnią córką Barbarą. Ellie robi wszystko, aby czuć się młodo i absolutnie nie ma ochoty obchodzić swych siedemdziesiątych piątych urodzin. Stając nad tortem obstawionym świeczkami ,najbardziej pragnie, żeby choć przez jeden dzień mieć znowu dwadzieścia dziewięć lat. Kto może przypuszczać, że jej życzenie się spełni?

29 to historia o trzech pokoleniach kobiet, których wiedzę o sobie i najbliższych zweryfikuje ten jeden magiczny dzień. Ellie się przekona, że codzienność dwudziestoparolatek wcale nie jest taka beztroska, jak jej się wydawało. Radość z odzyskanej młodości skłoni ją do przemyśleń, czy chciałaby przeżyć całe życie na nowo. Czy odważy się być młoda dłużej niż ten jeden dzień kosztem rozstania z tymi, których kocha?

Lekka i zabawna 29 to magiczna podróż w świat rodziny i miłości, ale też prawdziwa lekcja życia."

Ognisty krzyż
Diana Gabaldon

"Nie przegapcie żadnej części sagi Diany Gabaldon, fascynującej opowieści o podróżniczce w czasie Claire Randall i osiemnastowiecznym Szkocie Jamiem Fraserze.

Claire Randall nie jest zwyczajną kobietą, tak jak nie jest zwyczajne jej życie z mężem, Jamiem Frasierem. Ich miłość trwa poza wymiarami, ponieważ Claire jest podróżniczką w czasie, którą nieznane siły wyrwały z XX wieku i przeniosły dwieście lat wstecz, w świat, pełen niebezpieczeństw, ale też płomiennej namiętności.

Jest rok 1770. Claire i Jamie rozpoczynają nowe, wspólne życie na dzikich terenach Północnej Karoliny. Claire wie, co się tu wydarzy w następnych dwóch latach i dzieli się swoją wiedzą z mężem. Ale ta wiedza, dość ogólna i nieobejmująca najbliższej przyszłości, nie zdoła uchronić jej najbliższych przed tragicznymi wydarzeniami…"

Nieznajomy mąż
Holly Peterson

"Nowa książka autorki bestsellerowego Niańka – porywająca powieść o miłości i nauce wiary we własne siły.

Allie Crawford wiedzie życie, o jakim zawsze marzyła – jest zastępczynią szefa cenionej firmy PR, ma dwoje dzieci, które uwielbia, oraz wspaniałego i na dodatek przystojnego męża. Wade kieruje popularnym magazynem informacyjnym i zapewnia rodzinie stabilne, a zarazem ekscytujące życie w Nowym Jorku, Allie zaś wierzy, że tego właśnie jej potrzeba, by czuć się bezpieczną i szczęśliwą.

Gdy podczas przyjęcia Allie znajduje Wade’a zamkniętego w pralni z olśniewającą blond pięknością, jej życie wywraca się do góry nogami. Zaczyna myśleć, że jej małżeństwo jest bardziej fasadą niż czymś rzeczywistym. A gdy z Allie kontaktuje się dawna miłość, natomiast nowy znajomy jest nią coraz bardziej zainteresowany, dochodzi ona do wniosku, że prawdopodobnie nie kocha męża, lecz swoje wyobrażenie o nim.

W tej pełnej zwrotów akcji opowieści inteligentnej, wychowującej dzieci i ciężko pracującej kobiety, są spisek, intryga i wielkie namiętności. To także książka o odkrywaniu w sobie siły zdolnej przezwyciężyć wszelkie obawy."

