30 marca 2011

Trylogia "Mistrz Zagadek" Patricia A. McKillip

"Dawno, dawno temu z powierzchni ziemi zniknęli czarodzieje, pozostawiając po sobie ukrytą w zagadkach wiedzę. Morgon, książę prostych kmieci z wyspy Hed, okazał się mistrzem w ich rozwiązywaniu, kiedy to rzucając na szalę własne życie, wyzwał na pojedynek Pevena, zmarłego lorda Aum, i wygrał od niego koronę.

Ale oto przeciwko Morgonowi sprzysięgły się starożytne siły zła. Zmiennokształtni zajęli miejsce przyjaciół, nikomu nie można już ufać. Tak więc Morgon ucieka z wrogich mu królestw i wyrusza w drogę do tajemniczej Góry Erlenstar, w której rządy sprawuje Najwyższy. 
Podczas wyprawy towarzyszy mu Deth - Harfista Najwyższego. Przed nimi mrożące krew w żyłach przygody i osobliwe spotkania. Nie odstępuje ich też największa z nierozwiązanych zagadek - zagadka znamienia w postaci trzech gwiazdek na czole Morgona, w których, jak wszystko wskazuje, zapisane jest jego przeznaczenie."

 "Od zniknięcia Mistrza Zagadek Morgona, który wybrał się do Góry Erlenstar, upłynął rok i już zaczynają krążyć pogłoski o jego śmierci. Księżniczka Raederle wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż, pragnąc poznać los ukochanego. W końcu, po wielu perypetiach i mrożących krew w żyłach przygodach, dociera do podnóża Góry. Tu poznaje mroczną prawdę, kryjącą się za zniknięciem Morgona i zawraca, szukając pomocy... A udzielić jej może jedynie zastęp umarłych władców pod wodzą ściętego przed wiekami króla Farra. Druga część światowego bestsellera Mistrz Zagadek z Hed, jednej z najpiękniejszych opowieści fantasy wszech czasów"

"Mistrz zagadek Morgon nadal nie zna celu, dla którego żyje ani znaczenia gwiazdek, widniejących na jego czole. Królestwo drży w posadach, pustoszą je hordy tajemniczych zmiennokształtnych, którzy wydali wojnę rodzajowi ludzkiemu. Wobec zupełnej bierności Najwyższego, Morgan zmuszony jest wziąć na siebie odpowiedzialność za cały świat."


Trylogia ta, choć przeczytana przeze mnie bardzo dawno temu, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Już sam fakt, że polecana jest przez Sapkowskiego, powinno o czymś świadczyć - chociaż sama książek Sapkowskiego nie lubię, ale to kwestia gustu.

Historia Mistrza Zagadek opowiada o pewnym mężczyźnie, któremu dano na imię Morgon. Mogę już teraz powiedzieć, że to postać niesamowita. W pierwszym tomie Mistrz Zagadek z Hed, poznajemy jego życie, jego rodzinę. Wydaje się być człowiekiem całkowicie normalnym, a jednak... Znamię trzech gwiazdek na jego czole to nie jest rzecz przypadkowa... To zarówno postać nietuzinkowa, jak i jednocześnie mężczyzna, którego nie da się rozgryźć. W pewnym pojedynku na zagadki zdobywa on rękę księżniczki Readelle, która gotowa jest wyjść za mąż za tajemniczego mężczyznę. Warto jednak podkreślić, że wątek miłosny nie jest dominujący w powieści. Może to taka cecha książek fantasy? Subtelność, magia i duże pole manewru dane czytelnikowi, który może puścić wodze fantazji - to niesamowita cecha kobiecej literatury fantasy. Tomy są trzy, a każdy coraz bardziej oczarowuje nas światem przedstawionym, a także wciąż mnoży kolejne zagadki, kolejne niepewności. 

Nie da się opowiedzieć fabuły, nie zdradzając zbyt wiele, choć już same opisy drugiego i trzeciego tomu zdradzają najważniejsze fakty: Kiedy Morgon znika, ukochana postanawia go odnaleźć. Możemy się więc domyślić, że później połączą siły w walce ze złem czającym się w ciałach zmiennokształtnych, którzy - o zgrozo! - mogą być każdym, zarówno przyjacielem jak i wrogiem! 

Powieść usiana jest różnymi tajemnicami, ubranymi w rozbudowane zagadki (o czym świadczy tytuł), które czytelnik musi rozwiązać. I chyba nie muszę mówić, że finał jest niesamowicie zaskakujący?  Bowiem książki pani McKillip to lektura  wyróżniająca się inteligencją i czarownością, jest obowiązkowa u tych, którzy czytują i zachwycają się owego rodzaju literaturą. 

Jednak osoby, które szukają krwawych rzezi i potworów, na widok których jeżą się włoski na karku, będą musiały odejść z kwitkiem. Powieść pani McKillip to subtelna historia o poszukiwaniu prawdy o sobie samym, o walce za innych ludzi, o miłości, która być może nigdy się nie wypełni, a także o prawdziwej magii. Zachwycona pochłaniałam tom za tomem, nie mogąc doczekać się wyjaśnienia wszystkich zagadek - zagadek, które mają głębszy sens, sens istnienia. 

Jeśli chodzi o kwestie językowe, książki pisane są ciekawym, choć prostym językiem, nastawionym na czytelnika z różnych sfer wiekowych. Okładki świetnie komponują się z lekturą (no, może z wyjątkiem trzeciej - zamiast jasnowłosej kobiety postawiłabym tam kogoś innego, zgadnijcie, kogo ;)). 

Mamy mnogość różnych bohaterów, których osobowości są silnie zarysowane. Wiele z tych postaci jest równie tajemnicza co nierzeczywista, a wśród nich żyje wielki wróg Morgona, którego imienia nawet ja nie umiem wymówić :) Postać Readelle sama w sobie troszkę mnie denerwowała, natomiast miałam swojego ulubieńca w harfiście Najwyższego - Deth'u, niezwykle pociągającym mężczyźnie, o którym nie mamy tak naprawdę żadnych informacji Są też istoty, o których istnieniu nie mielibyśmy pojęcia - to sprawia, że Mistrz Zagadek to jedna wielka zagadka, którą wręcz MUSICIE rozgryźć! 

No i największa tajemnica, która spędza sen z powiek nie tylko Morgonowi - i niestety, której nawet ja na moim blogu nie zdradzę: Gdzie podziewa się Najwyższy...?

Ocena 9/10. POLECAM!  

