„Dziennik Bridget Jones to jedna z najważniejszych książek lat 90.
Ta fenomenalna powieść w oryginalny, zabawny sposób opowiada o życiu współczesnej niezamężnej młodej kobiety. Bridget jest daleka od ideału, ale ciepła, uczciwa i ludzka, a to liczy się bardziej niż sylwetka modelki i udana kariera zawodowa. Dlatego przypadła do serca milionom czytelniczek na całym świecie.”
Ta fenomenalna powieść w oryginalny, zabawny sposób opowiada o życiu współczesnej niezamężnej młodej kobiety. Bridget jest daleka od ideału, ale ciepła, uczciwa i ludzka, a to liczy się bardziej niż sylwetka modelki i udana kariera zawodowa. Dlatego przypadła do serca milionom czytelniczek na całym świecie.”
„Przekomiczna książka. Nawet mężczyźni będą się śmiać.” – Salman Rushdie
Moje pierwsze spotkanie z Dziennikiem Bridget Jones miało miejsce wiele lat temu za sprawą ekranizacji z Renee Zellweger w roli głównej. Film bardzo mi się spodobał i od tamtej chwili wracałam do niego (oraz do jego sequelu – W pogoni za rozumem) wielokrotnie, zwłaszcza w tych gorszych dniach, gdy potrzebowałam czegoś na odstresowanie. W końcu postanowiłam więc sięgnąć po literacki pierwowzór – powieść Helen Fielding z 1996 roku. Nie ukrywam, że opinie o tym tytule są tak skrajnie różne, że sięgając po książkę, obawiałam się literackiej katastrofy. Na szczęście niepotrzebnie.
źródło |
Bridget to kobieta nieidealna – bezskutecznie walczy ze swoimi słabościami, nierzadko potrafi się wygłupić, brakuje jej zdrowego rozsądku, a przede wszystkim nie ma szczęścia do facetów. Ponadto ma trzydzieści lat na karku, zmarnowaną karierę, a jej najlepszymi przyjaciółmi i zarazem wrogami numer jeden są papierosy, alkohol i oczywiście kaloryczne jedzenie. Mogłoby się więc wydawać, że Bridget jest całkowicie nieciekawa i nikt jej nie polubi. Nic podobnego! Z tą niedoskonałą, lecz szalenie ludzką kobietą utożsamia się naprawdę ogromna ilość pań na całym świecie. Ja także odnajduję w Bridget kawałek siebie i właśnie to sprawiło, że o jej przygodach czytałam z zainteresowaniem.
Powieść Helen Fielding to pamiętnik Bridget, w którym bohaterka opisuje swoje dni, zawsze zaczynając od aktualnej wagi, ilości wypalonych papierosów i wypitych jednostek alkoholu. Akcja dziennika rozgrywa się na przestrzeni jednego roku, a każdy rozdział to kolejny miesiąc – zaczynając od Nowego Roku. Muszę przyznać, że niektóre momenty mnie trochę irytowały – miałam dosyć tego ciągłego użalania się nad swoją wagą i ilością zjedzonych kalorii. Mimo to historia naprawdę mnie wciągnęła, a pierwszoosobowa narracja i lekki język pozwoliły mi bliżej poznać główną bohaterkę i się z nią zaprzyjaźnić.
Jestem zwolenniczką zasady „najpierw książka, potem film”, jednak tu cieszę się, że ekranizację poznałam przed lekturą, bowiem czytając kolejne rozdziały powieści miałam przed oczami kadry z filmu – każdą scenę z książki mogłam sobie wyobrazić, a książkowa Bridget oczywiście otrzymała w mojej wyobraźni twarz Renee Zellweger. Ciekawostką jest fakt, iż w książce pojawiają się przemyślenia bohaterki na temat Hugh Granta i Colina Firtha (grającego pana Darcy w serialowej wersji Dumy i uprzedzenia, którą Bridget bardzo lubi). To właśnie ta dwójka aktorów została później wybrana na potrzeby ekranizacji Dziennika do ról amantów kręcących się wokół panny Jones. Sama Helen Fielding nie ukrywa, że tworząc historię Bridget, inspirowała się powieścią Jane Austen. Rzeczywiście widać podobieństwa.
