„Eric Marshall, świeżo upieczony absolwent college'u przyjeżdża na Wyspę Księcia Edwarda, by w zastępstwie chorego przyjaciela poprowadzić szkółkę w Charlottetown. Poznaje tam piękną i tajemniczą Kilmeny - niemą dziewczynę obdarzoną słuchem absolutnym, która komunikuje się ze światem poprzez grę na skrzypcach. Eric się w niej zakochuje. Musi jednak zawalczyć o swoją miłość. Czy uda mu się zdobyć serce Kilmeny? Dziewczę z sadu to opowiedziana z punktu widzenia młodego mężczyzny historia prawdziwej i głębokiej miłości, która okazuje się mieć uzdrawiającą moc.”
Prawdopodobnie nikomu nie muszę przedstawiać Lucy Maud Montgomery – ta niezwykła kanadyjska pisarka zdobyła ogromną sławę za sprawą serii Ania z Zielonego Wzgórza. Niedawno przeczytałam pierwszy tom przygód o Ani Shirley i niewątpliwie już wkrótce sięgnę po dalsze części tej historii. Tymczasem w moje ręce wpadła inna powieść pani Montgomery – Dziewczę z sadu. Dzieło to znane jest polskim czytelnikom również pod tytułem Kilmeny ze starego sadu. Mając w pamięci wiele pozytywnych emocji, które towarzyszyły mi przy lekturze Ani z Zielonego Wzgórza, postanowiłam sięgnąć po Dziewczę z sadu w nadziei, że ta króciutka, bo ledwie 190 stronicowa książeczka, pozwoli mi choć na chwilę przenieść się do świata pełnego dobra i romantycznych uniesień. Czy tak się stało?
Historia opowiedziana przez narratora wszechwiedzącego skupia się przede wszystkim na przemyśleniach głównego bohatera, Erica, choć nie brakuje także (w drugiej połowie książki) momentów skupiających się na rozmyślaniach Kilmeny. Bohaterowie wykreowani zostali realistycznie. Niestety są to postaci do bólu idealne – prawe, inteligentne, a przede wszystkim piękne. Ta idealizacja momentami działała mi na nerwy. Drugim moim zastrzeżeniem jest miłość, która ma łączyć Erica i Kilmeny. Uczucie młodzieńca opiera się przede wszystkim na fakcie, iż Kilmeny jest niewiarygodnie piękna. I choć później bohater poznaje także jej osobowość, to jednak wciąż w narracji powraca kwestia jej urody – doskonałości, która przyćmiewa ewentualne niedostatki. Początkowo uważałam to za urocze i romantyczne, ale z czasem zaczęło mnie to irytować. Ponadto brakowało mi w tej historii humoru – opowieść kręciła się wokół wyjątkowo banalnej miłości bohaterów, brakowało więc lekkości, z której znana jest chociażby Ania z Zielonego Wzgórza. Plusem natomiast będzie lekki, przyjemny język oraz sielska atmosfera, tak charakterystyczna dla książek pani Montgomery.
Dziewczę z sadu to niewątpliwie romantyczna, słodka historia uczucia, które potrafi odmienić całe życie. To opowieść, którą czyta się jednym tchem, w kilka chwil. Przyznaję, że takie lektury odmładzają czytelnika – poznając historię młodych bohaterów z Wyspy Księcia Edwarda, sami czujemy się częścią tej pozytywnej historii. Dziewczę z sadu to idealna powieść dla romantyczek, które w książkach poszukują dobrych emocji i chwili zapomnienia. Myślę że opowieść o Kilmeny i Ericu najbardziej trafi do młodszych dziewcząt – jest w tym dziele pewna skromność, niewinność i ckliwość, która starsze czytelniczki może odrobinę znudzić. Uważam jednak, że pomimo naiwności, jaką odnalazłam w tej historii, Dziewczę z sadu zasługuje na chwilę uwagi – warto czasem wrócić do dziewczęcej literatury, która niewątpliwie pozwala oderwać się od szarej codzienności. Opowieść o Kilmeny dostaje więc ode mnie ocenę 4/6.
Original: Kilmeny of the Orchard
Wydawca: Literacki Egmont
Data wydania: 9.09.2014
Ilość stron: 188
Za książkę dziękuję wydawnictwu Egmont :)