28 marca 2011

"Odcień fioletu" Jeri Smith-Ready

Widzi duchy.
Słyszy ich słowa.
Zna ich tragiczne historie.
Musi mówić w ich imieniu, by mogły przejść do innego świata i zaznać spokoju…

Teraz ten przeklęty dar może dać jej największe szczęście… albo kazać wybierać:  pomiędzy światem żywych i umarłych, pomiędzy dawną miłością spowitą w odcień fioletu a nowym uczuciem rozkwitającym w blasku słońca…

Niesamowicie dobra historia i intrygujący początek nowej serii. Jeri znów pokazała, dlaczego jest jedną z moich ulubionych autorek.
- P.C. Cast, autorka serii „Dom Nocy”

"To miały być najlepsze urodziny w życiu. Zespół Logana miał zagrać koncert, a Aura planowała romantyczny wieczór, który jej chłopak miał zapamiętać do końca życia. Nie przypuszczała, że ta noc okaże się jego ostatnią.
Nagła śmierć Logana pogrąża Aurę w rozpaczy. Straciła go. Ale niezupełnie…
Jak wszyscy urodzeni po Przemianie, Aura widzi i słyszy duchy. Zawsze nienawidziła swojej tajemniczej zdolności. Zawsze pragnęła dowiedzieć się, dlaczego wydarzyła się Przemiana, żeby móc ją cofnąć. Ale nie teraz, kiedy jest przy niej duch Logana…
Lecz nagle w życiu Aury pojawia się ten drugi. Serce Aury należy do nich obu – żywego i martwego. I obaj wiedzą coś, co może odsłonić tajemnicę Przemiany…"



Wiecie, jaki był mój największy problem? Czego najbardziej się bałam? Wręcz panicznie? Śmierci ukochanej osoby. Śmierci tak dołującej, definitywnej, zamykającej wszystko. Śmierci, która pozbawi marzeń, nadziei, która odbierze możliwość przebywania razem. Śmierci, na którą ludzie będą umieli powiedzieć jedyne "Czas leczy rany". Ale to nie takie proste...

Kiedy więc sięgnęłam po Odcień fioletu, miałam wrażenie, że to będzie książka trochę o moim strachu. O tym, że aby nigdy nie zaznać tego bólu, jestem sama. Tak sądzę...

Aura i Logan to była idealna para. Byli w sobie szaleńczo zakochani, choć bohaterka wciąż czuła strach. Strach, że jej ukochany, kiedy stanie się gwiazdą rocka, zacznie żyć koncertami, będzie spotykał się z milionem fanek i kiedyś być może przestanie kochać Aurę. A tego by dziewczyna nie zniosła.

Dlatego kiedy dochodzi do wymarzonej nocy wielkiego koncertu zespołu Keeley Brothers, gdzie Logan i jego rodzina zgotowali publice wielkie szoł, nadeszła chwila na prywatne przyjęcie w ich domu. Logan miał urodziny, a Aura postanowiła dać mu najlepszy z możliwych prezentów - siebie. Chcieli się kochać, by zapieczętować swoją miłość, ale okazało się, że coś poszło nie tak. Głupota, jaką wykazał się Logan, zabiła go. A Aura poniekąd była tego świadkiem i obwiniała siebie, że nie umiała mu odpuścić. Wierzyła, że to jej wina.

Śmierć ukochanej osoby jest bolesna, ale można z nią sobie poradzić, kiedy ustalimy, że to koniec. Aura nie miała tej możliwości. Logan był duchem, a ona, jako Poprzemienna, widziała go. Miała więc świadomość, że jej ukochany nie odszedł do lepszego świata, bo nie mógł. Nie chciał zostawić ani jej ani swojej rodziny, pogrążonej w żałobie. To sprawia, że Aura podejmuje trudne i może trochę dziwne decyzje, choć z punktu widzenia osoby, która straciła radość życia, może były to słuszne kroki...?

Co więcej, dziewczyna nie umiała dopuścić do siebie myśli, że mogłaby, że chciałaby być z kimś innym. Ale kiedy pojawia się przystojny i czarujący Zachary, ma mętlik w głowie...

Społeczeństwo w powieści Jeri dzieliło się na przed i poprzemiennych. Przedprzemienni to wszyscy ludzie, którzy urodzili się przed Aurą. Oni nie widzieli duchów, ale mieli wszelką wiedzę dotyczącą ich egzystencji i możliwości ochrony przed nimi. Poprzemienni, tacy jak Aura, widzieli duchy i nawet mogli z nimi rozmawiać. Może się to wydawać fajne, ale niestety - na dłuższą metę takie życie było irytująco męczące.

Jeśli chodzi o samą książkę, jest napisana całkiem zwyczajnie. Autorka stara się opowiedzieć historię w sposób, który miałby ścisnąć czytelnika za serce, jednak nie do końca tak jest. Osoba, która nie wczuje się w sytuacje Aury, raczej by się wynudziła, czytając Odcień fioletu. Więc o ile pomysł na książkę jest genialny, o tyle wykonanie nieco gorsze.

Dla mnie to była lektura, która dała mi trochę nadziei, że miłość może być nawet poza grób. Co za idiota bowiem wymyślił słowa małżeńskiej przysięgi „i nie opuszczę cię aż do śmierci...”?! A co potem? Finito? Zapominamy, bo ukochana osoba umarła? Szukamy pocieszenia gdzie indziej?

Farsa!

Książkę oceniam mimo to dobrze, mogę dać 8/10. Trochę przykre, że zmieniono tytuł, oryginalny Shade wydaje się dużo lepszy. No i okładka... Suknia jak z romansu historycznego. Niestety, średnio przyciąga uwagę...  Jednak mimo to zaskakujące zakończenie i decyzje bohaterki aż zmuszają nas do sięgnięcia po kolejną część. I na pewno nie omieszkam tego zrobić!

A na koniec polecam Trailer książki!

22 marca 2011

"Zniewolenie" Carrie Jones

"Zara i jej przyjaciele mają nadzieję, że raz na zawsze rozprawili się z Piksami, uwięziwszy krwiopijcze stwory głęboko w lesie. Ale pragnienie króla piksów jest niezaspokojone, rośnie z każdym kolejnym dniem niewoli, gdy jednocześnie zmniejsza się jego władza nad poddanymi. A to wystarcza, by zwabić do miasta nowego króla, który twierdzi, że jest inny – że istnieją piksy, które potrafią pokojowo współżyć z ludźmi, nie uciekając się do przemocy i okrucieństwa. Zara zaczyna mu nawet wierzyć, do chwili, gdy przybysz oznajmia dziewczynie, iż jest ona przeznaczoną mu królową."


Zniewalająca i namiętna...

Zniewolenie to druga cześć przygód Zary White, która zostaje zmuszona do zamieszkania z babcią w ponurym Maine. Ale to właśnie tu, w sennym miasteczku, Zara spotyka swoją miłość i przeznaczenie. To tu ważą się jej losy. I to tu pragnie pozostać.