Dom na niebie. Szokująca relacja dziennikarki więzionej przez muzułmańskich porywaczy
Sara Corbett, Amanda Lindhout

"Amanda Lindhout w dzieciństwie uciekała od życia naznaczonego przemocą w świat wyobraźni. Przeglądając strony "National Geographic", marzyła o podróżach do egzotycznych miejsc. Po latach postanowiła zrozumieć świat i nadać swemu życiu sens. Za zaoszczędzone pieniądze przewędrowała z plecakiem Amerykę Łacińską, Laos, Bangladesz i Indie, a potem, z każdą przygodą nabierając odwagi, pojechała do Sudanu, Syrii i Pakistanu. W Afganistanie i Iraku, krajach rozdartych wojną, pracowała jako początkująca reporterka telewizyjna. W sierpniu 2008 roku pojechała do Somalii - "najbardziej niebezpiecznego miejsca na ziemi". Czwartego dnia została uprowadzona przez grupę zamaskowanych mężczyzn.

Amanda spędziła w niewoli 460 dni. Przeszła na islam, żeby ocalić życie, podjęła też próbę ucieczki. Przetrwała dzięki odwadze i nadziei. W chwilach głębokiej rozpaczy odwiedzała powstały w wyobraźni Dom na Niebie, położony wysoko ponad światem kobiety przetrzymywanej w kompletnych ciemnościach, skutej łańcuchami i poddawanej torturom.

„Jedna z najbardziej niezwykłych książek, jakie czytałam. Poruszająca, dręcząca, pełna nadziei, przynosząca wyzwolenie i głęboko prawdziwa. To opowieść o człowieczeństwie i braku człowieczeństwa. Książka piękna, wstrząsająca, heroiczna - jak krzyk niezgody na zniewolenie i skłaniające do pokory wezwanie do modlitwy.” Elizabeth Gilbert, autorka Jedz, módl się, kochaj.

Amanda Lindhout jest założycielką The Global Enrichment Foundation, organizacji non-profit, która wspiera zrównoważony rozwój, inicjatywy edukacyjne oraz pomoc humanitarną w Somalii i Kenii. Więcej informacji na stronach: amandalindhout.com oraz globalenrichmentfoundation.com"


I jak, zaciekawieni? Ja na pewno sięgnę po powieść 29, ciekawi mnie także kolejna część Obcej - Ognisty krzyż :)

01 lipca 2015

"Obca" Diana Gabaldon

„Nie przegapcie żadnej części sagi Diany Gabaldon. W tych bestsellerowych książkach ożywa fascynująca opowieść o podróżniczce w czasie Claire Randall i osiemnastowiecznym Szkocie Jamiem Fraserze.

Jest rok 1945. Claire Randall, pielęgniarka pracująca w czasie wojny w szpitalu polowym, wraca z frontu i spędza z mężem wakacje w Szkocji. W czasie spaceru natrafiają na kamienny krąg. Claire dotyka głazu i... zostaje przeniesiona do roku 1743. Nagle zjawia się w świecie pełnym niebezpieczeństw. Dostaje się w sam środek intryg właścicieli ziemskich i knowań szpiegów, które zagrażają jej życiu i mogą złamać serce...”


Mamy rok 1945. Claire Randall, dwudziestokilkuletnia mężatka, która w czasie wojny pracowała jako pielęgniarka, wraz z mężem wyjeżdża na wakacje do Szkocji. Oboje bardzo się kochają, spędzają ze sobą każdą wolną chwilę i jednocześnie odkrywają tajemnice urokliwej północy. Zbieg najróżniejszych okoliczności przerywa jednak sielankę – Claire z nieznanego powodu nagle trafia w sam środek potyczki pomiędzy Szkotami a angielskimi żołdakami i okazuje się, że… przeniosła się w czasie! Kobieta jest przerażona i trudno jej uwierzyć, że znalazła się w XVIII wieku, lecz mimo to nie pozwala sobie na chwilę słabości – zrobi wszystko, by powrócić do domu i ukochanego Franka. Do czasu…

źródło
Pierwsze polskie wydanie Obcej Diany Gabaldon miało miejsce w 1999 roku. Teraz Świat Książki powraca z serią w nowym, poprawionym wydaniu, aby na jesień 2015 roku zaprezentować fanom autorki najświeższy, ostatni, ósmy tom przygód Claire Randall. Kiedy sięgnęłam po Obcą, nie byłam do końca pewna, czego się spodziewać. Opinie o tej niezwykle rozbudowanej sadze są bardzo różnorodne, jednym seria się szalenie podoba, inni zaś nie pozostawiają na niej suchej nitki. Co takiego ma w sobie Obca, że wywołuje tak skrajnie różne emocje? Już sam fakt, że serię Diany Gabaldon przetłumaczono na 19 języków i wydano w 23 krajach, daje do myślenia.

