„Od tamtego wydarzenia
dziesięcioletni Jamie nie płakał ani razu.
Chłopiec wie, że powinien – przecież Jasmine płakała, i mama, a tacie zdarza się to do dziś. Roger wprawdzie nie uronił ani jednej łzy, ale to w końcu kot, poza tym nie znał Rose aż tak dobrze.
Wszyscy dookoła zapewniali, że czas leczy rany, tylko że to jedno z tych kłamstw powtarzanych przez dorosłych, gdy nie wiedzą, co powiedzieć. Minęło już pięć lat, a jest jeszcze gorzej: tata wciąż pije, mama zniknęła, a Jamie został z pytaniami, na które sam musi sobie odpowiedzieć.
Ta historia to właśnie jego opowieść. To niewyobrażalnie prawdziwa i wzruszająca relacja z wysiłków małego chłopca, próbującego zrozumieć tragedię, która rozbiła jego rodzinę.”
Są takie książki, które
pozostawiają w czytelniku trwały ślad – cząstkę historii, która zakorzenia się głęboko w sercu i choć
wydaje się, że jej tam nie ma, ona wciąż jest i daje o sobie znać w najmniej
spodziewanych momentach. Dokładnie tak się czuję po lekturze Moja siostra mieszka na kominku. Choć
książkę tę przeczytałam wiele tygodni temu, wciąż żywa jest we mnie historia Jamiego, który opowiada o rozpadzie
swojej rodziny po tragicznej śmierci jego siostrzyczki. Nie ukrywam, że bałam się
tej książki – naprawdę! Po wielu opiniach innych czytelników, którzy
podkreślali smutny wydźwięk powieści Annabel Pitcher, nie wiedziałam,
jak odbiorę tę historię. Ale w końcu zaryzykowałam i nie żałuję ani minuty
spędzonej z tą lekturą!
Opis wydawcy zgrabnie nakreśla sytuację głównego bohatera i dzięki temu możemy się od razu domyślić, że to nie będzie lekka lektura. Opowieść została
przedstawiona z puntu widzenia Jamiego, w narracji pierwszoosobowej. Język
dziesięcioletniego chłopca jest płynny,
lekki i zaskakująco – ja na takiego
malucha – dojrzały, a jednak odnajdziemy w nim też typową dla jego młodego wieku
naiwność i świeżość spojrzenia. Jego sposób opowiadania wciąga odbiorcę w historię,
wzbudzając różne emocje. Powieść została okraszona wieloma prostymi, ale
niezwykle życiowymi cytatami, które podkreślają uniwersalny charakter książki i
jeszcze mocniej splatają czytelnika z tym, co chce mu przekazać narrator. Z jednej strony widzimy jego zmagania z codziennością, bezradność wobec
sytuacji w domu i dziecięcą naiwność, a z drugiej czujemy niezwykły ciężar tej historii i wiemy, że finał opowieści będzie trudny do przełknięcia.
„Ciężko
jest pozwolić komuś odejść”.
Muszę przyznać, że na
początku poznawania historii Jamiego byłam troszkę zdezorientowana – choć książkę czytało się dobrze i szybko,
to jednak momentami zastanawiało mnie,
co w niej takiego niezwykłego. Wszak to tak naprawdę kolejna historia o tym, jak
niesprawiedliwa i okrutna jest śmierć dziecka i jak ta strata może wpłynąć na
życie całej rodziny. A jednak w pewnym momencie coś mnie poruszyło i pojęłam, że choć opowieści o podobnej tematyce nie brakuje, to Moja siostra mieszka na kominku wyróżnia się na ich tle niezwykle mocno. Opowieść Jamiego wzruszyła mnie
dogłębnie, totalnie rozbiła emocjonalnie i na długo po lekturze nie dawała spokoju! Nagle pojęłam tajemnicę tej lektury, jej prawdziwą moc i siłę zawartą
w prostych, ale pełnych treści słowach małego chłopca. I wiedziałam już, że dzieło Annabel – tak piękne i smutne jednocześnie – zostanie ze mną już na zawsze.
„Kochał
ją za bardzo, żeby móc się pożegnać”.
Moja
siostra mieszka na kominku to doskonały debiut Annabel
Pitcher i jednocześnie jedna z najlepszych premier ubiegłego roku, którą miałam
okazję poznać. To piękna, szczera historia dziecka, które po prostu chciało
mieć normalną, kochającą się rodzinę. Dziecka, które było za małe, by zrozumieć
tragedię, jaka spadła na jego rodzinę. Ta historia pokazuje, że czasem zbyt
długo i żarliwie pielęgnowana żałoba zmienia się w obsesję, a towarzyszący jej smutek
niszczy wszelką radość w życiu i sprawia, że zapomina się o tych, którzy są tuż
obok. I choć nie odnajdziemy w historii Jamiego recepty na ujarzmienie
śmierci ani zasad, jak postępować w obliczu tragedii, to z całą pewnością znajdziemy w niej uniwersalne przesłanie i paletę najróżniejszych emocji, które potrafią obezwładnić czytelnika. Szczerze polecam!
Książka otrzymuje ocenę
5+/6!
Original: My Sister Lives on the Mantelpiece
Wydawca: Papierowy Księżyc
Data wydania: 8.08.2013
Ilość stron: 288
* cytaty pochodzą ze str. 258
Za książkę dziękuję wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Sama mam ogromną ochotę na tą książkę, a po Twojej recenzji tylko się w tym utwierdziłam :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, miałam podobne odczucia, jednakże z perspektywy czasu czar "Mojej siostry..." gdzieś mi uleciał... ;(. Jednakże zgadzam się, że jest to świetny debiut i każdemu autorowi życzę równie udanego ;).
OdpowiedzUsuńWe mnie kilka ostatnich scen powieści wciąż są żywe i wciąż wywołują emocje - autorka mistrzowsko rozegrała finał ;)
UsuńDużo czytałam o tej książce i przeważały bardzo pozytywne opinie, więc i ja mam zamiar ją niedługo poznać. Cieszę się, że powieść wywiera takie emocje, książki, o których trudno zapomnieć zaczynam cenić coraz bardziej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOd bardzo dawna chcę ją przeczytać i na pewno w końcu mi się uda!
OdpowiedzUsuńCieszą mnie takie dobre debiuty. O tej książce swego czasu było bardzo głośno, dlatego znam ją ze słyszenia, jednak chciałbym też ją przeczytać, gdyż jak widzę po twojej recenzji jest to niesamowita książka.
OdpowiedzUsuńTrzymam zatem kciuki, byś miała okazję rzucić okiem na te powieść - myślę, że Ci się spodoba :)
UsuńTaka narracja na pewno wyróżnia tę książkę. Nie wiem, czy po nią sięgnę, ale wydaje wydaje się, że to naprawdę dobra powieść.
OdpowiedzUsuńdodaję do mojej listy do przeczytania
OdpowiedzUsuńOd dawna chcę ją przeczytać, a jakoś nie ma okazji
OdpowiedzUsuńBrzmi naprawdę pięknie, chociaż temat żałoby uważam za bardzo trudny do opisania, ale ewidentnie tutaj się udało :) Wyjątkowa narracja z pewnością pomogła. Jak natrafię, to z pewnością sięgnę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Olga
WielkiBuk.com