Z poprzedniej części znamy następujące fakty – piksy istnieją, podobnie jak fobie, które Zara recytuje w myślach w chwili, kiedy jest wystraszona. Ale piksy to nie są radosne wróżki ze skrzydełkami, jak Dzwoneczek z Piotrusia Pana. To tak naprawdę krwiożercze bestie, które nie potrafią kontrolować pragnienia a ich życie zależy od króla. Jeśli władca nie jest silny, poddani się buntują. Dlatego Zara i jej przyjaciele musza uwięzić piksy w domku w lesie (choć tym samym zdradza własnego, biologicznego ojca), by nie krzywdziły niewinnych ludzi.

Wszystko wydaje się szczęśliwie zakończone, a Zara i Nick cieszą się każdą chwilą spędzoną razem. Ich miłość kwitnie... namiętna i oszałamiająca. Oboje idealnie do siebie pasują, wzbudzając sympatię i uznanie. I wydaje się, że nic nie jest w stanie przerwać tego idyllicznego obrazu.

Ale wtedy Zara niespodziewanie spotyka dziwnego chłopca, przywiązanego w lesie drutem do drzewa. Przeczuwa, że nieznajomy jest piksem, prawdopodobnie uwięzionym przez któregoś z jej przyjaciół (czyżby Nick maczał w tym place?), ale jej miękkie serce nakazuje jej uratować chłopca. I wtedy na drodze dziewczyny pojawia się dziwna postać ze skrzydłami – piękna kobieta, która nazywa siebie Walkirią, posłanniczką boga Odyna. Twierdzi, że piks musi iść z nią do Walhalli, by służyć jako wojownik najwyższemu z bogów. Zara nie może się zgodzić na śmierć chłopaka i broni go, więc ostatecznie obca kobieta zrezygnowana odchodzi. Nasza bohaterka ma przeczucie, że jednak to nie koniec jej problemów. Choć stara się pomóc nieznajomemu, ten znika. I dopiero wtedy Zara zdaje sobie sprawę, że coś się zmienia, ona się zmienia...

Chłopak, imieniem Astley, jest nowym królem. Za takiego się podaje. Mówi, ze musi obalić ojca Zary, by przejąć jego poddanych i zasiąść na tronie piksów z Maine. A Zara nie może na to pozwolić, bo wie, że piksom nie należy ufać. Tylko że dlaczego irracjonalnie ma wrażenie, że nowy król jest z nią szczery? Że nie zrobi jej krzywdy? Ich spotkania są dziwne, zupełnie inne, niż można się spodziewać. Czuć w nich jakąś złowieszczą nutę. I napięcie. Niesamowite dawki emocji.

Astley wywołał w mojej głowie istny mętlik. Przystojny młodzieniec o blond włosach i szczupłej budowie mi się spodobał. Polubiłam go, mimo iż jest piksem. A piksom nie należy ufać, pamiętajcie!

Kolejne wydarzenia nieco zmieniają nasze uczucia. Z zadowolenia i ciekawości przechodzimy w konsternację, później przerażenie, aż w końcu w rozpacz. Każde następne posunięcie bohaterów jest coraz bardziej dramatyczne, wręcz niedorzeczne. Mamy ochotę krzyknąć: „Opanuj się, nie rób tego!”

Kreacja postaci jest dokładna, o czym wiedzą osoby, które czytały pierwszy tom – Pragnienie. Czułam ogromną radość za każdym razem, kiedy pojawiała się Issie ze swoją spontanicznością i uśmiechem na twarzy. Byłam zaintrygowana, kiedy Dev zagłębiony w tajemnice piksów, starał się odkryć jak najwięcej faktów. Aż wreszcie cieszyłam, się kiedy pojawiał się mój ulubieniec - Nick. Czarujący, uśmiechnięty, idealny!

Ciekawe może wydawać się wplecenie motywów skandynawskich wierzeń w fabułę. Niewątpliwie ma to sens, choć niestety osobiście tu miałam pewne zastrzeżenia – patos nie do końca pasuje do piksów i ich egzystencji, dlatego ciężko mi było wyobrazić sobie te psotliwe, wręcz okrutne istoty i wszechmocnego Odyna w jednym miejscu.

Pod względem językowym powieść utrzymana jest na poziomie poprzedniej części. Język jest prosty, ale interesujący. Rozdziały tym razem rozpoczynają się od wskazówek – to one tworzą sekwencję scen i myśli głównej bohaterki, która opowiada historię ze swojego punktu widzenia.

Design książki jest stylowy i na pewno ciekawy - okładka piękna i tajemnicza, idealnie oddaje ducha tej części. Spływająca po policzku kobiety złota łza jest jednocześnie zniewalająca i przerażająca. Tak, jak treść powieści.

Zniewolenie mnie miło zaskoczyło i sprawiło, że krew popłynęła szybciej, kiedy pochłaniałam tę lekturę. Po pierwszej połowie przepadłam, czytając z zapartym tchem, jak Zara podejmuje kolejne, być może tragiczne w skutkach decyzje, jak walczy o swoje szczęście, jak nie poddaje się pomimo ogromnej rozpaczy, pełna determinacji. To bohaterka z krwi i kości, prawdziwa i niepodważalnie rzeczywista. 


Dramatyczne wydarzenia to ogromny atut dla Zniewolenia. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że zaskoczenie i zapięcie to podstawa w dobrej lekturze. I tu się nie zawiodłam!

Polecam lekturę wszystkim fanom Pani Jones oraz osobom, które od książki oczekują wzruszeń, trudnych do podjęcia decyzji i nade wszystko emocji. Prawdziwych emocji!

     A moja ocena to 8/10. I niecierpliwie czekam na kolejną część.


Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Bukowy Las, za co serdecznie dziękuję!

"Zakochana Tessa" Kate Le Vann

"Wolfie absolutnie nie zwracał uwagi na swój wygląd, ale... był absolutnie pociągający.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Przez lata musieliśmy mijać się na szkolnym korytarzu, tylko ja go nie zauważyłam. A teraz poczułam się, jakbym spotkała go pierwszy raz w życiu.

I wtedy Wolfie przywołał mnie ręką.


Obejrzałam się, żeby sprawdzią, czy nie chodzi o kogoś innego, na co on parsknął śmiechem i otwierając szeroko usta, żebym mogła zrozumieć go z daleka, powiedział "Tak. Ty."


Obciągnęłam spódnicę, ile tylko się dało i nieznacznie wbiłam tenisówki w ziemię, żeby przykleiło się do nich trochę zabłoconych liści, po czym ruszyłam w ich stronę wielkimi krokami, bo natychmiast zapomniałam, że należy poruszać się jak dama.


***
Tessa zawsze uchodziła za szarą myszkę, podczas gdy jej najlepsza przyjaciółka Matty była królową towarzystwa, nieustannie otoczoną tłumem chłopaków. Wszystko się zmieniło, kiedy Tessa zakochała się w Wolfiem. Dzięki niemu zyskała pewność siebie i poczucie własnej wartości. Dorosła i zaczęła patrzeć na świat innymi oczami..