Narratorem powieści jest główna bohaterka – Claire. Jej opowieść czyta się lekko i – pomimo sporej objętości (książka ma ponad 700 stron!) – także dosyć szybko. Opowieść ma w sobie baśniowy, nierzeczywisty klimat, który wciąga czytelnika w opowieść już od pierwszych stron. Kreacja bohaterów także przypadła mi do gustu – autorka ma dar do nakreślania postaci za pomocą kilku dobrze dobranych słów. 

Książka ma jednak sporo minusów. Przede wszystkim pojawia się za dużo scen erotycznych, w dodatku niezbyt fantazyjnie przedstawionych. Akcja powieści jest rozwleczona, w sumie spokojnie można było upchnąć tę historię w 400 stronach. Ponadto nie wszystkie fakty historyczne są zgodne z prawdą i to także momentami mi przeszkadzało. No i główny bohater – amant, którym podobno zachwyca się tak wiele czytelniczek. Mnie do siebie nie przekonał, a momentami nawet irytował.

Najbardziej zaskakujące jest jednak to, że pomimo tak wielu mankamentów, Obca szalenie mi się podobała! Jest coś takiego w tej historii, co nie pozwala oderwać się od lektury, co sprawia, że czytelnik kibicuje bohaterce, zachłannie przewracając kolejne strony książki w poszukiwaniu kolejnych zapierających dech przygód. Obca nie jest lekturą idealną, wiele rzeczy należałoby w niej poprawić, ale to nie zmienia faktu, że czyta się ją wyśmienicie. Historia ma w sobie bliżej nieokreśloną magię, która pochłania bez reszty, rozbudza wyobraźnię i budzi w odbiorcy głód historii. Nie spodziewałam się, że to napiszę, ale słowo się rzekło – z pewnością sięgnę po kolejny tom serii, zaś Obca dostaje ode mnie ocenę 5/6!

Original: Outlander
Wydawca: Świat Książki
Data wznowienia: 18.03.2015
Ilość stron: 711

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Świat Książki!

Książka bierze udział w wyzwaniu:

05 czerwca 2015

"Przy mnie będziesz bezpieczna" Amy Hatvany

„Wzruszający portret dwóch matek, które połączyła tragedia

Nieszczęśliwy wypadek kładzie kres dotychczasowemu życiu Hannah Scott. W rok po podpisaniu dokumentów o przekazaniu organów córki do przeszczepu kobieta wciąż bardzo cierpi. Wtedy poznaje rodzinę Bellów. Ich piętnastoletnia córka Maddie żyje tylko dlatego, że Emily umarła. Zafascynowana tą kruchą więzią, bojąc się ujawnić, kim jest naprawdę, Hannah nawiązuje niespodziewaną przyjaźń z matką dziewczynki, Olivią.

Państwo Bell mają jednak własne problemy. Olivia, jeszcze niedawno gotowa opuścić bogatego, ale despotycznego męża, czuje się z nim związana po przeszczepie, który uratował życie ich córki. Tymczasem Maddie, zmęczona ograniczeniami, jakie narzuca jej słaby stan zdrowia i lęk przed coraz częstszymi wybuchami gniewu ojca, regularnie ucieka w świat, gdzie może być tym, kim chce: świat internetu.

Mistrzowsko poprowadzona narracja i sugestywnie zarysowane postaci bohaterów, którzy muszą stawić czoło prawdzie, to główne atuty tej trzymającej w napięciu lektury.”


