Długo zabierałam się za tę notkę, oj długo ;) Bardzo chciałam ją napisać w trakcie szycia nowej zabawki, aby pokazać Wam, jak wyglądają filcanki w procesie tworzenia. Ale w sumie co to za filozofia – trochę filcu odpowiednio wyciętego, nitka, igła i… odrobina cierpliwości!
Pierwszą filcankę stworzyłam jakieś półtora roku temu jako prezent. Filcanka przybrała (nieprzypadkowo) kształt niebieskiego kota. Wierzcie mi, radość, kiedy zabawka została ukończona, była nie do opisania. Potem jednak długo nie myślałam o filcankach i dopiero na początku tego roku wpadłam na pomysł, aby uszyć maskotkę w prezencie urodzinowym dla Dzosefinn. I uszyłam liska. Później stworzyłam dla mojego dwuletniego siostrzeńca pomarańczowego, pociesznego dinozaura. Podobał się! ;) Aż wreszcie, dwa miesiące temu, uszyłam jeszcze jedną maskotkę – niebieskiego dinozaura. Także od serca, w prezencie.
Bo wiecie, ja nie umiem takich filcanek tworzyć na zamówienie. To trochę jak z bombkami decoupage, którymi obdarowałam przyjaciół i rodzinę w ostatnie święta. Ja po prostu tworzę coś z myślą o konkretnej osobie, wkładam w to tak jakby kawałek własnej duszy. To takie moje własne, małe horkruksy. Dlatego nawet jeśli ktoś mnie poprosi o stworzenie czegoś dla innej osoby, m u s z ę wiedzieć, dla kogo, by móc się na tej osobie skupić, kiedy tworzę prezent. Wierzę, że takie upominki mają większą moc, że niosą ze sobą coś pozytywnego.
Ja w sumie zawsze do takich własnoręcznych wyrobów podchodziłam sentymentalnie. Narysowana przez córkę znajomej kartka była dla mnie najpiękniejszym prezentem od tego dziecka, a własnoręcznie wykonana biżuteria ma dla mnie o większą wartość, niż diamenty czy złoto.
Ostatnia maskotka, którą stworzyłam kilka dni temu, także ma dla mnie ogromne znaczenie. To zielony dinozaur, którego uszyłam z myślą o Dzosefinn. Jako malutkie podziękowanie za jej pomoc i wsparcie w ostatnich, trudnych dla mnie chwilach. Taka przyjaciółka to skarb, dziękuję! <3
Ojej, zrobiło się strasznie sentymentalnie, więc teraz kilka faktów:
Po pierwsze: jeśli chcesz tworzyć filcowe maskotki, nie musisz skończyć szkoły plastycznej czy iść na wymyślny kurs. Wystarczą dobre chęci i odrobina cierpliwości!
Po drugie: nie musisz kupować tysiąca książek o tworzeniu maskotek – ja kupiłam jedną i w sumie niczego się z niej nie nauczyłam, po prostu kasa wyrzucona w błoto.
Po trzecie: ważny jest dobry filc. Ja nie zwracam uwagi na grubość filcu, natomiast ważna jest jego miękkość. Ostatnio kupiłam dwa różne opakowania filcu – jedno składało się z pulchniutkich i mięciutkich arkuszy, a w drugim znalazłam twarde, cienkie pseudofilce. Od razu wiadomo, że z tych drugich zabawek nie będzie. Tak samo ważna jest wielkość igły – na numeracjach się nie znam, ale im mniejsza i cieńsza igła, tym lepiej, bo od większej igły w filcu zostają dziury.
Po czwarte: do szycia wystarczy zwykła nić, ale można także kupić mulinę (jeśli zabawka jest większa, bo jeśli chcemy uszyć maskotkę wielkości dłoni, naprawdę wystarczy zwykła nitka).
Po piąte: warto zajrzeć do sieci w poszukiwaniu inspiracji. Ja wszystkie znalazłam w internecie – jest pełno stron poświęconych tworzeniu maskotek, nawet znalazłam jedną zagraniczną, na której autorka dzieli się z czytelniczkami swoimi wykrojami do zabawek! W ten sposób właśnie powstał w/w lisek dla Dzosefinn. Z czasem pewnie zacznę tworzyć własne projekty.
Po szóste i najważniejsze: TRAKTUJ TO JAK ZABAWĘ! Nie należy się załamywać, jeśli maskotka się nie uda. Nawet krzywa, nieco poturbowana albo niedoszyta w jakimś miejscu będzie miała większą wartość niż chińszczyzna kupiona w sieciówce. Pamiętaj o tym!
A teraz kwestie finansowe. Każde miasto rządzi się swoimi prawami, u mnie w Łodzi jest jeden dobry sklep dla plastyków, gdzie arkusz mięciutkiego filcu w formacie A4 kosztuje 2,30 zł. Jeśli więc chcemy zrobić maskotkę wielkości dłoni, składającą się powiedzmy z 3 kolorów, to w zasadzie razem z nicią i watą (jeśli tego nie mamy w domu) zmieścimy się ze wszystkimi kosztami w dyszce. Zatem chyba każdy może sobie pozwolić na stworzenie takiej oryginalnej zabawki ;)
Niektórzy oczywiście dokupują także różne dodatki do swoich zabawek – ruchome oczka, wstążki (ja także często obwiązuję zabawkę wstążeczką – patrz np. kotek), inne elementy dekoracyjne (których nazw nie znam, ale wiem, że są ;)). Wszystko jest do zdobycia w większej pasmanterii.
Na koniec podkreślę jeszcze raz – to naprawdę nie jest trudne! Zatem wszystkich zachęcam do tworzenia w filcu – to nie tylko dobra zabawa, która może zaowocować pięknym prezentem, ale także sposób na odstresowanie się ;) Filcanki działają trochę jak kolorowanki.
No to jak, uszyjecie zabawkę? Czekam na zdjęcia Waszych dzieł :D