A kiedy ich miłość rozkwitła..."


Przyznam, że nie czytam takich książek. Po prostu nie czułam nigdy takiej potrzeby. Pochłaniały mnie paranormalne romanse i fantasy, czasem powieści historyczne. Ale tu... przeczytałam opis w zasadzie przez przypadek, tak od niechcenia w internecie i nagle zapragnęłam mieć tę książkę. MUSIAŁAM ją mieć.
A, że jak czegoś chcę, nie daję za wygraną, już wkrótce udało mi się wypożyczyć lekturę z biblioteki. To było wczoraj. A dzisiaj o 6 nad ranem zaczęłam czytać. I nie mogłam się oderwać...

Tessa jest rzeczywiście szarą myszką. Szesnastoletnia uczennica liceum ma jedną jedyną przyjaciółkę - Matty, która najogólniej rzecz biorąc jest gwiazdą szkoły. Piękna, doświadczona i zadowolona z siebie rudowłosa ślicznotka, która wydaje się przyćmiewać główną bohaterkę we wszystkim. I nawet, o dziwo, nie jest głupia. Mogłaby oczywiście uchodzić za pustą. Ale to właśnie w Matty Tessa pokłada wszelkie nadzieje, są nierozłączne.

Jednak Tessie do szczęścia brakuje czegoś bardzo ważnego - miłości. Zawsze podkochiwała się w chłopakach skrycie i po jednym drobnym incydencie z nieodpowiednim dzieciakiem, postanawia wielbić obiekty westchnień w milczeniu. Więc tak naprawdę kiedy poznaje tajemniczego i trochę dziwnego chłopaka - ksywka Wolfie - nie jest pewna, czy powinna się kimś ponownie zainteresować . Jednak w Wolfiem jest coś... niezwykłego. I tak oto chcąc nie chcąc Tessa się w nim zakochuje...

Na początku nie jest łatwo. Dziewczyna ma niezwykle niskie mniemanie o sobie i boi się odezwać w tłumie, bo wciąż myśli, że ktoś ją wyśmieje. Jest "śmiertelnie poważna", o ile rozumiecie, o co mi chodzi. Ale Wolfie... on bierze ją serio, słucha tego, co dziewczyna ma do powiedzenia, jest ciekawy jej zdania, jej poglądów. Los ich splata w zasadzie w dziwnych okolicznościach - na zebraniu mieszkańców osiedla przyległego do niewielkiego lasku, który ma zostać wycięty, by postawić nowy Hipermarket, na co ludzie nie chcą się zgodzić. Na początku to miał byś wspólny projekt - walka o ocalenie tego skrawka natury w miejskiej aglomeracji. Niestety dzieje się coś więcej, a kiedy Tessa daje chłopcu znać w zasadzie mimowolnie, że jej się podoba, on niespodziewanie się wycofuje. Załamana już wie, że nie może sobie niczego wyobrażać i nie spodziewa się zupełnie, że ten oto maturzysta, który wydaje się być taki opanowany, taki dorosły, w rzeczywistości także się bał. Bał się własnych emocji. Ale w końcu nie mógł dłużej tłumić uczuć do Tessy. Zakochał się w niej, a ona w nim.

Zakochana Tessa jest szczęśliwa, inna. Wolfie wpływa na nią zbawiennie, sprawiając, że bohaterka nabiera wiary w siebie, nie jest już strachliwą panienką. Staje się kobietą! I właśnie wtedy...

Dalej nic nie mogę powiedzieć, ale na pewno mogę zdradzić, że po skończonej lekturze płakałam. Płaczę przy różnych książkach, czasami ze śmiechu, czasami ze smutku, ale tu... tu był przeogromny żal i złość. To było zupełnie niesprawiedliwe! I dlatego, gdy już odłożyłam przeczytana książkę na półkę, wciąż analizowałam wydarzenia, wciąż czułam tę opowieść całą sobą.

Jeśli chodzi o walory językowe i estetyczne, książka napisana jest miłym i prostym językiem, idealnym do powieści dla nastolatek. emanuje spokojem i jednocześnie jest całkowicie prawdziwa, dialogi są naturalne i tak naprawdę miałam wrażenie, że wręcz uczestniczę w rozmowach przyjaciółek, albo podglądam chwile między Tessą i Wolfiem. Okładka może wydawać się trochę banalna i prosta, ale pasuje do tej opowieści - czuć nadzieję i miłość z tych listków i kwiatów okalających tytuł.

Bohaterzy nakreśleni są dokładnie i ciekawie. Mogę sobie wyobrazić młodzież, o której traktuje powieść. Tessa jest zwykłą nastolatką, jej przyjaciółka gwiazdą szkoły a Wolfie... Tak, gdyby Wolfie miał jakieś paranormalne zdolności, jak Edek ze Zmierzchu czy inny podobny, na pewno stałby się bożyszczem niejednej czytelniczki. Wolfie jest normalny, może zwyczajny, ze wszystkimi wadami i zaletami osiemnastoletniego młodzieńca, ale wyróżnia go jedno - prawdziwa miłość do Tessy. Nie boi się o tym mówić, walczy o nią, a robi to w sposób niezwykle romantyczny, choć w zasadzie niewyszukany. Magia jego osobowości polega na tym, że on nikogo nie naśladuje. Po prostu jest zakochany.

Kate Le Vann napisała naprawdę dobrą opowieść, zupełnie inną niż znane z tego gatunku literatury. Może więc dlatego tak mną wstrząsnęła. Może dlatego jeszcze długo będę o niej myślała, może dlatego... Jestem zachwycona! I szczerze daję 8,5-9/10, a wierzcie mi - jak na książkę dla nastolatek, to wysoka nota.

"..ani na chwilę nie mogłam rozstać się z bohaterami. Śmiałam się razem z nimi, razem z nimi zmieniałam świat i - przyznaję- płakałam z razem z nimi. Wspaniała książka. Nie mogłam się od iej oderwać." - Wendy Cooling

21 marca 2011

"Wieczni Wygnańcy" Cynthia Leitich Smith

"Nastrojowa i liryczna historia niebezpiecznego uczucia dziewczyny zmienionej w wampira i upadłego anioła w bestsellerze Top 5 "The New York Times" w marcu 2010
Anioł wygnany z nieba i dziewczyna wygnana z ziemi połączeni wieczną miłością.
Zachariasz zrobiłby dla Mirandy wszystko. To dla niej łamie zasadę, jakiej aniołom stróżom nigdy łamać nie wolno: przybiera ludzką postać. Lecz nawet wtedy nie jest w stanie ochronić swojej śmiertelnej ukochanej. Zaatakowana przez wampira Miranda ulega mrocznej przemianie...
Za pogwałcenie anielskich praw Zachariasz zostaje skazany na życie na ziemi. Dostaje jednak drugą szansę i nowe zadanie: pokonać bezwzględnego władcę ciemności. I tak anioł stróż chcąc ocalić dziewczynę, którą obdarzył wiecznym uczuciem, i odzyskać niebo, będzie musiał stanąć u wrót piekła..."