Przy mnie będziesz bezpieczna Amy Hatvany, najnowsza publikacja z serii Leniwa Niedziela, to jedna z tych powieści, po której można się spodziewać wszystkiego – wzruszeń, rozpaczy, złości. W książce pojawia się motyw utraty dziecka, niełatwa kwestia przekazania organów ukochanej osoby do przeszczepu, trudności w radzeniu sobie z bólem, aż wreszcie nadzieja, gdy bohaterka niespodziewanie spotyka dziewczynkę, której wszczepili organ jej tragicznie zmarłej córeczki. Nie ma więc wątpliwości – autorka obiecuje wiele wzruszeń i swoją książką pragnie zmusić czytelnika do refleksji. Czy jej się to udało?

źródło
Opowieść przedstawiona została z punktu widzenia trzech bohaterek – dwóch matek, Hannah i Olivii, w narracji trzecioosobowej i nastoletniej Maddie w narracji pierwszoosobowej. Autorka konsekwentnie przedstawia każdy rozdział oczami innej bohaterki i trzyma się ustalonej przez siebie kolejności. Niektórzy czytelnicy porównują powieść Amy do dzieł takich sław, jak Jodi Picoult czy Diane Chamberlain. Niestety nie znam tych autorek i nie mogę zweryfikować wyżej wymienionych porównań, mogę natomiast z całą pewnością stwierdzić, że Amy potrafi poruszyć odbiorcę i sprawić, że czytelnik będzie współczuł bohaterkom. Kreację postaci także uważam za udaną, choć zdarzały się momenty, kiedy nie mogłam zrozumieć decyzji podejmowanych przez bohaterki. 

Historia ma w sobie kilka mankamentów, które niestety wpłynęły na moją ocenę. Przede wszystkim niektóre reakcje bohaterek wydawały mi się nieadekwatne do sytuacji – wyciszone, niewystarczająco naładowane emocjami. Najbardziej uderzyło mnie to na początku historii, kiedy lekarz informuje Hannah o tragedii. Owszem, trudno sobie wyobrazić, co przeżywa matka, która słyszy o śmierci własnego dziecka, ale zachowanie bohaterki było podejrzanie spokojne, całkowicie niepasujące do sytuacji, a tym bardziej do jej późniejszego zachowania. Ponadto przy wadze dramatów przeżywanych przez bohaterki, okropnie irytowały mnie całkowicie zbędne opisy ubiorów wtrącane w najmniej odpowiednim momencie – oderwane od akcji, burzące rytm narracji. Prawda jest taka, że informacja o kolorze bluzki nic nie wnosi do historii, uważam więc tego rodzaju wiadomości za całkowicie zbędne.

Przy mnie będziesz bezpieczna to dobra lektura, która potrafi wzbudzić w odbiorcy wiele emocji. To jedna z tych pięknie wydanych książek, którą czyta się w napięciu, z niecierpliwością oczekując zakończenia, ale o której niestety nie pamięta się zbyt długo. Bohaterowie tej historii nakreśleni są przyzwoicie, ich dramatyczna opowieść potrafi poruszyć wrażliwych odbiorców, a niełatwy temat przeszczepów i wiążącej się z tym zależności „czyjeś życie za czyjąś śmierć” dodaje dziełu odrobinę niepokojącej atmosfery i zmusza do refleksji. Nie żałuję czasu spędzonego przy tej lekturze, choć miałam nadzieję, że książka wzruszy mnie troszkę bardziej, że będę płakała nad losem bohaterek i z niecierpliwością oczekiwała innych książek autorki. Owszem, doceniam tę historię i doceniam pomysł Amy Hatvany, ale mimo wszystko spodziewałam się po jej dziele czegoś mocniejszego. Przy mnie będziesz bezpieczna polecam więc przede wszystkim fankom serii Leniwa Niedziela.

Original: Safe with Me
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 8.04.2015
Ilość stron: 352
Ocena: 4/6

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Świat Książki :)