Dziennik Bridget Jones to sztandarowy przykład literatury chick-lit, czyli książek dla kobiet pisanych przez kobiety. To lekka, pełna humoru, niewymagająca i szalenie babska historia o zwyczajnej dziewczynie poszukującej swojego miejsca na świecie. To powieść, która naprawdę mnie wciągnęła i – mimo irytujących momentów – pozwoliła się odstresować i na chwilę zapomnieć o własnych problemach. Szczerze polubiłam szaloną i może nieco głupiutką Bridget i myślę, że jeszcze nie raz wrócę do lektury jej dziennika. Chętnie sięgnę też po kontynuację, bowiem seria liczy trzy tomy – drugi to W pogoni za rozumiem z 1999 roku, a trzeci to Szalejąc za facetem z 2014 roku. Szczerze polecam tę historię osobom, które poszukują przyjemnej lektury i nie wymagają od popowej książki niczego więcej poza dobrą zabawą. Daję ocenę dobrą z plusem.
Original: Bridget Jones's Diary
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: 2000
Ilość stron: 235
Ocena 4+/6
Książka bierze udział w wyzwaniach:
oraz
Na koniec trailer ekranizacji:
Oceniłam tę książkę podobnie z tego co pamiętam. :) To taka miła odskocznia od innych książek, fajne czytadło na kilka godzin. Niezobowiązujące. Nieambitne. Ot, takie do poczytania. :) I uśmiechnięcia się przy lekturze.
OdpowiedzUsuńI powiem ci, że o ile też jestem zwolenniczką zasady najpierw książka - później ekranizacja, też byłam zadowolona, że najpierw obejrzałam film. :) Nie wyobrażam sobie wyobrażać sobie na miejsce postaci innych twarzy, aniżeli właśnie Colina Firtha, Hugh Granta czy Renee.
Pozdrawiam,
Sherry
Rzeczywiście ja także nie wyobrażam sobie innych aktorów do tych ról - pasują idealnie! :D
UsuńNie wiem, ale może jestem jedyną osobą, która nie znosi Bridget Jones z książki. Film uwielbiam, natomiast powieści wręcz nie trawię.
OdpowiedzUsuńEh, Bridget Jones... najlepsze lekarstwo na chandrę. :) Książkę czytałam, ale jakoś szczególnie mnie nie porwała, za to film jest już dla mnie swego rodzaju legendą - od kilku lat nie ma takiego roku, żebym nie obejrzała Bridget co najmniej dwa razy. :D
OdpowiedzUsuńJa byłam w sumie po tych wszystkich komentarzach tak negatywnie nastawiona do tej książki, że mój pozytywny odbiór całkowicie mnie zaskoczył! Ale ta książka naprawdę jest niezła - w końcu od tego rodzaju literatury nie mogę wymagać językowego arcydzieła. Ot, dobra książka na odstresowanie. Swoje zadanie spełnia idealnie :D
UsuńMnie też się książka podobała. Ekranizacja oczywiście też. Aktorzy są świetni, a Renee po prostu JEST Bridget. No i Colin Firth:D
OdpowiedzUsuńWidziałam tylko film, byłam wiele lat temu na nim z klasą w kinie. Książkę też bardzo chcę przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem... Coś mnie cały czas od Bridget Jones odpycha... Nie mniej stoi na półce, więc kto wie... może się kiedyś skuszę? ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś chętnie czytywałam Bridget Jones, gdyż jej zwariowane perypetie potrafiły rozbawić mnie do łez. Byłam także pod urokiem ekranizacji, która w moim mniemaniu została świetnie wyreżyserowana. Jednakże z biegiem lat coś się zmieniło w moim nastawieniu, gdyż już nie odczuwam przyjemności obcowania z tą bohaterką. Chyba po prostu poczułam nią przesyt.