Przeczytałam tę książkę jakiś czas temu, słysząc same pochlebne recenzje. Ale muszę przyznać, że spodziewałam się czegoś dużo lepszego. Nie powiem, książka ma klimat, ale chyba za bardzo przypomina mi "Wampira z przypadku" Kseni Basztowej, której nie lubię.

Wampiry w tej wersji są bardzo „wampirze" - mają zamek (pomimo akcji w XXI wieku), lochy z ofiarami, a ich rozrywki to libacje (nie alkoholowe bynajmniej) i seks. I tam właśnie pojawia się Miranda. Dziewczyna była zwykłą nastolatką, dopóki na swojej drodze nie spotkała wampira. To on ją przemienił, czyniąc z niej wampirzą księżniczkę i własną córkę. A Zachariasz (chciał ją uratować i ukazał jej się w pełnej chwale - czyli ze skrzydłami, o czym mowa w opisie z okładki)  po upadku był święcie wręcz przekonany, że Miranda nie żyje. Bo "upadł" właśnie przez ujawnienie się śmiertelniczce. 

Dlatego misja, do jakiej zmusza go kolega po fachu - anioł Jozue - wydaje się być prosta i wyraźnie zaakcentowana - zabić króla wampirów w zamian za powrót do Nieba. Wyobraźcie sobie, jaki go spotyka szok, kiedy widzi w zamku jego ukochaną Mirandę, ale... jako krwiopijcę!

Co z tego wyniknie, jakie ich czekają przygody, jakie wybory do podjęcia? Przekonajcie się sami...

Miłość Zachariasza do Mirandy jest głęboka i prawdziwa. Wzruszająca wręcz. Był z nią od chwili jej narodzin, więc można powiedzieć, że wiedział o niej wszystko. A Miranda? Kiedy go poznała, spodobało jej się jego ciało i powierzchowność. Nie wiedziała, kim jest i jaki jest. Może to stawia ją w gorszym świetle. Może dlatego nawet jej ostateczny wybór nie robi na mnie aż takiego wrażenia, choć na koniec książki może się zakręcić łezka w oku. Ale mimo to Miranda po prostu wydaje mi się jakaś taka.... wyblakła.

Natomiast żal mi bohatera. Zachariasz jest prawdziwym Aniołem przez duże „A". Ma niezwykłą osobowość i "ocieka" dobrocią. Dlatego sytuacja, w jakiej się znalazł w finałowej scenie bardzo mną poruszyła. I myślę, że autorka na tym nie skończy - na pewno będzie z tego jakiś cykl. Chociaż z drugiej strony w obecnej sytuacji nie widzę sensu na przedłużanie tej powieści... Ale cykle są  teraz takie modne, więc można się wszystkiego spodziewać.

"Przerażające i romantyczne – tak mówi o swoich książkach Cynthia Leitich Smith, popularna amerykańska autorka."

Niestety tu się nie zgodzę. Ani przerażające, ani przesadnie romantyczne. Po prostu to lektura dla odpoczynku umysłu. 5/10. I niestety tylko tyle.

18 marca 2011

"Przyrzeczeni" Beth Fantaskey

"Wampiry potrafią nieźle namieszać w życiu nastolatki… 

Świat Jessiki staje na głowie, gdy w szkole pojawia się osobliwy uczeń z wymiany międzynarodowej, Lucjusz Vladescu. Jest arogancki, natrętny i, no cóż, nieziemsko przystojny. Na domiar złego twierdzi, że Jessica to rumuńska wampirza księżniczka i że na mocy paktu między ich rodami są zaręczeni! Dziewczyna nie chce wierzyć w te rewelacje, jednak kiedy zaczyna wertować Przewodnik dla nastoletnich wampirów po miłości, zdrowiu i emocjach, nachodzą ją wątpliwości… Czy przeciętna nastolatka to dobry materiał na czarującą wampirzą księżniczkę?"


Czy kiedykolwiek miałyście wrażenie, że spotkany przypadkowo mężczyzna może kryć okrutną tajemnicę swojej przeszłości? Swojej mrocznej egzystencji? Czy kiedykolwiek pomyślałybyście chociaż przez chwilę, że Wasi rodzice nie są z Wami do końca szczerzy? Że coś ukrywają? Coś… nierzeczywistego?

Jessica nie miała zielonego pojęcia o tym, że jej przybrani rodzice mogą ukrywać taką tajemnicę. Dlatego też, kiedy pierwszy raz spotyka niezwykłego młodzieńca w dziwacznie staroświeckim stroju, czuje jedynie niepokój i zdziwienie. Najpierw widzi go na polnej drodze, ukrytego w cieniu drzewa. Czy ją obserwował? Czy chciał zrobić jej krzywdę? Wydawać by się mógł zwyczajnym chłopakiem, który czeka na autobus szkolny, gdyby nie fakt, że dziewczyna mogłaby przysiąc, iż słyszała z jego ust jej dawne imię. Prawdziwe imię. Anastazja…

Dlatego kiedy później ten sam chłopak okazuje się być uczniem z wymiany międzynarodowej, do tego uczęszczającym na te same zajęcia, co dziewczyna, wszystko zaczyna się komplikować. A apogeum dziwności nadchodzi wraz z chwilą, kiedy matka Jessici, słysząc o tajemniczym uczniu, nagle zaczyna się zachowywać, jakby wiedziała doskonale, kim on może być. Czy to więc nie dziwne, że chłopak zostaje zaproszony na kolację do jej domu, choć widziała go na oczy raptem dwa razy? Czy to nie dziwne, że matka dziewczyny zdaje się doskonale znać młodzieńca?

Tak, to by mogło się wydawać dziwne, gdyby nie informacja, jaką chłopak, swoją drogą nazywający się Lucjusz Vladescu (z akcentem na drugą sylabę!) , po prostu bez ogródek wyjaśnia dziewczynie - że jest najzwyczajniejszym w świecie rumuńskim księciem wampirzego klanu, a ona, Jessica  Packwood, jego przyrzeczoną od urodzenia wampirzą księżniczką, która po skończonych osiemnastych urodzinach będzie musiała wyjść za niego za mąż, by zjednoczyć dwa zwaśnione rody Vladescu i Dragomirów. Czy bohaterka potrafi przetrawić te informację z królewską godnością i pogodzić się ze swoim losem? Nic z tych rzeczy. Iście królewsko potrafi rzucić jedynie widłami w adoratora, a później nie przyjmować do siebie żadnych wiadomości od niego i swoich własnych, zdradzieckich rodziców, którzy wiedzieli o całym dziwnym pakcie. Co więcej, wierzyli w wampiry i w to, że Lucjusz jest księciem pijącym krew!

Jessica broni się jak może, wciąż tłumacząc sobie, że wszystko, co robi Lucjusz, jest irracjonalne i nierzeczywiste, biorąc go po prostu za świra. Jednak jego zachowanie, galanteria, kurtuazja zdają się mieć nieco inny wpływ – to zaczyna bohaterkę intrygować. A Lucjusz za wszelką cenę stara się rozkochać w sobie narzeczoną wierząc, że tylko w ten sposób dopełni przeznaczenia i jednocześnie sprosta oczekiwaniom, wypełniając  powierzone przez Radę Starszych zadanie.
Sprawa jednak wymyka się spod kontroli, kiedy Jess zaczyna interesować się kolegą ze szkoły – Jake’m. Rozzłoszczony tym Lucjusz stara się zaimponować wybrance, ale ona jest głucha na jego starania. To ostatecznie zmienia stosunek wampira do dziewczyny. I dopiero kiedy sam zaczyna wątpić w powodzenie misji, coś się zmienia…

Nikt jednak nie powiedział, że będzie łatwo. Dlatego przez kolejne strony powieści coraz bardziej dajemy się pochłonąć tej swoistej gonitwie za uczuciami, potrzebą akceptacji, porywami serca i obowiązkiem, jakie zostało nałożone na bohaterów.

Lucjusz wydaje się być idealny. I w istocie jest. Jeśli kiedykolwiek spotkacie młodzieńca o nienagannej postawie, schludnym ubiorze, o manierach jak z filmu kostiumowego i do tego posługującego się eleganckim, pełnym subtelności i wykwintności językiem, nie pominąwszy niezwykłej urody, macie jak w banku, że to wampir. Przecież żywego takiego faceta nie spotkacie nigdzie, bowiem gentlemani to w zasadzie już wymarły gatunek (teoria potwierdzona naukowo)!

Jednak Lucjusz nie jest tylko idealny. Jest prawdziwy. Ma siłę, by walczyć o swoje. Jest gniewny, uparty, władczy, a jednocześnie nieco zagubiony. Zmaga się z własnymi demonami, z własną, mroczną naturą i z przeznaczeniem, które, bądź co bądź, nie jest łatwe.

Jessica wydaje się być równie interesująca, pełna pasji, przekonana do własnych racji. Jest buntowniczką, która nie zamierza się poddać, nie zamierza rezygnować z tego, co sobie wytyczyła. Być może dlatego też rodzące się w niej uczucie do chłopca, którego traktowała jak pomylonego, tak ją obezwładnia, odbiera ową racjonalność, którą się uparcie osłaniała. Czy jest dla niej nadzieja?

Powieść pełna jest ciętych ripost, prawdziwej walki językowej między współczesnością a tajemniczą przeszłością. Między kolokwializmami, jakie uwielbia ówczesna młodzież, a starodawnym, pełnym wdzięku i elegancji, słownictwem arystokracji. Pisana w zasadzie lekko i z dozą humoru, wywołuje na twarzy czytelnika uśmiech za każdym razem, kiedy dochodzi do słownej potyczki między bohaterami. To sprawia, że fabuła nabiera smaku i koloru, jest żywa. I pełna namiętności. Dodatkowym atutem jest niewątpliwie pierwszoosobowa narracja bohaterki przeplatająca się z punktem widzenia Lucjusza ukazanym za pomocą jego listów do wuja. Dzięki temu mamy pełen obraz uczuć obojga, poznajemy ich najskrytsze myśli, jesteśmy jakby pomiędzy nimi.

Książkę pochłonęłam w zasadzie ekspresowo, chłonąc każde słowo zapisane na kartach tej czterystustronicowej powieści. Od dawna nie siedziałam nad lekturą z wypiekami na twarzy, w niemocy oddania się jakiemukolwiek innemu zajęciu, niż czytanie. Nawet Facebook nie był w stanie mnie zainteresować, a wierzcie mi, to już wyczyn.

Po tej książce stałam się wierną fanką Lucjusza. Nie ma takiego drugiego bohatera, to pewne. I z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że wraz z pojawieniem się na półkach Przyrzeczonych, skończyła się era ukochanego przez fanki paranormali Edwarda Cullena. Lucjusz swoją gracją, elegancją i ciętym językiem powala meyerowskiego bohatera  na kolana. I mam nadzieję, że tak już zostanie.

Ani trochę nie żałuję, że spędziłam dzień nad książką. Co więcej, wiele bym dała, by nastąpił jakiś ciąg dalszy. Czy jest szansa, by Beth stworzyła kolejne historie losów tych dwojga krwiście rzeczywistych bohaterów?  Oby moje modlitwy zostały wysłuchane, bo wierzcie mi, zakochacie się w tej książce, kiedy tylko po nią sięgniecie. Polecam!

I daję 10/10. Zasłużenie i nawet z żalem, że to maksymalna ocena, bo Przyrzeczeni zasługują na dużo więcej. Dzięki tej książce uwierzyłam, że istnieją jeszcze dobre paranormal romance z udziałem wampirów. Prawdziwych wampirów!

17 marca 2011

„Tożsamość anioła” L. H. Zelman

"Jeśli pewnego dnia okaże się, że jesteś aniołem i twoja obecność na ziemi to nie przypadek… Czy w to uwierzysz? Andrea to wrażliwa i inteligentna dziewczyna, ale brak jej pewności siebie. Nawet kiedy Kaspar, najatrakcyjniejszy chłopak na studiach, okazuje jej zainteresowanie, nie potrafi mu zaufać. Kaspar budzi w niej niezrozumiały niepokój, tym bardziej że dookoła zaczynają się dziać rzeczy trudne do wyjaśnienia. Dziewczyna ma poczucie, że jej śladem ktoś podąża. Ktoś, kto nie jest człowiekiem… 
Czy znajdzie w sobie siłę, by zmierzyć się z przeszłością i zmienić przyszłość? 
Jak wiele można poświęcić dla miłości?"


Nie da się ukryć, że premiera paranormalnego romansu polskiej autorki o pseudonimie L. H. Zelman wywołała niemałe kontrowersje i dyskusje nad stanem polskiej literatury w kontekście twórczości fantastycznej.

Wiele słyszało się niechętnych uwag oraz domysłów a wreszcie – wyraźnego oczekiwania na książkę, którą postanowiło opublikować Wydawnictwo Nasza Księgarnia. I ja znalazłam się wśród czytelników, którzy już w dniu premiery miało wyczekiwaną książkę w ręku.