OdpowiedzUsuńMam za sobą dwie części perypetii Bridget, a trzecia najnowsza przede mną. Uwielbiam tę szaloną i zakręconą bohaterkę! :)
OdpowiedzUsuńCzytałam to jak byłam w podstawówce. Wtedy wydawało mi się to bardzo" dorosłe", ale dziś bym już nie wróciła do Bridget. Chociaż ekranizacje oglądam kilka razy w roku - genialne! :D
OdpowiedzUsuńFilmy wprost uwielbiam! Zawsze potrafią poprawić mi humor. Książek niestety jeszcze nie czytałam. :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam w planach przeczytać tę książkę, w końcu muszę to zrobić.
OdpowiedzUsuńA ja nawet mam ten tytuł w domu! I nawet kiedyś (oj, lata lata temu!) próbowałam czytać, ale miałam wówczas naście lat i jakoś nie zaskoczyło XD Kiedyś chciałam ten tytuł zacząć raz jeszcze, ale... to dłuższe poszukiwania i porządki zanim odnajdę ten egzemplarz :D Fajna ta ciekawostka odnośnie wyboru aktorów do ról głównym - nie wiedziałam o tym, a film bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńPrzygodę z Bridget też zaczęłam od filmu, który uważam za całkiem zabawny i relaksujący. Później przeczytałam książkę i niestety rozczarowałam się, dlatego że dla mnie książkowa Bridget nie ma nic z zabawności, lekkości i takiego uroczego roztrzepania. Zamiast tego odebrałam ją jako wiecznie marudzącą, niezbyt inteligentną kobietę.
OdpowiedzUsuńA u mnie tak jakoś wyszło,że żadnego z filmów o Bridget Jones nie obejrzałam w całości.. Książka chodzi już za mną od dłuższego czasu, więc liczę na to, że w końcu uda mi się ją przeczytać :))
OdpowiedzUsuńLekka, łatwa, przyjemna odskocznia od codzienności. Nie zapadła mocno w pamięć, ale co się z Bridget uśmiałam - to moje :)
OdpowiedzUsuńMnie z kolei kompletnie nie ciągnie do książek o Bridget, chociaż film znam i lubię ;)
OdpowiedzUsuńJa też czytałam tę książkę dawno temu. Może warto byłoby sobie ją odświeżyć.
OdpowiedzUsuńTaka literatura z przymrużeniem oka, ale miła dla duszy i zabawna:) Czytałam dawno temu, a film lubię oglądać ZAWSZE jak jest w tv:))))
OdpowiedzUsuńWłaśnie w ten weekend zrobiłam sobie powtórkę z filmu. Chciałam poprawić sobie humor. A teraz czytam najnowszą część o Bridget "Szalejąc za facetem". Początek mi się podoba, chociaż bez pana D. to już nie to samo.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja na bank przeczytam W pogoni za rozumem, ale do tej ostatniej części nie jestem przekonana. Jak mówisz, bez Pana D. to już nie jest to samo... :(
UsuńMuszę się w końcu za nią zabrać :D
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nie znam kompletnie historii Bridget Jones. Ani filmu nie widziałam, ani książki nie czytałam. Nigdy mnie do tego nie ciągnęło, ale Twoja recenzja troszkę zmieniła moje nastawienie. Ostatnio polubiłam bardzo lekkie lektury, więc myślę, że ta też powinna mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie, że przekonałam Cię do lektury. mam tylko nadzieję, że się na książce nie zawiedziesz. Grunt to nastawić się na lekka i niezobowiązująca opowieść :)
UsuńNie czytałam Bridget Jones, choć oglądałam film. Po książkę sięgnę w wakacje. :)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam jeszcze filmu, ale trylogię uwielbiam. Nie jest to nic ambitnego, ale świetnie się przy niej bawi. :D
OdpowiedzUsuńKsiążki raczej nie przeczytam, bo nie przepadam za postacią Bridget, przynajmniej w filmie :)
OdpowiedzUsuńPróbowałam czytać kilka lat temu, ale porzuciłam. Dalej leży na półce i czeka aż po nią sięgnę. :)
OdpowiedzUsuńJa przygodę z Bridget zaczęłam od drugiej części, czyli „W pogoni za rozumem” lecz mało pozytywnie ją wspominam. Miałam wrażenie, że została napisana na silę, bez polotu i w ogóle do mnie nie trafiła. Dlatego podziękuję za resztę przygód Bridget.
OdpowiedzUsuń