Główną bohaterką jest Andrea Volton, studentka mieszkająca w akademiku. Poznajemy ją w chwili, kiedy z utęsknieniem wyczekuje powrotu współlokatorki po przerwie wakacyjnej. Czuje się samotna i tylko radosne spotkanie z Carmen może ją uszczęśliwić. I tak też się staje. Carmen wraca do akademika, a wraz z nią wystrzałowość i elegancja. Andrea jest inna – spokojna, cicha, nierzucająca się w oczy. Przynajmniej taka się wydaje. Natomiast jest też typem osoby, która czuje się w obowiązku pomagać innym, potrzebującym. Udziela się w fundacji, hospicjum, domu spokojnej starości wierząc, że ci ludzie potrzebują każdego wsparcia. Dlatego też życie Andrei wydaje się całkowicie zwyczajne aż do czasu, kiedy znienacka jej przełożony, Adrian,  postawia wyjechać z misją do Afryki i proponuje jej przejęcie stołka szefa w fundacji na czas jego nieobecności. Andrea nie jest pewna, czy chce otrzymywać pensję za pomaganie ludziom, ale ostatecznie się na to zgadza. Dodatkowo okazuje się, że największy przystojniak na uczelni i jednocześnie jej konkurent w zdobywaniu najlepszych wyników w nauce, zaczyna się dziewczyną interesować! I robi to w sposób dosyć zaborczy.

Cała recenzja na:

Moja ocena dla książki? Maksymalnie 6,5/10.

12 marca 2011

"Polowanie" Amy Meredith

"Pokonać demona to łatwizna.
O wiele trudniej sprawić, żeby największy podrywacz w szkole myślał tylko o tobie… 
Ciąg dalszy Cieni - o dziewczynie walczącej ze złem w kurorcie pełnym demonów.
Eve dopiero niedawno odkryła swoją magiczną m, a już czas znów ją wykorzystać – chociaż wolałaby się raczej skupić na flirtowaniu. Luke jest taki słodki, że skutecznie odwraca jej uwagę od sfory demonów. Czy mają przed sobą wspólną przyszłość (zwłaszcza że Luke ma na koncie długą listę dziewczyn, z którymi zdążył się umówić, odkąd pojawił się w liceum)? I czy zdążą się o tym przekonać, skoro ich śladem pędzą piekielne psy?"


Zachęcona po przeczytaniu „Cieni” Amy Meredith, postanowiłam sięgnąć po kontynuację powieści o Eve i Jess, dwóch przyjaciółkach walczących z demonami. „Polowanie” miało swoją polską premierę 24 lutego, toteż od razu po ukazaniu się w księgarni, książkę nabyłam.

Jak wiemy z poprzedniej części, Eve dowiaduje się, że jest potomkinią Wiedźmy z Deepdene, która zabijała demony. Eve jeszcze kilka tygodni temu sama musiała się zmierzyć z jednym z najpotężniejszych przedstawicieli zła – Malem, który wysysał dusze jej przyjaciół. Wydawać by się mogło, że problem został rozwiązany, ale wkrótce w okolicznym lesie ginie jeden z chłopaków ze szkoły. Wszystkie poszlaki wskazują na atak zwierzęcia, być może wilka? Tylko dlaczego ofiary zawsze zostają znalezione bez kropli krwi w ciele? Jakie zwierze żywiło by się w ten sposób?


Ocena dla książki? Maksymalnie 3/10. Niestety.

10 marca 2011

"Nieziemska" Cynthia Hand

Wzruszająca opowieść o przeznaczeniu, pierwszej miłości i dramatycznej walce między głosem obowiązku a głosem serca – tak nieziemska jak pierwszy pocałunek chłopaka ze snów.

"Na początku jest chłopak, który stoi wśród drzew. Mniej więcej w moim wieku, już nie dziecko, ale jeszcze nie mężczyzna, ma może siedemnaście lat. Nie jestem pewna, skąd to wiem. Widzę tylko tył jego głowy, wilgotne ciemne włosy kręcą mu się na karku. Palące słońce wysysa soki ze wszystkiego, co żyje. Niebo na wschodzie ma dziwną pomarańczową barwę. Czuć gryzący zapach dymu. Przez chwilę przepełnia mnie tak przytłaczający żal, że aż trudno oddychać. Nie wiem dlaczego. Robię krok w stronę chłopaka i otwieram usta, żeby go zawołać, ale nie znam jego imienia. Ziemia chrzęści mi pod stopami. Usłyszał. Zaczyna się odwracać. Jeszcze chwila, a zobaczę jego twarz.
I wtedy wizja opuszcza mnie. Mrugam i już jej nie ma.


***
Dziewczyna-anioł rozdarta pomiędzy swoim pierwszym anielskim obowiązkiem a pierwszym ziemskim uczuciem
Clara Gardner niedawno się dowiedziała, że w jej żyłach płynie krew anioła. To znaczy nie tylko, że jest zdolniejsza, silniejsza i szybsza od innych, ale że ma cel, że po coś została zesłana na ziemię.
Tylko po co?
Na jawie i w snach zaczynają ją dręczyć wizje: płonący las i piękny chłopiec. Kiedy spotyka Christiana, nieznajomego ze swoich snów, wszystko zaczyna się układać – a równocześnie staje się niejasne. Bo jest jeszcze jeden chłopak, Tucker, który porusza mniej anielską stronę jej natury…
Clara usiłuje odkryć swoją drogę w świecie, którego nagle nie rozumie, ale zmierzy się z niewidzialnym niebezpieczeństwem i wyborami, jakich nie przeczuwała – pomiędzy prawdą a kłamstwem, miłością a obowiązkiem, dobrem a złem. Lecz kiedy wreszcie wybuchnie ogień z jej wizji, czy będzie gotowa zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem?"


Nieziemską w zasadzie zakupiłam w dużej mierze dla pięknej okładki, do samego końca nie wiedząc dokładnie, o czym jest powieść. Kiedy więc przeczytałam dokładnie opis z okładki i wnętrza książki, trochę się przeraziłam: "Kolejny Blask? Błagam, NIE!" - myślałam gorączkowo, przystępując do lektury. Pierwsza połowa książki mnie podłamała. Naprawdę nie byłam w stanie pozbyć się wrażenia, że wróciłam w świat Blasku i poczciwej Beth. Ale jednak...

Główna bohaterka - Clara - wie, że jest anielitką, czyli połączeniem człowieka i anioła (znanym też jako nefilim), ale w jej żyłach tylko w 1/4 płynie anielska moc - matka była półkrwi aniołem, ojciec człowiekiem. Clara od dwóch lat o tym wie - od czternastego roku życia, kiedy matka wyznała jej prawdę. Jednak Meg nie mówi córce wszystkiego, bo... chce ją chronić. Niewiedza w tym wypadku wydaje się najlepszą ochroną.

Clara wie jedno na pewno - że każdy anielita ma zadanie do wykonania, a dowie się o tym, kiedy otrzyma wizję - nie sen, lecz widzenie na jawie, jakby przeniosła się w inny czas, inny wymiar. I tak też się staje - dziewczyna ma wizję. Widzi chłopca w płonącym lesie. Nie wie, co to znaczy, ale domyśla się, że jej zadaniem jest uratować go. Może to ktoś ważny? Może pisana jest mu świetlana przyszłość? Może zbawi ludzkość, wymyśli lek na raka? Nie wiadomo. Ale Clara mimo wszystko czuje z nim wewnętrzną więź i nieopatrznie zakochuje się w nieznajomym...

Wkrótce jedna z jej wizji daje dziewczynie wskazówkę w postaci rejestracji samochodu nieznajomego. I już wie, gdzie go znajdzie. Dlatego wraz z matką i młodszym bratem wyruszają z Kalifornii do Wyoming, by zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem.

Wiadomo, w nowym miejscu jest ciężko, a szkoła wydaje się być dziwacznie inna od tej, jaką Clara znała - ekskluzywne życie dzieciaków z bogatego domu zderza się z życiem dzieciaków z biedniejszego świata. Clara, pomimo faktu, że nie brakuje jej pieniędzy, zostaje jednak w gronie niewidzialnych. Aby ukryć anielskość (objawiającą się chwałą - polecam lekturę), Meg zmusza córkę do przefarbowania włosów. Niestety nawet piąte farbowanie z rzędu pozostawia na lśniących blond włosach dziewczyny pomarańczowy odcień. To sprawia, że w nowej szkole chłopaki zaczepnie nazywają Clarę "Wiewiórą".

I w końcu... nasza bohaterka spotyka chłopaka ze snu! I, żeby było zabawniej, mdleje w jego towarzystwie. Czy to nie słodkie, że ten młody, przystojny i na pewno inteligentny chłopak biednie jej z pomocą? Clara dowiaduje się, że obiekt, który jest jej przeznaczony jako misja, nazywa się Christian Prescott i jest bożyszczem dla dziewcząt w szkole. I nic dziwnego, chłopak bowiem jest... nieziemski. Ale jest też zajęty, co trochę zmienia postać rzeczy.
Naprzeciw Prescotta wychodzi inna, mniej nieziemska postać drugiego chłopaka – Tuckera Avery, brata nowej przyjaciółki Clary. On i Christian są po prostu całkowitymi swoimi przeciwieństwami...

Wkrótce naszą bohaterkę czekają prawdziwe rewelacje, kiedy koleżanka z klasy postanawia wyznać jej pewną szokującą prawdę, a także, kiedy Clara odkrywa, że na świecie istnieją także złe anioły, które z takimi jak ona mają niewiele wspólnego. Dziewczyna MUSI wypełnić swoją misję, nie ma bowiem innej możliwości. Czy jednak będzie w stanie wybrać między miłością a obowiązkiem? Czy będzie wiedziała, gdzie jest prawda, a gdzie kłamstwo, kto chce jej dobra, a kto upadku?

Nie ukrywam, że wybory Clary mnie szokują i cieszą jednocześnie. Pokazała, że jest postacią prawdziwą, żywą, myślącą samodzielnie i (jak na tak młodą dziewczynę) całkiem racjonalnie. Potrafi pokazać, że ma własne zdanie. Dlatego lekturę szczerze polecam, bo zakończenie jest naprawdę nieprzewidywalne, zaś autorka odrywa się od oklepanych schematów, fundując nam prawdziwą niespodziankę!

Cynthia Hand rzeczywiście dobrze pisze. Jej język jest lekki i przystępny, ale nie prostacki. Tylko w jednym miejscu uderza w nas kontrast w doborze słów, ale może to wina tłumacza lub emocji bohaterki, których nie dało się inaczej wyrazić? Pomysł dobry. Książka jest swoistą angelologią, wiele można się dowiedzieć o istnieniu aniołów, choć nie są to podania standardowe, różnią się trochę od wersji biblijnej. Anielici wydają się być ciekawi i o wiele bardziej przystępni niż anioły z Blasku. Tu mamy do czynienia z pasją, uczuciami, złością i wszystkimi tymi emocjami, które kształtują osobowość. A Clara bynajmniej nie jest grzeczną dziewczynką, która co niedziele biega do kościoła i błogosławi każdą przechodzącą obok osobę.

Ciężko mi lekturę ocenić, bo o ile pierwsza połowa mnie zanudzała prawie na śmierć i miałam ochotę rzucić książką o ścianę, o tyle druga połowa powaliła mnie na kolana i nie mogłam się oderwać od czytania. Dlatego daję 8/10. Naprawdę polecam i czekam na kolejną część, gdyż czuję, że autorka ma nam wiele do wyjaśnienia!

"Opętany Demon" Stacia Kane

"Trzeci romans paranormalny o uczuciu pani psycholog z San Francisco do seksownego demona.
Demony namawiają ludzi do złego, to prawda.
Ale to chyba nie fair oszukać demona – zwłaszcza (bardzo) osobistego?
Odkąd psychoterapeutka Megan Chase poznała Greysona, jej życie piekielnie się zmieniło. Teraz, rok później, wciąż przeżywa upojny romans z demonem i wciąż nie jest pewna, czy sama chce stać się demonem. Nagle wszystko komplikuje się jeszcze bardziej: FBI chce, by Megan zdradziła Greysona, ktoś nastaje na jej życie, a wokół krąży tajemniczy egzorcysta…
Czy Megan zdoła się wyplątać z tej diabelskiej sieci? I przełknąć gorzką pigułkę, gdy odkryje nieprzyjemną prawdę o swoim demonicznym kochanku… "


„Opętany Demon” to trzecia i zarazem ostatnia część trylogii o Megan Chase i jej demonicznym kochanku Greysonie Dante. Wydana w roku 2010, premierę w Polsce miała 10 lutego 2011.

Znając wcześniejsze perypetie Megan wiemy, że objęła opiekę nad grupą osobistych demonów, tym samym stając się Gretneg swojego Yezer (czyli jakby odpowiednikiem prezesa, a nawet bardziej właściciela). Greyson, przejmując władzę nad klanem demonów ognia, stał się jednym z najpotężniejszych przedstawicieli swojej rasy, a tym samym zdawał się być kimś niezwykle wpływowym. Kiedy więc do doktor Chase zgłasza się agentka FBI, która w dosyć znaczący sposób daje do zrozumienia, że chciałaby współpracować z Megan w odkryciu, czym zajmuje się Dante, Megan zaczyna być niespokojna. Domyśla się, że nie wszystkie poczynania jej kochanka są legalne i ma świadomość, po jak cienkim lodzie stąpa – ona, osoba publiczna...

Cała recenzja na:

Moja ocena dla książki to 8/10. Zdecydowanie najlepsza część z całej trylogii!